040625
Rano byłem na zabiegach rehabilitacyjnych, a przed godziną jedenastą przyjechałem na Roztocze. Przeżyłem pierwszy prawdziwie letni dzień. Owszem, do 21 czerwca trwa jeszcze wiosna, ale od zawsze miałem czerwiec za pierwszy miesiąc lata. Najładniejszy nie tylko z powodu kwiatów na łąkach oraz najdłuższych – i nadal się wydłużających – dni, ale i z powodu tego mojego przywłaszczenia. Wszak upływ tych dni nie narusza zasobów lata, które formalnie jeszcze się nie zaczęło. Trwa lato, a jeszcze go nie ubywa. Ten dzień był wyjątkowy także z powodu letniej temperatury; po raz pierwszy pojechałem na włóczęgę nie zabierając swetra, a wiatrówkę cały dzień nosiłem w plecaku.
Wybrałem wieś Wierzchowiska chcąc odwiedzić dwa wyjątkowo urokliwe miejsca: pierwsze tworzy kilka brzóz na miedzy, a drugie, po sąsiedzku, jest… ścieżką. Tak, ścieżką. Znalazłem ją przypadkowo któregoś późnojesiennego dnia, i już wtedy, mimo braku słońca i zieleni, zauroczyła mnie. Zielona, wygodna i widokowa ścieżynka trawersuje zbocze sporego wzgórza; ozdobiona pojedynczymi drzewami, w paru miejscach ocieniona czarnym bzem i różami, a o tej porze także pachnąca. Na tej ścieżce, ale i w wielu innych miejscach, widziałem dużo kwiatów czarnego bzu i dzikich róż. Bywa, że rosną obok siebie, wtedy ukwiecone pędy róż pną się po kwitnących bzach, a ich zapachy przenikają się tworząc ciekawe, aczkolwiek tylko chwilę trwające, zestawienia aromatów.
Ścieżkę przeszedłem trzykrotnie, a i przerwę tam właśnie zarządziłem. To miejsce lokuję w czołówce mojej listy ładnych miejsc Roztocza.
Tutaj drobna uwaga, a właściwie konstatacja: ilu turystów chodzących po Roztoczu zna to i parę innych miejsc z mojej listy? Myślę, że niemal nikt, a to znaczy, że moje Roztocze jest inne niż ich. Ta cecha postrzegania nie dotyczy tylko krajobrazu, jest powszechna. Każdy z nas tworzy swój własny obraz świata, także obraz siebie i innych ludzi; inaczej też widzimy relacje między nami, związki przyczynowe i ich skutki. Nie piszę tutaj o ich racjonalności, prawdziwości, ale o odmienności wynikającej z indywidualności każdego człowieka.
Wspomniana miedza z brzozami… ech! Nie ma już brzóz, została osierocona miedza. Stałem tam długo patrząc na czerniejące kikuty – martwe resztki brzóz, pod którymi parokrotnie siedziałem. Płakać mi się chciało. Żegnałem to miejsce. Nie mam już po co tam wracać.
Tak wyglądało to miejsce jeszcze rok temu.
Nie chcąc iść po raz trzeci tą samą drogą (trasa mi się bardzo poplątała), wszedłem w las i dnem długiego i chłodnego, wilgotnego i ocienionego wąwozu przeszedłem dobry kilometr. Z prawej raz i drugi widziałem bliski brzeg lasu i jasność otwartej przestrzeni, ale przeważyła ciekawość: gdzie wyjdę? Roztoczańskie doły mają bardzo odmienny wygląd. Bywają brzydkie, niepokaźne i zarośnięte, zagrodzone przeszkodami trudnymi do przejścia, albo, co gorsza, straszą stertami śmieci, ale są fragmenty malownicze. Wrażenie czynią na mnie dziwne formacje podobne do stożków czy kopców z bardzo stromymi, niemal pionowymi ścianami. Rzadko wzrok może sięgnąć dalej; ścieżka (o ile w ogóle jest) meandruje omijając kolejne kopce lub ściany wąwozu, dodając do listy zalet ciekawość z niespodzianką. Wady? Często dna są mokre i zarośnięte badylami albo zagrodzone zwalonym drzewem, jednak mając porządne buty, ochraniacze i długie spodnie, te cechy nie są poważnymi przeszkodami.
Było późne popołudnie, wracałem. Szedłem powoli, rozglądałem się, zatrzymywałem, patrzyłem. Młoda zieleń drzew, przedwieczorna mgiełka nad domami w dolinie, kępka nieznanych mi różowych kwiatków przy drodze, metaliczno-zielony pancerz jakiegoś stwora na różanym kwiecie, słońce migoczące między poruszanymi wiatrem gałązkami brzozy, a obok głęboki cień pod gęstym świerkiem. Same drobiazgi, nic wyjątkowego, ale razem tworzące urokliwy obraz.
Zbierałem je starając się zapamiętać czar letniego dnia.
Obrazki ze szlaku
Owoce tarniny. Każdego roku obiecuję sobie zrobić sok z tarninowych śliwek, może w końcu w tym roku pokonam lenistwo i wezmę się za pracę?...
Gdzie prowadzi ta wioskowa uliczka? Pójdę sprawdzić.
Poszedłem. Za ostatnią posesją ulica zmieniła się w polną drogę. Może któregoś dnia pójdę dalej, dzisiaj trzeba mi wracać.
Cały łan ślicznych kwiatków. Łyszczec czy nie łyszczec, oto jest pytanie! Może ktoś ma więcej pewności niż ja mam? Ujmują mnie takie niepozorne kwiatki. Na łapę widoczną na zdjęciu nie zwracajcie uwagi, spójrzcie na maleńką gąsienicę. Widzicie jej bezradność? Gdzie ja mam iść?
Pole kwitnącej facelii i oczywiście pszczoły. Głęboki pomruk tysięcy uwijających się pszczół.
Maki. Czy jest coś w przyrodzie, co ma intensywniejszą i ładniejszą czerwień? Czy są piękniejsze kwiaty polne?
Ukryła się przede mną, ale wypatrzyłem ją i… zjadłem.
Kamienny stary dom. Od razu przyszło wspomnienie z UK, obraz podobnego domu. Tam wiele budynków jest kamiennych (tyle że kamień jest szary), ale wspomnienie wywołał widok starego okna. Sprawdzę, czy mam zdjęcie.
Chyba jednak nie ten dom, o którym myślałem, ale podobny. Zdjęcie zrobiłem gdzieś pod Trowbridge w południowej Anglii, w maju 2008 roku. Ten nasz, z Roztocza, zbudowany z opoki, jest ładniejszy.
Kwiaty dzikich róż. Czemu tak szybko przekwitają?...
Trasa: na północ od Wierzchowisk Pierwszych.
Statystyka: będąc 9 godzin na szlaku, przeszedłem 16,5 km.
Wierzchowiska pojawiają się w powieści "Wyjarzmiona" Renaty Bożek. To historia z pierwszej połowy XIX w. Dobrze się czyta, bo i jest trochę naturalizmu, trochę zabobonów, oniryzm i taka ludowa mądrość oraz upór. Fajnie popatrzeć na miejsca, gdzie obracała się bohaterka.
OdpowiedzUsuńO wyglądzie wioski dwa wieki temu można coś wnioskować oglądając spotykane jeszcze dość licznie stare drewniane domy. Właściwie domki, chałupki o powierzchni 30 czy 40 metrów. Tyle że rzadko już można spotkać chałupki pod strzechą, a takie krycie dachu zmienia wygląd domu.
UsuńZdjęcie numer 21 daje wyobrażenie o lokalizacji wioski i jej wyglądzie: długa i wąska dolina, jej dnem płycie rzeczka, po obu stronach szeregowa zabudowa, z czasem wchodząca wyżej, na zbocza, drugim i trzecim szeregiem budynków.
Powieści nie znam. Jestem bardzo zacofany w sprawach literatury współczesnej.
Aniu, dziękuję za odwiedziny :-)
" Trwa lato a jeszcze go nie ubywa" bardzo mi się to spodobało przypomina mi mój sposób na zatrzymanie czasu, mam zwyczaj myślenia a nawet czasami mówienia do znajomych, ze mam tyle a tyle lat zaokrąglając do numeru większego od rzeczywistego wieku, w ten sposób przez dwa, trzy lata nie starzeję się, wieku mi nie przybywa, mnie nie przybywa a Tobie nie ubywa lata😊 ale sens jest taki sam, uzyskać dobrostan psychiczny.😊
OdpowiedzUsuńTen metalicznie zielony owad to kruszczyca złotawka, jest piękny , jak cenny klejnot, może śliczna broszka, a bardzo lubi biesiadować na polnych różach co dodaje mu jeszcze urody, ale i różom urody dodaje.
Spacer zrobiłeś cudny, domek z kamienia bym przyjęła i zamieszkała w nim, w Portugalii też jest zwyczaj budowania domów z kamienia i są inne, bo i budulec jest inny, cudne też są domki z kamienia w Galicji hiszpańskiej, dom z kamienia jest niespełnionym moim marzeniem życiowym i raczej już pozostanie sobie w tych marzeniach, Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję, Grażyno.
UsuńTwój sposób na zatrzymanie czasu też mi się podoba. Od dzisiaj przez kolejne kilka lat będę mówił, że mam 70 lat. A swoją drogą mam kłopoty z przyswojeniem sobie tej liczby lat…
Kruszczyca złotawka. Postaram się zapamiętać. Owad faktycznie piękną ma barwę.
Kamienne domy i mnie się bardzo podobają. Zwłaszcza niewielkie, niskie, z dodatkiem drewnianych elementów. Masywne, oczywiście nietynkowane, ściany kamienne budzą zaufanie i poczucie stabilności. Dużo kamiennych domów jest w Sudetach, ale tamte są najczęściej duże, a piętro mają szachulcowe.