Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

czwartek, 20 listopada 2025

O miedzach i kondycji

 131125

 Przeszedłem długą drogę między Sudetami a Roztoczem. Kiedy wiosną 2021 roku zakończyłem pracę w firmie w Lesznie, wróciłem na Lubelszczyznę i zacząłem wyjeżdżać na Roztocze. Jednak na początku była to kraina „Zamiast”. Za daleko były moje sudeckie górki, a na Roztocze mam blisko, niewiele ponad godzinę jazdy. Starałem się nie porównywać obu krain, ale początkowo niezbyt mi się to udawało. Jednak powoli, na początku nawet niepostrzeżenie, w miarę przybywania dziesiątków kilometrów roztoczańskich wędrówek obraz się zmieniał. Kilka lat temu porównywałem roztoczańskie pagórki z Pogórzem Sudeckim, teraz bywa odwrotnie: będąc w Sudetach wspominam Roztocze.

Mam więc dwie naprawdę moje krainy.

Pisałem już o drzewa na miedzach, ale temat trudny jest do wyczerpania, i zapewne jeszcze nie raz wrócę do niego.

Jeden z najbardziej urokliwych elementów krajobrazu nie tylko Roztocza, ale i szerzej – polskich pól, są samotne drzewa. Jeśli widzę je w oddali, na tle nieba, odczuwam chęć pójścia do nich, i nierzadko tak robię.






Niemal zawsze rosną na miedzach, chociaż sporadycznie widuję duże drzew
o stojące na polu, wtedy widać pod nim charakterystyczną wydłużoną „łezkę” nieuprawianej i zarośniętej ziemi, ślad omijania drzewa przez maszyny. Rzadziej, ale widuję też grupki drzew rosnących na miedzach w rzędach; wtedy miejsca między nimi zajmują tarniny, tu i ówdzie także dzikie róże, głogi lub czarne bzy. Te wszystkie rośliny mają tam dla siebie miedzę szerokości ledwie pół kroku, czasami tylko nieco więcej, gdy różnica wysokości sąsiednich pól jest duża, a miedze zdarzają się naprawdę wysokie. Drzewa dzisiaj oglądane rosły na miedzy liczącej pięć, może sześć metrów wysokości. W takich miejscach wyrastają niewielkie, ale zadziwiające rozmaitością zagajniki; mają parę kroków szerokości, długość zwykle wielokrotnie większą, a rosnące na nich drzewa bywają bardzo duże i stare. Ich wielkość świadczy o istnieniu miedzy w tym samym miejscu przez wiele dziesięcioleci, a może i przez wieki, ponieważ przed zmianami chroni je ukształtowanie terenu, kilkumetrowa różnica poziomu sąsiednich pól. Widuję takie zadrzewione uskoki także na jednym polu; są wtedy krótsze i mają charakterystyczny kształt: ich wysokość narasta od zera, osiąga największą różnicę (a ta bywa całkiem spora, bo sięga drugiego piętra), a dalej maleje aż do zaniku w miejscu ponownego połączenia się niższej i wyższej części pola. Niemal pionowe skarpy, czasami wielkie drzewa stojące na krawędziach uskoków dzięki kłębowisku masywnych korzeni, między nimi gęstwiny krzewów, odciętych albo odpadłych gałęzi i zielska próbujące znaleźć odrobinę miejsca dla siebie, a tuż obok, dosłownie o krok, jaskrawy kontrast: uporządkowana płaszczyzna pól z równiutkimi rzędami oziminy. Jeśli podniesie się wzrok, dalej i wyżej na zboczu wzgórza zobaczy się dotykające błękitu nieba zieleń pola albo równe skiby pługiem przewróconej gleby.



W lesie na rozdrożu źle skręciłem, a zorientowałem się po przejściu paruset metrów. Właśnie tam zobaczyłem kapliczkę. Jest na swój sposób wyjątkowa. Niewiele widuję kapliczek w lesie, jeszcze mniej tak niewielkich, czy może lepiej byłoby mi napisać: oszczędnych w wyrazie. Nim zawróciłem, podszedłem do zauważonych opodal dołów. Są niewielkie i dość typowe, poza jednym szczegółem. Widać tworzenie się dalszej części, ich przedłużanie, mianowicie świeżo powstałe w czasie ulewnych deszczy wyrwy o stromych ścianach. Z biegiem lat ich zbocza złagodnieją, przekrój poszerzy się upodobniając je do parowów, oczywiście pojawią się drzewa. Tak właśnie wyglądają te doły niewiele dalej.

Chyba wziąłem sobie do serca myśl o skracaniu się moich wędrówek z powodu spadku kondycji, ponieważ dzisiaj, po odwiedzeniu najładniejszych miejsc, wyruszyłem w drogę powrotną wielkim zakolem. W rezultacie mimo godzinnej rozmowy z kolegą, mimo paru przerw i krótkiego dnia, przeszedłem prawie 20 kilometrów. Do samochodu doszedłem w dobrym stanie, a na drugi dzień nie czułem żadnych efektów zmęczenia. Może więc spadek kondycji nie jest duży?…

Obrazki ze szlaku

 Eos widziana w czasie jazdy i z samochodu fotografowana. Jak widzicie, wystroiła się bardzo. Ciekawe, dla kogo...

 

Ranek na szlaku.




 W odwiedzinach u znajomych brzóz.

 Lessowa skarpa, a w niej ptasie norki.

 A tutaj skarpa z krzewami tarniny. Jadłem ich owoce, lubię cierpki smak tych śliwek, dobrych po pierwszych przymrozkach.


 Masywne topole i wierzby na miedzy. 

 Nora w wysokiej miedzy. Czyjeś mieszkanie? 

 Zwarta ściana nawłoci broni dostępu do brzeziny. Smutny widok. Nie lubię nawłoci, bo jest nachalna i brzydko się starzeje.





Popołudnie, zachód, łuna zachodu i jej odbicie po przeciwnej stronie nieba. Ostatnie zdjęcie zrobiłem o 16.15. Kwadrans później, kiedy doszedłem do samochodu, zmierzch zmienił się w noc.

Trasa: klasyk między Biskupie Kolonią a Ponikwami, wioskami na zachodniej części Roztocza.

Statystyka: 19,5 km, 9 godzin.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz