290920
W Górach Kaczawskich: z Siedlęcina na Wieżycę, przejście Borowego Jaru. Z wioski do gościńca Perła Zachodu.
Plany na drugi dzień włóczęgi zmieniłem z powodu padającego deszczu. Na pelerynę nie mogłem patrzeć. Planuję po powrocie wywrzeć na niej zemstę tak ją chowając, żebym nie mógł znaleźć, żeby zniknęła mi z oczu na zawsze, tylko nie jestem pewny, czy ten sposób będzie skuteczny w powstrzymywaniu deszczu.
Pojechałem do Siedlęcina i przeszedłem w obie strony Borowy Jar czterokilometrowym szlakiem wzdłuż Bobru.
Z wioski nie ma wyznaczonego szlaku ani wyraźnej drogi do Jaru, ponieważ brzeg rzeki zajmuje jedna z kilku działających tam elektrowni wodnych, a jej ogrodzenie wchodzi na strome zbocze Wieżycy. Będąc tutaj kilka lat temu, znalazłem dość wygodne przejście lasem przez to pokaźne wzgórze, ze ścieżką zaczynającą się obok garażu samotnie stojącego przy wioskowej uliczce. Dzisiaj okazało się, że garażu nie ma, a ścieżka zarosła krzakami, ale nieźle pamiętałem ukształtowanie okolicy i bez błądzenia wyszedłem z lasu pod szczytem wzgórza.
Od strony wioski jego zbocza nie są bardzo strome, ale kiedy wejdzie się na szczyt i spojrzy w dół po drugiej stronie, ma się wrażenie bycia w dużych, skalistych górach. Zbocze podcięte jest płynącym w dole Bobrem, a że z przeciwnej strony też jest pokaźne, nasuwa się myśl o przełomie. Skalne bloki zaparte o dno rzeki stromą piramidą sięgają szczytu Wieżycy, a w załomach wyrosły drzewa. Widziane z góry gałązki z jesiennymi liśćmi na tle spokojnej tam tafli wody Bobru w dole i piętrzące się skalne złomy, są widokiem wartym zapamiętania.
Imponująco wyglądają wyrastające wprost w wody pionowe skały przy mostku prowadzącym do gościńca Perła Zachodu.
Pierwszy raz widziałem Jar bajecznie kolorowy w słoneczny dzień jesieni, dzisiaj zobaczyłem inny Borowy Jar.
Skały i wszechobecna woda – taki obraz wyniosłem z tej deszczowej wędrówki. Woda szumiała dołem, w rzece, i kapała na mnie z góry, ponieważ nawet jeśli chwilowo nie padało z nieba, to padało z mokrych liści.
Parę zdań o technice, która w tym ładnym jarze ma swoje niebagatelne miejsce.
Głęboko w lesie, na odludziu, działa nowa elektrownia o mocy 1 MW (megawat, czyli milion watów), „Bobrowice IV”. Nie bez powodu spotkałem inną jej nazwę: „Koniec świata”. Pamiętam wodę spływającą kaskadami po kamieniach w miejscu obecnej elektrowni, gdy byłem tutaj pięć lat temu. Dzisiaj zobaczyłem duże budynki, kanały, jakieś dźwigi i śluzy. Mały popierdułek energetyczny, skoro zasili ledwie 500 jednocześnie włączonych czajników, ale duża inwestycja inżynierska.
Oszałamia mnie ogrom prac przy budowie elektrowni: mnóstwo stali, cegieł i obrobionego kamienia, wielkie prace ziemne, a więc razem ogromna ilość energii i CO2. Z trzech widzianych dzisiaj elektrowni, największa ma moc 2,5 MW (albo ponad cztery, bo różnie piszą). Można powiedzieć, że to sporo, skoro wystarczy do zasilenia kilku tysięcy mieszkań, ale wobec całej mocy wszystkich polskich elektrowni wynoszących około 45 000 MW, jest to kropla w morzu. Żeby zaspokoić potrzeby energetyczne kraju, należałoby zbudować kilkanaście tysięcy takich elektrowni. Chyba każdy, kto widział zaporę i urządzenia elektrowni w Pilchowicach, jest pod wrażeniem wielkości budowli. Obecnie jej generatory są w stanie osiągnąć 14 MW mocy, a to znaczy, że trzeba byłoby ponad trzy tysiące takich budowli, żeby pokryć zapotrzebowanie Polski na energię.
Dane te działają na mnie przygnębiająco, ponieważ okazuje się, że elektrownie wodne, tak zdawałoby się czyste ekologicznie, skoro pracujące bez kominów, mogą być u nas tylko drobnym uzupełnieniem bilansu i niezupełnie są zielone, ciągnąc za sobą długi ogon CO2 z czasu ich budowy.
Uwaga językowa a propos. Całkowicie zgodnie z zasadami naszego języka mogłem napisać tutaj, że elektrownia generuje określoną moc, ale słowo „generowanie”, używane nagminnie i najczęściej niewłaściwie, obrzydło mi bardziej, niż deszcz w tych dniach, dlatego skreśliłem je z zasobu używanych przeze mnie słów.
Na pocieszenie jeszcze jedno porównanie. Ta nowa elektrownia o mocy 1 MW ma pokaźne rozmiary, a generator spalinowy dający taką moc można zmieścić na ciężarówce. Nieporównywalna skala wielkości, owszem, ale pod pełnym obciążeniem ten generator paliłby pięć, raczej sześć tysięcy litrów paliwa na dobę. W ciągu roku przez komin przeszedłby ładunek całego długiego składu kolejowych cystern, a przepływ wody napędzającej turbiny Bobrowic IV zapewnia słońce.
Dość techniki i matematyki, wracam na ścieżkę wiodącą brzegiem rzeki i dnem jaru.
Nie zmieniły się drzewa widziane i zapamiętane przed pięcioma laty. Buki, a wśród nich wielki, trójpienny; nieliczne, ale wysokie wiązy; kilka pokaźnych olsz, a najwięcej lip, i to lip strzelających w górę wieloma pniami. Na dużym, płaskim złomie skalnym, przy ścieżce, nad brzegiem rzeki, rośnie lipa rekordzistka, lipa będąca całym zagajnikiem. Ze wspólnych korzeni schodzących po skale do ziemi wyrasta kilkanaście pni, i to niemałych! Lip mających po kilka pni trudno byłoby zliczyć. Widziałem też ciekawie ukształtowane korzenie: brzegiem każdego skalnego stopnia schodów przechodziły na ich drugą stronę, jakby się zmówiły i wiedziały, że tam znajdą więcej ziemi.
Na lewym, a więc izerskim brzegu Bobru, na stromym zboczu góry, wznosi się gościniec Perła Zachodu. Dzisiaj byłem tam po raz pierwszy, ponieważ nie jestem fanem tego rodzaju obiektów, ale mając rezerwę czasu poszedłem. Przyznam, że widok z tarasu gościńca jest bardzo ładny, a zupę gulaszową podają tam niczego sobie. Wzdłuż szosy prowadzącej do obiektu, a biegnąc wzdłuż brzegu rzeki cały czas pnie się w górę, piętrzą się liczne skały, a nad nimi zalesione, strome zbocza gór. Może kiedyś pójdę tam?
Tak lubianymi bocznymi szosami przejechałem na drugi koniec Gór Kaczawskich, do Proboszczowa na nocleg, kończąc jubileuszowy, sto sześćdziesiąty, dzień wędrówek po moich górach.
PS
Drobna uwaga o nazwie wzgórza Wieżyca. Według encyklopedii Sudetów jest jedno wzgórze o tej nazwie na dalekim Pogórzu Kaczawskim, jednak na paru oglądanych mapach także wspominana przeze mnie spora góra vis a vis Perły Zachodu nosi tę nazwę. Ponieważ znalazłem przynajmniej kilka błędów w tej encyklopedii, zakładam, że i w ilości Wieżyc popełnili błąd.