Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą piłka nożna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą piłka nożna. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 lipca 2018

Wartość celów, surmie i kopanie piłki

030718

Każdy taką przedstawia wartość, jaką mają przedmioty jego starań.”

Rozmyślania” Marka Aureliusza

Cudne! – krzyknąłem w duchu przeczytawszy te słowa, ale w chwilę później naszły mnie wątpliwości.

Kto i według jakich kryteriów ma oceniać wartość przedmiotów starań? O tę niewiadomą rozbija się prawda tej sentencji, nie naruszając jednak jej pociągającego uroku.

Dla mojego pryncypała wyjazdy na całodzienne włóczenie się po Sudetach, w mróz na dokładkę, albo starania napisania dobrego tekstu, nie są warte funta kłaków; dla mnie jego dążenia do kupienia jeszcze większej karuzeli i zarobienia kolejnego miliona nie mają krztyny sensu wobec kosztów niematerialnych i już posiadanych zasobów. W rezultacie każdy z nas patrzy na drugiego trochę jak na zielonego ludzika i z politowaniem.

Kto ma rację?



Drugi tydzień w Ustroniu. Jestem tutaj po raz dwunasty, czyli wyjeżdżając będę mógł powiedzieć, że spędziłem tutaj już dwa lata. Miasteczko nie stało się jednak moje. Przeszkadza mi tłum ludzi, brakuje sudeckich pagórków i ciszy. Chodzę swoimi ścieżkami, odwiedzam lubiane miejsca, a najczęściej stoję pod drzewami i patrzę na nie i na jaskółki. Znalazłem różę, która wspięła się na sam szczyt sporego świerku i od góry przykryła go szerokim rondem swoich gałązek, widziałem nadal kwitnące lipy, oglądałem długą aleję jarząbów szwedzkich, obowiązkowo odwiedzam surmie. Znalazłem kilka tych ładnych drzewek w dwóch odmianach, które nauczyłem się rozpoznawać: surmii bignoniowej (dziwna nazwa) i wielkokwiatowej. Ta pierwsza zaczyna kwitnąć, druga zbiera siły w dużych pąkach. Rośnie na prywatnej posesji, przy domu, ale jej liście sięgają chodnika. Któregoś dnia spotkałem właściciela, chwilę rozmawialiśmy. Powiedział mi, że nikt, łącznie z nim, nie wie jak się to drzewo nazywa. Pobiegł do domu po kartkę, żeby zapisać nazwę. Pewnie pomyślał, że jestem specem od drzew.

Właściwie od czego jestem specjalistą? Chyba od tego zatrzymywania się i gapienia gdzieś, czasami niewidzącym wzrokiem.



Po wylogowaniu się z mojej skrzynki pocztowej, jak zwykle wyświetla się wielka i pstrokata lista nowin. Parę dni temu zrobiłem coś, co czynię nadzwyczaj rzadko: przejrzałem ją i wybrałem opinie fanów futbolu o grze drużyny.

Może najpierw wyjaśnię mój stosunek do tej gry. Otóż nie oglądam meczy, ponieważ piłka nożna jest dla mnie nudna i chaotyczna. Ilekroć zdarzy mi się widzieć dwudziestu facetów biegających za piłką i przeszkadzających sobie, dziwię się zasadom tej gry: dlaczego dwie drużyny mają jedną tylko piłkę? Wszak mając dwie, nie musieliby nóg sobie podstawiać dla jej odebrania, a i goli byłoby więcej. Ilekroć powiem fanom piłki o tym racjonalnym przecież pomyśle, słyszę ich śmiech lub widzę dziwne spojrzenia. 
Dziwne to wszystko dla mnie.

W moim widzeniu sport wyczynowy i zawodowy niewiele ma w sobie sportu, to raczej pokaz siły, szybkości lub innych specjalnych cech u wyselekcjonowanych i sztucznie wyhodowanych osobników. Sportem jest jeżdżenie na rowerze Pierwszej Damy Ani Kruczkowskiej, a kopanie piłki jest absurdalnie wysoko opłacanym zawodem kopaczy.

Nie podoba mi się w obecnym sporcie nieliczące się z niczym i z nikim obłędne parcie do sukcesu, do bicia rekordów. Córka Ani zwyciężyła siebie dojeżdżając do mety odległej o 500 km; jej wyczyn był prawdziwie sportowym. Z drugiej strony są protesty jednego z kopaczy, który nie chciał kopać piłki za milion (nie pamiętam, czy w skali miesiąca, czy tygodnia), chciał więcej. Paranoja.

Miliony ludzi siedzi przed pudłem telewizorni i gapi się na reklamy. Gapi się na mecz nie tylko dla samego meczu, ale też dla patrzenia na swoich idoli, na tych, którzy w miesiąc zarabiają tyle, co oni przez całe lata. Głównie dlatego są idolami, wszak osiągnęli sukces, mają kasę i są znani. Nieprawda? Przesadzam? Wiec dlaczego nie jest idolem mistrz Polski w łucznictwie? Dla mnie odpowiedź jest prosta: bo mało zarabia. Owszem, są i inne powody, ale ten jest główny.

W piłce nożnej zbyt dużo jest paskudnego nacjonalizmu, omalże fanatycznego dzielenia ludzi na swoich i tamtych, obcych, nie naszych. Trzeba im dokopać, a przynajmniej zakrzyczeć ich. Kilka lat temu lunapark stał obok boiska do piłki nożnej, więc w czasie meczu słyszałem co i jak wykrzykiwali kibice. Byłem zaskoczony i przerażony tą orgią złości, wyzwiskami, agresją tych ludzi.

Piłka budzi w ludziach okropne cechy.

Wszystkie wypowiedzi przeczytane w internecie były skrajnie negatywne, obraźliwe, wprost chamskie. Wieszano na piłkarzach psy, osądzaną ich bez litości, wyzywano, żądano zwrotu pieniędzy. Pomijam tutaj porażający brak kultury, ale, na Boga, skąd takie oczekiwanie sukcesów, skoro nawet ja wiem, że polski futbol nie jest wysokiej klasy?? Czy kibice nie wiedzą, że każda drużyna trenowała, ćwiczyła metody gry, zapewne analizowała grę innych drużyn, że każda z nich zrobiła wszystko, by wygrać? Czy nie wiedzą, że wygrać może jeden? Więc o wygraną im chodzi, nie o samą grę, w której tak się lubują według własnych deklaracji? A może po prostu musieli na kimś wyładować swoją agresję, no i trafiło na kopaczy piłki?

Więc bronię ich? Nie, chodzi o logikę i gust. O elementarz zachowań, którego nie znają ludzie piszący komentarze.

Gdyby kopacze odnieśli sukces, ton wypowiedzi niewątpliwie byłby skrajnie odmienny. Mielibyśmy do czynienia z herosami, bohaterami narodowymi. Zapewne niesiono by ich na ramionach, może nawet na tarczach, a prezydent przypinałby im odznaczenia. Gdy pomyślałem o tym, mając w pamięci okropną złość kipiącą z przeczytanych wypowiedzi, zrobiło mi się niedobrze.



N a koniec uwaga ogólniejsza.

Myślę, że futbol i jego miłośnicy skorzystaliby, gdyby odciąć dwa albo trzy zera z dochodów klubów i graczy. Uważam, że blask współczesnej czołówki kopaczy składa się nie tylko z ich wysokich umiejętności kopania, ale i z ich bajońskich zarobków. Gdyby zarabiali porównywalnie do zarobków ich fanów, tych zapewne ubyłoby, ale o wiernych można byłoby z pewnością powiedzieć, że lubią piłkę nożną i mistrzów tej gry. Nie byłoby gwiazdorzenia, ukrytych machinacji, sensacyjnych transferów, etc.

Doprowadzić do takiej sytuacji jest łatwo i trudno jednocześnie. Należałoby zastosować mój sposób przy zakupach: nie kupowania towaru, którego reklamę widziałem. Tylko tyle i aż tyle. Gwiazdy kopania piłki straciłyby blask i pociągający urok mamony, a my moglibyśmy obejrzeć film bez reklam.

Może nawet wybrałbym się do kina?



Niżej zamieszczam kilka zdjęć z Ustronia.