Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Trzebnickie Wzgórza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Trzebnickie Wzgórza. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 29 marca 2022

Spotkanie na Trzebnickich Wzgórzach

 200322

Trzydzieści kilometrów na północ od Wrocławia, w okolicy Trzebnicy i Obornik, wznosi się pasmo Trzebnickich Wzgórz. Przypominają obrzeża Pogórza Kaczawskiego: łagodne wzgórza o wysokościach nieco ponad dwieście metrów, rozległe pola, niewielkie lasy i oczywiście polne drogi. Przy dobrej przejrzystości powietrza widać ze szczytów niektórych wzgórz Ślężę i Śnieżkę, także Góry Sowie odległe o około 80 kilometrów.

Tam właśnie ma swój dom mój przyjaciel. W niedzielę przyjechałem do niego z Jankiem, towarzyszem wielu moich sudeckich wędrówek. Są jedynymi osobami, które potrafiły przywiązać mnie do siebie na leszczyńskim wygnaniu.

Chcieliśmy przede wszystkim porozmawiać, zwłaszcza, że Janek i nasz dzisiejszy gospodarz widzieli się po raz pierwszy, ale i parogodzinny spacer po wzgórzach też był w planach.

O rozmowach nie napiszę, chcąc chronić prywatność gospodarza i jednocześnie nie chcąc plotkować, ale o wzgórzach owszem.

Mają one to wszystko, co cenię w pogórzach: łagodnie falujące pola, laski z pokaźnymi drzewami, polne dróżki, zmienność krajobrazów i miedze, którymi można iść ku szczytowi pagóra ukrywającego daleki horyzont.

Po łagodnym garbie szliśmy drogą celując na samotną brzozę, byliśmy na wzgórzu z usypanym kopcem ziemnym – śladem starań właściciela okolicznych ziem chcącego mieć u siebie najwyższe wzgórze w okolicy i słuchaliśmy opowieści gospodarza o okolicy i planach wędrówek. Dzień był słoneczny, miałem ich obu obok siebie, a droga była przed nami.

Na dużej, ładnie urządzonej działce, pod brzozami, na stoku pokaźnego wzgórza, stoi drewniany domek przyjaciela, a obok niego rośnie duża kępa krokusów. Jeśli kiedyś miałabym się zastanawiać nad barwą szafranu, powinienem pamiętać o tych zdjęciach.




Z domku wyszliśmy o dziewiętnastej; właśnie kończył się zmierzch ustępując miejsca nocy. Po zejściu z pagóra odwróciłem się i zobaczyłem widok, który chciałbym zapamiętać: nocne już, rozgwieżdżone niebo, bielejące brzozy i przy nich domek z dwoma niewielkimi jasnymi oknami. Czysta ciemność wokół, żadnych ludzkich świateł poza tymi dwoma okienkami i bezmiarem nieba. Wspomniałem widywane kiedyś lampy stawiane przez Szwedów w oknach jako drogowskaz dla wędrowca i poczułem ciepło w sercu, ale i nieokreśloną tęsknotę.

Za parę dni wracam do siebie, do domu. Mam nadzieję na urlopowy przyjazd za około trzy miesiące i zobaczenie ich obu.