150825
Brakuje mi pomysłów na nazwy, niech więc będzie taka.
Trasa miała być zupełnie inna, ale po dwóch godzinach kręcenia się po polach w pobliżu Tarnawy, wioski w której zostawiłem samochód, skusiło mnie wąskie przejście między lasami. Wiedziałem dokąd wiedzie, ale na wspomnienie miejsc i drzew które tam zobaczę, nagle plan mi się wywrócił i… poszedłem. Zatoczyłem spory krąg, odwiedziłem lubiany Podleśny Zdebrz, Lipową Drogę, znajome drzewa i poznałem parę nowych ładnych zakątków.
O Lipowej Drodze już pisałem, ale trudno pominąć w opisie drogę tak widokową i wystrojoną starymi lipami. Rosną pojedynczo albo w grupach po dwie, trzy czy cztery, a wszystkie ocieniają, właściwie podtrzymują, drewniane krzyże tak stare, że nie mające już sił by stać. Drzewa są wielkie, szeroko rozrośnięte, a niektóre zadziwiająco rosochate. Jeden tylko krzyż jest tam inny: metalowy, ocieniony modrzewiem.
Ostatnia lipa rośnie pod lasem, na nieuprawianym zakątku pola, a sto metrów dalej, już w lesie, zobaczyłem buka, którego dopisałem do listy moich znajomych. Trudno nawet powiedzieć, czy jest to jedno drzewo, czy kilka. Chyba jedno z wielką dziuplą, której brzegi buk zdołał zaleczyć nową tkanką.
Pisząc o zakątkach mam na myśli pozornie zwykłe miejsca i ich widzenie niezależne od otoczenia. Takim zakątkiem może być mały zdebrz na polu, samotne drzewo z przytulonym do pnia różanym krzewem albo ich kępa przy drodze, kraniec pola ograniczony wysoką miedzą, mnie tylko znana mała polanka wśród gęstych zarośli, miejsce pod brzozami, gdzie znalazłem kilka ładnych grzybów, albo zupełny drobiazg, jak lśnienie słońca na wychylonej ku mnie gałązce wielkiego buka. Nic szczególnego, ale jednocześnie mające coś, co zwróciło moją uwagę i potrafiło utrwalić się w pamięci. Kiedyś uświadomiłem sobie, że bardziej je cenię od rozległych przestrzeni, szczytów wzgórz z dalą najdalszą, od pocztówkowych widoków. Może dlatego, że są prawdziwie moje.
W tej grupie jest i droga niknąca za zakrętem – widok szczególnie dla mnie urokliwy. Są w nim tajemnica ale i swojskość, zaproszenie i ochota, zapowiedź dali i jej ciekawość, a nade wszystko tęsknota. Nie wiem, za czym. Za czymś nieokreślonym a cennym.
Obrazki ze szlaku
Podleśny Zdebrz.
Mój znajomy stary rosochaty grab na polu. Zasłania sporą część roli, pod nim jest tak głęboki cień, że ziemia jest goła, nic tam nie rośnie, ale nie jest podcinany ani tym bardziej usuwany. Myśląc o właścicielu czuję sympatię.
Te trzy czereśnie też są moimi znajomymi.
Dobrze się teraz idzie polami, zwłaszcza gdy ścierniska zostały wyrównane szerokimi kołami ciężkich maszyn.
Często widywana sałata kompasowa.
Niedawno poznana kolczurka klapkowana.
Gryka i proso, czyli kasza i... kasza.
Poszarpane drzewa. Maszyna, która tak niszczy drzewa, budzi mój strach. Kojarzy się mi z jakimś potworem ogarniętym żądzą powszechnego niszczenia.
Małe doły na polach. Znajome, więc pasowało mi je odwiedzić. Nie udało mi się zrobić dobrych zdjęć pokazujących same doły, nieco lepiej mi poszło z uchwyceniem słońca na liściach drzew.
Pszczoły na kwiatach nawłoci. Było ich naprawdę dużo. Na tym zdjęciu naliczyłem sześć.
Plantacja ostropestu, chyba najrzadziej uprawianej rośliny na Roztoczu. Chyba już pora na zbiór.
Poznałem dwa ładne wąwozy z drogami. Zwraca uwagę różnica w kolorystyce takich samych ścian w zależności od oświetlenia. Skoro wąwozy, to i drzewa wiszące na krawędziach zboczy.
Późne popołudnie i zachód słońca. To pierwsze dni, w które wędrówki kończę oglądaniem zachodu słońca. Dwa miesiące temu zachód widziałem dojeżdżając już do domu.
Trasa: między Tarnawą Dużą a Tokarami. Także przejście Podleśnym Zdebrzem
Statystyka: równo 20 kilometrów w dwanaście godzin i kwadrans.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz