130219
Na
zaprzyjaźnionym blogu dowiedziałem się o książce, którą ze
względu na podobieństwa do mojej chciałem przeczytać. Później
miałem okazję wymienić listy z autorką, a wiadomo, że taka
znajomość wzmaga ciekawość książki.
Maria
Dolczewska, „Izery. Moja rowerowa przestrzeń”
Oglądając
kupiony egzemplarz (a mam w nim dedykację autorki) zauważyłem
odruchową reakcję porównywania do mojej książki. Muszę
przyznać, że wypadała korzystniej dla książki Mari: sztywne
okładki, zdjęcia zamieszczone przy odpowiadającym im opisom, dobry
papier, wstążka zakładkowa, a nadto reprodukcje akwarel autorki.
Ładna książeczka. Co w niej?
Fascynacja
górami, tak po prostu.
Po
swoich górach Maria jeździ rowerem, idealnym środkiem lokomocji ze
względu na rozległość jej gór i na ogół niewielkie nachylenia
licznych tam tras rowerowych. Nie ogranicza się wyłącznie do
polskiej części Gór Izerskich; sporą część książki zajmują
opisy czeskich Gór Izerskich.
Maria
Dolczewska raczej nie przywiązuje znaczenia do cudzych opinii o
miejscach. Kierując się swoją estetyką, ciekawością i
wrażliwością, nawet jeśli odwiedzi znane miejsca, wynajduje w
nich swoje własne zakątki, drobiazgi niezauważane przez innych, a
dla niej nabierające pierwszorzędnych walorów urody i bliskości.
Ciekawie wyglądające drzewo, zdobiący obejście dziwny ludzik
wyrzezany w drewnie, religijna figurka postawiona wśród skał,
stare płaskorzeźby znalezione na kościelnym murze, wiekowa
chałupinka przycupnięta na końcu bocznej uliczki, ale też
niebieski horyzont, kamienista górska rzeka, odległe mury zamku
wyłaniające się z zieloności drzew, ale i chwile przy stole w
miłym hoteliku ukrytym wśród izerskich górek. Z takich cegiełek,
dodając jakże proustowskie związki przeszłości z przeżywaną
chwilą, buduje swój własny obraz przestrzeni wokół siebie, obraz
jedyny i jej tylko właściwy. Kobiecy obraz, dodam. Trudno byłoby
mi wskazać konkretne przyczyny, jednakże ilekroć czytam książkę
napisaną przez kobietę, mam wrażenie ciekawej i pociągającej
odmienności tak charakterystycznej dla pań; tak też było przy
lekturze tej książki.
Maria
wie, że za zakrętem drogi, w mijanym tyleż razy zaułku, na końcu
niczym niewyróżniającej się dróżki lub przy zapomnianej uliczce
w małej wiosce, znaleźć można coś pięknego, niedostrzeganego
lub niedocenianego wcześniej. Wystarczy zboczyć z trasy, dać
szansę miejscom. Magiczna jest jej przestrzeń, pełna dziwów, a i
skrzata… może niekoniecznie się spotka, ale na miejscu będzie
oczekiwanie jego pojawienia się. Na przykład wśród konarów
starej lipy, na której licznie przysiadły motyle nadając jej
wyjątkowego uroku.
U
autorki wrażenia z przeżywania chwil w swoich górach nabierają
cech intymnego, osobistego związku, który kojarzy się mi z
modlitwą. Chwila, gdy Maria usiadła na brzegu swojej rzeki, daleko
od cywilizacji, i w ciszy kontemplowała przyrodę, była modlitwą.
Z
przyjemnością i oczywiście ze zrozumieniem zauważyłem fascynację
autorki dużymi drzewami, ponieważ jest ona i we mnie. Wydaje się,
że i Maria odczuwa w sąsiedztwie takich drzew coś podobnego do
emanacji… czegoś. Może ich siły witalnej? Duszy rozumianej tak,
jak rozumiał Arystoteles?
Obraz
zainteresowań autorki i ich śladów w książce powinienem jeszcze
uzupełnić o zabytki i wszelkie starocia, co wypadałoby powiązać
z chwilami przy starych drzewach. Czy podziwia zdobną kutą bramę
lub rzeźbioną szafę, czy kładzie dłoń na pniu wielkiego drzewa,
Maria jakby odczuwała jedność czasu, związek życia, także
swojego, z przeszłością – i ślady tegoż są w książce.
W
świecie wypełnionym po brzegi bezwartościowymi informacjami,
wiecznym pośpiechem, „zaliczaniem” ładnych miejsc i coraz
dziwniejszymi audycjami telewizyjnymi, książka Marii może być
widziana jako powrót do tego, co naprawdę ważne: do siebie i do
przyrody.
Krzysztofie! Jakże się cieszę, że Tobie ta książka tez się spodobała! No i mam satysfakcję, że miałam w tym mały udział.
OdpowiedzUsuńTwój udział był decydujący, Anno.
UsuńGdy tylko odebrałem książkę i ją przekartkowałem, pomyślałem o napisaniu recenzji. Chciałem zrobić prezent Marii i pomóc w sprzedaży.
Tyle mogłem zrobić.
Aniu, zapomniałem napisać, że ten tekst opublikowałem na popularnym portalu książkowym biblionetka.pl
UsuńSprawdzałem przed chwilą, tekst otwierano 44 razy i poleca go jedna z najbardziej czynnych i znanych użytkowniczek tego portalu. Zaznaczę, że bywalcami są czytelnicy, a więc ludzie przywiązani do słowa pisanego.
Gdyby ktoś chciał tam zerknąć:
https://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=1075581
Będę musiał sięgnąć po książkę w takim razie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńCzytanie książki łatwo stać się może spotkaniem z drugim człowiekiem, z autorem. Dlatego warto.
W Szczyrku kiedyś mieszkałem i pracowałem przez dwa zimowe miesiące. Dawne dzieje.