261123
Dzień dębów
Zaparkowałem w pobliżu pałacu w Pietrzykowie, wiosce na Pogórzu Wałbrzyskim, i od jego obejrzenia zacząłem wędrówkę. Budowla przypomina pałac w Twardocicach swoją klockowatą i zwalistą bryłą, także stanem technicznym. Pałac nie jest ogrodzony ani nawet zamknięty, wszedłem więc i zobaczyłem odrapane ściany wielkiej sklepionej sieni, kilkoro drzwi i strome, wysokie schody wiodące na piętro. Cicho zamknąłem drzwi za sobą ponieważ wydało mi się, że ktoś mieszka na parterze.
Trasę ustaliłem tak, by odwiedzić parę pamiętanych ładnych miejsc, na przykład Dębowe Wzgórze. Nie bez powodu nadałem tekstowi tytuł „Dzień dębów”; otóż dzisiaj poznałem bądź odwiedziłem kilka wzgórków z dębami, a licznie rosły też przy drogach, skoro więc wiele jest tam dębowych wzgórz, miałem kłopot z nazywaniem zdjęć. Może trzeba mi ponumerować tak nazwane wzgórki?
Na jednym z nich podziwiałem dąb wyjątkowo symetryczny i rozgałęziony, także ładny kolorami licznie trzymanych liści. Rośnie samotnie, nie konkuruje o dostęp do światła, więc ma konary sięgające ziemi. Już obiecałem sobie, że pod nim urządzę dłuższą przerwę w czasie letniej wędrówki.
Skoro piszę o drzewach nie mogę pominąć dwóch głogów widzianych na jednym z poznanych bądź odwiedzonych dzisiaj wzgórków. Obydwa są duże i bardzo pokręcone, zwłaszcza jeden zadziwia swoim rozrośnięciem, plątaniną konarów kilku swoich pni. Ach, byłbym zapomniał o malowniczo pokrzywionej sośnie, a przecież wiadomo wszystkim, jak bardzo potrafią być ładne, zwłaszcza w słońcu i pod błękitem.Odnalazłem Czereśniowe Wzgórze, poznane i tak nazwane w lecie. Stałem pod jego czereśniami, których owoce jadłem kilka miesięcy temu, i patrzyłem na diametralnie zmienione otoczenie. Letnie dni i krajobrazy dzieli od zimowych pół roku i jednocześnie przepaść.
Nad sąsiednim polem latała chmara małych ptaków: siadały na ziemi, zrywały się do lotu i znowu siadały, by po chwili pognać w kierunku zarośli, wrócić i dalej ganiać się nad polem. Co one robiły? Poczułem zaciekawienie i … trudno mi opisać co czułem, chociaż takie chwile już mi się zdarzały. To nie obcość albo tylko w pewnej mierze obcość. Ważniejsza jest zaskakująca świadomość patrzenia na nieznany mi w gruncie rzeczy świat. Nie chodzi o moją nieznajomość gatunku tych ptaków ani ich zwyczajów, a o niezależność ich świata od naszego. Patrzyłem na pole i kępę krzewów, ale dla ptaków te miejsca były czymś zupełnie odmiennym; może miejscem zabaw, może walki, a może spiżarnią? One żyją w swoim świecie, i mimo że pole i krzewy zapewne należą do konkretnego człowieka, na swój ptasi sposób są także ich. Nasze światy nachodzą na siebie granicami przestrzennymi, ale jednocześnie są oddzielone od siebie odmiennością i z niej wynikającą wzajemną obojętnością; wszak ptaki ignorują nasze granice i akty własności, nie przejmują się nami i naszymi kłopotami – i w znacznej mierze vice versa. Obraz świata podzielonego niewidzialnymi granicami mocno się komplikuje jeśli uświadomimy sobie liczebność zwierząt na nim żyjących.Próbowałem uchwycić obraz tego dużego stada ptaków na fotografii, ale mi się nie udało.
W sąsiedztwie Czereśniowego Wzgórza znalazłem kilka malowniczych wzgórków, a na każdym coś ładnego: imponujące wielkością lub liczebnością głogi, czerwone od owoców różane krzewy, brzozy nadal jesiennie przybrane, dęby – drzewa dzisiejszej wędrówki, albo pocałunek nieba i ziemi na dalekim horyzoncie.
Obrazki ze szlaku
Dwa drzewa. Od pierwszej chwili zobaczenia ich w oddali wiedziałem, że pójdę tam i poznam je z bliska. Byłem, i spod obydwu drzew, jawora i dębu, patrzyłem na drogę, którą szedłem godzinę wcześniej.
Brzozy i róże.
Ogromna ilość owoców na różanych krzewach. Pięknie musiało tu być w czasie kwitnienia! Mały dębaczek rośnie pod parasolem matczynych konarów. Kamienny mur ogrodzenia. Płaskie złomki skalne są zabetonowane tylko w głębi muru, więc na pierwszy rzut oka wydaje się, że ułożono je bez spoiwa.
Trasa: z Pietrzykowa w stronę Sadów Dolnych i Górnych na Pogórzu Wałbrzyskim.
Statystyka: przedreptałem 17 km w czasie sześciu godzin, a dodatkowe dwie siedziałem… nie, przerwy były zimowe, na stojąco.