Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polszczyzna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polszczyzna. Pokaż wszystkie posty

piątek, 4 kwietnia 2025

Tysiąclecie koronacji Bolesława Chrobrego

 030425

Rocznica

W 1966 roku hucznie obchodziliśmy tysiąclecie chrztu Mieszka i księstwa polskiego. Ówczesne władze, oczywiście te komunistyczne, rzuciły hasło „Tysiąc szkół na tysiąclecie”. Zawsze mi się ten pomysł podobał. W całym kraju przez szereg lat budowano szkoły w wioskach odległych od miast. Pamiętam taką budowę w rodzinnej wiosce matki. Stoi do dzisiaj, chociaż zapewne szkołą już nie jest – jak wiele innych budowli tego rodzaju. Pamiętam opowieści mamy chodzącej do szkoły 4 kilometry. W zimie ojcowie dzieci organizowali im zbiorowe wożenie saniami do szkoły i z powrotem.

Syn Mieszka, Bolesław, prawdziwy budowniczy wielkości, siły i znaczenia Polski, uzyskał zgodę Watykanu na swoje koronowanie, a odbyło się ono w kwietniu 1025 roku. Dokładnie tysiąc lat temu nasza ojczyzna przestała być jednym w wielu księstw, a stała się królestwem, suwerennym państwem uznanym w Europie.

Dlaczego nie mówi się o tym arcyważnym wydarzeniu dla naszej państwowości? Dlaczego naszych władz to nie interesuje? Odpowiedź znam, niestety.

Mamy się stać Europejczykami, nie Polakami. Europa ma być jednym państwem, w którym naród i tradycje nie mają znaczenia. Dlatego świętowaliśmy dwudziestolecie przystąpienia do Unii, dlatego zalewani jesteśmy obcymi kulturowo imigrantami, dlatego cicho jest o tysiącu lat naszej państwowości. W obecnej Europie, wśród obecnych „elyt”, taka rocznica nie ma znaczenia, jest przebrzmiałą historią, bo przecież oni budują nowy i lepszy świat. Dla siebie, oczywiście.

„Trudno jest budować armię bez opowieści dla której warto walczyć” – jakże słusznie powiedział Tomasz Wróblewski 

W niezliczonych wojnach walczyliśmy w obronie Polski, a teraz, skoro pozbawia się nas narodowych, ojczystych korzeni, w obronie kogo lub czego mielibyśmy ginąć? Gdzie jest nasza suwerenność, o którą tak się starał król Bolesław?

Uwaga na marginesie. Gdybyśmy my, Polacy, mieli takich władców, jakim był Bolesław Chrobry, dzisiaj Niemcy przyjeżdżaliby do nas na saksy, nie odwrotnie, a wojen przez nich wywołanych by nie było.

Imię noszone przez naszego pierwszego króla tłumaczy się jako „bolej sławy”, czyli „więcej sławy” bądź „bardziej sławny”. Natomiast nadany mu przydomek Chrobry w staropolskim oznaczał człowieka dzielnego, mężnego. Nazwisko? Wtedy i całe wieki później ich nie używano, ale czasami dodawano imię ojca: Bolesław Mieszkowic. Podobnej formy używa się do dzisiaj w Rosji jako imię od ojca.

O ZUS

W 2024 pracowałem kilka miesięcy w swojej byłej firmie; praca była legalna, więc opodatkowana, z odprowadzanymi składkami, Zakład przysłał nowe wyliczenie emerytury. Podwyższono mi świadczenie o niecałe 18 zł, ale i więcej się nie spodziewałem. Uśmiałem się czytając o sposobie liczenia. Otóż kwotę dodatkowych pieniędzy na koncie emerytalnym dzielą przez spodziewaną przez nich ilość wypłat, a że są co miesiąc, to tym samym i miesięcy życia. Otóż ten parametr wyliczyli na 180,2. Inaczej mówiąc, według ZUS będę żył jeszcze 15 lat i dwie dziesiąte miesiąca; pamiętajcie, że jedna wypłata to jeden miesiąc. 2/10 miesiąca to 6 dni, a najbliższą emeryturę otrzymam 14 kwietnia. Od tego dnia licząc, mam żyć 15 lat i 6 dni, czyli do 20 kwietnia 2040 roku. Godna podziwu (albo kpiny) precyzja przewidywania. Czy trafna? Gdyby tak miało być, żyłbym 85 lat. Nie mam nic przeciwko, absolutnie, ale. Mam pytanie za złotówkę: ilu mężczyzn tyle lat żyje? Dwa czy może cztery procenty?

Co się stanie z pozostałymi pieniędzmi emerytów zabierających się do lepszego świata przed ukończeniem 85 lat i z pieniędzmi tych dość licznych przecież ludzi, zwłaszcza wśród mężczyzn, którzy z różnych powodów nie doczekali się emerytury? Oczywiście przepadają na rzecz Zakładu.

Pytanie za drugą złotówkę: dlaczego w takim razie ZUSowi brakuje miliardów? Jedną z odpowiedzi znam. Otrzymałem list z ZUS o możliwości przeliczenia świadczenia i poleceniem udania się do nich i wypełnienia dwustronicowego wniosku. Po około 10 dniach otrzymałem od nich list z wydrukiem obliczeń, znowu na dwóch stronach. Kilka kartek papieru, dwie koperty, opłata za dwa listy i czas urzędnika, niechby tylko pół godziny, to w sumie niewiele, może 20 złotych, ale przecież tę kwotę należy pomnożyć przez bóg wie ile tysięcy listów wysyłanych każdego dnia przez ten urząd. No i mamy ciężkie miliony. Można tłumaczyć urząd tylko w jeden sposób: ludzie tam pracujący jeszcze nie słyszeli o mailach ani telefonach! Wyjaśnienie drugie, które odrzucam jako nieprawdopodobne: te bezsensowne koszta nikogo nie obchodzą, bo ponoszone są tak naprawdę przez nas, zwykłych ludzi. Wydawane są lekką ręką przez ludzi nie nawykłych dbać o publiczny grosz.

A może to jednak prawda?...

O imigracji

„Nasze państwo opiekuńcze jest dla tych, którzy na nie pracują.” To słowa duńskiego polityka, a dotyczyły imigrantów. Jednak politycy mogą działać na rzecz społeczeństwa! Czemu „nasi” tak nie robią? Tutaj jest relacja o tym fakcie.

Kącik językowy

Ciąg dalszy przykładów idiotycznego używania modnych słów:

„Wielkie wydarzenie w kontekście tego, co się może wydarzyć.”

„Tym filmem udało się wygenerować dużą oglądalność.”

„… żebyśmy wspólnie, wszyscy razem, wygenerowali po jednej, dwie osoby, żeby spotkały się…”

„Maszyna miała na celu jedynie generowanie uśmiechu na twarzy kierowcy.”

My wygenerujemy po dwie osoby, a maszyna wygeneruje nasz uśmiech! Jak takie coś nazwać??

Oderwanie od rzeczywistości

System finansowy trzeszczy w szwach, toniemy w długach, coraz więcej pojawia się problemów w gospodarce polskiej i światowej, tracimy szanse na rozwój, marnujemy worki pieniędzy na bzdety, ale zabawa ciągle trwa. Z Tytanikiem nic złego się nie dzieje, możemy zająć się programem pod nazwą „Kaganiec” z grupy zadań pod nazwą „Nowe Oblicze Demokracji”.

Serwis Infopiguła, wydanie z dnia 03.04.2025r.

>>W marcu rząd wydał wytyczne do postępowań ws. “przestępstw motywowanych uprzedzeniami", w tym mowy nienawiści. Powołano 2 prokuratorów od Internetu. Te zasady byłyby w USA przestępstwem. W Polsce nie mają podstawy prawnej; minister Bodnar operuje prawem europejskim.

Podejrzany na długo utraci telefony czy laptopy, by służby badały nawet usunięte już wpisy.

Do tego zaleca się używanie wobec osób transpłciowych i niebinarnych imion, zaimków oraz form osobowych wskazanych przez te osoby, aby unikać dyskomfortu.

Wytyczne oparto na europejskim prawie, bo w Polsce ustawa o mowie nienawiści czeka na podpis prezydenta. (...)

Podkreślono, że powyższe prawa są w USA przestępstwem przeciw wolności słowa oraz porządkowi konstytucyjnemu, dlatego nie należy wnioskować do Stanów o pomoc prawną.

Źródło: Twitter.<<

Trudno te pomysły komentować. Wzruszyłbym ramionami, ale nie mogę z powodu mojego patriotyzmu i braku w organizmie bakterii zdolnych trawić idiotyczne szkodnictwo.

Zbrojenia i władza

Dlaczego jesteśmy straszeni wojną? Dlaczego nagle nie zielony ład ma wzbogacić Europę i uczynić ją ważną na świecie, a budowa czołgów, bynajmniej nie ekologicznych? (Wyjaśniam antyekologiczność: ten przysłowiowy czołg pali w zależności od warunków i modelu od 500 do 1500 litrów na setkę; na baterię działać nie będzie). Zapraszam od wysłuchania tego wykładu, przypominając o oczywistej prawdzie ekonomicznej: budowa czołgu na eksport przynosi zysk firmom, obywatelom i państwu. Kupienie tego przysłowiowego (bo chodzi o cały sprzęt wojskowy) czołgu za granicą, jest nie tylko wysłaniem do innego kraju części naszego bogactwa, ale i powolnym oraz bardzo kosztownym przemieszczaniem tego czołgu w stronę składnicy złomu. Armię mieć musimy, ale naszą, polską, pod wyłącznie polskim dowództwem i uzbrojoną w miarę wszelkich możliwości w sprzęt u nas produkowany. To, co chce zrobić Unia, i na co ten „nasz” rząd się zgadza, sprowadza się do jeszcze większego zadłużenia Polski i jej uzależnienia od Unii.

Posłuchajcie słów człowieka mądrego i znającego mechanizmy działania brukselskich urzędów, a to z racji częstego zatrudniania go przez Unię jako doradcę.

Cytat z jego wypowiedzi:

>>Europa owszem, mówi językiem siły, ale działa zgodnie z regułami biurokratycznego błogostanu. Chce mieć oddanych żołnierzy, ale nie chce narodów, za które ci młodzi ludzie mieliby oddawać swoje życie. Europa postanowiła narzucać światu swoje normy, swoje prawa, ale zapomniała, że nie da się tego zrobić. Nie da się ich wyegzekwować bez realnej siły. (…) To samo możemy dziś powiedzieć o większości Europejczyków przyzwyczajonych do ugrzecznionych frazesów, do polityki pobłażania – wszyscy nagle są zaskoczeni językiem siły. Wychowani w cieplarnianych warunkach, z roszczeniowymi nawykami, nagle mamy godzić się na poświęcenia, godzić się na koniec końca historii. Nie stworzymy żadnej armii, żadnej europejskiej autonomii, dopóki nie uświadomimy sobie, że pokój nie jest normą, że jest luksusem na który trzeba zasłużyć. Że bezpieczeństwo to nie kwestia regulacji, ale moralnej determinacji, że odporności nie buduje się odgórnie świadczeniami socjalnymi i funduszami unijnymi, ale oddolnie, z poczucia wspólnej historii i gotowości do jej dalszego pisania.<<

Film został opublikowany na YT 3 kwietnia, powyższy tekst pisałem po trochu w ciągu kilku ostatnich dni. Dwa tygodnie temu, 18 marca, opublikowałem tekst w którym pisałem o końcu końca historii, mając na myśli sławną książkę Fukuyamy. Dokładnie takich samych słów użył Tomasz Wróblewski. Ucieszyła mnie ta (a nie jest jedyną) zbieżność, ponieważ znajduję w niej potwierdzenie prawdziwości moich spostrzeżeń i słuszności wniosków.

„Wspólna historia i gotowość do jej dalszego pisania”. A więc świadomość bycia Polakiem, przywiązanie do Ojczyzny, działanie dla jej dobra – właśnie tego nam trzeba. Właśnie dlatego nic się nie mówi w mediach głównego nurtu o tysiącleciu koronacji Bolesława Chrobrego.

sobota, 22 lutego 2025

Różności

 

220225

O bocianach i faraonie

 Ten film wart jest obejrzenia, także z powodu budzonej tęsknoty.

Piękne i oryginalne zdjęcie, nieprawdaż? Nie mogłem się powstrzymać przed jego publikacją. Nie napiszę, co przedstawia, ale podsunę dwie podpowiedzi: pajęczyna z kropelkami rosy, albo – co oczywistsze – perłowa kolia odkryta w grobowcu Hatszepsut.


Klimat

Cytat ze strony Stop Wiatrakom.

>>Coraz bardziej skłaniamy się do tezy, że gdyby ktoś chciał dokonać sabotażu gospodarki państwa na masową skalę i rzucić na kolana politycznego przeciwnika bez używania siły militarnej, to wymyśliłby tzw. „odnawialne” źródła energii i rozpętał opartą o naturalny ludzki strach przed gwałtownymi zjawiskami pogodowymi kampanię medialną pt. „zagrożenie klimatem”. Jest to przykład strategicznej gry pt. „koń trojański” lub jak kto woli używając chińskiej myśli strategicznej „wybawiania tygrysa z gór na bagna”. <<

>>Prawdziwy kryzys to zagrożenie korupcją i nieczystymi interesami prowadzonymi z wykorzystaniem stanowisk publicznych przez unijnych urzędników w typowo bizantyńskim stylu. Im bardziej „ambitne” programy unijne, tym większe ryzyko, że zostały one przygotowane pod konkretne koncerny i produkty. Dlatego warto zadawać sobie proste pytanie, kto stoi za konkretnymi przepisami i rozwiązaniami narzucanymi nam przez Unię Europejską. Kto za to zapłacił i kto mógł zaliczyć prowizję? <<

>>Właśnie rozpoczęła się wycinka 120 tysięcy drzew - pod farmę wiatrową - w słynnym lesie Reinhardswald w Hesji, jednym z największych obszarów leśnych w Niemczech. Farma wiatrowa ma składać się z 18 elektrowni o wysokości aż 241 m. To, że po latach sprzeciwów ze strony lokalnych mieszkańców i organizacji przyrodniczych takie działania podjęto ma potężne znaczenie symboliczne. Pokazuje bowiem triumf idei „zielonej industrializacji", czyli lania betonu i układania stali w miejscach cennych przyrodniczo nad tradycyjnie rozumianą ochroną przyrody polegającą na unikaniu tego rodzaju działalności. Co więcej, zamach na integralność Reinhardswaldu reprezentuje odrzucenie jednego z ważnych mitów kultury niemieckiej i romantycznego kultu dzikiej przyrody. „Bajkowy” krajobraz wiekowego starodrzewu Reinhardswald dostarczył już ponad 200 lat temu inspiracji braciom Jakubowi i Wilhelmowi Grimm, gdzie umieścili akcję swoich opowieści. Farma „ubogaci" krajobraz wokół słynnego zamku Sababurg, zwanego także "zamkiem Śpiącej Królewny". <<

>>W Litworowym Kotle w Tatrach odnotowano temperaturę -41,1°C – najniższą w historii pomiarów w Polsce. Dotąd rekord z 1929 r. wynosił -40,6°C.<<

Hmm, czyżby Unia już uratowała świat przed spłonięciem?

 „Ziemia zapewnia wystarczająco dużo, aby zaspokoić potrzeby każdego człowieka, ale nie chciwość każdego człowieka.” – Mahatma Gandhi

Moralność

Z moich ostatnich lektur: cytat z opowiadania „Rozprawa” Stanisława Lema.

>>Jak przejawia się w praktyce tak zwana miłość bliźniego? Ulituje się pan nad ofiarą wypadku i jej pomoże. Ale jeśli stanie pan wobec dziesięciu tysięcy ofiar naraz, nie ogarnie pan wszystkich litością. Współczucie jest mało pojemne i mało rozciągliwe. Dobre, dopóki w grę wchodzą jednostki – bezradne, kiedy pojawia się masa. A właśnie rozwój technologii rozsadza wam moralność coraz skuteczniej. Aura odpowiedzialności etycznej obejmuje ledwo pierwsze człony łańcucha przyczyn i skutków – człony bardzo nieliczne. Ten, kto uruchamia proces, nie czuje się wcale odpowiedzialny za jego dalekie konsekwencje.<<

Parę zdań ode mnie.

Nasza moralność i zdolność współczucia ukształtowały się w zamierzchłych czasach, gdy żyliśmy w małych grupach społecznych i dotyczyły wyłącznie ich członków. Wtedy nie można było zabić naciśnięciem guzika tysięcy osób odległych o tysiące kilometrów. Osoba wydająca polecenie naciśnięcia guzika raczej nie ogarnie litością zabitych.

Kiedyś nie można było wydać milionów dolarów na obraz, czy jakiś drobiazg będący kiedyś własnością osoby znanej, gdy jednocześnie umierają tysiące dzieci, które można by uratować za te pieniądze, a przecież zarówno tamten polityk od guzika, jak i ten bogacz od podkoszulka (kupionego za skrzynię dolarów, co jest faktem), mogą się uznawać za osoby moralne – i to ich poczucie będzie w zgodzie z naszymi standardami moralności.

Rozwój technologii rozsadza nam moralność, napisał 60 lat temu Lem. Od siebie dodam, że wespół z zamożnością oraz ze zbyt długo trwającym poczuciem bezpieczeństwa, do których psychicznie nie jesteśmy przygotowani.

Tadeusz Kotarbiński: "W obliczu ogromu zła na świecie, byłoby bluźnierstwem posądzić Boga o istnienie."

Kulfony językowe

Cytat, nie zapisałem skąd: „Aplikujący winien zaaplikować Program (…)” W naszym języku już nie ma wyrażenia „złożyć podanie o pracę”, nie ma żadnego podobnego, teraz aplikujący aplikuje, a żeby to zrobić winien zaaplikować sobie Program – koniecznie wielką literą, bo to nie jest jakiś tam zwykły program, a umożliwiający aplikowanie, czyli ważny Program.

Przyczyną było to, że kierowca usnął w czasie jazdy.

A tak nie lepiej?: Przyczyną było uśnięcie kierowcy w czasie jazdy.

>>Żałosne jest to, że uczciwi ludzie muszą godzić się na niższy oczekiwany zysk, aby czynić dobro, a jeszcze bardziej żałosne jest to, że muszą zaakceptować to, że grzeszni otrzymują wyższy zysk.<<

Że to, że tamto, że owo. Brrr! Można inaczej:

Żałosny jest przymus godzenia się na niższy oczekiwany zysk uczciwych ludzi chcących czynić dobro, a jeszcze bardziej żałosna jest konieczność akceptacji wyższego zysku osób grzesznych.

>>Dziękujemy, że jesteś z nami.<< Nie, nie! Zgrabniej jest tak: Dziękujemy za bycie z nami.

>>W kontekście powyższej kwestii autor pyta...<< Może być nie wiadomo jaki kulfon, ale „w kontekście” musi być. Wtedy jest poprawnie i nowocześnie.

Unia Europejska

Wykłady o historii, przemianach i teraźniejszości instytucji europejskich. Wielka polityka, socjologa, psychologia, filozofia i nauka. Bez nachalności, bez dążenia do sensacji, bez spłycania rzeczywistości. Takie są publikacje na kanale „Wolność w Remoncie”. Tutajtutaj dwie propozycje. Poświęcenie godziny czasu znacznie rozszerzy horyzont i pogłębi widzenie.

Boli ta wiedza? Mnie też bolała. Niżej wklejam swój komentarz.

"Chciałoby się krzyczeć do rządzących o zmiany, o opamiętanie się, w ostateczności krzyczeć dla wyrażenia swojego sprzeciwu a nawet rozpaczy, i… i nic.

Nic nie możemy zrobić poza patrzeniem na postępującą ruinację gospodarki i pogłębiający się idiotyzm (a może wyrachowanie) elit.

Właściwie powinienem i Pana przekląć za odzieranie mnie ze złudzeń, za pokazywanie bezdennej i beznadziejnej głupy ludzi i czarno się rysującej przyszłości, ale nie zrobię tego. Podziękuję za otwieranie mi oczu, bo jednak lepiej widzieć, niechby nasz bieg na ścianę, niż być ślepym.

Dziękuję!"

Państwa upadają „kiedy kolejne pokolenia porzucają fundamenty, na których postawiono ich kościoły”.

Nie wiem, kto jest autorem tych słów.




wtorek, 11 lutego 2025

Lipowa aleja

 040225

W niewielkiej odległości od mojego miasta są dwie aleje starych lip. Już w minionym roku obiecałem sobie poznać je dokładniej, ale tak się złożyło, że dopiero dzisiaj przyjrzałem się jednej z nich. Wzdłuż lokalnej drogi rośnie ponad setka wiekowych lip drobnolistnych, drzew wyjątkowych w naszej kulturze, uznawanych nie tylko za pożyteczne, ale i przyjazne ludziom oraz bliskie… bogom. Nawet wprowadzenie chrześcijaństwa ponad tysiąc lat temu nie zmieniło tego przekonania, i do dzisiaj niemal wyłącznie lipami obsadza się przydrożne krzyże i kapliczki.


 Oto ci piszą o lipach ludzie korzystający z ich dobroczynnego wpływu na nas.

>>Lipa – uważana była obok dębu za drzewo „święte”. Otaczano ją czcią za swoje piękno oraz miododajne kwiaty mające moc leczniczą. To ulubienica poetów – minimalizuje zmęczenie, stymuluje pracę układu oddechowego i krążenia. Poza tym lipy uwrażliwiają na otaczający świat. Wysuszone kwiatostany lipy mają działanie napotne i łagodzące podrażnienia. Są wykorzystywane w chorobach przeziębieniowych i infekcyjnych. Sadzono ją przy dworach a obecnie przy domach; w jej cieniu panował spokój i rodzinna harmonia.<<


Lipy dzisiaj oglądane wyróżnia nie tyle wielkość, chociaż małe nie są, co pnie pokryte naroślami tak niesamowitymi, tak dziwnych kształtów i dużych rozmiarów, że oglądane z bliska przestają kojarzyć się z drzewami. Na tej stronie jest bardzo dużo informacji o tych drzewach. Zwróciłem uwagę na pnie bardzo starych lip widoczne na zamieszczonych tam zdjęciach: nie mają takich narośli.


 
Autor strony wspomina o pewnej znanej – także mnie – lipie bieszczadzkiej; ledwie kilka miesięcy temu miałem okazję ją odwiedzić po latach niewidzenia. Niżej publikuję jej zdjęcie. Rośnie w Beniowej, wsi nieistniejącej od powojennych czasów. Faktycznie jest piękna i czyni wielkie wrażenie swoją wielkością oraz… ciepłem.

Mimo swojego wieku pień ma zwykły, dość równy, pokryty korą spękaną w sposób typowy dla gatunku. Lipy widziane dzisiaj od razu skojarzyły mi się z pokręconymi i też mającymi narośle bukami rosnącymi w miejscach dawnego wypasu bydła w Bieszczadach. 

 

Są takie, ponieważ były ogryzane przez zwierzęta. Wydaje mi się, że te lipy kształt swoich pni mają przez ludzi wielokrotnie ucinających ich boczne, nisko wyrastające gałęzie. Lipy dobrze znoszą takie zabiegi, nie obumierają, ale w rezultacie ponawianych prób wypuszczenia nowych pędów oraz zabliźnienia wcześniejszych ran, powstają dziwne zgrubienia – świadectwa niełatwej przeszłości tych drzew. Na kilku lipach widziałem świeże ślady uciętych gałęzi, więc ten proces trwa nadal.


 Widziałem na pół obumarłe pnie żywiące odrosty tak już grube, że zamienione w konary – nowe życie na resztkach starego.





Widziałem wiele dziupli; niewielkich, obwiedzionych grubym wałem nowej tkanki próbującej zasklepić ranę (albo już zamkniętych), ale i rozległych rozczepień pni po wyłamanych grubych konarach. Zaglądając do ich wnętrz, raz czy dwa widziałem, zdumiony, grube pędy odrostów wyrastających z dna, przy ziemi, a wyżej wrośniętych w macierzysty pień; widok tych dziupli wydawał się pobojowiskiem.


 Widać też było wyraźnie charakterystyczną dla lip skłonność do wypuszczania odrostów szczególnie licznych przy ziemi. Niektóre drzewa stały jakby otoczone gęstą szczotką.

 Tutaj inny ślad ludzi – kawałek blachy kiedyś przybitej do drzewa, teraz wrośnięty w pień.

Lipy odwiedzę na początku lata, w czasie ich kwitnienia.

Jeszcze wiersz naszego Poety:

>> Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!
Nie dojdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,
Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,
Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.
A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie
Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie. <<

Piękna pięćsetletnia polszczyzna pobawiona współczesnych śmieci.

Na zakończenie proszę o wysłuchanie tego cudownego i perfekcyjnie wykonanego utworu. Poprawi nastrój, przyrzekam ja Wam! :-)

Aby stworzyć takie widowisko, społeczeństwo musi być stać na bardzo drogie, wieloletnie kształcenie dziesiątków ludzi. Musi wydać miliony, aby uzdolnieni ludzi mogli skupić się na opanowaniu sztuki dobywania piękna z ruchu i dźwięku. Mało jest powodów, dla których warto się bogacić społeczeństwom, a jednym z nich jest możliwość kontemplacji tak wysublimowanego piękna.

 










sobota, 14 grudnia 2024

Różności II

 091224

Ciekawostka


 Na zdjęciach widać półki z towarami w sklepie spożywczym w Wenezueli. Ceny są dziwne: dwie setne, trzy setne. Czego? Jakiej waluty? Złota. Ceny podane są w gramach złota. Ponieważ od lat jest w tym kraju bardzo duża inflacja, pieniądz papierowy traci tam wartość niemal z dnia na dzień. Sprawdziłem cenę żółtego kruszcu, jedna setna grama kosztuje około 3,50 zł.

* * *

Inflacja

 Na tym zdjęciu jest tabela przedstawiająca roczną inflację u nas, w Polsce. Pamiętam jak było z cenami w 1990 roku u mnie w pracy: jesienią 89 roku bilet na karuzelę kosztował 250 zł, wiosną 90 roku 1200, a w lecie 2500 zł.

Inflacja to z definicji nadmiar pieniędzy w stosunku do ilości towarów i usług, a taki stan powoduje wzrost cen. Ten nadmiar jest efektem dodruku pieniędzy przez bank centralny. Najprostszym sposobem na inflację jest wypuszczanie przez rząd obligacji i wykupywaniem ich przez bank centralny. Taki bank, u nas NBP, jest emitentem pieniędzy, czyli ich kreatorem. Nie musi mieć pieniędzy aby wykupić obligacje rządowe, on je po prostu tworzy, wypuszczając dodatkowych dziesięć albo sto wagonów stuzłotówek. Obecnie, gdy zdecydowana większość pieniędzy jest w formie zapisu elektronicznego, nawet drukować nie trzeba, wystarczy parę kliknięć na komputerze by mieć dodatkowy miliard. Efekt widać na tabeli.

Na tej stronie jest kalkulator inflacji w Polsce; okres ustala się samemu. Zapytałem, jaka była od 1995 roku do teraz. Okazało się, że sumaryczna wyniosła 350 %, czyli w styczniu 95 roku (zaraz po denominacji) tysiąc złotych warte było tyle, ile teraz 4500 zł.

Wszystkie rządy, nie tylko w Polsce, oprócz działań skutkujących inflacją zadłużają swoje państwa pożyczając pieniądze wewnątrz kraju i na międzynarodowym rynku finansowym. To przejaw nie tylko pragnienia utrzymania konsumpcji ponad możliwości, ponad wypracowaną ilość dóbr, ale i po prostu przypodobania się wyborcom oraz krótkowzroczności polityków.

„Damy ludziom, wtedy nas wybiorą, a po nas niechby potop” – i ten mechanizm działa! Wybieramy tych, którzy nam „dają”. Nie, oni nic nam nie dadzą, bo aby dać, wcześniej więcej nam odbiorą albo dodrukują pieniędzy, czyli w końcowym efekcie zawsze zabiorą.

* * *

Dlaczego nie lubię aktualizacji

Powód jest prosty: każda kolejna czasami zawiera ułatwienia, częściej utrudnienia.

Programiści chcą, być może, ułatwić użytkowanie, podpowiedzieć, pokazać możliwości, ale w rezultacie nie tylko komplikują obsługę, ale i uznają, może nieświadomie, użytkowników za ludzi, którym trzeba pomóc w wyborach, ułatwić trudny dla nich proces myślowy, a kiepsko im to wychodzi. Obsługując unowocześnione programy, mam wrażenie wymyślania na siłę przez programistów czegoś dodatkowego, nowego, ale nijak się mającego do potrzeb i funkcji. Jakby ilość pozycji na listach menu miała świadczyć o jakości programu. Wcześniej program pełnił konkretną funkcję, na przykład ciął pliki mp3, ale nie mógł retuszować zdjęć, a teraz nie tylko to robi, ale jeszcze próbuje składać wideo, rozpoznawać gwiazdozbiory i udawać symulator lotów. W rezultacie ciężko cokolwiek zrobić przy jego pomocy.

Kiedyś skopiowanie zawartości ekranu było bardzo proste: wciskałem przycisk „prtsc”, otwierałem przeglądarkę zdjęć i wciskałem „ctrl+v” – i tyle. Teraz nie, nie, tak byłoby za prosto. Najpierw wyświetla się lista możliwych sposobów skopiowania: „pełny ekran”, „dowolny kształt”, „okno”, „prostokąt”. Później jest następne okno „co chcesz z tym zrobić?”, i znowu litania podsuwanych mi propozycji: chcesz komuś udostępnić, wysłać na FB, a może zapisać gdzieś? Klikam, klikam, zamykam, żeby w końcu móc po prostu wkleić kopię. Wcześniej było 3 kliknięcia, teraz 6 czy 7.

Tutaj uwaga językowa. Słowo „udostępnienie” używane jest w komputerach i smartfonach powszechnie, ale niezbyt precyzyjnie. Udostępnienie to tyle, co umożliwienie dostępu. Udostępnić możemy komuś swój samochód albo miejsce parkingowe, a zdjęcie zrobione telefonem lub link po prostu wysyłamy.

Mam zaktualizowaną wersję programu do rejestracji trasy. Wcześniej aby wyświetlić zapisaną trasę, klikałem na odpowiedni folder i w nim wskazywałem trasę, ale tak było za prosto. Teraz muszę wybierać spośród wielu dziwnych albo i dziwacznych zapytań, na przykład „Jak chcesz sortować”. Nie chcę sortować, chcę tylko otworzyć! Dobrze, ale które chcesz otworzyć?: „widoczne na mapie”, „ulubione”, „trasy”, „rec”, „nowa ścieżka” czy może jeszcze jakieś inne? Matko Boska!

Każda kolejna wersja ma mniej przejrzysty wygląd na ekranie, czyli „skórkę”. Oto zawartość ekranu z włączonym programem do odtwarzania muzyki:

 Napisy w menu mają może 2 mm, są praktycznie nieczytelne i mogąc wiele zmienić, akurat ich wielkości nie mogę, jest stała. Używam tego programu od wielu lat, widzę więc proces jego przemiany, a jest jednoznaczny: mianowicie każda kolejna wersja jest mniej czytelna.

Często słyszę argument o konieczności zmian w związku z wprowadzaniem nowych formatów czy technologii. To zrozumiałe, ale po co przy tej okazji przemeblowywać całe menu!? Funkcja X była tutaj, teraz nie tylko jest tam, ale i zwie się Y, czyli w praktyce trzeba wyrabiać nowe nawyki i zakuwać nowe nazwy, coraz częściej nijak się mające do pełnionych funkcji. Na dokładkę ta mania używania dziwacznych skrótów albo ikonek i komplikowania najprostszych urządzeń i funkcji.

Chciałem wgrać jedną ze starych wersji winampa, programu do odtwarzania muzyki, ale nie są już dostępne, a za to ilekroć uruchamiam ten program, wyświetlana jest informacja o nowej wersji: „pobierz, nie wiesz, ile tracisz!” Wiem, ile zyskam, a wodotrysk w tym programie nie jest mi potrzebny.

* * *

O polszczyźnie

Różnica między urządzeniem elektrycznym a elektronicznym

Elektryczne to takie, w których energia elektryczna pełni główną rolę będąc wykorzystywaną do wytworzenia ruchu, temperatury czy światła. W urządzeniu elektronicznych energia elektryczna jest nośnikiem sygnałów zawierających informację w nim przetwarzaną.

Elektryczny jest grzejnik, żarówka, klimatyzator czy silnik w samochodzie elektrycznym zamieniający „prąd” w obroty. Elektronicznym urządzeniem jest smartfon, laptop, telewizor, są też wszelkiego rodzaju sterowniki, których jest coraz więcej nawet w zwykłych urządzeniach. Na przykład są w lodówkach czy pralkach, jest ich dużo w samochodach, ale przecież nikt nie nazwie tych urządzeń elektronicznymi, ponieważ nie przetwarzanie informacji jest ich główną cechą. Jakiś prosty sterownik elektroniczny jest też w papierosach elektrycznych, ale istotą działania tych urządzeń jest podgrzewanie płynu, co czyni je podobnymi do czajnika elektrycznego. Jednak o ile samochodu na baterie ani czajnika nikt nie nazywa elektronicznymi, papierosy wszyscy tak nazywają. Ktoś kiedyś tak je nazwał, inni błąd podchwycili jak papugi, i teraz wszyscy tak mówią i piszą.

Ekosystem

Definicja podsunięta mi przez Google: „ekosystem to dynamiczny układ ekologiczny składający się z zespołów organizmów (biocenoza) połączonych relacjami troficznymi wraz ze środowiskiem przezeń zajmowanym, czyli biotopem, w którym zachodzi przepływ energii i obieg materii. Ekosystem to biocenoza wraz z biotopem.”

Mówiąc prościej ekosystemem są wszelkie organizmy żywe, środowisko w którym żyją i cała sieć zależności między nimi. Jest specyficzną odmianą ogólniejszego pojęcia systemu.

Definicja skopiowana ze strony PWN: kliknąć tutaj.

System, zespół wzajemnie sprzężonych elementów, spełniający określoną funkcję i traktowany jako wyodrębniony z otoczenia w określonym celu (…)”.

Różnica (nie jedyna) między systemem a ekosystemem jest taka, jak między pojazdem a ciężarówką. Każda ciężarówka jest pojazdem, ale nie każdy pojazd służy do przewozu ciężarów. Każdy ekosystem jest systemem, ale odwrotnie już nie. Ekosystem jest jedną z najistotniejszych cech natury, pojęcie „system” częściej odnosi się do tworów sztucznych, związanych z cywilizacją, chociaż nie zawsze. Jednak ostatnio słowo „ekosystem” bywa używane jako nazwa zespołu zależności stworzonych przez człowieka. Przykład: wczoraj na kanale poświęconym ekonomii słyszałem o „finansowym ekosystemie”. Co mają pieniądze do biocenozy i biotopu – nie wiem. Ponieważ „ekosystem” brzmi bardziej uczenie od pospolitego „systemu”, zapewne rozpowszechni się jak generowanie, dywersyfikacja, transparentność, panel i tyleż innych modnych słów nadużywanych lub używanych niewłaściwie.

* * *

Cyfryzacja i konsumpcjonizm

O konsumpcjonizmie i złym wpływie mediów pisałem w wielu miejscach. Gdyby ktoś chciał zapoznać się z tymi tekstami, najprościej kliknąć „konsumpcjonizm” na liście tematów wyświetlanej na głównej stronie bloga, tutaj podaję tylko jeden link i krótki cytat a propos z bloga.

Cytat z tego posta

>>Współczesny obraz życia uczuciowego ludzkości jest zafałszowany łatwością przekazywania informacji i dążeniem do zysku; środki masowego przekazu tworzą sobie i zleceniodawcom potrzebne wzorce upowszechniając to, co najłatwiej się sprzeda, tworząc wrażenie niezbyt optymistyczne poprzez uwypuklenie przeciętności, a nawet miernoty, która teraz i w przeszłości była najliczniejsza. Zmiana, jaka nastąpiła, to stanie się tej licznej grupy społecznej ważnym konsumentem; konsekwencją tegoż jest sprzyjanie ich gustom w najbardziej wpływowych mediach, co z kolei utrwala je i ośmiela. Doszło do czegoś, co wydawało się niemożliwe: swoją niewiedzę, swój brak zainteresowania, nieuctwo i prymitywizm, zaczyna się uznawać za styl bycia, a nie za powód do wstydu (…).<<

Piętnaście lat minęło od napisania tych słów. Wtedy jeszcze miałem skłonność do bronienia ludzi, teraz już tego nie robię, a jedynie staram się ich zrozumieć, co nie oznacza akceptacji.

O szkodliwym wpływie cyfryzacji wiele mówi ceniony przeze mnie profesor Andrzej Zybertowicz. Niżej zamieszczam wybór jego słów, a tutaj jest ich źródło. Cytaty są ograniczone znakami >> <<.

>>Jak media społeczne wyewoluowały? Żeby wzmocnić najgorszą wersję nas samych. Nierefleksyjną, agresywną, wrogą. Wypromować agresywne teksty żeby zniszczyć niuansowanie rozmowy, żeby premiować za skrajności. „Mocny komentarz”. Jak mocny, to często agresywny, prawda? Dosadnie powiedział, obraził, itd. Media społecznościowe spowodowały, że u miliardów ludzi zostały aktywowane gorsze części ich natury, które przez tysiące lat ludzkiej kultury próbowano osłabić. O ile następował postęp ludzkości, to dzięki temu, że mieliśmy być bardziej empatyczni, mniej prymitywnie reaktywni, a media społecznościowe to odwróciły.

Nie przejmuj się, że komuś i jego bliskim zrobisz przykrość gdy napiszesz coś wulgarnego. Nie przejmuj się, że zrobisz mema który jest obsceniczny i chamski. Ciesz się tym, jaką on ma ekspozycję, ile dostałeś lajków, ile fajnych komentarzy.” To jest hodowanie w nas potworów i kurczenie w naszych duszach, naszych umysłach tego, co najwartościowsze.<<

>>Big techy zniszczyły komunikację polityczną, a niszcząc komunikację polityczną, niszczy się jakość ludzi którzy są wybierani, bo wyborcy, w których emocje rezonują z agresywnym językiem, wybierają polityków którzy umieją się posługiwać takim agresywnym językiem.<<

>>Politycy działają pod presją medio- i memokracji, część z nich to są ludzie… przybłędy z procesu politycznego, którzy nie mają kwalifikacji intelektualnych ani moralnych.<<

Źródło poniższych cytatów jest tutaj.

>>Media społecznościowe oduczają ludzi wysiłku umysłowego.<<

>>Nie mylmy informacji w wiedzą. (…) Informacja nie układa się w wiedzę, a sens i zrozumienie przynosi dopiero wiedza.<<

>>Broniąc tezy, że politycy nie są generalnie mało inteligentni sądzę, że ten degradacyjny wpływ rewolucji cyfrowej i mediów społecznościowych na myślenie ludzi w ogóle, obniżył jakość polityki i polityków. W polityce demagodzy zawsze mieli swoje miejsce, zawsze potrafili odnosić sukcesy, ale nigdy tak łatwo nie było prymitywnym umysłom tak szybko wejść do samego rdzenia polityki. (…) Niektórzy badacze zatroskani kryzysem demokracji liberalnej mówią: to jest ten populizm, fale ideologicznego populizmu, faszyzmu, odradzającego się autokratyzmu, przyczyniły się do kryzysu demokracji. Ja mówię: nie widzicie słonia w salonie? Kryzys demokracji jest rzeczywisty, zdiagnozowany dobrze, ale u źródeł populizmu nie są ideologiczne nastawienia, czy jacyś fanatyczni ideolodzy i politycy, tylko u źródeł populizmu są efekty polaryzacyjne wygenerowane przez strukturalnie zatrutą infosferę cyfrową, ponieważ władcy algorytmów wiedzą, że przekazy polaryzacyjne, skandalizujące, seksualizacyjne, przemocowe, zwiększają czas pobytu przed ekranem, a więc i ilość kliknięć reklamowych. (…) Nadmiar kanałów komunikacji powoduje ściganie się o oglądalność i klikalność reklamy i tak dalej. To powoduje zjazd w dół (…)<<

Cytaty z innego wywiadu z profesorem Zybertowiczem, źródło tutaj.

>>Często wskazuje się, jak to wspaniale, bo ktoś wyjechał za pracą czy służbowo do Ameryki i możemy jeszcze tego samego dnia, jak tylko wysiądzie z samolotu, mieć z nim wideopołączenie, rozmawiać, itd. A jak działa na ludzką psychikę i na dojrzałość, nie tylko młodych ludzi, niezdolność do przeżywania tęsknoty? Dawniej ktoś wsiadał na dworcu w Warszawie, jechał do Paryża, a stamtąd gdzieś dalej w świat, i nie wiadomo było kiedy się zobaczymy i nie wiadomo było po jakim czasie przyjdzie list. Ludzie tęsknili za swoimi bliskimi, prowadzili życie wewnętrzne, myśleli jak mu się tam wiedzie, zaczynali pisać listy, skupiali się, a teraz zanim ten pociąg wyjedzie za granicę miasta, to już się ludzie wymieniają smsami lub filmikami. Coś takiego jak budowanie swojej dojrzałości, budowanie obecności innych ludzi w mojej psychice, w mojej duszy, zostało nam zabrane, bo nie możemy tęsknić, nie możemy budować w naszych neuronach wirtualnej troski o inne osoby. <<

* * *

Brakuje nam ciszy, samotności i tęsknoty. Brakuje chwil bez szumu informacyjnego i bez smartfona w ręku. Brakuje chwil sam na sam ze sobą, a są one bardziej potrzebne, niż się nam wydaje.

 

sobota, 24 sierpnia 2024

Ścieżka na Polesiu

 160824

Miałem tylko pół dnia wolnego przed kilkudniowym wyjazdem, więc jechać daleko nie mogłem. Pojechałem na pobliskie Polesie, godzinę drogi od domu, bo przecież trwa druga połowa lata i każdy kolejny dzień staje się cenniejszy.

Wybrałem Ścieżkę Przyrodniczą Bobrówka; tak się zwie, stąd wielkie litery. Zaznaczam ten fakt, ponieważ coraz powszechniejszy jest zwyczaj błędnego pisania przypadkowych wyrazów właśnie wielką literą. Bobrówka jest niewielką rzeczką leniwie płynącą podmokłymi lasami i łąkami Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego, 40 kilometrów na północny wschód od Lublina. Oglądanie mapy tej krainy jest dla mnie powrotem do młodości, do lat, w których nasze dzieci były małe, i z nimi, wyposażeni w namiot, często tam jeździliśmy.

Ścieżka ma około 3 km długości i w połowie wiedzie drewnianą kładką. Starannie są urządzone dwa miejsca odpoczynku z parkingami, a na tablicy informacyjnej podany jest koszt całości: 675 tysięcy w 2012 roku. Teraz ścieżka kosztowałaby zapewne dwa miliony. Dużo, ale było warto wydać tyle publicznego grosza aby móc podziwiać uroki tamtych trudno dostępnych miejsc. Warto zwłaszcza w zestawieniu z wojskowymi wydatkami: za cenę jednego czołgu wybudowano by 10 albo 20 takich ścieżek, a setki za jeden samolot wojskowy.

 


Chmurzyło się gdy dojeżdżałem zapomnianą przez drogowców drogą, lunęło, gdy tylko wszedłem pod dach szałasu – jakby burza czekała na mnie. Patrzyłem na zsiwiały las poprzez ścianę deszczu, widziałem szybko rosnące kałuże gotującej się wody, słyszałem głośny szum, chlupot i odgłosy przypominające mlaskanie. W lecie wszystko jest piękne, nawet intensywny deszcz, zwłaszcza obserwowany z suchego miejsca :-)


 Po kwadransie deszcz ustał, godzinę później zaświeciło słońce. Lato!

Widziałem najprawdziwsze mokradła; takie, jakie pamiętam z dawnych lat. Mokradła będące dla mnie jednym z symboli dzikiej przyrody nie zniszczonej przez człowieka i po prostu piękne miejsca.

 Zauroczył mnie Staw Młyński, spory zbiornik otwartej wody z mokrymi, zarośniętymi brzegami, roślinnością wodną i malowniczymi wysepkami traw.

 Mokradła sąsiadują tam z suchymi lasami sosnowymi rosnącymi na piachach. Po deszczu wprost lśniły w słońcu, a w powietrzu czułem wyjątkową kompozycję zapachów parującej wody i żywicy. Lasy tamtejsze to bory sosnowe z intensywnie zielonym niskim runem i nielicznym podszytem, a nad nimi wznoszą się proste i wysokie, ciepłymi barwami malowane pnie sosen. Gdzieś przeczytałem, nota bene, że sosen rośnie u nas więcej, niż wszystkich innych drzew razem wziętych. Urok tamtejszych lasów także w wygodnych równych i suchych dróżkach po których można iść z zadartą głową bez obawy o potknięcie.

 Wrócę tam jesienią, a wezmę ze sobą nóż i kosz.

Proszę przeczytać tekst na tej tablicy informacyjnej:

 W lewo i w prawo biegł gruntowy, ale twardy i dość równy gościniec. Kiedyś, gdy ta część Polesia była niemal w centrum kraju, droga była jedną z głównych arterii komunikacyjnych Polski. Stałem na trakcie królewskim łączącym Kraków z Wilnem! Na tym placyku służącym teraz do manewrowania ciężkimi maszynami leśników i strażaków kiedyś stał młyn, a w gospodzie można było posilić siebie i konie. Przez moment wydawało mi się, że widziałem gońca znikającego za zakrętem i słyszałem tętent pędzącego konia…





Obrazki ze szlaku

 Porosty na drewnianych elementach kładek – świadectwo czystości powietrza.

 Otoczaki na drodze. Polodowcowe?

 Ślady bobrów.





 Podmokłe miejsca.

 Konar dębu z odrostami.


 Życie po życiu.

 Owady biegające po wodzie.


 Malownicze kępy traw i drzewka na Stawie Młyńskim.

 Piękny i wielki klon.

Trasa: Ścieżka Przyrodnicza Bobrówka, Polesie, Lubelszczyzna.