Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

piątek, 5 maja 2023

Słoneczny dzień wiosny

 010523

Spędziłem na Roztoczu dzień piękny kwitnieniem, słońcem i swoim nastrojem.

Miałem nawet wielce poważny plan trasy. Otóż kilka razy wyruszałem na wędrówki z Gródek lub z Gilowa, sąsiadujących wiosek, ale nigdy nie przeszedłem z jednej wioski do drugiej. Oddziela je długi i zalesiony uskok, a zwykle takie formacje omijam nauczony doświadczeniem. Spotyka się w takich miejscach nie tylko strome zbocza, ale i urwiska oraz miejsca podmokłe, błotniste i bardzo zakrzaczone. Tym razem w jedną stronę udało mi przejść po stromym co prawda zboczu, ale porośniętym jasnym, luźnym lasem bukowym, a w drodze powrotnej znalazłem ścieżkę wiodącą na siodło jakiejś anonimowej przełęczy, mając przejście krótkie i wygodne. To „rozpoznanie” zajęło mi niewielką część dnia, pozostałe godziny spędziłem na typowym ostatnio leniwym szwendaniu się po okolicach obu wiosek. Znam już je nieźle, ale jak to zwykle bywa, poznałem nowe drogi i zobaczyłem niewidziane wcześniej widoki. Na przykład tę grupę brzóz i czereśni rosnących na miedzach stromego pola.





Nie wszystkie odkryte miejsca poznałem tak dobrze, jak poznać chciałbym, mam więc plan na najbliższy wyjazd.

Nadal kwitną czereśnie, jeszcze kwitną tarniny i już widziałem pierwsze kwiaty na jabłoniach. Kwitną czeremchy, a i spóźnialskie mirabelki spotykałem. Warty zobaczenia był wspomniany las na zboczu uskoku. Rosną tam głównie buki z niewielkimi domieszkami sosen, grabów i brzóz. Świeża, jasna i lśniąca, zieleń ledwie rozwiniętych liści podkreślona słońcem i ołowianoszare gładkie pnie buków zapewniały bardzo malownicze efekty świetne.


 Jaskółki widziałem po raz pierwszy tydzień temu, dzisiaj ponownie miałem okazję cieszyć oczy widokiem tych najwdzięczniejszych, najradośniejszych z ptaków.
Tak, wiem, zdjęcie nie jest wyraźne, ale nie umiem uchwycić obiektywem wdzięku lotu.

 


Często zatrzymywałem się i patrzyłem. Gdyby ktoś zapytał się mnie wtedy, na co patrzę, miałbym kłopoty z odpowiedzią. Owszem, mógłbym powiedzieć o drobiazgach tuż przy mnie, o biedronce chodzącej po gałęzi drzewa, o płatku kwiatu czereśni opadłym na rękaw wiatrówki albo o styku zielonego pola z błękitem nieba po drugiej stronie dolinki, ale czy tylko na te szczegóły patrzyłem? Często wydaje mi się, że pod tą urokliwą teraz powierzchnią kryje się coś jeszcze, coś nieuchwytnego, czego nie mogę rozpoznać i nazwać, i że tak naprawdę patrzę na to COŚ.


 Tasznik i rzodkiewnik, dwie roślinki poznane tydzień temu, spotykam teraz co krok, a rozpoznaję je coraz lepiej. Jeszcze nie za pierwszym spojrzeniem, ale przy drugim już mi się to czasami udaje. Nie pamiętam, bym je widział wcześniej. Zapewne widziałem, ale nie zwracałem na nie uwagi. Obecna zmiana jest kolejnym przykładem na potwierdzenie tezy o rosnącym bogactwie obrazu świata wraz z rosnącą wiedzą o nim. Świat znany i rozumiany widzimy pełniej i jest dla nas ciekawszy. Postrzeganie urody naszej planety zależne jest od wiedzy o niej.

 Na tym zdjęciu widać zalesione obniżenie zwane Kowalowa Zdebrz. Wracając do rozważanej już prawidłowości tej formy nazwy, pomyślałem o zwyczaju odmieniania numeracji dzieł muzyki klasycznej. Zwykło się mówić, na przykład, opus osiemnaste, więc pozornie nieprawidłowo. Opus to po łacinie dzieło. Tradycja nakazuje mówić „opus”, ale myśleć „dzieło”, czyli „dzieło osiemnaste”. Może i ze zdebrzem jest podobnie? Jeśli pod „zdebrz” podstawić np. słowo „dolinka”, nazwa będzie prawidłowa. Może ktoś coś wie i zechce wiedzą się podzielić?

Odwiedziłem kilka drzew, które mogę już nazywać moimi.


 



Poznałem też nowe drzewa, które mam nadzieję odwiedzać, na przykład tę czereśnię.




Obrazki ze szlaku.


 Widziałem wielkie skupiska kwitnącego mniszka, ale też mniszkowych sprinterów.

 Wyjątkowo duża i gęsta kępa gwiazdnicy wielkokwiatowej, radość dla oczu i ducha, a tuż obok… Dysonans estetyczny.


 
Na drugim zdjęciu miejsce wygląda trochę tak, jak granice oazy na pustyni, gdzie rośliny zasypywane piaskiem próbują przeżyć. Tutaj zalewane są wodami opadowymi niosącymi ziemię wypłukaną z pola na zboczu stromego wzniesienia.

 Płaczący buk, ale nie odmianę mam na myśli.

 

Lśniąca, świeża zieleń młodych liści buków.

Samotne drzewa widzę często, ale te jest wyjątkowe swoją samotnością.

 Zamknięta Matka Boska – tak pomyślałem widząc tę kapliczkę.


 
Wyjątkowo gruba mirabelka.


 
Rzadki, jak mniemam, widok: niekończący się rząd krzewów aronii. Na drugim zdjęciu inna plantacja tej rośliny, z wyciętymi krzewami.

 Dwa kolory, tym razem (nawiązuję do serii sprzed tygodnia) błękit i żółć. Zwracam uwagę na ostatnie słowo; chyba jako jedyne składa się z samych polskich liter.

 Oto do czego okoliczni mieszkańcy używają roztoczańskich obniżeń, czyli zdebrzy. Pal licho wyrzucanie obciętych gałęzi czy pędów krzewów z plantacji, chociaż ich zwały w wielu miejscach uniemożliwiają zejście na dno, ale to, co jest za nimi, trudno zaakceptować.

 Tarasowe pola z niesymetrycznymi miedzami, roztoczański widok kojarzący mi się z poletkami  uprawnymi na stokach gór, spotykane na przykład w Chinach czy w Wietnamie.




Podziwiałem krzew wystrojony różowymi kwiatami i intensywnym buczeniem pszczół, a pewna mądrutka (nie zawsze) strona powiedziała mi, że jest to pigwowiec japoński. Czyż nie jest śliczny?

Trasa: początek i koniec pod kościołem w Gilowie. Chodziłem między Gródkami a Wólką Czernięcińską na zachodnim Roztoczu.

Statystyka: 11,5 godziny na szlaku długości 22 km. Przerwy trwały blisko 4 godziny.


 

























4 komentarze:

  1. Niesamowite widoki, wspaniała seria zdjęć. A szczególnie te samotne kwitnące drzewa na tle bezkresnej dali pól. A płaczący buk jest symbolem wszystkich ściętych drzew..i pustki jaka powstaje wokół nas. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Aleksandro.
      Ścięty buk leżał obok płaczącego pniaka. Prosty, długi (teraz, wcześniej oczywiście wysoki) pień, nigdzie nie widziałem żadnego uszkodzenia czy spróchniałego miejsca. Dlaczego akurat ten ładny, duży i zdrowy buk wycięto, skoro można znaleźć drzewa krzywe, z odłamanymi konarami, chore. Odpowiedź wydaje się prosta: bo ludzi nie obchodzi los drzew ani nie czują potrzeby kontaktu z nimi, a ich estetyka jest… hmm, dziwna. Będąc na Roztoczu dwa dni temu widziałem wielką gruszę na miedzy, największą z pamiętanych, zdrową i masywną. Obok traktorzysta orał pole, a pozdrowiony wysiadł i podszedł do mnie. Dość długo rozmawialiśmy. Kiedy pochwaliłem gruszę odpowiedział, że jest jego i jeśli chcę, to mi ją sprzeda. Bez pola, czyli ściętą. Drzewo, tak symboliczne dla nas jak grusza na między, jest dla tego człowieka wyłącznie drewnem wartym określoną ilość pieniędzy.

      Usuń
  2. Nasz przycięty pień po zwalonym orzechu też płacze, pewnie korzenie jeszcze nie wiedzą, że nie muszą już ciągnąć soków, nie ma dla kogo; ale jest ogromny pożytek z tego zjawiska. Ulubiły sobie bardzo ten sok pszczoły, zlatują się gromadnie i spijają go, mimo, że obok mają poidło, z mchem torfowcem, węglem drzewnym i kora dębu., tak mają dogadzane:-) Tak to się człowiek "zawiesza" w tym obserwowaniu świata, nie wiadomo, czy patrzy, czy słucha, wystarczy, że słońce grzeje twarz, wiatr ją muska, śpiewają skowronki, niosą się głosy pracujących rolników, dobrze jest wtedy wyciągnąć się w trawie, byle nie na mrowisku:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ten sok jest słodki, albo… Mario, ma troszkę procentów? Pszczoły mają żniwa, wyjątkowo pracowity czas, a my… my je wykorzystujemy. Ilekroć kupuję miód, a robię to często, tak właśnie myślę.
      Zawieszenie, powiadasz? Stan chwilowego niemyślenia o niczym a jedynie kontemplacji – takiej pierwotnej, niezwiązanej z intelektem? Całkiem możliwe.

      Usuń