Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bolesław Chrobry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bolesław Chrobry. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 lipca 2023

Lato Gołubiewa

 

  060723

Przeczytajcie, proszę, o „cichym locie jaskółek nad odbitymi w stawie białymi obłokami, wolno płynącymi po niebieskości sennej wody”, czyli o lecie widzianym przez Antoniego Gołubiewa. Mam go za jednego z najlepszych polskich pisarzy i żałuję, że tak mało jest znany. Cytaty są drobną próbką jego umiejętności pisarskich i wrażliwości estetycznych, no i bardzo pasują do aury obecnych dni.


>>Duszący, upojny zapach rozgrzanej w słońcu trzciny, stojącej wody, więdnącego w upale listowia. Gorący wrzask i chlupot wodnego ptactwa. Pokrzykiwanie przepiórki w chylącym się, roziskrzonym jęczmieniu. Cichy lot jaskółek nad odbitymi w stawie białym obłokami, wolno płynącymi po niebieskości sennej wody.<<

>>Bezchmurne niebo zdawało się wysokie, było wyblakłe w upale, tylko nad widnokręgiem błyszczało obręczą nalanego błękitu; w zbożu pokrzykiwała przepiórka. (…) Od wzgórz przyszedł łagodny ciepły powiew, zaruszał kłosami, po złotej zastałej w bezruchu jasności przeleciały sfalowane smugi cienia, przemieszał się cień z jasnością.<<

>>Słońce przesunęło się na zachód, sczerwieniało, wślizgnęło się drgającym promieniem przez otwarte wierzeje. Świerszcze cykały. Wszystko zlewał cichy, fioletowy cień. (…) Liliowy cień otula człeka tęsknotą.<<

>>Rudym chwostem mignie wiewiórka, skoczy na wystający konar, rzuci ogryzioną szyszkę; skrawkiem błękitu zaświeci kraska; jastrząb zakracze. Szemrzą liście i strumień pluska.<<

>>Był wieczór, słońce wpadało między drzewa, pnie gorzały ognistymi słupami, w powietrzu zawisła cicha czerwień zachodu; żaden liść nie drgnął.<<

>>Po południu zerwał się gorący wiatr, niósł od wzgórz tumany kurzu. Chmury leciały pośpiesznym stadem, zagarniały błękit długimi ramionami, wraz zasnuły niebo; kłębiło się w nich i przewalało. Rozproszoną sadzą pomroczniało powietrze. Wierzbami nad rzeką szarpnął powiew wichury, niosło już lodowatą, czarną wieją; woda w Warcie wspięła się i spieniła w jednej chwili, zbielała od brzegu do brzegu; trawy się kładły równiutko, jakby podcięte u korzenia. Białym blaskiem zaświeciło niebo, a jednocześnie grom targnął chmurami i ziemią, potoczył się wzdłuż rzeki, aż za widnokrąg. W tejże chwili tysiącem pałek zabębnił po ziemi grad; w mig pokrył łąkę białą skorupą. Małe grochy skakały dokoła, cięły biczem ludzi i konie. I zaraz wicher zgarnął chmurę w kłębek, pchnął ją na wschód. Znowu zaświeciło spokojne, żółte słońce. Ucichło, wiatr zmiatał resztki chmur, oczyszczał niebo. Łąka migotała iskrami.<<


>>Nad łąkami na dole słały się mgły, bezgłośnie oddychała ziemia; od czarnych olszyniaków niosło ostrą, gorzkawą wonią; ciemne pola pochylone łagodnie, ścierń chrzęściła pod nogami. <<

Kilka zdjęć zrobionych w ostatnich dniach:

 




 



wtorek, 11 kwietnia 2023

Przedwiośnie i wiosna według Gołubiewa

 110423

Cytaty pochodzą z „Bolesława Chrobrego”, wielkiej zawartością, wartością i objętością powieści Antoniego Gołubiewa. Zdjęcia są wykonane przeze mnie w Górach Kaczawskich w ciągu ostatnich dwunastu lat.

* * *

>>(…) gruboziarnisty śnieg przepojony był wodą, siąkał nią przy każdym stąpnięciu człowieka, świat był szary, zamglony, sosny kapały wielkimi kroplami zbierającej się na kiściach wilgoci, wiatr pachniał dalą, budził w zwierzętach i ludziach chęć odmiany, nadzieję lepszego życia (…)<<

>>Wicher rósł. Huk morza ginął za piaszczystymi wydmami. Polany świeciły łysinami odtajałej ziemi, śnieg ściął się w skarbowaną, krupiastą gołoledź. Burczały wiosenne potoki.<<

>>Mokry śnieg leżał grubymi płatami na płaskich gałęziach jedliny. Topniało. Ciężko padały krople. (...) las był biały od śniegu, czarny od mokrego igliwia; mocno pachniał tą czarną zielenią.<<

>>Olszyna z obu stron drogi pachnie cierpko, brzoza sypie baziami. Zimne obłoki świecą spoza gałęzi.

Głębiej między drzewami leży jeszcze śnieg, wieje wilgocią wiosennego tajania.

Puszcza pachniała wiosenną, duszną wilgocią. Topole napęczniały, wraz trysną młodym, lepkim liściem.<<

>>(…) słońce wisiało już nisko, dzień się nachylił. Cienie drzew wybiegały fioletowymi smugami na brunatne wzgórza, śnieg się żółcił. Pachniało mocno ziemią, gniłym liściem, jarową wilgocią. Rzeczka przybrała, niosła bure wody z bulgotaniem, szybko, jakby pośpiesznie, pluskała po brzegach, po pniach drzew, zieleniała w cichych zalewach.<<

>>Wieczór spłynął ciepły, cichy, mgły zasłały moczary i bór. Drzewa brodziły w tumanach, buciorami dusiły wsiąkliwy mech. Chomik poczuł wilgoć na grzbiecie, ocknął się, przeciągnął, rozsunął gnijące liście, wyjrzał z norki. Pachnąca wilgoć chlupnęła gęstym oparem. Lis przebiegł bezszelestnym krokiem przez gąszcz malin, wychynął na skraj, stanął, pociągnął długim nosem. Strzyżyk zaczykał na gałęzi, podskoczył wyżej, znów zaczykał. Stado dzikich koni nadbiegło do wody, przodownik stał chwilę, węszył, patrzył; klacze pchały się za nim nerwowym kłębem; ogier wszedł do pęciny w płaskość, łeb schylił, powąchał, zaczął pić. Kaczki, gęsi, łabędzie kluczące z wyraju opadały na trzęsawiska, szerokimi dziobami szukały półzgniłych badyli, wygrzebywały kłącze, żerowały. Wrony kracząc leciały ku puszczy. Szedł zmierzch. I lęk. I noc. Mgła przesłoniła wstęgę ognia na zachodzie, nasiąkła opalem. Miesiąc wytoczył się i wyjrzał zza czarnych strzępów w ciepłą ziemię. Przyszedł mokry powiew, przeleciał po gałęziach, zaszumiał po puszczy. Ziemia ocknęła się, westchnęła, czekała. Zbliżał się deszcz.<<

>>Czarne chmura zawaliła niebo. Skrzydła huraganu przeleciało przez morze, pobieliwszy je całe po horyzont. Wicher smagał, huczał na krawędziach skał. Woda wspięła się nagle, stanęła dęba, skoczyła na brzeg. Waliła w kamienie tysiącem obuchów. Trzej wędrowcy, zawieszeni kędyś pod uskokiem, na jakiejś krawędzi skalnej, wąskiej i oślizłej, patrzyli, jak rozpienione bestie wodne darły się na nią, rzucając się prostopadle w górę i opadając rozbite w biały puch. Ryk fal głuszył ryk wichru. Naraz sina światłość rozcięła półmrok świata. Po rozjuszonym morzu przewalił się pierwszy tej wiosny grzmot. Zatoczył aż za widnokrąg i wrócił rozrośnięty i ogłuszający. Widzieli rozczochrane pioruny bijące w bezdnię wód. Ulewa chlusnęła ukosem, niesiona przez wiatr.<<

>>Woda niosła ich szybko, wezbrana i bura, rozbijająca się między nadrzecznym gąszczem borów w nieokiełzaną, ryczącą pianę. Okrągłe wiry obracały wolno zwały gałęzi i śmiecia, przegniłego zielska o podmytych, zwalonych w rzekę pni.<<

>>Dzień był wietrzny, naganiał obłoki; spoza grodu napływała poszarpana chmura, wysuwała długie czarne macki, łapała obłoki, zasnuwała niebo; gdzieś w głębokości błyskało i grzmot warczał. Wiatr się zakręcił, zaczął zwijać garsteczki kurzu i źdźbła słomy w szybkie, biegające lejki. Słońce pociemniało, groza ogarnęła świat. Gród się odcinał czarną szczerbatą masą od szarosinych chmur. Szła burza.<<