Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

środa, 26 lutego 2025

Nareszcie na szlaku!

 230225

Daleki, cichy i równomierny warkot stopniowo narastał, aż w końcu stawał się grzmotem skrajnie wysilonych silników tłokowych starego bombowca. U szczytu wysilenia tracił rytm, zamierał na moment, dławił się, dostawał czkawki, i gdy wydawało się, że ucichnie, zdławiony, odzyskiwał rytm i ze wzmożoną siłą wypełniał przestrzeń kakofonią chrapliwego wysiłku nabierania oddechu. Kiedy straciłem nadzieję na ciszę, wstałem i dotykając ramienia powiedziałem:

– Odwróć się, chrapiesz.

Bombowiec w jednej chwili cichnie, a kiedy wyciągnięty w łóżku z rozkoszą słucham ciszy zapadając w sen, jego cztery wielkie silniki znowu rozdzierają skąpą przestrzeni pokoju wzmożonym warkotem. Szybko nie usnę – konstatuję zrezygnowany.

Po raz pierwszy w życiu jestem w sanatorium, a jest ono w Krasnobrodzie, czyli na Roztoczu. Jaka jest noc, już wiecie. Dzień jest wypełniony w „aż” 40 minutach zabiegami rehabilitacyjnymi, oraz powtarzającymi się kilkakrotnie w ciągu dnia ucieczkami przed telewizornią raczącą mnie politycznymi lub sportowymi wieściami, a włączaną w pokoju przez drugiego współlokatora lub w świetlicy przez innych kuracjuszy. Wielu ludzi uważa, że skoro oni słuchają wieści o jakimś kopaczu piłki albo o wymysłach polityka (proszę wybaczyć użycie tego haniebnego słowa), to niewątpliwie wszyscy chętnie dadzą się karmić taką papką.

Po pięciu dniach wiem już, dlaczego nigdy wcześniej nie byłem w sanatorium, wiem też, dlaczego nigdy już nie będę.

Na szczęście w niedziele zabiegów nie ma, a ja na tyle byłem przezorny, że wziąłem wędrówkowe wyposażenie. Kilka lat temu byłem w pobliżu, poznane wtedy miejsca bardzo mi się podobały, więc oczywistym była myśl o ich odwiedzeniu. O siódmej, w słoneczny, mroźny i bezwietrzny ranek, ruszyłem w drogę. Widziałem błękit nieba, bursztynowe sosny, a w pobliżu nie było gadającej czarnej skrzynki i nikt nie chrapał, czyli było pięknie.


 
Odwiedziłem samotną gruszę rosnącą na miedzy. Chyba już zawsze będę ją pamiętał taką, jaką widziałem po raz pierwszy w maju 21 roku – całą w kwiatach, zjawiskową, piękną, moją, polską.

W którymś wpisie, pod zdjęciem gruszy na miedzy, zamieściłem dwa wersety inwokacji z Pana Tadeusza nie dodając podpisu, bo uznałem, że nie ma takiej potrzeby.

Coś nas powinno łączyć byśmy mogli być wspólnotą tworzącą naród.

Nie tylko wiedza o autorze tych słów jest nam wspólna (a przynajmniej być powinna), ale i wszystkie odczucia, cała pozytywna i głęboka mozaika myśli związana z widokiem tego drzewa na polu. Wspólna historia i język, owszem, ale też tysiące najróżniejszych nitek nas łączących, jak te liczne cytaty z „Samych swoich”, krążące wśród nas i zrozumiałe tylko dla nas (lub ludzi długo tutaj mieszkających i chcących się zasymilować). Wspólnota wartości, doświadczeń, kultury, skojarzeń. To przewaga społeczeństw narodowych; nasza siła i nadzieja na przyszłość.

Wokół rzeczki Szum ustanowiono Rezerwat Szum. Czarowała mnie tam feeria barw: diamentowo-śnieżne lśnienia zimowych fantazji oraz kontrastujące z nimi ciepłe barwy piasków rzeki, brązów bukowych liści oraz jasnej i czystej w słońcu zieleni jodłowego igliwia.


Rzeka meandruje w zagłębionym korycie o stromych brzegach, a wokół rośnie starodrzew. Wiele tam olbrzymich sosen, widuje się też strzeliste i masywne świerki, a największymi drzewami są tam jodły. 


Ich obecność tam była dla mnie takim zaskoczeniem, że początkowo nie zauważyłem ich a później nie rozpoznałem. Tłumaczę się rzadkim ich widywaniem i wysoką koroną widzianą kilkanaście metrów nad głową. Przy najgrubszej
byłem długo, starym zwyczajem odchodziłem i wracałem by raz jeszcze popatrzeć na potężny pień drzewa. Pobieżny pomiar przy pomocy kija wykazał obwód około 370 centymetrów. Dla porównania: najgrubsza jodła w Polsce zwie się „Lasumiła”, rośnie w Bieszczadach, a obwód jej pnia wynosi 520 cm, natomiast obwód najgrubszej znanej jodły, „Grubej Jodły” rosnącej na zboczu Babiej Góry, a powalonej przez wiatr w 1914 roku, mierzył 676 cm.

O jodłach wiele informacji i ciekawostek znajdziecie tutaj.

 


 
Na rozległym obszarze piaszczystych pól, łąk i sosnowych zagajników między dwoma wioskami wznosi się Brzezińska Góra. Tak naprawdę to niskie, rozległe wzgórze mierzące nie więcej jak 50 metrów nad podnóże, ale wiele tam malowniczych dróg i ścieżek; jest dal niebieska, są samotne drzewa na miedzach, a nawet zarośnięty dziki kamieniołom się znajdzie pod szczytem. Kilka lat temu znalazłem w sosnowych laskach u stóp wzgórza kilkanaście wielkich, czerstwych prawdziwków. Po paru tygodniach wróciłem i równie szybko zapełniłem łubiankę prawdziwymi grzybami. Takich chwil się nie zapomina :-) Chodzi się tam wyjątkowo wygodnie: z powodu przewagi piachów nie ma tam ani błota, ani gęstych zarośli, a drogi są równe i zielone. Idąc chciałbym aby taka droga nie kończyła się, żebym mógł iść nią i iść… Tego dnia wyraźnie czułem, jak drogie są mi pola i polne drogi, jak bardzo nie pasuje mi spędzanie czasu w dużym gronie obcych ludzi, w zgiełku, pod dyktando harmonogramu. Na polach, a właściwie szerzej: na szlaku jest niebo nade mną, dal, cisza, wolność i odpoczynek. Jest wszystko, czego potrzebuję.

Obrazki ze szlaku

 Słońce na sosnach. Wszystkie drzewa, cała przyroda, pięknieje pod dotknięciem słońca, ale sosny szczególnie. Ich konary mają cudną bursztynową barwę.


 Stawy na brzegu Józefowa. Chodniki, ławki, plaża, oświetlenie – wszystko zrobione bogato i ładnie.

 Nieczynna kopalnia piasku. Oj, piasku w tej części Roztocza nie brakuje!




Na polach wiele jest piasku i okruchów opoki. Tu i ówdzie widuje się też urodzajną glebę, ale niewielka to domieszka. Łąki też są piaszczyste, a rachitycznymi kępami traw. Polne drogi natomiast, równe i niezarośnięte, kuszą i zapraszają do spacerów.


Mokradło. Chcąc sprawdzić stan wody, ostrożnie, badając stabilność gruntu, wszedłem w głąb 10 czy 15 kroków, ale w zagłębieniach między kępami traw nie widziałem wody ani nawet śladów wilgoci.

 Zakręcona sosenka.




Typy domów: stary i opuszczony; stary ale odnowiony; dom udający stary; nowe typowe domy spotykane w całej Polsce. Na koniec serii dom udający stodołę, albo, jak kto woli, stodoła udająca dom. Wszystkie widziałem w wiosce Tarnowola.

 Na brzegu wioski stoi kapliczka z takimi napisami:

„Na chwałę Matce Boskiej.

Postawiona 13 czerwca 1862 r.”

Stoi tam już 163 lata! Starszy dziadek mojej mamy, po trzykroć pradziadek moich wnucząt, miał wtedy rok, a jego przyszła żona, moja prababcia, jeszcze się nie urodziła.

 Całkowicie odmienne kształty sosen rosnących na otwartych przestrzeniach pól. Są niskie, pełne, przycupnięte, gałęziste. Wszak nie muszą ani piąć się w górę, ani odrzucać bocznych konarów, życiodajne słońce mając ze wszystkich stron.









 Rezerwat Szum.


 Koniec dnia w sosnowym borze.

Trasa: z parkingu przy stawach pod Józefowem do Rezerwatu Szum. Po drodze wzgórza między Tarnowolą a Brzezinami.

Statystyka: 18,5 km w czasie 10 godzin.

















sobota, 22 lutego 2025

Różności

 

220225

O bocianach i faraonie

 Ten film wart jest obejrzenia, także z powodu budzonej tęsknoty.

Piękne i oryginalne zdjęcie, nieprawdaż? Nie mogłem się powstrzymać przed jego publikacją. Nie napiszę, co przedstawia, ale podsunę dwie podpowiedzi: pajęczyna z kropelkami rosy, albo – co oczywistsze – perłowa kolia odkryta w grobowcu Hatszepsut.


Klimat

Cytat ze strony Stop Wiatrakom.

>>Coraz bardziej skłaniamy się do tezy, że gdyby ktoś chciał dokonać sabotażu gospodarki państwa na masową skalę i rzucić na kolana politycznego przeciwnika bez używania siły militarnej, to wymyśliłby tzw. „odnawialne” źródła energii i rozpętał opartą o naturalny ludzki strach przed gwałtownymi zjawiskami pogodowymi kampanię medialną pt. „zagrożenie klimatem”. Jest to przykład strategicznej gry pt. „koń trojański” lub jak kto woli używając chińskiej myśli strategicznej „wybawiania tygrysa z gór na bagna”. <<

>>Prawdziwy kryzys to zagrożenie korupcją i nieczystymi interesami prowadzonymi z wykorzystaniem stanowisk publicznych przez unijnych urzędników w typowo bizantyńskim stylu. Im bardziej „ambitne” programy unijne, tym większe ryzyko, że zostały one przygotowane pod konkretne koncerny i produkty. Dlatego warto zadawać sobie proste pytanie, kto stoi za konkretnymi przepisami i rozwiązaniami narzucanymi nam przez Unię Europejską. Kto za to zapłacił i kto mógł zaliczyć prowizję? <<

>>Właśnie rozpoczęła się wycinka 120 tysięcy drzew - pod farmę wiatrową - w słynnym lesie Reinhardswald w Hesji, jednym z największych obszarów leśnych w Niemczech. Farma wiatrowa ma składać się z 18 elektrowni o wysokości aż 241 m. To, że po latach sprzeciwów ze strony lokalnych mieszkańców i organizacji przyrodniczych takie działania podjęto ma potężne znaczenie symboliczne. Pokazuje bowiem triumf idei „zielonej industrializacji", czyli lania betonu i układania stali w miejscach cennych przyrodniczo nad tradycyjnie rozumianą ochroną przyrody polegającą na unikaniu tego rodzaju działalności. Co więcej, zamach na integralność Reinhardswaldu reprezentuje odrzucenie jednego z ważnych mitów kultury niemieckiej i romantycznego kultu dzikiej przyrody. „Bajkowy” krajobraz wiekowego starodrzewu Reinhardswald dostarczył już ponad 200 lat temu inspiracji braciom Jakubowi i Wilhelmowi Grimm, gdzie umieścili akcję swoich opowieści. Farma „ubogaci" krajobraz wokół słynnego zamku Sababurg, zwanego także "zamkiem Śpiącej Królewny". <<

>>W Litworowym Kotle w Tatrach odnotowano temperaturę -41,1°C – najniższą w historii pomiarów w Polsce. Dotąd rekord z 1929 r. wynosił -40,6°C.<<

Hmm, czyżby Unia już uratowała świat przed spłonięciem?

 „Ziemia zapewnia wystarczająco dużo, aby zaspokoić potrzeby każdego człowieka, ale nie chciwość każdego człowieka.” – Mahatma Gandhi

Moralność

Z moich ostatnich lektur: cytat z opowiadania „Rozprawa” Stanisława Lema.

>>Jak przejawia się w praktyce tak zwana miłość bliźniego? Ulituje się pan nad ofiarą wypadku i jej pomoże. Ale jeśli stanie pan wobec dziesięciu tysięcy ofiar naraz, nie ogarnie pan wszystkich litością. Współczucie jest mało pojemne i mało rozciągliwe. Dobre, dopóki w grę wchodzą jednostki – bezradne, kiedy pojawia się masa. A właśnie rozwój technologii rozsadza wam moralność coraz skuteczniej. Aura odpowiedzialności etycznej obejmuje ledwo pierwsze człony łańcucha przyczyn i skutków – człony bardzo nieliczne. Ten, kto uruchamia proces, nie czuje się wcale odpowiedzialny za jego dalekie konsekwencje.<<

Parę zdań ode mnie.

Nasza moralność i zdolność współczucia ukształtowały się w zamierzchłych czasach, gdy żyliśmy w małych grupach społecznych i dotyczyły wyłącznie ich członków. Wtedy nie można było zabić naciśnięciem guzika tysięcy osób odległych o tysiące kilometrów. Osoba wydająca polecenie naciśnięcia guzika raczej nie ogarnie litością zabitych.

Kiedyś nie można było wydać milionów dolarów na obraz, czy jakiś drobiazg będący kiedyś własnością osoby znanej, gdy jednocześnie umierają tysiące dzieci, które można by uratować za te pieniądze, a przecież zarówno tamten polityk od guzika, jak i ten bogacz od podkoszulka (kupionego za skrzynię dolarów, co jest faktem), mogą się uznawać za osoby moralne – i to ich poczucie będzie w zgodzie z naszymi standardami moralności.

Rozwój technologii rozsadza nam moralność, napisał 60 lat temu Lem. Od siebie dodam, że wespół z zamożnością oraz ze zbyt długo trwającym poczuciem bezpieczeństwa, do których psychicznie nie jesteśmy przygotowani.

Tadeusz Kotarbiński: "W obliczu ogromu zła na świecie, byłoby bluźnierstwem posądzić Boga o istnienie."

Kulfony językowe

Cytat, nie zapisałem skąd: „Aplikujący winien zaaplikować Program (…)” W naszym języku już nie ma wyrażenia „złożyć podanie o pracę”, nie ma żadnego podobnego, teraz aplikujący aplikuje, a żeby to zrobić winien zaaplikować sobie Program – koniecznie wielką literą, bo to nie jest jakiś tam zwykły program, a umożliwiający aplikowanie, czyli ważny Program.

Przyczyną było to, że kierowca usnął w czasie jazdy.

A tak nie lepiej?: Przyczyną było uśnięcie kierowcy w czasie jazdy.

>>Żałosne jest to, że uczciwi ludzie muszą godzić się na niższy oczekiwany zysk, aby czynić dobro, a jeszcze bardziej żałosne jest to, że muszą zaakceptować to, że grzeszni otrzymują wyższy zysk.<<

Że to, że tamto, że owo. Brrr! Można inaczej:

Żałosny jest przymus godzenia się na niższy oczekiwany zysk uczciwych ludzi chcących czynić dobro, a jeszcze bardziej żałosna jest konieczność akceptacji wyższego zysku osób grzesznych.

>>Dziękujemy, że jesteś z nami.<< Nie, nie! Zgrabniej jest tak: Dziękujemy za bycie z nami.

>>W kontekście powyższej kwestii autor pyta...<< Może być nie wiadomo jaki kulfon, ale „w kontekście” musi być. Wtedy jest poprawnie i nowocześnie.

Unia Europejska

Wykłady o historii, przemianach i teraźniejszości instytucji europejskich. Wielka polityka, socjologa, psychologia, filozofia i nauka. Bez nachalności, bez dążenia do sensacji, bez spłycania rzeczywistości. Takie są publikacje na kanale „Wolność w Remoncie”. Tutajtutaj dwie propozycje. Poświęcenie godziny czasu znacznie rozszerzy horyzont i pogłębi widzenie.

Boli ta wiedza? Mnie też bolała. Niżej wklejam swój komentarz.

"Chciałoby się krzyczeć do rządzących o zmiany, o opamiętanie się, w ostateczności krzyczeć dla wyrażenia swojego sprzeciwu a nawet rozpaczy, i… i nic.

Nic nie możemy zrobić poza patrzeniem na postępującą ruinację gospodarki i pogłębiający się idiotyzm (a może wyrachowanie) elit.

Właściwie powinienem i Pana przekląć za odzieranie mnie ze złudzeń, za pokazywanie bezdennej i beznadziejnej głupy ludzi i czarno się rysującej przyszłości, ale nie zrobię tego. Podziękuję za otwieranie mi oczu, bo jednak lepiej widzieć, niechby nasz bieg na ścianę, niż być ślepym.

Dziękuję!"

Państwa upadają „kiedy kolejne pokolenia porzucają fundamenty, na których postawiono ich kościoły”.

Nie wiem, kto jest autorem tych słów.