Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lipy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lipy. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 11 lutego 2025

Lipowa aleja

 040225

W niewielkiej odległości od mojego miasta są dwie aleje starych lip. Już w minionym roku obiecałem sobie poznać je dokładniej, ale tak się złożyło, że dopiero dzisiaj przyjrzałem się jednej z nich. Wzdłuż lokalnej drogi rośnie ponad setka wiekowych lip drobnolistnych, drzew wyjątkowych w naszej kulturze, uznawanych nie tylko za pożyteczne, ale i przyjazne ludziom oraz bliskie… bogom. Nawet wprowadzenie chrześcijaństwa ponad tysiąc lat temu nie zmieniło tego przekonania, i do dzisiaj niemal wyłącznie lipami obsadza się przydrożne krzyże i kapliczki.


 Oto ci piszą o lipach ludzie korzystający z ich dobroczynnego wpływu na nas.

>>Lipa – uważana była obok dębu za drzewo „święte”. Otaczano ją czcią za swoje piękno oraz miododajne kwiaty mające moc leczniczą. To ulubienica poetów – minimalizuje zmęczenie, stymuluje pracę układu oddechowego i krążenia. Poza tym lipy uwrażliwiają na otaczający świat. Wysuszone kwiatostany lipy mają działanie napotne i łagodzące podrażnienia. Są wykorzystywane w chorobach przeziębieniowych i infekcyjnych. Sadzono ją przy dworach a obecnie przy domach; w jej cieniu panował spokój i rodzinna harmonia.<<


Lipy dzisiaj oglądane wyróżnia nie tyle wielkość, chociaż małe nie są, co pnie pokryte naroślami tak niesamowitymi, tak dziwnych kształtów i dużych rozmiarów, że oglądane z bliska przestają kojarzyć się z drzewami. Na tej stronie jest bardzo dużo informacji o tych drzewach. Zwróciłem uwagę na pnie bardzo starych lip widoczne na zamieszczonych tam zdjęciach: nie mają takich narośli.


 
Autor strony wspomina o pewnej znanej – także mnie – lipie bieszczadzkiej; ledwie kilka miesięcy temu miałem okazję ją odwiedzić po latach niewidzenia. Niżej publikuję jej zdjęcie. Rośnie w Beniowej, wsi nieistniejącej od powojennych czasów. Faktycznie jest piękna i czyni wielkie wrażenie swoją wielkością oraz… ciepłem.

Mimo swojego wieku pień ma zwykły, dość równy, pokryty korą spękaną w sposób typowy dla gatunku. Lipy widziane dzisiaj od razu skojarzyły mi się z pokręconymi i też mającymi narośle bukami rosnącymi w miejscach dawnego wypasu bydła w Bieszczadach. 

 

Są takie, ponieważ były ogryzane przez zwierzęta. Wydaje mi się, że te lipy kształt swoich pni mają przez ludzi wielokrotnie ucinających ich boczne, nisko wyrastające gałęzie. Lipy dobrze znoszą takie zabiegi, nie obumierają, ale w rezultacie ponawianych prób wypuszczenia nowych pędów oraz zabliźnienia wcześniejszych ran, powstają dziwne zgrubienia – świadectwa niełatwej przeszłości tych drzew. Na kilku lipach widziałem świeże ślady uciętych gałęzi, więc ten proces trwa nadal.


 Widziałem na pół obumarłe pnie żywiące odrosty tak już grube, że zamienione w konary – nowe życie na resztkach starego.





Widziałem wiele dziupli; niewielkich, obwiedzionych grubym wałem nowej tkanki próbującej zasklepić ranę (albo już zamkniętych), ale i rozległych rozczepień pni po wyłamanych grubych konarach. Zaglądając do ich wnętrz, raz czy dwa widziałem, zdumiony, grube pędy odrostów wyrastających z dna, przy ziemi, a wyżej wrośniętych w macierzysty pień; widok tych dziupli wydawał się pobojowiskiem.


 Widać też było wyraźnie charakterystyczną dla lip skłonność do wypuszczania odrostów szczególnie licznych przy ziemi. Niektóre drzewa stały jakby otoczone gęstą szczotką.

 Tutaj inny ślad ludzi – kawałek blachy kiedyś przybitej do drzewa, teraz wrośnięty w pień.

Lipy odwiedzę na początku lata, w czasie ich kwitnienia.

Jeszcze wiersz naszego Poety:

>> Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!
Nie dojdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,
Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,
Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.
A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie
Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie. <<

Piękna pięćsetletnia polszczyzna pobawiona współczesnych śmieci.

Na zakończenie proszę o wysłuchanie tego cudownego i perfekcyjnie wykonanego utworu. Poprawi nastrój, przyrzekam ja Wam! :-)

Aby stworzyć takie widowisko, społeczeństwo musi być stać na bardzo drogie, wieloletnie kształcenie dziesiątków ludzi. Musi wydać miliony, aby uzdolnieni ludzi mogli skupić się na opanowaniu sztuki dobywania piękna z ruchu i dźwięku. Mało jest powodów, dla których warto się bogacić społeczeństwom, a jednym z nich jest możliwość kontemplacji tak wysublimowanego piękna.