120923
Wstawałem o piątej, wracałem o zmierzchu, wiele więc czasu w wynajętym pokoju nie miałem. Nie mam też zwyczaju szczegółowego planowania dni i tras, w rezultacie nieco na chybił trafił wybrałem na trzeci dzień wędrówek okolice miasteczka Narol.
Pierwsza trasa
Pojechałem do podnarolskiej wsi Jędrzejówka, ponieważ na mapie widziałem otwarte przestrzenie i parę zaznaczonych wzniesień. Pierwsze wzgórze, Kapelusz, okazało się być mało wyraźne, ze szczytem na plantacji słoneczników, drugie, Jasna Góra, jest bardzo widokowe, ze sporą różnicą poziomów. Okolica ładna, z samotnymi polnymi drzewami i odległym o wiele kilometrów horyzoncie.
Kręcąc się po okolicy jedno takie drzewo zobaczyłem na południu, drugie, odleglejsze, ledwie już widoczne, na polach za i nad Narolem leżącym nieco niżej, w płytkiej dolinie.
Na tym zdjęciu trudno dostrzec to drzewo, więc niżej dodaję zbliżenie:
Obydwa drzewa kusiły, a ja się nie broniłem. Poszedłem pasującymi mi drogami, później ścierniskiem, kierując się na rosnące w miarę zbliżania drzewo. Okazała lipa dała mi cień w czasie przerwy; to mój sposób na oswojenie miejsca i zaznaczenie swojej obecności; na lepsze zapamiętanie. Odchodząc obejrzałem się: wrócę do niej?
Aby dojść do drugiego drzewa musiałbym przejść przez całe miasteczko, a nie jestem zwolennikiem ulicznych spacerów.
Druga trasa
Zszedłem więc do Jędrzejówki, przejechałem przez miasto, zaparkowałem zaraz za nim, w Narolu Wieś i wszedłem na pierwszą polną drogą wiodącą we właściwą stronę. Kilometr dalej zobaczyłem drzewo przed sobą, to była wysoka, postawna grusza. Jakby czekała tam na mnie. Widziana z daleka kępa drzew okazała się być zagajnikiem sosnowym. Może powinienem czuć satysfakcję z powodu szybkiego odnalezienia drzewa, ale chyba jednak wolałbym szukać tej gruszy nieco dłużej. Oczywiście siadłem na przerwę przy jej pniu.
Proszę spojrzeć na mapę: polne drogi biegną tam wzdłuż niemal każdego pola; na mapie gęsto od nich. Po co ich tyle, skoro zdecydowana większość nie jest używana? Droga ma 1,5 czy 2 metry szerokości, a pole 15, albo 20 metrów, czyli 10 % pola zarasta trawą. Dziwne.
W oddali zobaczyłem rząd rudych drzew i wtedy przypomniał mi się napis na mapie informujący o alei kasztanowców. Poszedłem tam. Stare, masywne kasztanowce o poskręcanych pniach i brązowiejących już liściach, widziane w słońcu wyglądały pięknie.
Blisko już miasteczka od szosy oderwała się zielona droga gruntowa i niewiele dalej niknęła wśród wysokich drzew; poszedłem jej śladem i w ten sposób poznałem piękny, rozległy park. Rosną tam kasztanowce, wyjątkowo proste i wysokie graby oraz wiekowe lipy. Moje kiepskie zdjęcia nie oddają uroku tych drzew: zielonego i chłodnego cienia w dole, ciemnych, grubych słupów ich pni, a wyżej blasku liści prześwietlonych słońcem. Na zdjęciach nie ma śladów aury roztaczanej przez duże drzewa, a coś takiego, niematerialnego i trudnego do racjonalnego wyjaśnienia, istnieje.
Park kończy się przy dużym, ładnym i zadbanym pałacu możnego niegdyś rodu Łosiów.
Wstąpiłem jeszcze do lodziarni w mieście, zaopatrzyłem się w lokalne piwo i pojechałem do pobliskiej wsi kupić u pszczelarza miód. Do samochodu wróciłem z sześcioma litrowymi słojami miodów różnych gatunków, i ruszyłem do długą, bo niemal trzygodzinną, drogę do domu. Połowę trasy jechałem przez Roztocze, a im bliżej byłem zachodnich krańców, tym więcej widziałem znanych miejsc i swoich śladów.
Będę wracał na wschodnie drogi, ale raczej nieczęsto. Minione trzy dni potwierdziły moje wcześniejsze spostrzeżenie o ładniejszym ukształtowaniu terenu zachodniego Roztocza, chociaż, trzeba przyznać, na krańcach wschodnich czuć egzotykę pogranicza i widać ślady trudnej historii.
Obrazki ze szlaku
Kolejna tablica poświęcona pamięci cywilów zamordowanych przez hitlerowców i UPA, tym razem mieszkańców Jędrzejówki. To straszne, ile wycierpieli ludzie tam mieszkający. Dla nich koniec wojny nie był odetchnieniem, a kolejnym etapem horroru.
Kamienie na polach i drogach, inaczej niż na zachodzie, gdzie drogi pokryte są pyłem lessu.
Doznaję zdumienia ilekroć uświadomię sobie pochodzenie tych wapieni: to skały osadowe, czyli powstałe (głównie) z osadzania się na dnie morza skorup wodnych zwierzaków. Chodzę więc po dnie morza sprzed milionów lat i depczę ślady dawnego życia.
Malownicze sosny.
Droga i dal. Charakterystyczny krajobraz z mało zaznaczonymi wzniesieniami.
Prawidłowo użyte słowo „witamy” nad drzwiami domu Koła Gospodyń Wiejskich. Wita się będąc gospodarzem. Wita się gości w swoim domu lub innym miejscu (ale też na swoim blogu czy programie wideo), a coraz częściej to słowo zastępuje „dzień dobry”.
Trasa 1: pola pod wioską Jędrzejówka, 2 km na południe od Narolu. Poznanie wzgórz Kapelusz i Jasna Góra, dojście do polnej lipy.
Trasa 2: pola na północ od Narolu Wioski. Odszukanie samotnej gruszy, poznanie alei kasztanowców i parku przy pałacu Łosiów w Narolu.
Statystyka: obie trasy miały łącznie 17 km długości, na szlaku byłem 10,5 godziny, a szedłem 6.