Tytuł jest mój, słowa Hubertusa Mynarka z książki „Zakaz myślenia”, do której niedawno wróciłem.
Przepisałem je i zamieszczam tutaj, bo poruszyły mnie. Znalazłem w nich swoje własne doświadczenia i przemyślenia, także pociechę, ponieważ w tych słowach jest trudna do przyjęcia, ale na swój sposób oczyszczająca prawda.
„(…)
Każdy z nas poszukuje bazy czy fundamentu, na którym mógłby się oprzeć, który
dawałby mu wrażenie sensowności świata i życia oraz poczucie bezpieczeństwa.
Pragnęlibyśmy także posiąść prawdę wyrastającą ponad wszelkie wątpliwości,
wartość, która by nas całych przepełniła i uszczęśliwiła, pragnęlibyśmy być we
wspólnocie, która w pełni uznaje naszą własną wartość, wspiera ją, i z którą my
– wspólnie – możemy kroczyć ku zbawieniu.
Wszystko
to są uzasadnione życzenia, tęsknoty, tendencje. Łatwo zatem ściągamy na siebie
podejrzenie o skłonności negatywno-destrukcyjne, twierdząc, iż wszystkie te
cele – absolutna prawda, absolutna wartość, absolutne szczęście, doskonała
wspólnota, absolutny sens życia, najwyższa miłość i bezpieczeństwo – choć warte
dążenia, są z pewnością nieosiągalne. Aby zaś osiągnąć na tym świecie
dojrzałość, człowiek musi dojść do przekonania, że rzeczywistość, życie, własne
istnienie, myślenie, poznanie, doświadczanie i postępowanie etyczne to
niekończący się proces, w którym możemy osiągnąć co najwyżej prawdy cząstkowe,
wartości cząstkowe, niepełne szczęście, chwilowe bezpieczeństwo, prowizoryczny
sens, a więc zawsze tylko coś względnego i połowicznego.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz