Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

niedziela, 10 listopada 2024

Góry Stołowe

 251024

Chciałem tak po prostu zobaczyć skały, dużo skał, a wobec tego wybór pasma górskiego był oczywisty: Góry Stołowe.

Wyjechałem nocą, przejechałem chyba ze sto kilometrów, także przez Czechy, bo ziemiami naszych sąsiadów wiedzie najkrótsza droga z Bolkowa, i wczesnym rankiem zaparkowałem na Drodze Stu Zakrętów w pobliżu Stroczego Zakrętu.

Dla dociekliwych podaję link do dyskusji o etymologii słowa „stroczy”.

Jest też używana druga nazwa, nieoficjalna i nie wymagająca tłumaczenia: Język Teściowej.

Już tam, na zakręcie, przy szosie, wznosi się pierwsza pokaźna skała o ciekawych kształtach, Mały Szalaster.

Tutaj uwaga o nazwach: nie jestem znawcą tych gór, nazwy przypisuję skałom na podstawie swojej pozycji pokazywanej na mapie z opisami skał. Zdjęcia identyfikowałem w sposób nieco kłopotliwy, ale innego nie wymyśliłem. Otóż dyktowałem do siebie samego smsa z nazwą skały i godziną zrobienia zdjęcia, a że w jego stopce jest zarejestrowany czas wykonania fotki, mogłem w domu jedno z drugim, czyli zdjęcie z nazwą, skojarzyć. Jeśli się gdzieś pomyliłem, proszę o informację.

Opisy zamieszczam pod zdjęciami, czyli tak, jak się staram robić w części opisów zwanych „Obrazki ze szlaku”.

 Mały Szalaster.

 Może sto metrów dalej wznosi się druga skała, przedziwna Maczuga. Nie jedyna, jest ich sporo.

 Leśna Igła, jedna ze skał utrzymujących pion chyba tylko cudem.



 Trzy zdjęcia zauważonych igieł-maczug, które cudów są pomnożeniem. Bezimienne, albo ściślej: na mapie nie ma podanych nazw. Na pewno takich skał jest więcej, ukrytych wśród drzew, dalej od szlaków. Tyle zauważyłem.









W pobliżu szosy wznosi
się cały zespół skał z pięknym widokiem, to Skalne Bastiony. Stoją na samym skraju urwiska kończącego wielką i dość wyrównaną płaszczyznę wierzchowiny. To właśnie od takich formacji wzięła się nazwa gór. Są jak monstrualne stoły mitycznych Gigantów. Pamiętam swoje wrażenie z pierwszej wędrówki w tych górach, a zaczynałem ją od samego dołu: długie, miejscami strome i najeżone skałami, podejście skończyło się, wyszedłem spomiędzy drzew i doznałem zdumienia widząc wokół rozległą równinę. Chyba oczekiwałem wtedy widoku dzikich, poszarpanych skał szczytowych.

Część boku „stołu” ze Skalnymi Bastionami jest stroma, często urwista, z licznymi skałami. Od strony powierzchni stołu mają niewielką wysokość kilku metrów, niektóre są zrównane z blatem stołu, ale z przeciwnej strony opadają pionowymi ścianami dziesiątki metrów. Wiele z nich powoli oddziela się od ogromnego masywu, widać szczeliny (są i na zdjęciach); jedne można przejść krokiem, inne są już nie do pokonania bez sprzętu. Charakterystyczne są tam czarne dziury szczelin ziejące wśród jagodzisk, albo nagle pojawiające się przepaście tuż przy ścieżkach.











 Niewiele dalej szlak biegnie wzdłuż nieskończonej ilości Radkowskich Skał, ale już nie szczytami, a przy ich podnóżach, parę dziesiątków metrów niżej. Trudno je sfotografować na tle nieba. Nie pochwalę się dobrymi fotografiami.

Ścieżka trawersuje zbocze, miejscami bardzo strome, co wyraźnie widać na mapie po zagęszczeniu poziomic (są to okolice góry Ampuła). Tak więc idąc od szosy, po prawej widzi się nad głową spiętrzone skały, czasami całe ich ściany, po lewej mroczne zbocze najeżone połamanymi drzewami i odpadłymi od masywu okruchami wielkości wiadra albo samochodu. Są skały oddalone od ścieżki, spokojnie stojące w szeregu, wysokie i niedostępne, ale inne napierając na szlak, zamykają go i zmuszają do obchodzenia. Są nieprzewidywalne w swoich kształtach, zaskakujące, chaotyczne, ale dzięki swojej statyczności nie budzą niepokoju. Na ogół, dodam, ponieważ widząc odchylenia od pionu niektórych skał, ich podcięte lub spękane podstawy, obawa o ich stabilność każe przyspieszyć krok.

Widząc ich tak wiele, tak stłoczonych i ciężkich, pojawia się oczekiwanie końca skalnego szaleństwa: za tą wystającą skałą już nie powinno być ich więcej, jednak mija się występ, a za nim widzi kolejne i kolejne. Czyżby owi Giganci, budowniczowie stołu, zgromadzili tutaj wszystkie skały świata?

Jeśli zatrzyma się na ścieżce i podniesie głowę, w pełni odczuć ich dziką niedostępność i swoją małość w tym surowym świecie. Chciałem napisać „niegościnnym świecie”, ale ten przymiotnik nie pasuje do opisu wrażeń. Owszem, bardzo trudno byłoby tam żyć, nawet z powrotem do cywilizacji byłyby poważne kłopoty gdyby nie ścieżka wyznaczające przejście, ale w słowie „niegościnność” jest zawarty pierwiastek celowości, intencjonalności, a góry nie mają takich cech. One są same dla siebie, a my, mali wśród olbrzymów, możemy tylko wydeptać swoją ścieżkę by popatrzeć na nich i doznać ożywczego poczucia swojej znikomości.

Skały i drzewa.





 Nadal szedłem zboczem stołu mijając wiele rozrzuconych po lesie mniejszych złomków, ale skalne wieże i ściany zostały za mną. Ścieżka meandruje tam omijając schodzące w dół jary albo wiedzie w poprzek dolinek zarzuconych skałami i przewróconymi drzewami. Dziko tam i z powodu stanu lasu trochę ponuro.

Martwe są tam całe duże połacie lasu. Prowadzona jest wycinka drzew, ale już uschniętych, co wyraźnie widać na pniach z odpadającą korą i świeżymi śladami pił. Mijałem całe cmentarzyska drzew, dziesiątki pni zwalonych jedne na drugie, zapory najeżone nagimi kikutami konarów i szczapami połamanych pni spomiędzy których tu i tam wystawały skały. Ich nieporuszona obojętność na śmierć budziła moją niechęć; irracjonalną, przyznaję, ale odczuwaną. Nierzadko drzewa z daleka wydawały się żywe, ale z bliska widać było ciemną zgniliznę pod odpadłą korą.

 Trzy świerki. Jeszcze stoją, ale już są martwe. 

 Cały ten las jest martwy, może poza paroma brzozami.

Powodem tego armagedonu jest mały robaczek, kornik drukarz, ale i człowiek, uparcie i masowo sadzący świerki tam, gdzie natura przewidziała lasy jodłowe i bukowe.

 Ten potężny buk rośnie na skałach, jest zdrowy i nie boi się korników.

 

 
Na tym zdjęciu widać Pielgrzyma, chyba największą skałę na którą można legalnie wejść (wszak jesteśmy w parku narodowym), a niżej świerki i buki. Na pierwszy rzut oka wydaje się być kolorowo, normalnie, ale proszę się przyjrzeć pniom świerków. Żywych jest tylko kilka, a buki mają się dobrze.

 



Na szczycie Pielgrzyma.

 Wrota.


 Zamek.

 Zła Pułapka.

 Głowa Lamy (z prawej).

Grzyby Bliźniaki.

 Piętrowy Grzyb.


 Na tych tablicach wyjaśnione są tajniki powstawania skalnych grzybów.








 Grzyby dwojakiego są rodzaju: grube, duże
i znane, pyszniące się swoimi kształtami przy szlaku, drugie są małe, niepokaźne, przypadkiem zobaczone między drzewami. Na pewno wiele skalnych grzybów ukrytych jest wśród drzew, zarastających także od góry, oddalonych od szlaku, cicho trwających w zapomnieniu – świadkowie nieustannych przemian oblicza Ziemi.


Drzewa na skałach. Przykłady radzenia sobie żywych organizmów nie potrafiących wybrać ani zmienić swojego miejsca bytowania.

Trasa: z parkingu w pobliżu Stroczego Zakrętu na Drodze Stu Zakrętów szedłem kilkaset metrów niebieskim szlakiem, wróciłem do szosy i zielonym szlakiem doszedłem do Pielgrzyma. Następnie czekało mnie dojście niebieskim szlakiem od czerwonego, i nim, poprzez strefę skalnych grzybów, powrót na parking.

Statystyka: 10 km w ciągu dziewięciu godzin, chociaż przy takich wertepach i różnicach poziomów odległości niewiele mówią. Dokładniejszy program rejestrujący trasę podliczył sumę podejść na 650 metrów, czyli 220 pięter.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz