290823
Oglądając mapę zachodniego Roztocza znalazłem okolice nieznane mi i tam zdecydowałem się dzisiaj pojechać. Jednak widząc w czasie jazdy pierwsze roztoczańskie pagórki, ponownie wspomniałem pewien wąwóz widziany jesienią minionego roku i mnóstwo otworów w jego lessowej ścianie. Obiecałem sobie wtedy przyjechać tutaj w lecie, przed odlotem jaskółek, by sprawdzić, czy te dziury w ścianie są gniazdami tych ptaków. Wąwóz jest w pobliżu wsi Tarnawa, na północno-zachodnim krańcu Roztocza. Na swoje włóczęgi jadę z północy na południe, a jeśli jest to droga przemyska (bywa, że jadę eską na Rzeszów), właśnie nad tą wioską widzę pierwsze wzniesienia Roztocza. Te zdjęcia robione są w wysokości owych pagórów; patrząc na północ, w stronę Lublina, widać płaskie pole ciągnące się po odległy horyzont. Podobny widok jest z paru miejsc Pogórza Kaczawskiego; tam granica jest podwójna: koniec Pogórza i jednocześnie Sudetów.
Wiele razy w ciągu minionych miesięcy przypominałem sobie ten mój plan poznania zagadki lessowej ściany, ale przed przyjazdem do Tarnawy powstrzymywał mnie niepasujący układ dróg i miedz na długim paśmie okolicznych wzgórz: biegną w poprzek, od wioski do lasów. Chcąc iść wzdłuż wzgórz, trzeba iść w poprzek granic pól. Na dokładkę nieliczne fragmenty dróg wiodące wzdłuż biegną dolinami i są mało widokowe.
Dzisiaj, widząc już z dala malownicze wzgórza, uznałem, że nie mogę dłużej czekać, skoro jaskółki wkrótce odlecą a pola są puste, więc mogę iść w zasadzie dowolnie. Zmieniłem plan: zaparkowałem w znanym mi miejscu na brzegu wsi Tarnawa i ruszyłem w drogę.
Początek szlaku okazał się bardzo smakowity, ponieważ trafiłem na opuszczoną, zarośniętą plantację malin. Ceny na skupach wahają się w okolicach czterech złotych za kilo, więc wielu plantatorów nie zbiera owoców, bądź zbierają tylko tyle, ile potrzebują na swoje domowe potrzeby. W rezultacie spotkałem dzisiaj trzy plantacje na których owoców było dużo, przy czym spora ich część była przejrzała, a jeszcze więcej gniło na ziemi pod krzewami. Wszystkie trzy nie były nawet odchwaszczane i wykaszane. Piszę o tym nie tylko zgorszony marnotrawstwem darów natury, ale i… po prostu się tłumaczę. Tak, jadłem nie swoje, ale te owoce i tak się zmarnują, niechciane.
Oglądałem
dość dokładnie z daleka i z bliska dziurki w ścianie wąwozu, ale
nie zauważyłem żadnych ptaków. Same otwory wydały mi się stare,
ze śladami osypywania się ziemi, niektóre z pajęczynami.
Patrzyłem też na niebo, ponieważ spodziewałem się wirowania jaskółek nad wąwozem, ale zobaczyłem jedynie parę ptaków w przelocie, nie było spodziewanego krążenia nad swoimi siedliskami. W rezultacie uznałem, że lessowa osada nie jest zamieszkała. Może kiedyś, ale nie w tym roku. Szkoda. Jaskółki są najpiękniejszymi ptakami mającymi czarodziejską zdolność budzenia ciepła w piersi i uśmiechu na twarzy, a już wkrótce znikną na ponad pół roku. Właśnie! Widziałem przygotowania bocianów do odlotu! Jak je zatrzymać? Jak zatrzymać letni czas? Znajduję tylko jeden sposób, na dokładkę połowiczny, ponieważ nie zatrzymuje czasu, a jedynie ułatwia cieszenie się nim: to moje wędrówki. Jeśli jest ładna pogoda, a różne obowiązki nie pozwalają mi jechać, czuję… co ja czuję? Irytację. Przyśpieszony upływ czasu. Jego niepełne czy raczej niewłaściwe wykorzystanie, i wzmożone pragnienie wyjazdu kiedy tylko będę mógł.
Mam na tamtych wzgórzach parę swoich lubianych ładnych miejsc, mam też zwyczaj telefonicznej rozmowy z kolegami z Dolnego Śląska w czasie przerw, w rezultacie daleko nie zaszedłem, zwłaszcza że upał nieco dokuczał. Kraniec szlaku ustalił się po zobaczeniu na mapie nazwy „Kamienny Wąwóz” na tle zielonej plamy lasu. Nie mogłem nie zobaczyć takiego wąwozu, to oczywiste. Ponieważ mapa nie pokazywała dokładnie gdzie on jest, posiłkowałem się zdjęciami satelitarnymi Google. Zobaczyłem na nich ślady dwóch wąwozów, wybrałem wyraźniejszy i kierując się wskazaniami zdjęć, idąc brzegiem pól i lasu, znalazłem wejście do wąwozu. Zaznaczyłem je na mapie. Oczywiście samego wąwozu nie widać z góry, a tak są robione te zdjęcia, ale widać (proszę spojrzeć na zamieszczone zdjęcie) linię przerwy w zwartej płaszczyźnie koron drzew.
Nie znalazłem tam kamieni ani nawet kamienia, ale po wyjściu z lasu uznałem, że było warto. Na swojej parusetmetrowej długości wąwóz zmienia swoją głębokość i dostępność. Są miejsca, gdzie idzie się wygodnie, w innych trzeba się przedzierać przez pokrzywy lub powalone drzewa; na część zboczy można wejść bez problemów, na inne nie odważyłbym się drapać. Jedno ze zboczy zapadło się odsłaniając lessowe pionowe ściany i dół z dnem zawalonym opadłymi konarami drzew. Miałem chęć wejść tam, ale… chodzi o ubranie: byłem w krótkich spodniach, bez ochraniaczach na nogach, w podkoszulku z krótkimi rękawami. W rezultacie po wyjściu z lasu musiałem zdjąć buty by wytrząsnąć z nich okruchy patyków, a nogi i ręce piekły od niechcianych spotkań z pokrzywami. Cóż, wiedziałem przed wejściem o moim niewłaściwym ubiorze na taką wyprawę. Dobrych zdjęć nie mam. Bardzo trudno je robić w głębokim cieniu punktowo rozjaśnianym jaskrawymi plamami światła. Swoją drogą zadziwiające są umiejętności graficzne naszego umysłu! Przecież my potrafimy w czasie rzeczywistym dopasowywać jasność naszych obrazów do tak różnego oświetlenia, a aparat albo dojrzy dobrze cień i wtedy oślepnie od słońca, albo przestawi się na widzenie miejsc oświetlonych, a wtedy zamiast głębokiego cienia zobaczy ciemność.
Może już nie w tym roku, ale w przyszłym na pewno wrócę na tamte wzgórza, wtedy poznam drugi wąwóz lasu. Może tam są kamienie? Właśnie! Widziałem jeden kamienisty wąwóz w tej części Roztocza. Trzeba mi poznać go dobrze, przejść na całej długości, a nie tylko przeciąć, jak to zrobiłem dwa lata temu. No i muszę w końcu wyjechać na wschodnie krańce, w pobliże granicy z Ukrainą. Planów dużo, czasu mniej, ale tak być powinno.
Obrazki ze szlaku
Przydrożny sklep z obuwiem, cholera jasna. Sympatyczni ludzie tam mieszkają, ale śmieciarze okropni!Niebo i ziemia.
Nieużywana droga. Oto co się dzieje z przestrzenią opuszczoną przez ludzi.
Podobny los czeka nasze asfaltowe drogi, a zacznie się od takich pionierów, jak te kępki traw rozsadzających asfalt. Na zdjęciu jest pokazany fragment nieużywanej szosy.
Kilometrowej (bez przesady) długości pole z kukurydzą. Fascynuje mnie ogromna ilość ziaren uzyskiwanych z uprawy tej rośliny. Dziesiątki tysięcy kolb z takiego pola!
Ściana przydrożnego wąwozu, a w niej… czyjeś mieszkanie?
Rzadko spotykany zagajnik, ponieważ rosną w nim niemal wyłącznie wierzby iwy. Smutny nawet w lecie.
Kiedy autobus zatrzymał się tutaj po raz ostatni? Przystanek przy nieużywanej starej drodze.
Pamiętajcie, kierowcy: tutaj nie można wyprzedzać, ponieważ namalowane są dwa ciągłe pasy. Spokojnie jechać dalej, aż do… końca drogi.
Przymiotno kanadyjskie, bardzo inwazyjna roślina. Nierzadko widuję całe jej łany.
Trasa: na południe od Małej i Dużej Tarnawy.
Statystyka: na szlaku byłem równo 12 godzin, ale przeszedłem tylko 17 km ponieważ był upał i przez 6 godzin siedziałem w cieniu na miedzach.