070724
Po raz kolejny wybrałem się pod Gródki na Roztoczu z powodu… dróg. Jest ich tam sporo, a teraz, przed żniwami, trudno jest chodzić bezdrożami. Łąk w tej części Roztocza jest mało, wszędzie pola z uprawami albo zachwaszczone gęstwiny. W pobliżu wiosek można liczyć na marsz plantacjami malin lub porzeczek, ponieważ między rzędami krzewów są równe, koszone przejazdy dla maszyn, ale zdarza się, że taka wygodna droga kończy się ścianą rzepaku, przez którą o tej porze roku się nie przejdzie. Zbyt splątane i gęste są łodygi tej rośliny. Okolice Gródek znam, wiem o licznych drogach, stąd mój wybór.
Po trzech tygodniach przerwy zobaczyłem Roztocze znacznie odmienione.
Kwiatów na przydrożach było jednak dużo: nadal kwitnie ostrożeń, ale i kurzy już swoją watą, pojawiły się liczne kwiaty wrotycza i pierwsze nawłoci, przekwita dziurawiec ale obficie kwitnie powój. Jeśli obejrzy się uważnie i z bliska kwiat tej rośliny, łatwo o zdumienie jego prostotą i wdziękiem. Niezmiennie zadziwia mnie fakt ich kwitnienia tylko jeden dzień – jętki jednodniówki wśród roślin.
Kwitnie też bez hebd; czyż nie jest ładny? Zaczęły się małe, rzepakowe żniwa; widziałem sporo już ściernisk i po raz pierwszy w tym roku szedłem nimi. Są nawet pierwsze zaorane pola – typowo jesienny widok.
Nie doszukuję się śladów końca lata, nie, po prostu jestem pod wrażeniem dużych zmian na polach. W połowie czerwca, na poprzedniej wędrówce roztoczańskiej, jeszcze tu i ówdzie widziałem Wiosnę, dzisiaj zobaczyłem Lato. Beztroska Panna stroiła się zapatrzona w siebie, poważniejsza Pani nie ma pstro w głowie, i raczej wsłuchuje się w nabrzmiewanie kłosów na polach.
Na plantacjach porzeczek już dawno ucichło, ale nisko, wśród liści, znaleźć można czarne owoce przeoczone przez zęby maszyny zbierającej. Właśnie teraz, w zasadzie już po sezonie, są najlepsze: aromatyczne, nabrzmiałe słońcem i ciepłem. Są jak lato. O zrobieniu zdjęć nie pomyślałem.
Wiele mam obrazów pojawiających się w pamięci na myśl o lecie, każdy człowiek je ma, chociaż u każdego z nas są inne, skoro ich zestaw ma ścisły związek z naszymi przeżyciami. Wśród moich obrazów lata są ruchliwe cienie liści drzew na polnej drodze i kłosy zbóż pochylone nad nią. Szedłem patrząc nie tylko w dal, ale i pod nogi. Na zakurzonej drodze widziałem swoje lato i – chwilami – ślady robione gołymi stopami na takiej samej drodze dawno temu. Jeszcze pamiętam pieszczotliwy dotyk pyłu drogi nagrzanej słońcem.
Obrazki ze szlaku
Dojrzewają owoce aronii.Zając widział mnie, ale nic nie robił; dopiero po dłuższej chwili „pokicał” w swoją stronę.
Niebo i owies – nic więcej.
Krzyże przy szosach w miejscach tragicznych wypadków drogowych. Jest ich dużo i coraz więcej; te trzy stoją blisko siebie. Mam mieszane odczucia. Rozumiem ból osób bliskich, uważam jednak, że pobocze szosy, którą przejeżdża mnóstwo osób każdego dnia, nie powinno być upodobniane do cmentarzy. Dobrym pomysłem było stawianie w niebezpiecznych miejscach tablic informujących o ilości wypadków, ale one znikły. Zapewne uznano je za źle działające na kierowców, a krzyży raz postawionych nikt nie usunie.
Ładne liście jesionu.
Rzepakowe ściernisko, jesienne już pole.
Droga i wąskie pola. Po powrocie z Sudetów zwracam uwagę na ich miniaturowe rozmiary.
Zrośnięte buki. Te konary nie przylegają do siebie, a po prostu się zrosły.
Przechodziłem przez dwa piękne lasy bukowe, ale ich urody niewiele widać na zdjęciach.
Wąskie pole między drzewami. Chyba kombajn się zmieści?
Babkowa łąka. Jest na stromym zboczu, więc kiedy patrzyłem pod górę, widziałem mnóstwo łodyg babek na tle nieba. Aparat widział je znacznie gorzej.
Ta kapliczka ma ponad sto lat, może więc jej wiekiem należy tłumaczyć błędy.
Plantacja orzechów laskowych.
Przedłużona droga asfaltowa prowadząca na pola, widać ślad połączenia. Owszem, jest równo i bez błota, wygodnie dla rolników i licznych w tej okolicy plantatorów, ale wolałbym iść polną drogą. Coraz więcej jest takich dróg.
Późne popołudnie bez słońca, okienko w chmurach i… słoneczna plama na polach.
Tradycyjna trasa na Roztoczu wokół Gródek, z wypadem pod las po drugiej stronie szosy przemyskiej.
Statystyka: 12,5 godziny na szlaku długości 21 km.