030425
Rocznica
W 1966 roku hucznie obchodziliśmy tysiąclecie chrztu Mieszka i księstwa polskiego. Ówczesne władze, oczywiście te komunistyczne, rzuciły hasło „Tysiąc szkół na tysiąclecie”. Zawsze mi się ten pomysł podobał. W całym kraju przez szereg lat budowano szkoły w wioskach odległych od miast. Pamiętam taką budowę w rodzinnej wiosce matki. Stoi do dzisiaj, chociaż zapewne szkołą już nie jest – jak wiele innych budowli tego rodzaju. Pamiętam opowieści mamy chodzącej do szkoły 4 kilometry. W zimie ojcowie dzieci organizowali im zbiorowe wożenie saniami do szkoły i z powrotem.
Syn Mieszka, Bolesław, prawdziwy budowniczy wielkości, siły i znaczenia Polski, uzyskał zgodę Watykanu na swoje koronowanie, a odbyło się ono w kwietniu 1025 roku. Dokładnie tysiąc lat temu nasza ojczyzna przestała być jednym w wielu księstw, a stała się królestwem, suwerennym państwem uznanym w Europie.
Dlaczego nie mówi się o tym arcyważnym wydarzeniu dla naszej państwowości? Dlaczego naszych władz to nie interesuje? Odpowiedź znam, niestety.
Mamy się stać Europejczykami, nie Polakami. Europa ma być jednym państwem, w którym naród i tradycje nie mają znaczenia. Dlatego świętowaliśmy dwudziestolecie przystąpienia do Unii, dlatego zalewani jesteśmy obcymi kulturowo imigrantami, dlatego cicho jest o tysiącu lat naszej państwowości. W obecnej Europie, wśród obecnych „elyt”, taka rocznica nie ma znaczenia, jest przebrzmiałą historią, bo przecież oni budują nowy i lepszy świat. Dla siebie, oczywiście.
„Trudno
jest budować armię bez opowieści dla której warto walczyć” –
jakże słusznie powiedział Tomasz Wróblewski
W niezliczonych wojnach walczyliśmy w obronie Polski, a teraz, skoro pozbawia się nas narodowych, ojczystych korzeni, w obronie kogo lub czego mielibyśmy ginąć? Gdzie jest nasza suwerenność, o którą tak się starał król Bolesław?
Uwaga na marginesie. Gdybyśmy my, Polacy, mieli takich władców, jakim był Bolesław Chrobry, dzisiaj Niemcy przyjeżdżaliby do nas na saksy, nie odwrotnie, a wojen przez nich wywołanych by nie było.
Imię noszone przez naszego pierwszego króla tłumaczy się jako „bolej sławy”, czyli „więcej sławy” bądź „bardziej sławny”. Natomiast nadany mu przydomek Chrobry w staropolskim oznaczał człowieka dzielnego, mężnego. Nazwisko? Wtedy i całe wieki później ich nie używano, ale czasami dodawano imię ojca: Bolesław Mieszkowic. Podobnej formy używa się do dzisiaj w Rosji jako imię od ojca.
O ZUS
W 2024 pracowałem kilka miesięcy w swojej byłej firmie; praca była legalna, więc opodatkowana, z odprowadzanymi składkami, Zakład przysłał nowe wyliczenie emerytury. Podwyższono mi świadczenie o niecałe 18 zł, ale i więcej się nie spodziewałem. Uśmiałem się czytając o sposobie liczenia. Otóż kwotę dodatkowych pieniędzy na koncie emerytalnym dzielą przez spodziewaną przez nich ilość wypłat, a że są co miesiąc, to tym samym i miesięcy życia. Otóż ten parametr wyliczyli na 180,2. Inaczej mówiąc, według ZUS będę żył jeszcze 15 lat i dwie dziesiąte miesiąca; pamiętajcie, że jedna wypłata to jeden miesiąc. 2/10 miesiąca to 6 dni, a najbliższą emeryturę otrzymam 14 kwietnia. Od tego dnia licząc, mam żyć 15 lat i 6 dni, czyli do 20 kwietnia 2040 roku. Godna podziwu (albo kpiny) precyzja przewidywania. Czy trafna? Gdyby tak miało być, żyłbym 85 lat. Nie mam nic przeciwko, absolutnie, ale. Mam pytanie za złotówkę: ilu mężczyzn tyle lat żyje? Dwa czy może cztery procenty?
Co się stanie z pozostałymi pieniędzmi emerytów zabierających się do lepszego świata przed ukończeniem 85 lat i z pieniędzmi tych dość licznych przecież ludzi, zwłaszcza wśród mężczyzn, którzy z różnych powodów nie doczekali się emerytury? Oczywiście przepadają na rzecz Zakładu.
Pytanie za drugą złotówkę: dlaczego w takim razie ZUSowi brakuje miliardów? Jedną z odpowiedzi znam. Otrzymałem list z ZUS o możliwości przeliczenia świadczenia i poleceniem udania się do nich i wypełnienia dwustronicowego wniosku. Po około 10 dniach otrzymałem od nich list z wydrukiem obliczeń, znowu na dwóch stronach. Kilka kartek papieru, dwie koperty, opłata za dwa listy i czas urzędnika, niechby tylko pół godziny, to w sumie niewiele, może 20 złotych, ale przecież tę kwotę należy pomnożyć przez bóg wie ile tysięcy listów wysyłanych każdego dnia przez ten urząd. No i mamy ciężkie miliony. Można tłumaczyć urząd tylko w jeden sposób: ludzie tam pracujący jeszcze nie słyszeli o mailach ani telefonach! Wyjaśnienie drugie, które odrzucam jako nieprawdopodobne: te bezsensowne koszta nikogo nie obchodzą, bo ponoszone są tak naprawdę przez nas, zwykłych ludzi. Wydawane są lekką ręką przez ludzi nie nawykłych dbać o publiczny grosz.
A może to jednak prawda?...
O imigracji
„Nasze państwo opiekuńcze jest dla tych, którzy na nie pracują.” To słowa duńskiego polityka, a dotyczyły imigrantów. Jednak politycy mogą działać na rzecz społeczeństwa! Czemu „nasi” tak nie robią? Tutaj jest relacja o tym fakcie.
Kącik językowy
Ciąg dalszy przykładów idiotycznego używania modnych słów:
„Wielkie wydarzenie w kontekście tego, co się może wydarzyć.”
„Tym filmem udało się wygenerować dużą oglądalność.”
„… żebyśmy wspólnie, wszyscy razem, wygenerowali po jednej, dwie osoby, żeby spotkały się…”
„Maszyna miała na celu jedynie generowanie uśmiechu na twarzy kierowcy.”
My wygenerujemy po dwie osoby, a maszyna wygeneruje nasz uśmiech! Jak takie coś nazwać??
Oderwanie od rzeczywistości
System finansowy trzeszczy w szwach, toniemy w długach, coraz więcej pojawia się problemów w gospodarce polskiej i światowej, tracimy szanse na rozwój, marnujemy worki pieniędzy na bzdety, ale zabawa ciągle trwa. Z Tytanikiem nic złego się nie dzieje, możemy zająć się programem pod nazwą „Kaganiec” z grupy zadań pod nazwą „Nowe Oblicze Demokracji”.
Serwis Infopiguła, wydanie z dnia 03.04.2025r.
>>W marcu rząd wydał wytyczne do postępowań ws. “przestępstw motywowanych uprzedzeniami", w tym mowy nienawiści. Powołano 2 prokuratorów od Internetu. Te zasady byłyby w USA przestępstwem. W Polsce nie mają podstawy prawnej; minister Bodnar operuje prawem europejskim.
Podejrzany na długo utraci telefony czy laptopy, by służby badały nawet usunięte już wpisy.
Do tego zaleca się używanie wobec osób transpłciowych i niebinarnych imion, zaimków oraz form osobowych wskazanych przez te osoby, aby unikać dyskomfortu.
Wytyczne oparto na europejskim prawie, bo w Polsce ustawa o mowie nienawiści czeka na podpis prezydenta. (...)
Podkreślono, że powyższe prawa są w USA przestępstwem przeciw wolności słowa oraz porządkowi konstytucyjnemu, dlatego nie należy wnioskować do Stanów o pomoc prawną.
Źródło: Twitter.<<
Trudno te pomysły komentować. Wzruszyłbym ramionami, ale nie mogę z powodu mojego patriotyzmu i braku w organizmie bakterii zdolnych trawić idiotyczne szkodnictwo.
Zbrojenia i władza
Dlaczego jesteśmy straszeni wojną? Dlaczego nagle nie zielony ład ma wzbogacić Europę i uczynić ją ważną na świecie, a budowa czołgów, bynajmniej nie ekologicznych? (Wyjaśniam antyekologiczność: ten przysłowiowy czołg pali w zależności od warunków i modelu od 500 do 1500 litrów na setkę; na baterię działać nie będzie). Zapraszam od wysłuchania tego wykładu, przypominając o oczywistej prawdzie ekonomicznej: budowa czołgu na eksport przynosi zysk firmom, obywatelom i państwu. Kupienie tego przysłowiowego (bo chodzi o cały sprzęt wojskowy) czołgu za granicą, jest nie tylko wysłaniem do innego kraju części naszego bogactwa, ale i powolnym oraz bardzo kosztownym przemieszczaniem tego czołgu w stronę składnicy złomu. Armię mieć musimy, ale naszą, polską, pod wyłącznie polskim dowództwem i uzbrojoną w miarę wszelkich możliwości w sprzęt u nas produkowany. To, co chce zrobić Unia, i na co ten „nasz” rząd się zgadza, sprowadza się do jeszcze większego zadłużenia Polski i jej uzależnienia od Unii.
Posłuchajcie słów człowieka mądrego i znającego mechanizmy działania brukselskich urzędów, a to z racji częstego zatrudniania go przez Unię jako doradcę.
Cytat z jego wypowiedzi:
>>Europa owszem, mówi językiem siły, ale działa zgodnie z regułami biurokratycznego błogostanu. Chce mieć oddanych żołnierzy, ale nie chce narodów, za które ci młodzi ludzie mieliby oddawać swoje życie. Europa postanowiła narzucać światu swoje normy, swoje prawa, ale zapomniała, że nie da się tego zrobić. Nie da się ich wyegzekwować bez realnej siły. (…) To samo możemy dziś powiedzieć o większości Europejczyków przyzwyczajonych do ugrzecznionych frazesów, do polityki pobłażania – wszyscy nagle są zaskoczeni językiem siły. Wychowani w cieplarnianych warunkach, z roszczeniowymi nawykami, nagle mamy godzić się na poświęcenia, godzić się na koniec końca historii. Nie stworzymy żadnej armii, żadnej europejskiej autonomii, dopóki nie uświadomimy sobie, że pokój nie jest normą, że jest luksusem na który trzeba zasłużyć. Że bezpieczeństwo to nie kwestia regulacji, ale moralnej determinacji, że odporności nie buduje się odgórnie świadczeniami socjalnymi i funduszami unijnymi, ale oddolnie, z poczucia wspólnej historii i gotowości do jej dalszego pisania.<<
Film został opublikowany na YT 3 kwietnia, powyższy tekst pisałem po trochu w ciągu kilku ostatnich dni. Dwa tygodnie temu, 18 marca, opublikowałem tekst w którym pisałem o końcu końca historii, mając na myśli sławną książkę Fukuyamy. Dokładnie takich samych słów użył Tomasz Wróblewski. Ucieszyła mnie ta (a nie jest jedyną) zbieżność, ponieważ znajduję w niej potwierdzenie prawdziwości moich spostrzeżeń i słuszności wniosków.
„Wspólna historia i gotowość do jej dalszego pisania”. A więc świadomość bycia Polakiem, przywiązanie do Ojczyzny, działanie dla jej dobra – właśnie tego nam trzeba. Właśnie dlatego nic się nie mówi w mediach głównego nurtu o tysiącleciu koronacji Bolesława Chrobrego.
Trudno odpowiadać na Twoje pytania. Długo byłoby się rozpisywać. Ja tylko wkoło słyszę mamy "sztuczną inteligencję". Ona załatwi wszystko. Ja mam wrażenie, że już jej doznałam podczas pobytu u Optyka. miałam mieć dobrane okulary do dali. Pani a jakże była takowa. Proszę siadać do aparatury, dała słuchawki na uszy. Ktoś mnie powitał jakimś dziwnym głosem i zaczął pokazywać na ekranie wyświetlanym na tafli lustrzanej cyferki. Była to istna zabawa bo ja nic z tego nie rozumiałam. Raz dobrze widziałam raz gorzej. Nie wiem co z tego będzie. Dobrze, że soczewki i to kosmiczne badanie za darmo, zapłaciłam za oprawki. To na tyle. Reszta wydarzeń jest dla mnie już mało zrozumiałe. Wiem, że do dobrego to raczej nie idzie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJa też nie zawsze interesowałem się takimi sprawami. Może to rezultat znacznie większej ilości wolnego czasu?
UsuńNiewiele wiem o sztucznej inteligencji, w zasadzie tylko tyle, że są to bardzo szybkie komputery mające ogromne pamięci, a ich oprogramowanie nie jest arytmetyczne jak zwykłych komputerów. Myślę o rozkazach w rodzaju: jeśli będzie A i B, to masz zrobić C. Tak jest w naszych komputerach, w tamtych oprogramowanie jest jakby na wyższym poziomie. Staram się myśleć racjonalnie. Weźmy cokolwiek z naszych przeżyć, na przykład nasze reakcje na wiosnę. Dla nas ma ona nieskończoną ilość wspomnień, wrażeń, emocji, a bardzo wiele z nich związanych jest z naszym ciałem i ze zmysłami. Zimny ranek, zapach kwiatów mirabelki, radość z cieplejszych i wydłużających się dni spowodowana uciążliwościami zimy. Można tak wyliczać w nieskończoność. Zdecydowana większość naszego życia duchowego, emocjonalnego, związana jest z naszą cielesnością. Sztuczna inteligencja może znać setki badań naukowych na te tematy, ale w istocie tyle wie o zapachu kwiatów wiosennych, co niewidomy od urodzenia o kolorach. Nadal jest maszyną, tyle że mającą ogromną encyklopedyczną wiedzę i potrafiącą ją obrabiać, porządkować, a nawet wyciągać wnioski. Jednak nie zrozumie tak jak my tej burzy emocji młodego chłopaka skierowaną do podobającej się mu dziewczyny, chociaż zna ją z opisów. Nie wie, jak to jest zachłysnąć się widokiem wschodzącego słońca i jednocześnie marznięcia w zimny ranek, mimo że zna tysiące opisów. Nie ma oczu, marznącego ciała, nie bywa głodna, samotna, kochająca. Taka maszyna tylko bardzo dużo wie i umie tę wiedzę przetwarzać. Więc sztuczność w nazwie AI należy podkreślić.
Uważam natomiast, że tam wszędzie, gdzie jest proste operowania danymi, wyciąganie wniosków według typowych reguł, tam wszędzie AI może i będzie zastępowała człowieka. Na przykład w tej opisanej przeze mnie korespondencji z ZUS. Idealna robota dla AI, ale tyle wystarczy, aby spowodować rewolucję, wszak pracowników biurowych są miliony, nie tylko w urzędach. Takich prac możliwych do wykonywania przez maszyny AI jest więcej, nie tylko biura, więc zmiany wokół nas mogą być kolosalne.
Też wątpię, aby były dla nas dobre. Zyski z zastosowania maszyn (wszak nie otrzymuje wynagrodzenia ani nie potrzebuje biura i pracują całą dobę) nie trafią do społeczeństw, a do korporacji.
Aleksandro, oddzielam ciekawość, bardzo ludzką przecież cechę, od zmartwień. Nie martwię się tym wszystkim, a mój wiek mi w tym pomaga.
Miałem podobne badania. Skończyły się tradycyjnie: okulista założył mi szkła i kazał czytać litery na tablicy :-)