Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

niedziela, 15 maja 2022

Czeremchowy dzień

 080522

Tydzień temu wyruszyłem z wioski Zdziłowice na południe, dzisiaj zostawiłem samochód w tym samym miejscu i ruszyłem na północ, w stronę wioski Batorz, czyli kolejny dzień poznawałem zachodnie krańce Roztocza.

Wiem, że jestem blisko końca krainy malowniczych wzgórz, ale jak na razie nic w poznanej dzisiaj okolicy nie wskazuje na kres Roztocza. W pobliskim Batorzu, na pokaźnym wzgórzu, jest nawet stok narciarski.

Szedłem nie mając ściśle ustalonej trasy. Kierowałem się w stronę Batorza idąc najczęściej gruntowymi drogami, czasami skrajem pól, wzdłuż plantacji malin albo lokalną asfaltową szosą, a popołudniu zatoczyłem krąg odsuwając się nieco na zachód, i innymi drogami ruszyłem z powrotem do wioski.

Tekst i dzień nazwałem czeremchowym, ponieważ widok tych drzew, zapach ich kwiatów, towarzyszył mi od rana od wieczora. Bywało, że nim zobaczyłem drzewo, nosem czułem jego bliskość. Prawdziwie czeremchowy dzień.



Tarniny i czereśnie już powoli przekwitają, pada z nich majowy śnieg, ale w pełni kwitnienia nadal są grusze i jabłonie. Po raz pierwszy tej wiosny szedłem bez kurtki, w samym podkoszulku. Po raz pierwszy w tym roku było mi nieco za gorąco. Jedynie kiedy wszedłem do wąwozu poczułem radykalną, szybką zmianę: powietrze stało się wilgotne i chłodne. Drzewa tworzą wokół siebie klimat im pasujący.

Przyznam się do zaskoczenia. Wydawało mi się, że czeremchy są krzewami (podejrzewam, że wiedziałem, tylko zapomniałem, skleroza), a dzisiaj zobaczyłem spore drzewa tego gatunku. Wiele okazów miało pień o średnicy dwudziestu i więcej centymetrów, najgrubszy oszacowałem na 40 cm, a wysokość drzewa na kilkanaście metrów. Na jednym ze zdjęć widać rękojeści kijów przystawionych do pnia dla porównania. 

 


 
W innym miejscu, na zboczu wąwozu, rosła wielopienna czeremcha. Czy naprawdę wycięte pnie przeszkadzały, skoro były wysoko nad drogą? Przecież drzewa rosnące na skarpie, trzymające się stromizny siłą swoich korzeni, wyglądają szczególnie malowniczo, a więc powinny być chronione. Grecy łączyli piękno i dobro. To, co jest piękne, jest i dobre – jak te drzewa na brzegu wąwozu.

Tarniny, te zwykłe, pospolite tarniny rzędami rosnące na miedzach, także grusze, co tak cicho siedzą na miedzach, budzą we mnie niejasne, ale emocjonalnie intensywne wspomnienie z dzieciństwa. Obywa się ono bez słów, a nawet bez obrazów, jest ciepłym wrażeniem, nieco nostalgicznym nastrojem, nieokreśloną tęsknotą. To jakiś przedziwny splot marzeń, wspomnień dzieciństwa i przeczytanych książek, może jeszcze czegoś nieuświadomionego i niebranego pod uwagę. Symbolika mnie tylko właściwa.

Siedziałem na miedzy pod kwitnącą gruszą i patrzyłem przed siebie słysząc nad sobą głębokie buczenie wielu pszczół – tyle wystarczyło, żeby mieć poczucie zadowolenia z dobrze spędzanego dnia. Niewiele, więc dobrze, ale przecież jednocześnie bardzo dużo.

Obrazki ze szlaku.

Popołudniu na błękicie nieba pojawiły się cumulusy. Mięsiste, przestrzenne, ogromne, niepodległe prawu ciążenia. Czyż nie są piękne?




Pamiętam dawny zwyczaj wyrzucania na drogę resztek roślin, gałęzi, popiołów, potłuczonych garnków. To nie było śmiecenie, a najtańszy sposób naprawy drogi, zwłaszcza w podmokłych miejscach. Ten widok korzeni leżących w koleinie, a chyba są to wyrwane pędy malin, przypomniał mi dawne lata, moje dzieciństwo na wsi. 

Ładna kapliczka wydrążona w pniu drzewa:

Lipy nareszcie wystartowały, dęby powoli prostują swoje liście, kwitną poziomki, osiki wystroiły się tak charakterystycznymi dla siebie żółtozielonymi liśćmi, jabłonie oszałamiają urodą swojego białego i delikatnie różowego kwitnienia, a drobne listki brzóz płaczących migoczą w słońcu swoją świeżą zielenią.


Trasa na zachodnim Roztoczu: ze Zdziłowic Trzecich pod Batorz, powrót polami bliżej wsi Pasieka.

Droga mierzy 23 km, a zajęła mi 11 godzin, oczywiście z licznymi przerwami na patrzenie i jedzenie.















































2 komentarze:

  1. Czasami mam ochotę tak rzucić wszystko i iść przed siebie, albo jechać, samej, nie mówić, milczeć i tylko iść:-) niby można, a trudniej zrealizować:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w czym trudność, Mario? W pójściu, czy w niemówieniu? :-)
      Od lat tak reaguję na trudności codzienności: rzucić wszystko i pójść w dal. Dobry sposób.

      Usuń