Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

piątek, 31 stycznia 2025

Dzień sosen i łosi

 280125

Pierwsze dni po powrocie z wędrówki upływają z satysfakcjonującą świadomością dobrego spędzenia czasu. Jednak na trzeci dzień, ale bywa, że i już nazajutrz, wyglądam przez okno, sprawdzam prognozy pogody, oglądam mapę – zaczyna mnie „nosić”. Początkowo jeszcze próbuję zwlekać, wyznaczam termin, czekam na ładniejszą pogodę, ale myśl o wyjeździe staje się tak natarczywa, że w końcu nic już nie ma znaczenia. Wyciągam z szafy graty, oglądam buty, szykuję plecak i kanapki, a kiedy nad ranem dzwoni budzik... nieodmiennie mam chęć uciszyć go na zawsze, ale przecież wstaję i już pół godziny później odpalam silnik. Wracam po kilkunastu godzinach, syty drogi. Myję, porządkuję, układam, rozwieszam do suszenia, w końcu z ulgą siadam w fotelu przy biurku. Dwa dni później cykl się powtarza – i niech tak zostanie.

Dzisiaj było ciepło jak na zimowy dzień i przez parę godzin świeciło słońce. Rankiem niebo zapowiadało zmianę, jednak pola miały granatowy odcień chmurnego i mroźnego dnia.

Błoto było, ale w umiarkowanej ilości, nie topiłem się w nim, chociaż wiele razy musiałem zeskrobywać je z butów aby były lżejsze. Pojechałem na najbliższe i dobrze znane pasmo wzgórz, ale jak zwykle z dobrym skutkiem starałem się poznawać nieznane ładne zakątki.

Wyobraźcie sobie zbocze pagóra i lekko falujące miedze oddzielające wąskie pola schodzące z szerokiego szczytu do wąskiej dolinki. Jedna z miedz zatacza półkole omijając szerszy pas tarninowej gęstwiny, a sąsiednie pole, wyższe, w tym miejscu zawęża się w drugą stronę omijając zadziwiająco rozrośnięty wielopienny buk. 

W ten sposób natura utworzyła śródpolny zakątek ocieniony gęstymi gałęziami drzewa i czarnym murem tarnin, miniaturowy ogród natury, schronienie dla saren i ptaków, albo dla wędrowca w upalny dzień. Właśnie, lato. Wyobraźnia podsuwa obraz tego miejsca ubranego zielenią wiosny i lata, wystrojonego barwami jesieni, a wzrok szuka dobrego miejsca pod drzewem na dłuższą przerwę. Siedząc w jego cieniu, obok widziałbym słońcem zalane falujące wstęgi zbóż. Pola z jednej strony celują w niebo, z drugiej opadają na dno doliny, tam nikną na chwilę, by wyżej i dalej znowu się pokazać, tym razem w swoim biegu ku ciemnej ścianie lasu pod szczytem długiego grzbietu po drugiej stronie doliny. Urzekający obraz.

 Na tym zdjęciu widać uformowanie pól i pagórów. Zrobiłem je będąc w odwiedzinach u znanej i lubianej czereśni. Kawą nie poczęstowała, ale przypomniała mi smak swoich owoców.

Oto inne miejsce.

 



Zielona dróżka zapraszająca do spaceru, przy niej długa ściana brzeziny, a bezpośrednio za nią strome doły roztoczańskie. Trzeba mi było je przeciąć, ale ściany były zbyt strome i za wysokie. Nieco łagodniejszym małym żlebem wzgardziłem widząc mokrą ziemię, ale parę minut później, po powrocie ze zwiadu, wiedziałem, że lepszego miejsca nie znajdę w pobliżu. Ubezpieczając się kijami, wbijając kanty sztywnych butów w śliską ziemię zszedłem na dno. Jeszcze kilka lat temu byłbym na dole dużo szybciej, ale dałem radę. Po drugiej stronie stoi stół i dwie ławy. Nie wiem, kto je tam postawił, ale nie dziwię się, wszak miejsce jest nie tylko ładne, ale i z dala od szlaków i jakichkolwiek dróg, a więc gwarantujące ciszę.

Widziałem dzisiaj kilka bardzo malowniczych sosen. Pod pierwszą z poznanych stałem dłuższą chwilę patrząc na urokliwy obraz pól przeciętych dolinką i drogą, a łosie zobaczyłem w ostatniej chwili. Jeden był duży, dwa mniejsze, więc zapewne matka z dziećmi. Widziałem je w odległości ponad dwustu metrów, szły jak to łosie, niespiesznie, jakby miały mnóstwo czasu albo nie były zdecydowane gdzie iść. Później uświadomiłem sobie, że przecież te zwierzęta cały czas były u siebie, że te wszystkie lasy, zagajniki, krzaki, są ich domem i spiżarnią, więc gdzie miałyby się spieszyć. Zdjęcia nie wyszły zbyt dobrze, ale czego się spodziewać po takim fotografie jak ja i telefonie udającym aparat. Później zwracałem uwagę na ślady zwierząt, a było ich wiele.

Myślę, że te największe, widziane w wielu miejscach, są śladami łosi. Sprawdzałem, porównywałem, to są tropy łosia. Wydaje mi się, że w ostatnim roku częściej widuję te niezgrabne, ale przecież sympatyczne zwierzęta.

Obrazki ze szlaku




 
Zielone i błotniste, szerokie i wąskie, widokowe i wśród zarośli, zawsze kuszące drogi.






 Malownicze sosny.
Te drzewa jak żadne inne potrafią wystroić się słońcem.

 Ptasie norki na ścianie lessowego wąwozu. Czy wiosną wrócą ich budowniczowie?

 

Były i grzyby, nawet sporo.

 Bardzo smutna, zarośnięta droga. Ileż lat musiały nią jeździć furmanki, aby zagłębiła się tak znacznie? Ten wąwóz jest świadectwem rolniczego trudu ludzi i koni, a krzewy i drzewa rosnące na zboczach pokazem witalności flory. Jest też zobrazowaniem przemian i przemijania.

 Inna stara droga była nie do przejścia, zarzucona uciętymi gałęziami. Musiałem iść górą i szukać dogodnego miejsca. Dodam jeszcze, że rolnicy regularnie ucinają konary drzew rosnących na miedzach, jeśli za bardzo wychylają się na pola. Zostawiają je na miedzach, wrzucają do dołów (wiele z nich ma zrobione w ten sposób bariery nie do przejścia) lub jak tutaj, do wąwozów z nieużywanymi drogami.

 Na tych zdjęciach widać wyraźnie palowe korzenie sosen. To te masywne, grube, schodzące pionowo w dół. Dzięki niemu sosna pewnie stoi nawet na piaskach; jest stabilniejsza od świerka, który nie ma takiego korzenia. Więcej informacji, ciekawostek i ładnych zdjęć jest tutaj.
Buki i sosny – bracia przyrodni. Takich par widziałem kilka w tym lesie. Dziwne.

Trasa: klasyk między Tarnawą Małą i Dużą na zachodnim Roztoczu.

Statystyka: przeszedłem 15,5 km, na szlaku będąc 9 godzin.

PS

Nie na temat, ale ważna i warta pamięci konstatacja:

„Nie ma czegoś takiego, jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze Tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy.”

Margaret Thatcher

 











4 komentarze:

  1. Piękny spacer mimo braku śniegu, ładne dróżki, wąwozy, dobrze widoczne konary drzew bo są teraz bezlistne, ale łosie to jest coś, piękne zdjęcie mimo, że niewyraźne a te jamki w piaszczystym urwisku to już dla mnie jest prawdziwe znalezisko, dla mnie to miejsca lęgowe żołn, przepięknie ubarwionych ptaków, musisz tam wrócić w lecie....🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałbym zobaczyć żołny znane mi tylko ze zdjęć. Nieopodal jest podobny, chociaż nieco głębszy, wąwóz z mnóstwem takich jamek. W lecie widziałem tam dosłownie wirującą chmurę jaskółek, więc może i te są ich, ale oczywiście sprawdzę. Ten nowo poznany zakątek z tarniną i bukiem też odwiedzę.
      A łosi jest więcej niże jeszcze kilka lat temu. Coś się zmieniło; może ich populacja, może upodobania. Wszak i wśród saren, bardzo licznych tam, wyróżniany jest podgatunek żyjący na polach, nie w lasach. Zwierzęta dostosowują się, może dlatego tak dużo widuję śladów łosi na polach. Kiedyś dane mi było widzieć łosia z odległości dosłownie dwóch metrów, przechodził obok mnie. Widziałem jego pysk, bardzo charakterystyczny, tak brzydki, że… aż ładny :-)

      Usuń
    2. Nie, nie wolę żołny w tych gniazdach, na Roztoczu podobno gniazdują , moim marzeniem jest taką kolorową żołnę dopaść, oczywiście aparatem, ale dokształciłam się w ornitologii i doczytałam się, że jaskółki brzegówki takie norki drążą w piaskowych urwiskach...ale może jednak Twoje znalezisko należy do żołn? Łosia widziałam jadąc granicą Polski z Białorusią, od Jałówki do Kruszynian....oszalałam, że szczęścia, popatrzył na nas z godnościa i z góry jak na intruzów i wolnym krokiem się oddalił...

      Usuń
    3. Tak właśnie zachowują się łosie, jak opisałaś :-)
      Też wolałbym, aby tam gniazdowały (czy norkowały?) żołny, bo po prostu są rzadsze i… trudno mi napisać „ładniejsze”, bo jaskółki też są piękne, chociaż u nich piękno raczej w gracji i perfekcji lotu jest widoczne.
      Nie omieszkam napisać o spotkaniu.

      Usuń