181218
Mimo
odpowiedniego ubierania się i częstego jedzenia czosnku
przeziębiłem się. Cóż, w mojej pracy łatwo o tę dolegliwość,
skoro pracuję w zimnym i wilgotnym namiocie, mieszkam w kampingu, a
do toalety mam 150 metrów. Nie bardzo wiem jak minęła mi pierwsza
doba choroby. Niemal całą przespałem, nadrabiając wielotygodniowe
zaległości, a z powodu kataru zużyłem całą rolkę papieru na wycieranie nosa.
Taka niegroźna choroba ma swoje plusy: pierwszej doby nic nie
jadłem, co wobec mojej wiecznej walki z kaloriami jest zaletą,
wyspałem się, no i mam czas na lekturę i pisanie.
Dzisiaj,
na trzeci dzień, ubrany za ciepło (słyszałem o konieczności
wygrzania się), usiadłem mając przy sobie laptopa i książkę.
Czytałem ją wcześniej, dzisiaj wróciłem do niej nie chcąc
czytać ani o filozofii, ani o jakichś sensacjach.
„Cienie
zapomnianych przodków”… Tytuł bardzo celny i poruszający we
mnie jakieś tajemne struny. Książkę nabyłem nie tylko z powodu
interesującej mnie tematyki, ale i z powodu tytułu. O odległych
przodkach możemy zapomnieć, ale ich cienie, ślady ich życia, są
w nas i wokół nas.
Dwa
cytaty, dość dowolnie wybrane, ponieważ równie intrygujących i
nabrzmiałych treścią jest w książce wiele. Te dwa łączy
wspólny temat selekcji krewniaczej, jednego z aspektu ewolucji.
Dodam
jeszcze, że cytaty ujęte są w cudzysłowy, a autorami książki są
Carl Sagan i Ann Druyan.
„Mimo
to Fisher uważa, że heroizm, zarówno u ludzi, jak i u zwierząt,
daje pewne selekcyjne korzyści związane z przekazaniem dalszym
pokoleniom bardzo podobnych sekwencji genetycznych pochodzących od
bliskich krewnych. Jest to jeden z pierwszych jasno wyrażonych
poglądów na selekcję krewniaczą. Podobnie można tłumaczyć
zachowanie rodziców poświęcających swe życie dla dziecka.
Bohater lub poświęcający się rodzic uczyni po prostu to, co uważa
za „słuszne”, nie zastanawiając się nad genetycznymi
konsekwencjami oraz nad rachunkami strat i korzyści w zakresie
swoich instrukcji ACGT. Fisher uważa jednak, iż poczucie
„słuszności” wiąże się z faktem, że rozszerzone rodziny,
świadome rodzicielstwo i bohaterskie postępki zwiększają szanse
na lepszą przyszłość rodzinnego kodu DNA.
Zwierzęta
mogą być wprawdzie skłonne do prawdziwych poświęceń na rzecz
swoich bliskich, lecz nie dalszych krewnych. Pomyślmy o tym w ten
sposób: wyobraźmy sobie, że śpimy smacznie, podczas gdy nasze
dzieci głodują, są pozbawione domu lub chore. Dla większości z
nas jest to nie do pomyślenia. Czterdzieści tysięcy dzieci (dane
zapewne z 1992 roku, czasu pierwszego wydania książki – dopisek
K.G.) umiera jednak codziennie z głodu, zaniedbania lub wskutek
chorób, którym łatwo zapobiec. Instytucje w rodzaju
Międzynarodowego Funduszu Narodów Zjednoczonych (UNICEF) mogłyby
uratować te dzieci, na przykład dzięki szczepieniom, za cenę
kilku centów dziennie, lecz brakuje im na to pieniędzy. Inne
potrzeby są uważane za ważniejsze. Dzieci giną nadal, podczas gdy
świat smacznie śpi. Są daleko. Nie są nasze.
Trudno
o lepszy przykład działania selekcji krewniaczej.”
My
wydajemy tysiące na pierdoły, świat wydaje każdego dnia kilka
miliardów dolarów na zbrojenia, a co parę sekund umiera dziecko.
Oto miara naszej empatii. Czy ją z gruntu krytykuję? Mam taką
chęć, ale nie bardzo mogę z powodu swojej wiedzy o ludzkiej
konstrukcji psychicznej. My nie jesteśmy w stanie ogarnąć swoją
empatią losów odległych, nieznanych nam ludzi. Tak zostaliśmy
ukształtowani i tym możemy tłumaczyć swoją obojętność.
Czy
słusznie? Czy nasza przeszłość, która upłynęła w niewielkich
grupach znanych sobie ludzi, w pełni nas rozgrzesza, skoro mamy
wolną wolę i umysł zdolny przeciwstawić się śladom naszej
przeszłości?
„W
przeprowadzonych w laboratorium badaniach karmienie pewnej grupy
makaków uzależniono od tego, czy były one skłonne pociągnięciem
za łańcuch wywołać elektryczny wstrząs u innego osobnika tego
samego gatunku, lecz z nimi nie spokrewnionego. Poddane testowi małpy
mogły obserwować agonię dręczonego wstrząsami zwierzęcia przez
półprzezroczyste lustro. Po pewnym czasie, gdy pojęły, na czym
polega związek między ich posiłkiem a losem ofiary, makaki często
odmawiały pociągania za łańcuch. W jednym z eksperymentów tylko
13% się ugięło, a 87% zdecydowało się głodować. Jeden
zdeterminowany osobnik odmawiał jedzenia przez prawie dwa tygodnie,
nie chcąc dręczyć współtowarzysza niewoli. Makaki, które
poprzednio poddawano wstrząsom, były jeszcze mniej skłonne do
pociągnięcia za łańcuch. (…)
Doświadczenia
te pozwalają nam jednak dostrzec u innych niż ludzie istot tę
świętą gotowość do poświęceń w celu ratowania innych – nie
tylko bliskich krewnych. Wedle konwencjonalnych ludzkich norm opór
przeciwko złu i postawa tych makaków, które nigdy nie uczęszczały
na lekcje religii, nigdy nie słyszały o dziecięciu przykazaniach i
nigdy nie grały w kółko i krzyżyk na lekcjach wychowania
obywatelskiego, stanowi przykład moralności i odwagi. Heroizm jest
normą w świecie makaków, przynajmniej w opisywanych powyżej
okolicznościach. Gdyby sytuacja się odwróciła i schwytani przez
makaki ludzie zostaliby postawieni przez małpich naukowców przez
podobnym wyborem, czy spisaliby się wówczas równie dobrze?
Ludzkość pamięta tych, którzy świadomie poświęcili swoje życie
dla dobra innych. Na każdego z nich przypada wielu, którzy się
cofnęli.
T.H.
Huxley powiedział niegdyś, że najważniejszym dla niego wnioskiem
ze studiów anatomicznych było wzajemne powiązanie wszystkich form
życia na Ziemi. Późniejsze odkrycia – że budowa wszystkich
żywych istot jest oparta na białkach i kwasach nukleinowych, że
wszystkie instrukcje genetyczne są napisane i zakodowane w tym samym
języku, że u bardzo odmiennych istot występuje tak wiele wspólnych
sekwencji DNA – spotęgowały moc spostrzeżenia Huxleya. Każda
odkryta warstwa tajemnicy rozszerza nasz krąg pokrewieństwa,
niezależnie od tego, w którym miejscu na rozległej skali altruizmu
i egoizmu właśnie się znajdujemy.
Rygorystyczne,
ścisłe, pozbawione bezkrytycznego sentymentalizmu badania naukowe
ujawniają głębokie podobieństwa między nami i innymi formami
życia na Ziemi. W porównaniu z jakimkolwiek innym gatunkiem wszyscy
ludzie, niezależnie od tego, jak bardzo etnicznie zróżnicowani, są
zasadniczo identyczni. Selekcja krewniacza, fundament ewolucji wśród
zwierząt żyjących w małych grupach, jest oparta na altruizmie,
tak bardzo podobnym do miłości. Gdzieś pośród tego wszystkiego
kryje się etyka.”
Gdy
w pełni dotarł do mnie fakt pokrewieństwa ludzi z wszystkimi
istotami żyjącymi na Ziemi, inaczej zobaczyłem siebie i świat
wokół. Przeżycie silne i warte trudu nauki.
Chciałem
tutaj nawiązać do moralności i religijnych przykazaniach
wspomnianych przez autorów.
Wspomnianych
nie bez powodu. Otóż wszyscy wiemy, że ludzie religijni (odróżniam
tutaj religijność od wiary, jako że bynajmniej nie są to
synonimy) twierdzą, iż źródłem i prawidłem moralności jest ich
Bóg i podyktowane przez niego księgi. Do tego stopnia są
zawładnięci tym swoim przekonaniem, że na ludzi niewierzących
patrzą jak na potworów niemających moralnych hamulców i gotowych
na wszystko, co najgorsze. Dla mnie, osoby niewierzącej i mającej
sporą, jak na amatora, wiedzę o ewolucji i etologii, ich
przekonania są jaskrawym dowodem pychy i niewiedzy naukowej, także
elementarnego braku wiedzy o wyznawanej religii. Wszak wystarczy
pobieżna lektura Starego Testamentu, by trafić na dziesiątki
miejsc rażąco sprzecznych z zasadami moralności. Doznaję dziwnych
stanów ducha, gdy czytam pouczenia moralne wygłaszane przez
członków organizacji religijnej odpowiedzialnej na ogromne morze
cierpień sprowadzone na ludzkość i po raz kolejny uświadamiam
sobie wielką moc oślepiania i znieczulania przez religie.
Kiedyś
czytałem opis jednego z wielu badań dotyczących moralności –
przykład wielce pouczający i takież czyniący wrażenie. Dla
Europejczyków (odpowiednio zmienione dla zrozumienia pytań, badania
objęły także ludy żyjące w warunkach pierwotnych) wymyślano
sytuacje wymagające podjęcia trudnych decyzji. Niektóre pamiętam,
na przykład z drezyną (to mały pojazd torowy). Więc jedzie
drezyna której nie można zatrzymać, a dalej na torach pracuje
trzech robotników. Wcześniej jest rozjazd, można drezynę
skierować na boczny tor, na którym jest tylko jeden robotnik. Czy
godzi się skazywać go na śmierć dla ratowania tamtych trzech?
Sytuacje komplikowano na wiele sposobów. Na przykład: tor biegnie
pod wiaduktem, na którym stoi gruby człowiek. Jest wysoce
prawdopodobne, że zrzucenie go na tory przed jadącym pojazdem
zatrzyma go i w ten sposób uratujemy trzech ludzi. Większość
ludzi odpowiedziała, że nie można zrzucić grubasa na tory, mimo
iż wcześniej uznali, że można i należy skierować drezynę na
boczny tor, co równałoby się skazaniem człowieka tam pracującego
na śmierć. Dlaczego więc tutaj nie było zgody?
Badacze
po uzyskaniu odpowiedzi pytali o motywacje, o przyczyny udzielenia
takiej a nie innej odpowiedzi. Najczęściej badani nie byli w stanie
w pełni wyjaśnić motywów swoich decyzji. Gdy zastanowimy się
nad sobą, nad swoimi wyborami moralnymi, znajdziemy podobną
niewiedzę. My bardziej czujemy, co godzi się robić, niż to wiemy.
Ot, przykład z grubasem na wiadukcie: posłużyłby jako narzędzie
do wykonania zadania, a nie godzi się podmiotu, człowieka,
traktować przedmiotowo. Natomiast przypadek pojedynczego pracownika
na bocznym torze jest inny, ponieważ nie skazujemy go bezpośrednio
na śmierć. Niby niewielka różnica i nadal mielibyśmy kłopoty z
racjonalnym wyłuszczeniem wszystkich za i przeciw, ale przecież
czujemy, że tak można, a tak się nie godzi.
Czujemy,
ponieważ zrąb zasad moralnych dostaliśmy w spadku po naszych
przodkach. Mamy je zapisane w naszych genach, a jeśli ktoś nie
stosuje się do nich, to nie dlatego, że rodzice go nie wychowali,
ani nie z powodu ateizmu, a dlatego, że w toku wychowania lub
swojego dorosłego życia został ich pozbawiony.
Dzisiaj wojny wyglądają inaczej niż w przeszłości, kiedy czyjąś decyzją wysyłano tysiące ludzi na pewną śmierć w celu uratowania innych istnień ludzkich.
OdpowiedzUsuńDrastyczny wybór. Czy nie można z tego wiaduktu, zamiast grubasa zrzucić kawał żelaza?
Nie mógłbym być dowódcą wysyłającym żołnierzy na krwawą bitwę.
Oj, raczej nie. Wojny toczono dla zdobyczy (ziem, niewolników) i utrwalenia władzy, ale faktycznie ostatnio sporo się zmieniło. Obaj byliśmy w wojsku i wiemy, jak to wtedy wyglądało. Ale dla jaśniejszego obrazu powiem o pewnej chwili z ostatnich dni w wojsku. Po raz ostatni poszedłem do biblioteki garnizonowej oddać książki, a bibliotekarka biadoliła, kto teraz będzie czytać książki… Możliwe, że nie o książki jej chodziło, tylko o koniec mojego jej komplementowania.
UsuńW opisanym eksperymencie wybory były czysto teoretyczne, a w sytuacjach rzeczywistych zapewne odruchowe, nie rozumowe. Czy mnie nie sparaliżowałaby panika – nie wiem. Pewnie tak, bo na bohatera się nie nadaję. Na przywódcę tym bardziej.
I te wybory teoretyczne, to takie "dyskusje akademickie, co by było gdyby".
UsuńA może jadącą drezynę na trzech robotników, któryś z nich by zauważył i ostrzegł dwóch pozostałych? (Co trzy głowy, to nie jedna.)
Jest takie powiedzenie:
Co dwie głowy, to nie jedna.
A kiedyś usłyszałem uzupełnienie:
Co jedna głowa, to nie dwa półgłówki.
Oczywiście mogło się zdarzyć, że ktoś zauważyłby jadącą drezynę i nikt nie zginąłby, ale przecież chodziło tutaj o poznanie ludzkich wyborów w określonych sytuacjach. Wszak trudno byłoby tworzyć rzeczywiste sytuacje i czekać co się stanie. W takich badaniach zakłada się szczerość odpowiedzi uczestników, ale zawsze są one dublowane, to znaczy inny zespół badaczy powtarza je z innymi ochotnikami i rezultaty porównuje się. Powtarzalność wielu wyników nabiera waloru pewności.
UsuńJanku, na pewno były i inne badania, o których po prostu nie wiem, ale nie to jest tutaj istotne. Ważny jest wniosek: zasady moralne nie wykazują żadnej istotnej korelacji z jakąkolwiek wiarą w bóstwo, ergo nie wiara i święte księgi są źródłami ludzkiej moralności.
A co do półgłówka powiem Ci, ale tak cichutko, żeby inni nie usłyszeli, że nie raz zdarzyło mi się coś powiedzieć czy zrobić tak, jakbym nie miał połowy głowy… :-)
Errare humanum est
UsuńTak, oczywiście, ale tylko wtedy, gdy ta maksyma nie jest traktowana jako wytłumaczenie ignorancji czy nagminnego mylenia się. Janku, nie wiem jak jest u Ciebie, ale powiem Ci, że czasami przychodzi do mnie taka szara chwila, w której mam się kompletnie zielonego ludzika, który na niczym się nie zna.
UsuńDzisiaj poszedłem do pracy, ale na ćwierć etatu: zobaczyłem co robią, ustaliłem parę spraw i wróciłem do kampingu grzać się. Właśnie zaparzyłem herbatę z miodem.
Przykład makaków jest przerażający. Jakimiż potworami jesteśmy, jeśli w celu zaspokojenia własnej ciekawości skazujemy zwierzęta na cierpienie! Przecież ta wiedza tak naprawdę nikomu i do niczego nie była potrzebna!
OdpowiedzUsuńOwszem, jem mięsko, ba nawet moje zwierzaki zostaną zjedzone (kogut już stracił głowę), ale testowanie kosmetyków na zwierzętach, czy hodowanie ich li tylko na futra budzi mój sprzeciw.
Podzielam Twój sprzeciw. Podobnie myślałem czytając ten fragment, jednak trzeba nam wiedzieć o czasie napisania książki, ponad ćwierć wieku temu. Od tamtej pory sporo się zmieniło w ocenach i w naszych zasadach moralnych, które coraz szerszym kręgiem obejmują także zwierzęta. Zmieniło się i we mnie. Ćwierć wieku temu powiedziałbym, że dla dobra nauki…, teraz szkoda mi tych zwierząt i czuję sprzeciw.
UsuńKiedyś byłem na fermie lisów, i mimo iż w tamtych latach więcej byłem skłonny zaakceptować niż teraz, opuściłem miejsce z ulgą i niesmakiem. Strasznie tam było.
Niewiele, ale też jem mięso i akceptuję ten fakt, ponieważ jest naturalny w tym sensie, że istniał od zawsze. Tak po prostu jest na Ziemi. Przy okazji powiem o ciekawym spostrzeżeniu pewnej blogerki, do której zaglądam z powodu ładnych i ciekawych zdjęć roślin. Otóż powiedziała kiedyś, że stara się nie marnować kupionych roślin, ponieważ zostały pozbawione życia dla zjedzenia ich, nie wyrzucenia. Pomyślałem, że objawiła mi możliwy przyszły kierunek zmian w naszym podejściu do roślin, podobny do dziejących się zmian w naszym stosunku do zwierząt. I znowu wrócę do przeszłości. Dawno temu nikt się nie oburzał, gdy kopnęło się nogą niejadalnego grzyba w lesie, teraz owszem. Ludzkość będzie dalej szła w tym kierunku.
I dobrze.
W nawiązaniu do religijnego wątku powiem jeszcze, że tego rodzaju zmiany moralne dokonują się nie tylko poza organizacjami religijnymi, ale nierzadko przy ich sprzeciwie.
Nie wiem, czy poczucie słuszności, moralności jest wpisane w DNA. Wątpię. Może to dbanie jest rozszerzone o My, bo Ja wtedy stracę.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy słusznie jestem przywiązana do pojedynczej biografii i odrzucam wszelką statystykę. To się tak nie sumuje. Dlaczego, bo czasami jedna myśl zapala ognisko.
Heroizmu i bohaterstwa nie lubię, zwłaszcza gdy musi kończyć się śmiercią konkretnego osobnika, są inne ścieżki, cholernie trudne i niesatysfakcjonujące dla tego konkretnego.
Mięso - jem, choć wolałabym zrezygnować wobec fabryk łososi, zwierząt udomowionych i dzikich.
Ta relacja pomiędzy przyrodą i człowiekiem jest zaburzona. Człowiek zaanektował świat, prawem kaduka. Pytanie, jaki człowiek? No europejski, a inni nie wiemy? Czy nasze jest dominujące? Może tak.
Chomiku, z tym wpisaniem naszych cech psychicznych w geny sprawa prostą nie jest. Gdy czyta się takie słowa, odruchowo myśli się o istnieniu genu na empatię, moralność czy banie się węży, a tak nie jest. Nie ma genu kodującego empatię ani naszą moralność, tak naprawdę geny są jedynie recepturą na budowę określonych białek i jakaś nasza cecha zawsze jest wynikiem działania wielu genów. Nie bardzo wiadomo w jaki konkretnie sposób pewne cechy i sposoby zachowań są przekazywane z pokolenia na pokolenie, jednak obrzydzenie do węży jest u nas odruchowe, jak i banie się ciasnych ciemnych jaskiń czy zrąb naszych zasad moralnych. Tego nie musimy się uczyć od rodziców, ponieważ rodzimy się z takimi skłonnościami. Geny tak, ale w jakiś przedziwny sposób, na pewno nie bezpośredni, nie ma więc genu bezwarunkowo nakazującego nam być takim nie innym.
UsuńDbanie jest rozszerzone, owszem, ale skupia się głównie na znanych nam osobach i na spokrewnionych. Tacy jesteśmy, tak zostaliśmy ukształtowani i trudno tutaj burzyć się. Jednak… Chomiku, widziałem dzisiaj fragment audycji o współzawodnictwie właścicieli domów w USA w ozdabianiu ich lampkami na święta. Ludzie wydają na ten cel duże pieniądze. Patrząc na ich dzieła, wspomniałem słowa cytowane wyżej, te o umieraniu dzieci co kilka sekund, ponieważ zabrakło paru dolarów na szczepionki. Boli takie zestawienie faktów. Budzi niezgodę na nas samych.
Masz rację Krzysztofie. Takie zestawienie bardzo boli.
OdpowiedzUsuń