110620
Na
uczcie u Agatona Sokrates mówił o pięknie samym w sobie, pięknie
istniejącym niezależnie od okoliczności i od ludzkiego
postrzegania. Uwodzicielska i tajemnicza wizja, ale tak niedosiężna,
że nawet ten bosy mędrzec musiał być prowadzony za rękę, by
znaleźć się w jej pobliżu.
A
może Platon po prostu włożył w usta Sokratesa swoje marzenie?
Albo swoją filozofię idei?
Wszak
piękno nie istnieje samo w sobie, nie jest bytem niezależnym,
realnym, obiektywnym. Ono istnieje tylko w nas jako odbicie
rzeczywistości, otaczającego nas i przeżywanego świata.
Indywidualne cechy tego naszego lustra powodują powstanie pięknego
obrazu, albo nie. Dlatego jeden człowiek dostrzeże piękno w
kształcie kwiatu konwalii, drugi usłyszy je w wyjątkowym wykonaniu
utworu muzycznego, trzeci w zupełnie odmiennych dziedzinach albo
nigdzie, bo i tak się zdarza.
Dwojakiego
rodzaju jest piękno: dzieł natury i dzieł człowieka. Pierwszy
rodzaj nie jest intencjonalny (może poza pewnym wyjątkiem, o którym
napiszę niżej), wszak przyroda, czy natura, nie tworzą swoich
dzieł z powodów estetycznych, a wyłącznie praktycznych, natomiast
dzieła człowieka często takie bywają. Piękno, ale i szerzej:
wrażenia estetyczne, brane są pod uwagę przy projektowaniu, na
przykład w architekturze, a w sztuce są cechami pożądanymi i na
nie cały proces tworzenia dzieła jest nakierowany, ale o tym może
przy innej okazji.
Fascynuje
mnie odbiór dzieł natury przez ludzi. Kształt kwiatów gwiazdnicy
czy chabru jest połączeniem ewolucyjnej przypadkowości i potrzeby
zapylenia, a dostrzegamy w nich piękno. Kolory kwiatów i ich
zapachy, nierzadko tak wspaniałe w naszym odbiorze, mają wabić
owady, i tutaj właśnie upatruję intencji natury.
Nie
wiem, czy owady potrafią oceniać je pod kątem estetyki, raczej
nie, ale i tak zostaje zbieżność, niechby tylko taka quasi
estetyczna, skoro kwiat przyciąga nie tylko pszczoły, ale i nas.
Czyż jednak możemy z całą stanowczością wykluczyć niechby ślad
wrażeń estetycznych u owadów? Jeśli nawet możemy, to i tak
zadziwiające podobieństwo reagowania u tak odmiennych gatunków
ziemskich istot. Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę nasze
zdolności umysłowe z jednej strony, a mikroskopijny układ nerwowy
owadów z drugiej.
Czy
będzie zadzieraniem nosa pytanie przedstawiciela gatunku homo
sapiens o inne istoty zdolne podziwiać kolory wschodu i zachodu
słońca? Albo formy spiętrzonych skał, strumyk wśród traw na
górskiej łące, lot jaskółki, śpiew skowronka? Tak łatwo
udzielić negatywnej odpowiedzi, wszystko przypisując nam, ale nie
wiem, doprawdy, czy słusznie. Ot, ptaki. Wiele ich gatunków
praktykuje osobliwą formę zalecania się samców, mianowicie śpiew.
Który ładniej śpiewa, ten ma większe powodzenie u ptasich pań,
a w takim razie o ich wyborach decydują także względy estetyczne.
Może więc i ptakom zdarza się patrzeć z ukontentowaniem na
czerwcowy wschód słońca?
Dlaczego
bywamy pod tak wielkim wpływem dzieł natury, także tej
nieożywionej?
Wiem,
że ludzki umysł znajduje upodobanie do pewnych kształtów, kolorów
czy dźwięków i dostrzega w nich piękno, ale tak naprawdę nie
wiem. Po prostu po raz kolejny próbuję wyjaśnić zagadkę.
Zapewne nie wyjaśnię, ale pisząc, jestem bliżej. Może kiedyś,
gdy poskładam wszystkie swoje cząstkowe próby odpowiedzi, z ich
sumy wyłoni mi się prawda o pięknie i jego roli w moim życiu?
Są
w nas ślady przeszłości ludzkości, jakimś niepojętym sposobem
przekazane nam w genach. Chciałoby się podać tutaj kilka
przykładów, ale przecież nie o teoriach genetycznych piszę, a o
postrzeganiu piękna w naturze, powiem więc tylko, że takie ślady
są, także w działaniu i skłonnościach naszych umysłów, a to
znaczy, że nawet bardzo odległa przeszłość nie odchodzi bez
śladu. Czasami, gdy myśl skręca mi w stronę nauki, uświadamiam
sobie ogromną skalę czasu, w jakim ludzie żyli w bezpośrednim
kontakcie z przyrodą. Około 99% czasu istnienia naszego gatunku
żyliśmy jako zbieracze, myśliwi i wędrowcy. Dziesiątki tysięcy
pokoleń naszych przodków żyło idąc dalej i dalej, a ledwie od
dziesiątek pokoleń siedzimy w miastach, w sztucznym środowisku.
Wyraźny w nas zew drogi, chęć wyrwania się za horyzont, to głos
tamtego bardzo długiego szeregu naszych przodków. Dzięki niemu
mają pracę biura podróży i przez niego czuję silne pragnienie
pójścia polną drogą – w znane lub nieznane, byle dalej.
Czasami
myślę, że nasza potrzeba kontaktu z naturą jest w istocie
przemienionym i słabo uświadamianym pragnieniem powrotu do naszego
domu. Jak we wspomnieniach dom rodzinny i nasze dzieciństwo jawią
się rajem, tak i naturę, na łonie której żyliśmy tak długo,
widzimy piękną.
Oto
możliwa przemiana nie zawsze uświadamianej tęsknoty w poczucie
piękna.
A
może po prostu jego postrzeganie i przeżywanie jest dla nas tym,
czym dla owadów nektar kwiatów: energetycznym paliwem? Im
umożliwiającym latanie, nam prawidłowe funkcjonowanie naszego
umysłu, a więc w istocie życie.
Na zdjęciach dzisiejszy zachód słońca. Nie był spektakularny, ale był pierwszym widzianym w tym roku. Słońce zaszło bardziej na północy niż na zachodzie, o godzinie 21.36.
Piękne są dni czerwcowe.
Na zdjęciach dzisiejszy zachód słońca. Nie był spektakularny, ale był pierwszym widzianym w tym roku. Słońce zaszło bardziej na północy niż na zachodzie, o godzinie 21.36.
Piękne są dni czerwcowe.