Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

czwartek, 19 października 2023

Trzy Drzewa

 141023

Tytułowe drzewa to dwa dęby i brzoza rosnące na zboczu wzgórza w pobliżu wsi Wólka Czarnięcińska na zachodnim Roztoczu. Nie ma tam drogi, iść trzeba miedzami albo pustymi polami, i właśnie przy okazji takiego szwendania się bezdrożami znalazłem to miejsce i zostałem nim oczarowany. Jakie ono jest teraz, jesienią, przy przewadze płowych kolorów pól, niezbyt dobrze pokazują moje zdjęcia (w rzeczywistości jest tam ładniej), a wtedy była kolorowa, uwodzicielka i świat upiększająca wiosna. Miejsce zapamiętałem takim, jakie wtedy widziałem: w świeżych barwach wiosny. Wszak nasza pamięć zwykła najsilniej utrwalać pierwsze wrażenia i widoki, ale chociaż dzisiaj byłem tam po raz bodajże trzeci, nadal widzę je uroczym.








 

Nie tylko o tym miejscu myślałem decydując się jechać do Gilowa: cała okolica jest bardzo malownicza. Mam tam ulubione miejsca, a jak to zwykle bywa przy powrotach, poznaję albo przypominam sobie nowe, co u mnie, gapy nad gapami, jest dość częste. Jest wśród nich lipa która nie tylko jest lipą, są dwie siostrzane czereśnie, urocza droga wiodąca brzegiem pól i lasu z dużą, jasną brzeziną, są miejsca stromego zbiegania pól w dolinkach, wysokie miedze z pojedynczymi drzewami, a niektóre z nich poznałem z bliska i odwiedzam. Są dwie brzozy u wejścia do ciemnych wąwozów i poziomki pod nimi, polny dąb pod którym zwykle urządzam przerwę, no i oczywiście miejsce nazwane przeze mnie Trzy Drzewa.

Krótko pisząc: pojechałem na leniwą włóczęgę po ładnych miejscach.

Było ciepło mimo sporego wiatru, szedłem z samej koszuli, prawdopodobnie po raz ostatni w tym roku.

Cztery pory tego pięknego dnia jesieni:




 

Świetlisty ranek. Bajecznej gry świateł niskiego słońca, podkreślanej lekką mgiełką i rosą, mój aparat niewiele zauważył; ja widziałem i zapamiętałem więcej.




 

Słoneczny dzień. Wczesnojesienne słońce najpiękniej podkreśla kolory.

 

Chmurne popołudnie. Zachodu słońca nie widziałem ale dziękuję Aurze za to, co dała, skoro nie mogła dać więcej.


 

Wieczór. Kiedy doszedłem do samochodu, była już noc. Trudno mi nadążyć za zmianami długości dni. Przecież tak niedawno mogłem chodzić opieszale i długo siedzieć na miedzach, a słońce czekało na mnie. Teraz chowa się nim minie popołudnie.

Obrazki ze szlaku

 

Czereśnie na pierwszym planie, w głębi widać lipę. Tak naprawdę do lipy przyrośnięta jest akacja, czyli robinia akacjowa. Tylko raz widziałem takich sąsiadów, właśnie tam.




 



Piękna, czysta brzezina. Nawet grzyby w niej znalazłem: jeden miał czerwoniutki kapelusz ozdobiony białymi kropeczkami; jeśli okaże się równie smaczny jak jest ładny, będę miał ucztę. Drugi był, niestety, mocno przyrośnięty do gałęzi. Uwieczniłem je na zdjęciach.

 Na mapie widać miejsce opisane jako Lisi Dół. Byłem w jego pobliżu parę razy, ale dnem Dołu nie szedłem nigdy. Dzisiaj zanurzyłem się w jego ciemną i wilgotną zieleń, ale przeszedłszy sto metrów zawróciłem. Powód widać na zdjęciu. Wrócę tam w suche dni.

 Pod wsią Gilów jest polna droga omijająca kępę drzew. Zajrzałem tam i zobaczyłem zarastający wąwóz ze starą drogą. Okoliczni mieszkańcy okazali się zaradni i pomysłowi: chcąc wyrównać drogę, zasypują niewygodny do przejazdu wąwóz. Tak, to ironia, ale gorzka bo bezsilna.

Ziemia, jest naszym domem i naszą rodzicielką, jest wszystkim, co mamy. Oto co z nią robimy!!

 Na tym skrawku drogi opadającej po zboczu pagóra były wzdłużne rowy wypłukane w czasie intensywnych deszczów; naprawiono ją wyrównując spychaczem, w efekcie powierzchnia drogi jest nieco niżej. Także tak powstają wąwozy na Roztoczu.

 Zielona ozimina. Piękny widok budzący nadzieję.

 Roztoczańskie doły czasami widuję niezaśmiecone. Na zdjęciu widać charakterystyczny, często widywany, wał z ułożonych obciętych gałęzi, ale ten zwyczaj rolników jeszcze toleruję. Utrudnia zejście na dno, ale śmieceniem nie jest.

Trasa: między Gilowem z Wólką Czarnięcińską.

Statystyka: 16,5 km przeszedłem w 6,5 godziny, a na szlaku byłem 10,5 godziny.


 













piątek, 13 października 2023

Setny dzień

 061023

Jubileuszowa, setna wędrówka po Roztoczu.

Pamiętam pierwsze dni tam spędzone: rozglądałem się wokół porównując krajobrazy do kaczawskich. Broniłem się wtedy przed uznawaniem tych wyjazdów jako zastępczych z konieczności, ale chyba jednak odrobinę takiego nastawienia było we mnie.

A teraz? Po stu dniach, po przemierzeniu blisko dwóch tysięcy kilometrów roztoczańskimi drogami i polami? Odpowiadając, wspomnę ostatnie dni w UK i myśli związane z powrotem swoim samochodem: otóż miałem trochę obaw o swobodę jazdy prawą stroną. Tak dalece przywykłem do ruchu lewostronnego, że prawostronny jawił się wtedy jako obcy; znany, owszem, ale dawno temu. Jest jesień, wkrótce wrócę na sudeckie szlaki, i na myśl o nich mam podobne obawy jak wtedy, w Anglii: jakimi je zobaczę po tylu dniach spędzonych na Roztoczu?…

Roztocze stało się moją krainą, tak po prostu.

Sześć lat minęło od pierwszej do setnej wędrówki kaczawskiej, a na Roztoczu wynik ten osiągnąłem po upływie dwóch i pół roku. Cóż, jedną z nielicznych zalet emerytury jest większa ilość czasu wolnego. Jeśli już piszę o różnicach, wspomnę o innej, bardzo wyraźnej: otóż w Sudety zawsze wyruszałem w nocy i po ciemku wracałem, natomiast z wyjazdami roztoczańskimi jest inaczej, ponieważ w czasie najdłuższych dni roku moim podróżom towarzyszyło słońce, a po zmierzchu wracam tylko wczesną wiosną i jesienią. Tak więc znam wygląd moich tras samochodowych, a kiedyś, gdy zdarzyło mi raz jechać w Sudety za dnia, z ciekawością oglądałem mijane wiele razy a mimo tego nieznane krajobrazy. Podróże na Roztocze są też krótsze: w obie strony liczą przeciętnie dwieście kilometrów; sudeckie są o połowę dłuższe.

Czy dobrze znam Roztocze? Ta kraina ma szerokość 20-30 km a długość sto kilkadziesiąt, natomiast powierzchnię około cztery tysiące kilometrów kwadratowych; dla porównania Góry i Pogórze Kaczawskie mają nieco ponad tysiąc kilometrów. Cóż znaczą moje drogi o łącznej długości niecałych dwóch tysięcy kilometrów? Inaczej mówiąc: nie zdążę dobrze poznać całego Roztocza, zwłaszcza że chciałbym przypomnieć sobie Góry Świętokrzyskie i Bieszczady, ale to dobrze. Tak być powinno: chodzić patrząc na przyrodę, z jej piękna czerpać siły póki Atropos nie przerwie pracy Prządki.

Zgodnie ze zwyczajem wykształconym w Sudetach, na setną wędrówkę poszedłem śladami pierwszej. Z pewnym zaskoczeniem zabarwionym niemiłymi porównywaniami, w czasie marszu stwierdziłem, że nie zdążę przejść całej trasy; mimo jej wyraźnego skrócenia przeszedłem 23 kilometry, a do samochodu wróciłem o zmroku. Pocieszam się porównując długości dni: wtedy była połowa kwietnie, czyli dzień od kilku tygodni był dłuższy niż noc, a teraz minęło już kilkanaście skracających się dni od równonocy, czyli wtedy miałem sporo więcej czasu. Jest i drugie wytłumaczenie, ale mam opory z jego przyjęciem: minione dwa i pół roku odcisnęło ślad na mojej kondycji.

Wtedy i dzisiaj przeszedłem poza szlakiem przez las Roztoczańskiego Parku Narodowego. Nie powinienem, ale ja nie wyrzuciłem leżących tam puszek ani nie zbierałem grzybów po wjechaniu do lasu samochodem, a takiego grzybiarza widziałem. Jeśli już przyznałem się do tego wykroczenia, powiem, że las jest tam ładny: duże drzewa rosną luźno, nie ma chaszczy ani jeżyn, idzie się dobrze, można patrzeć na starodrzew. Kierunek marszu łatwo było utrzymać dzięki niskiemu słońcu prześwitującemu między drzewami, a lasem szedłem dość długo, bo blisko trzy kilometry.


 

W jednym miejscu szlak wydłużyłem: wszedłem w las bukowy porastający szczytowe partie Bukowej Góry. Czemu nie byłem tutaj na pierwszej wędrówce? Niech to pytanie z wyrzutem kierowane do siebie będzie opisem tego pięknego lasu.









 

Ponownie duże wrażenie zrobiło na mnie wzgórze Polak. Ściślej: ślady historii na nim. We wrześniu 1863 roku odbyła się tam zwycięska bitwa powstańców z Moskalami. Ze szczegółami można się zapoznać czytając opisy na tablicach informacyjnych. Jest tam obelisk, leży powalony wiekiem stary buk – świadek tamtych wydarzeń, a w pobliskim Zwierzyńcu są groby naszych przodków poległych w tej bitwie.








 

„Zrzucić przeklęte jarzmo lub zginąć” – hasło Powstania Styczniowego wyryte na obelisku stojącym na wzgórzu.

Bóg jeden wie, jak wielu Polaków zginęło pragnąc wywalczyć wolność lub jej broniąc na przestrzeni wieków naszej historii, a mogli normalnie żyć: pracować, kochać się, patrzeć na pierwsze kroki swoich dzieci i pierwsze jesienne liście. Ilu ludzi zginęło tracąc to wszystko?

Jednym z dowódców oddziałów powstańczych był arystokrata węgierski, Edward Nyary. Tutajtutaj są informacje o nim.

Późnym popołudniem przechodziłem w pobliżu Piasecznej Góry, na której, jak fama niesie, widuje się tego Węgra poległego za naszą wolność. Pędzi gdzieś na swoim koniu, może do kochanej kobiety, a była nią Polka, a może nadal ściga Moskali? Gdybym wiedział o tym, poczekałbym na niego i w podzięce skłonił przed nim głowę…

Jego historia jest jedną z tysięcy nici łączących nasze narody; szkoda, że teraz drogi Polski i Węgier jakby się trochę rozeszły.

Krótko przed zachodem słońca wróciłem na widokowe miejsce Bukowej Góry, od którego zacząłem wędrówkę. Siedząc na ławie piłem resztkę herbaty i patrzyłem na ostatnie promienie światła na pniu czereśni rosnącej obok, czerwieniejącą łunę zachodu, na koniec setnego dnia spędzonego na Roztoczu. Kiedy kwadrans później wszedłem w las u podnóża wzniesienia, drogę widziałem jako nieco jaśniejszy pas wśród ciemności.



Obrazki ze szlaku



 
Wiele widziałem piaszczystych pól, wiele gęstych młodniaków rosnących tam, gdzie kiedyś dojrzewało zboże.



 Urok sosnowego lasu. W słoneczny dzień trudno o ładniejszy las, o ile nie jest lasem gospodarczym sadzonym pod linijkę. Świerkowe często bywają zbyt ciemne, ponure nawet, zbyt surowe i monochromatyczne jeśli są gęste; może jedynie stare lasy liściaste mogą dorównać urodą naturalnym borom sosnowym.

 Worek po nawozie. Uprzątnięty, ponieważ nie jest już potrzebny.

 Kres Roztocza?

 Kwietna łąka jesienna. Rosną na niej iglice, kurzyślady, przetaczniki, rumianki, a i bratka polnego zauważyłem. Wymieniam tylko te znane, czyli dalece nie wszystkie.

 Wzgórze Kamienica, kamienie na polu. Ich widok przypomina pogórze sudeckie.


 

Pozostałość po plantacji tytoniu. Wygląda… rozpaczliwie, jak pobojowisko. Ta ocalała roślina zdaje się wołać o pomoc.

Błotnista droga w lesie.


 Czy to jest soplówka bukowa?

Trasa: ze wsi Sochy na wzgórza: Bukowa Góra, Kwaśna Góra, Polak, Kamienica, Mazurowa Góra. Powrót częściowo niebieskim szlakiem, później bezdrożem przez las na Bukową Górę, z niej do samochodu.

Statystyka: na szlaku długości 23 kilometrów byłem 10 godzin, a szedłem 7,5 godziny.