Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

wtorek, 26 sierpnia 2025

Poszukiwanie

 190825

 Chciałem odwiedzić najbardziej moją z moich brzóz, a także Kalinowy Dół, pamiętając zadziwienie nim sprzed paru laty, grupkę buków na szczycie sąsiedniego wzgórza oraz pewne miejsce niedawno przypadkiem odkryte na polach. Tak byłem pewny jego lokalizacji, że nie sprawdzałem w opisach czy na mapach. Wszak dobrze pamiętałem dwie polne drogi biegnące wśród falujących pól i ów zakątek między nimi. Za bardzo byłem pewny swojej pamięci. Szukałem tu i tam, przeszedłem tę i tamtą drogę, miejsca nie znalazłem. Po powrocie do domu usiadłem przed komputerem i… uświadomiłem sobie, że pamiętam tylko wrażenie, kształt pagóra i błękitne niebo. Nie mogłem przypomnieć sobie ani nazw nadanych zdjęciom, ani słów, według których mógłbym wyszukać właściwy tekst; nawet pora roku gdzieś mi się ulotniła.

Przez ponad godzinę szukałem wśród kroci tysięcy zdjęć, już miałem się poddać, a nawet bliski byłem uznania, że wszystko wymyśliłem, może przyśniło mi się to miejsce, ale w końcu znalazłem. Było kilka kilometrów dalej, nie tam, gdzie szukałem, a zmylił mnie nieco podobny układ wzgórz i polnych dróg. Na najbliższą włóczęgę pojadę właśnie tam.

 

Oto zdjęcie szukanego miejsca; zrobiłem je w marcu tego roku. Powiecie, że jest tuzinkowe? Że tysiąc jest takich? Będziecie mieli rację, ale akurat to miejsce jest moje, czyli zapamiętane nie tylko z powodu wyglądu, ale i wrażeń.

Odwiedziłem też jedną z najbardziej lubianych i najczęściej wspominanych brzóz. Znam ją od kilku lat, patrzyłem na nią w różnych porach roku: kiedy stroiła się maleńkimi listeczkami w piękny dzień wiosny i kiedy stała nieruchomo obciążona lśniącym lodem na gałęziach w mroźny dzień zimy. Dzisiaj przeżyłem chwilę paniki. Otóż wydało mi się, że powinna już być przy drodze którą szedłem, a nie widziałem jej. Już spoglądałem w bok, zrezygnowany, szukając śladu jej wycięcia, gdy z ulgą uświadomiłem sobie swoją pomyłkę: jest! Rośnie troszkę dalej! Jest. 







 
Oto ona.


 Taka jest droga wiodąca ku niej z dna doliny.


 Zakurzone krzewy malin przy drodze i traktor ciągnący za sobą warkocz kurzu. Zwykły, by nie rzec: pospolity widok? Niekoniecznie.

Wyschnięty i przemielony kołami less jest tak delikatnym pyłem, że biorąc go w dłoń ma się wrażenie dotykania puchu gęsiego. W dzieciństwie chodziłem na bosaka po tak zapylonej drodze, pamiętam pieszczotliwy dotyk pyłu w suche dni, i ciepłe, miękkie ciasto, w jakie się zmieniał po deszczu. Radość tamtych chwil, ową wysublimowaną przyjemność (mimo swojej zwykłości, ale któż teraz tego doświadcza?) pamiętam do dzisiaj, po upływie sześćdziesięciu lat. Dlaczego? Przyczyna jest oczywista: bo tamte przeżycia były dla dziecka, którym wtedy byłem, wyjątkowe. A teraz słyszę kobietę mówiącą o rezygnacji z urodzenia dziecka ponieważ nie może mu zapewnić wszystkiego co najlepsze. Moja mama zapewniła mi najlepsze, mimo biedy lat sześćdziesiątych: zgodę, a właściwe milczące przyzwolenie, na taplanie się w rzadkim błotku lessowym, ale tego nie pojmie tamta młoda kobieta chcąca ubrać dziecko w drogie markowe ciuchy i zabronić wszystkiego, co je zabrudzi.




 Ostatnio pisałem o miejscach nazwanych zakątkami; oto nowo poznany zakątek.

Obrazki ze szlaku

 


Kalinowy Dół.


 Słońce i chmury, światło i cień. Widać, jak słońce maluje i wypięknia nam świat!

 

 
Osady w dolnej części pola naniesione wodą deszczową. Zwracam uwagę na takie obrazy ponieważ są zobrazowaniem ustawicznego działania sił natury dążących do zniwelowania różnic wysokości. Jeśli w głębi Ziemi nie obudzą się siły górotwórcze, kiedyś, za milion lat, Roztocze będzie płaską, monotonną krainą.

 

Byle jak zrobiona droga. Ciekawe, czy wykonawca naprawi na swój koszt...





 Ładne doły, też dopiero dzisiaj poznane. Wygodne do spaceru, cieniste ale nie ciemne, bez śmieci. 
Powiedzmy, że na ogół wygodne. Miejskim parkiem takie miejsca nie są.

 Maleńka jaszczurka; miała kilka centymetrów długości. Czyż nie jest zadziwiający fakt jej pokrewieństwa z potężnym tyranozaurem?



 Falujące pola.

 

Kombajn z hederem szerokości 2,5 metra, a więc bardzo małym ale akuratnym na roztoczańskie wąskie poletka. Żniwa jeszcze trwają.




 Pola na zboczu jednego wzgórza. Charakterystyczne dla zachodniego Roztocza, czyli wąskie, kręte, z wysokimi miedzami, ocienione i ozdobione drzewami i krzewami. Malownicze.

 Przekwitają chabry. Szkoda.



 
Ładne miejsce. Tuż obok, w małym dole, rośnie osika otoczona wieloma grabami. Ona jedna, a ich tak wielu. Zazdrościć czy współczuć?


 Trzcinnik i słońce.

 Wyjątkowo wygodne wejście do dołów.

Trasa: na południe od Otrocza. Moja brzoza i Kalinowy Dół.

Statystyka: niemal 20 km w jedenaście i pół godziny.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz