041123
Mam bogate plany sudeckie na późną jesień i zimę, ale przecież nie godziło się rozpoczynać tego sezonu poza Górami Kaczawskimi.
Dudziarz jest jedną z wyższych i rozleglejszych gór kaczawskich, a pod względem urozmaicenia i urody zboczy nie ma sobie równych. Na poznawaniu licznych zakątków, dolinek, grzbietów, wypiętrzeń i bocznych szczytów spędziłem już kilka dni, ale nadal nie znam ich wszystkich i bywa, że przechodząc przez jęzor lasu spływający po zboczu, nie wiem co zobaczę po drugiej stronie. Oczywiście pomaga mi w tej niewiedzy także pamięć, ściślej jej brak, ale przecież wcale nierzadko bywa dokładnie na odwrót. Otóż właśnie pamięć jakiegoś widoku, chwili, a nawet zupełnego drobiazgu utkwionego dziwnym przypadkiem w pamięci, budzi we mnie chęć powrotu, i dla tej jednej chwili, jednego wspomnienia, wracam.
Ta góra ma też cechę dzieloną z wieloma innymi, ale wykształconą w stopniu szczególnym, a jest nią zmienność widoków w zależności od pory roku. Jednym z powodów wyjazdu właśnie tutaj była też chęć poznania łąki wspinającej się ostro pod górę między ścianami lasów; tyle szwendałem się po okolicy, ale akurat tam nie byłem. W innych górach takie białe plamy są naturalne i liczne, ale przecież nie może ich być w MOICH górach, pojechałem więc, i zamalowałem ją swoimi obrazami.
Parę lat temu byłem na Dudziarzu z Jankiem. Dzień był śnieżny, mroźny i wietrzny. Kopaliśmy się w zaspach, zasłanialiśmy twarze piekące od mroźnego wiatru, więc chcąc zrobić przerwę weszliśmy w gęsty las świerkowy. Ilekroć przechodzę obok pierwszych drzew dających nam wtedy schronienie, wraca pamięć tamtej prawdziwie zimowej wędrówki. Dzisiaj też przechodziłem obok tych świerków, i wtedy zobaczyłem dwa duże prawdziwki. Widać je na zdjęciu.
Zbliżając się do nich zobaczyłem jeszcze jeden. Trzy grubaśne, zdrowe, mięsiste prawdziwe grzyby, i to w listopadzie, miesiącu po którym już tylko opieniek można się było kiedyś spodziewać. Tego dnia znalazłem trzy grupy prawdziwków i wszystkie w takich miejscach, to znaczy na łące, kilka metrów od pierwszych drzew lasu. Kulinarnym efektem wyjazdu są dwa litrowe słoiki mniejszych grzybów w zalewie octowej i dwa litry ususzonych. Jedne i drugie wyglądają bardzo apetycznie. Przy okazji powiem o zalewie nazywanej przeze mnie piątkową, a to z dwóch powodów: na pięć oceniam smak, oraz cyfra 5 dominuje w przepisie: na szklankę octu 10% dodaję 5 szklanek wody, 5 łyżeczek soli i 5 łyżek cukru. Można zmniejszyć nieco ilość cukru, ale mnie taka odpowiada. Przepis mam od koleżanki, której raz jeszcze dziękuję za dobrą poradę.
Widokowe górki ciągną się od Dudziarza parę kilometrów z stronę Kaczorowa, a jedną z nich jest Gaik. Oto co zobaczyłem na jego zboczu:
To tylko drobna część rosnących tam kań. Mimo wybierania mniejszych, sporą torbę napełniłem szybko i… cóż było robić, skoro torba ciążyła, a jeszcze ranek nie minął? Zszedłem do samochodu i wróciłem na zbocza Dudziarza z pustą torbą. Wieczorem pustą już nie była, w efekcie po przyjeździe do późnej nocy gotowałem i rozkładałem do suszenia prawdziwki, a kanie smażyłem umoczone w jajku. W rezultacie spałem parę godzin, ponieważ nazajutrz znowu wstałem ciemną nocą i wróciłem w Sudety. Weekend wykorzystałem więc tak, jak lubię – do ostatniej chwili.
Takie są zbocza Dudziarza:
Obrazki ze szlaku
Polana Czterech Świerków; kiedyś pisałem o niej, ale było to dawno temu, więc przypomnę, że to moja nazwa, nie ma jej na mapach. Wiele lat temu zobaczyłem na zboczu odległego Dudziarza polanę, a na niej cztery świerki. Widok tak mi się spodobał, że innego dnia wybrałem się na poszukiwanie drogi do polany w mało wtedy znanych górach. Zdjęcie zamieszczone wyżej zrobiłem właśnie wtedy. Kopulasta zalesiona góra po prawej to Dudziarz, a na lewym jego zboczu widać Polanę i świerki.
Powalona a nadal żywa wierzba iwa. Drzewa tego gatunku fascynują mnie swoją witalnością. To sfotografowane jest przewrócone i ma wyłamane wszystkie korzenie – poza jednym, żywiącym młodą odrośl. Rozwleczony, stary drut kolczasty. Człowiek wie, co to jest, a zwierzę? Co się stanie z sarną zaplątaną w takie coś? Jak można czymś tak niebezpiecznym zaśmiecać naszą Ziemię?! Co to jest? Metalowa ramka pokryta płytami pleksi, a w środku – i obok, na zewnątrz – coś białego i okrągłego. Zapewne to przyrząd pomiarowy, ale cóż on mierzy? Napis „WŁASNOŚĆ UP WSTĘP WZBRONIONY”. Czy ktoś wie, co znaczy ten skrót? A może nie jest nim, może wymyślono nowe słowo, skoro nie ma tam kropek?Znowu wzbronienie… Użycie tego słowa nie jest błędem, ale pewnego rodzaju archaizmem, jako że kiedyś mówiono „wzbraniam” w znaczeniu „zabraniam”. Teraz używany jest jako zakaz właściwie tylko na takich i podobnych tablicach urzędowych, a wyraz „wzbraniam” ma inne znaczenie: wzbraniam się, albo ktoś się wzbrania przed zrobieniem czegoś.
Jeden z wielu artykułów wyjaśniających pochodzenie i używanie słowa „wzbraniać” jest tutaj.
Tradycyjnie parę zdjęć pod zbiorczą nazwą „Kolory jesieni”. Detronizuję klona zwyczajnego uznając właśnie buka za drzewo najpiękniej przebarwiające się jesienią. Kolor jego liści jest bardziej bursztynowy, albo miodowy, niż pospolicie brązowy. Liście są wyjątkowo intensywnie nasycone ciepłymi barwami niemal całą zimę. Czasami takie liście wydają mi się… apetyczne.
Wyjątkowo ładna brzoza na zboczu Dudziarza. Nasycenie kolorem, jego czystość, przywodzi na myśl miłorząb.Trasa: zbocza Dudziarza i Gaika
Statystyka: 14 km przedreptałem w 6 godzin, a w drodze byłem łącznie 8 godzin.