120625
Tym razem słońce świeciło niemal cały dzień, chociaż do prawdziwego lata brakowało letniej temperatury. W drogę ruszając przed siódmą miałem na sobie dwa swetry, a wiatrówkę nosiłem cały dzień.
Wybrałem się pod wsie Gorajec (jest ich kilka o tej nazwie), na rozległe łagodne wzgórza z mozaiką pól i gęstą siatką długich polnych dróg. Ilekroć tam jestem, zawsze sporo uzbieram kilometrów, ale tego właśnie chciałem. Oczywiście w planach miałem odwiedzenie paru znajomych miejsc, na przykład Psią Dziurę. Te zalesione niewielkie doły urokliwe nie są, ale… mnie się podobają. Pierwszy raz widziałem Dziurę z sąsiedniego wzgórza w słoneczny, kolorowy dzień października parę lat temu, i wtedy miejsce, wystrojone brzozami i jesiennymi barwami, zrobiło na mnie duże wrażenie. Zdjęcie widoczne niżej zrobiłem tamtego dnia, dzisiaj (drugie zdjęcie) nie mogłem podejść bliżej z powodu zapory z gęstego rzepaku.
Ważne jest pierwsze wrażenie, i ta prawda znalazła tutaj potwierdzenie. Psię Dziurę i jej okolicę widzę taką, jaką zobaczyłem po raz pierwszy. Tamto zauroczenie odnawia się we mnie nie zważając na upływ czasu i zmiany.
Doszedłem na wydłużone, rozległe szczyty pasma wzgórz, a że były zalesione, skręciłem w inną drogę obiecującą wyprowadzić mnie na otwarte przestrzenie. Nim tam doszedłem, uznałem, że akurat tutaj jest dobre miejsce na przerwę. Siedziałem na brzegu drogi nie wiedząc, że przy dwóch topolach rosnących obok zaczynają się jedne z najładniejszych i najbardziej zróżnicowanych morfologicznie roztoczańskich dołów – Lisie Jamki. Niemal pionowe ściany krętych wąwozów mają w niektórych miejscach ponad 10 metrów wysokości, czyli sięgają drugiego piętra. Wrażenie robiły też nagłe uskoki dość równej wierzchowiny i drzewa pochylone nad urwiskami. Zdjęć zrobiłem dużo, ale właściwie na żadnym nie widać dobrze różnic poziomów. Mam nadzieję wrócić tam.
Nie wiedziałem, po co poszedłem tą drogą, wszak miałem iść w inną stronę, ale będąc już na niej, szybko się dowiedziałem: dla tych kwiatów! Na przydrożu rosły duże kępy chabrów i rumianków, oraz gwiazdnice w ilości niepoliczonej. Te drobne ślicznotki rosły pasem długości pewnie ze sto metrów, a było ich milion albo i dwa, naprawdę! Trudno mi było odejść stamtąd; starym zwyczajem odchodziłem i wracałem zachęcany, czy naglony myślą o przyszłym roku: czy je zobaczę? Ot, takie znamię mojego czasu. A może zachłanność, może nienasycenie, albo ta dziwna a uporczywie powracająca myśl o dostrzeżeniu tajemniczego czegoś, ukrywającego się pod pierwszym wrażeniem? Właśnie pomyślałem o platońskiej idei piękna. To jej szukam? Nie wiem. Patrzę i staram się wziąć dla siebie ile tylko potrafię.
Widoków dali nie brakowało mi dzisiaj.
Obrazki ze szlaku
Lessowe skarpy. Tak, pokazywałem je wiele razy i zapewne będę pokazywał, po prostu mi się podobają.
Droga do nieba.
Koniec drogi. Dalej jest przyjazd tylko dla wojskowych transporterów.
Poziomki. Bardzo aromatyczne, ale mało słodkie. Szczerze mówiąc były kwaśne.
Na chodniku w wiosce zobaczyłem scenkę, która zrobiła na mnie wrażenie. Po betonowej kostce pełza mała zielona gąsienica. Usiadła na niej osa (chyba, pewności nie mam), gąsienica zaczęła się wić, po chwili zamarła, a z jej ciała wypłynęła zielona ciesz. Drapieżnik upolował dla siebie, a może i dla swoich dzieci, obiad, gąsienica straciła życie. Zdarzenie powtarzane miliony razy dziennie na całym świecie, ale widziane na własne oczy czyni wrażenie. Powróciła do mnie odczuwana w podobnych sytuacjach świadomość patrzenia na obcy świat – nieznany i funkcjonujący według swoich reguł. Świat oddzielony od naszego obojętnością, brakiem uwagi i niezrozumieniem, mimo wzajemnego przenikania się ich granic fizycznych.
Znajomy dąb.
Parking przy kościele, najbezpieczniejsze miejsce na całodniowy postój samochodu.
Kwiaty
Pierwsze w tym roku kurzyślady. Zwykła roślinka, ale jest jedną z nielicznych, które rozpoznaję, a przez to jest dla mnie ładniejsza. Najczęściej widuję ją na ścierniskach, dlatego kojarzy mi się z drugą połową lata.
Dom wśród kwiatów. Stoi na uboczu, przy ładnej zielonej dróżce.
Mały krzewik różany, ma tylko kilka gałązek, a zwróciłem na niego uwagę, bo spóźnił się nieco z kwitnieniem. Przechodząc obok niego rano, widziałem tylko kilka kwiatów i sporo pąków. Tak się złożyło, że popołudniu przechodziłem ponownie, a zauważyłem wtedy, że kwiatów przybyło. Rano widziane pąki przeszły swoją uroczą metamorfozę.
Mnóstwo kwiatów jest na polach i przydrożach: chabry, rumianki, gwiazdnice, tu i ówdzie maki. Liczne białe kropki na ostatnim zdjęciu to gwiazdnice.
Cel wędrowania o tej porze roku opisać można krótko: patrzeć.
Patrzeć, podziwiać i zapamiętywać, aby w krótkie i chmurne dni zimy przywoływać te obrazy i budząc tęsknotę łagodzić smutek.
Trasa: pola, drogi i doły na zachód od wsi Podborcze, Gorajec Stara Wieś i Gorajec Zastawie.
Statystyka: szwendałem się po polach i dołach 12 godzin i kwadrans, a przeszedłem 22 km.
PS
W związku z obecnie toczonymi wojnami zacytuję D. Eisenhowera, generała w czasie II Wojny i późniejszego prezydenta USA.
„Każda wyprodukowana broń, każdy zwodowany okręt wojenny, każda wystrzelona rakieta, oznaczają w ostatecznym rozrachunku kradzież tym, którzy są głodni i nie mają na jedzenie. Tym, którym jest zimno i którzy są nadzy. Świat w opałach nie wydaje pieniędzy jako takich. Wydaje rezultaty potu swojej pracy, geniuszu naukowców, nadzieje swoich dzieci. Nie jest to w żadnym wypadku styl życia w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Pod chmurami wojny ludzkość wisi na żelaznym krzyżu.”
„Gdy wszystko inne zawiedzie, zabiorą cię na wojnę.”
Swiat jest taki piękny , więc dlaczego nie cieszyć się nim, robić go lepszym, pielęgnować, zaprzestać zbrojeń, nie wywoływać wojen, pieniądze przeznaczyć na pomoc tym , którzy w danym momencie je potrzebują, byłoby pięknie , a okazuję się , że produkuje się bomby, które w jednej sekundzie niszczą to, co przez wieki było tworzone, budowane...wysiłki powinny być skierowane na w miarę równomierny rozwój rejonów całej naszej planety.
OdpowiedzUsuńA te chabry , maki, lasy, drzewa wąwozy, lisie jamy niech nas zachwycają bez obaw typu, że może jakiemuś idiocie przyjdzie do głowy rzucić bombę i zrobić z tego kupę spalonej ziemi, ruin, zniszczonych , napromieniowanych, niebezpiecznych , nieużytecznych terenów...
Ta chatka bardzo w moim guście..
Czy to jest takie trudne do zrozumienia,...
Śliczną wycieczkę sobie zafundowałeś, ja tez wracam z pięknych miejsc...
Ta chatka bardzo w moim guście...miało być na końcu a wlazło nie tam gdzie chciałam, A to akurat nie jest trudne do zrozumienia..😊
OdpowiedzUsuńGrażyno, mnie też przerażają wojny, wydatki wojskowe, to całe nasze barbarzyństwo. My dalej mieszkamy w jaskini. Mamy trochę wyrozumiałości do członków swojej grupy, a obcy są podejrzani. Taka mentalność istnieje do dziesiątek tysiącleci, a my nosa zadzieramy i uważamy się za cywilizowanych. Nieprawda. Wszystkie nasze wybory, odruchy, wartościowania, są stare, sprzed wieków wieków. Ot, jeden przykład: dla swojego dziecka zrobimy wszystko, wiele dla dziecka kogoś z rodziny, a informacja o śmierci głodowej tysiąca dzieci każdego dnia nawet nie zepsuje nam apetytu na poranną kawę. To nie oskarżenie a konstatacja. Tacy jesteśmy. Często liczę, bo mam taką buchalteryjną przypadłość: byle rakietka to dziesiątki tysięcy $, koszt większej idzie w setki tysięcy, a jedno wygłodzone dziecko można uratować za kilka dolarów dziennie. To samo ze mną: jestem na urlopie w Sudetach, i mimo że moje wczasy są bardzo tanie (2 tygodnie za jakieś 1700-1800 zł z wyżywieniem i dojazdem), nie zmienia to faktu zasadniczego w tej mojej odpowiedzi: za te pieniądze wydane dla przyjemności można by nakarmić parę setek dzieci.
UsuńMam jak najgorsze zdanie o politykach; przepraszam tutaj za użycie tego haniebnego słowa. Powinno być tak: dwóch polityków (za ponownym przeproszeniem) chcę wywołać wojnę, to powinni sobie zmierzyć. Kto ma większego, ten wygrywa. Przegrany skazany jest na drwiny i stawia kolejkę w barze.
Dobry taki sposób rozstrzygania sporów? Nie? To mam inny, autentyczny, chociaż nie pamiętam gdzie i kiedy był stosowany. Dwóch wodzów z przeciwnych obozów walczy ze sobą uderzając się (tylko i wyłącznie) głowami. Ten ma słuszność i zwycięstwo, kto dłużej ustoi na nogach.
Tylko jak zrobić, żeby te pacany, którzy wysyłają chłopaków na wojnę, zmusić do takiej walki?…
A na Roztoczu będę dopiero za ponad dwa tygodnie. Teraz mam Sudety.
Nie długość, nie grubość, nie czas stania - a precyzja wykonania.
UsuńNa niektórych listkach kurzyśladu są wyraźnie widoczne odciski kurzej stopy.
OdpowiedzUsuńJanku, skleroza nie pozwala mi na przyjrzenie się rysunkom na liściach kurzyśladów. Może w czasie wspólnej wędrówki pokażesz?
OdpowiedzUsuń