Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą skały. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą skały. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 listopada 2025

Strzegomskie kamieniołomy

 141025

Miasto stoi na granicie w obu znaczeniach tego wyrażenia – dosłownym i przenośnym. Fundamenty domów stoją na granitowych skałach, a wielu jego mieszkańców zarabia na życie łamaniem i dobywaniem tego kamienia z okolicznych gór. Chyba nigdzie w Polsce nie znajdzie się tak wielu zakładów kamieniarskich jak w tym mieście. Są ich dziesiątki – od małych, rzemieślniczych zakładów wytwarzających nagrobki, pomniki i drobną galanterię, po duże zakłady przemysłowe, gdzie w huku wielkich maszyn produkuje się najróżniejsze kostki i płyty granitowe do budowy chodników, jezdni, elewacji, schodów, posadzek, ogrodzeń, parapetów i zapewne do wielu innych zastosowań.

Granit powstaje z wolno stygnącej wewnątrz Ziemi magmy, tej samej, która po wylaniu się na powierzchnię jako lawa szybko zastyga w czarny bazalt. Jednak w stygnącym powoli i pod ciśnieniem granicie mają czas i warunki wykształcić się kryształy minerałów, na przykład miki, dzięki którym kamień po wyszlifowaniu ma połyskliwą ładną fakturę, którą chyba wszyscy znają z bytności na grobach swoich bliskich, jako że jest często wykorzystywany do budowy nagrobków.

Ilekroć przejeżdżałem przez Strzegom, obiecałem sobie zobaczyć z bliska kopalnie granitu, ale zawsze zwyciężały górki sudeckie. Dopiero teraz, w czasie jesiennego urlopu (emeryt ma wielki przywilej niedostępny osobom pracującym: sam ustala kiedy i ile przydzieli sobie urlopu), pojechałem do drugiej, obok Strzelina, stolicy polskiego granitu. Przyznam się jednak do wspomożenia mojej decyzji deszczową aurą, która w dziwny sposób pasowała mi do kamieniołomów. Zauważyłem, nota bene, że kamień nie tyle się tam łamie (chociaż też), co raczej rozcina piłamiTutaj są informacje.

Używa się też materiałów wybuchowych, tutaj film o dobywaniu granitu.

Widziałem kilka kopalni, a pierwszą i najstarszą, jak się później dowiedziałem, była kopalnia Barcz. Jest wielką dziurą w zboczu masywu grupującego kilka szczytów, a usytuowanego na brzegu miasta; najbliższe kopalni jest Młyńskie Wzgórze. Może słowo o tym wzgórzu: są na nim starannie urządzone miejsca wypoczynku z widokami na miasto oraz duży i wielce urozmaicony tor rowerowy z przeszkodami. Oglądając skocznie na tym torze dziwiłem się, jak można przez nie przejechać rowerem nie łamiąc kości i kół, ale chyba jednak można.



Blisko toru jest krawędź urwiska utworzonego działalnością kopalni. Stojąc tam, a miejsce jest ładne nie tylko widokami ale i malowniczymi drzewami, widać ogromne pionowe ściany opadające w głąb wyrobiska które wydaje się nie mieć dna. 

 


Cała ta wielka dziura wykuta jest w górze zbudowanej z granitowego monolitu. Jeśli dobrze się przyjrzeć, widać tam ludzi wielkością podobnych do mrówek, i właśnie ten kontrast między ogromem odsłoniętego wnętrza góry i znikomością człowieka czyni największe wrażenie; wszak ta kopalnia, z której wywieziono miliony ton skał, jest dziełem tych mrówek. Widziałem zaczepianie lin do oddzielonego od masywu skalnego bloku wielkości samochodu, i jego podnoszenie na poziom zerowy.  

Widziałem, jak wielka ładowarka ugięła się pod ciężarem przejmując ładunek. W innym miejscu patrzyłem na stosy tych bloków; widziałem, jak obniżyła się trzyosiowa naczepa przygnieciona załadowanym na nią wielotonowym blokiem granitu. A góra, niewielka przecież, nawet nie zauważyła tego ubytku, jak i Sahara nie zauważy zabrania jej garści piasku.

 W kopalni Żółkiewka obserwowałem pracę maszyn mielących odpadowe kawałki granitu i segregujących kruszywo według ziarnistości. Właśnie takim drobnym tłuczniem utwardza się drogi zwane szutrowymi, używany też jest do zdobienia posesji wokół domów. Nic się tam nie zmarnuje.



 
Na Górze Świętego Jerzego oglądałem stary, zarośnięty kamieniołom – jeden z wielu takich w okolicach Strzegomia. Jest w końcowej fazie samoistnej przemiany ze zdegradowanego ekologicznie terenu w ładne, zielone, dzikie i urozmaicone miejsce spacerów, odpoczynku i obserwowania natury. Dla ścisłości dodam tutaj ważną uwagę: otóż szybkość zabliźniania ran w miejscach poprzemysłowych nie jest jednakowa i zależy od wielu czynników. W kamieniołomach ta szybkość jest znaczna ponieważ nie ma w nich odpadów chemicznych, a dodatkowym czynnikiem sprzyjającym jest szybko pojawiająca się woda oraz łatwość zasiedlania rozkruszonych skał przez wiele roślin – od brzóz do uroczych i tajemniczych storczyków.


 Widok stert, dosłownie stert zużytych wielkich opon, uszkodzonych węży hydraulicznych i pustych opakowań po olejach uświadomił mi koszt wydobycia, przewożenia i przerobu granitu oraz ilość zużywanej w tych procesach energii. Mam nadzieję na wywiezienie odpadów we właściwe miejsca.

 Największą kopalnią w okolicy jest Kopalnia Graniczna. Jeździłem wokół niej szukając miejsca nie oznaczonego zakazem wjazdu i wejścia, ale nie znalazłem takiego. Chciałem chociaż spojrzeć z bliska na ten olbrzymi dół wykopany w zboczu góry. Zaparkowałem na szutrówce biegnącej wzdłuż wału okalającego kopalnię, wdrapałem się na szczyt i z niego udało mi się zobaczyć kopalnię. Swoim zwyczajem odruchowo oszacowałem pojemność wyrobiska uznając, że wywieziono z niego trzy, może cztery miliony metrów sześciennych kamienia. Ile to jest? To 300 albo 400 tysięcy w pełni załadowanych wielkich ciężarówek.

Teraz zapytałem AI Google, taką uzyskałem odpowiedź:

>>Nie ma publicznie dostępnych danych, które podawałyby łączną ilość skał wydobytych z kopalni Graniczna pod Strzegomiem. Dostępne są ogólne informacje o wydobyciu granitu w regionie strzegomskim, które w 2016 roku wynosiło niemal 5 milionów ton, co stanowiło połowę polskiej produkcji tego surowca, jednak nie wskazują one konkretnej ilości wydobytej z konkretnej kopalni.

Wydobycie w regionie: w 2016 roku z 29 kopalń w rejonie Strzegomia wydobyto blisko 5 milionów ton granitu.<<

W pobliżu Strzegomia jest 29 kopalni!

Może zakończę temat statystyką? Oto ona: w drodze byłem 8 godzin, a przeszedłem 10 km. Niemal cały dzień padał deszcz, na szczęście niewielki. Wiatrówka nie przemokła, a ja w końcu zobaczyłem strzegomskie kamieniołomy.









Powyżej zdjęcia z kopalni Żółkiewka.




 Kopalnia Barcz.






 Kopalnia Żbik.






 Stary kamieniołom na Górze Świętego Jerzego.

 

sobota, 8 listopada 2025

Sudeckie kamieniołomy, część I

 031125

Bazalt jest jedną z najtwardszych, najbardziej odpornych na obciążenia mechaniczne i czynniki atmosferyczne skał, dlatego od dawna był dobywany i używany do budowy dróg i domostw. Istnienie złóż bazaltu świadczy o działaniu wulkanów w odległej przeszłości, jako że skała ta powstaje z magmy wylewającej się z wnętrza Ziemi i stygnącej na powierzchni jako lawa. Dla lubujących się w nazewnictwie geologów to ważne rozróżnienie: magma to roztopiona skała wewnątrz Ziemi, a po wypłynięciu na powierzchnię nabywa nową nazwę, staje się lawą. W Sudetach wiele jest działających kopalń tego minerału, a śladów po dawnych kamieniołomach są, bez przesady, setki. Od wielkich wyrobisk z których wywieziono miliony ton skały, po małe, użytkowane przez okolicznych mieszkańców na ich potrzeby, a teraz zarośniętych drzewami, ukrytych w lasach. Wiele takich miejsc widziałem w czasie swoich sudeckich wędrówek. Czasami specjalnie je szukałem, zaciekawiony znakami na mapie, częściej natrafiałem na nie przypadkowo, idąc lasami lub zaglądając między drzewa śródpolnych zagajników. Po tych małych i najstarszych niewiele śladów zostało, tylko uważne oko jest w stanie zauważyć nienaturalnie ukształtowane garby i doły przysypane liśćmi starego już lasu, natomiast większe i nowsze nie znikają tak dokładnie, chociaż i one ulegają sukcesji. Mam w pamięci chwile wędrówek lasami dębowo-grabowo-lipowo-bukowymi, prastarymi lasami liściastymi Sudetów, i nagle pojawiający się uskok terenu – skalne urwisko. Jeśli poświęci się miejscu trochę czasu, dostrzec można kształt podkowy ze śladami drogi z otwartej strony. Czasami o jej istnieniu świadczy już tylko równiejszy pas porosły drzewami. Miejsca takie upodobały sobie rzadkie rośliny, na przykład storczyki. Pod pewną wioską w Górach Kaczawskich znam, nota bene, miejsce nieznane ludziom, gdzie rośnie mnóstwo lilii złotogłów, ale uświadomiony przez kolegę, miłośnika storczyków, o niebezpieczeństwie dla tych nadzwyczaj rzadkich kwiatów, nie napiszę, jak tam trafić.

Najdłużej, ale i najbardziej spektakularnie, zmieniają się w sposób naturalny wyrobiska największe i najgłębsze. Na ich dnach często tworzą się stawy będące rezultatem naruszenia systemu wód gruntowych. Jeszcze nim znikną ludzie, pojawiają się brzozy. Tym drzewom wystarczy garść marnej ziemi, a nawet tylko pęknięcia w skalnym podłożu albo rysy na pionowym urwisku. Później dołączają do nich inne drzewa, sporo widuję dębów, a w podmokłych miejscach iwy i olsze. Brzegi stawów zarastają szuwarami: pojawia się pałka wodna, trzcina, trawy. Z czasem te rośliny wchodzą coraz głębiej na otwartą toń stawów, a za nimi przesuwa się skraj wody – rezultat stopniowego wypierania wody przez rośliny i ich martwe szczątki, które tworzą najpierw mokradła, później coraz bardziej stabilny grunt na którym wyrasta las. Z czasem stawy zasiedlane są przez ryby (zdaje się, że z pomocą ludzi) i ptactwo wodne. W ciągu paru dziesiątków lat z ponurego miejsca przemysłowej działalności ludzi, z głębokich ran zadanych Ziemi, natura tworzy miejsca urokliwe, urozmaicone morfologicznie i pełne życia.

Na Pogórzu Izerskim, między Przecznicą a Nową Kamienicą, pasem długości około dziesięciu kilometrów występują duże złoża bazaltu. Było tam kilka kamieniołomów, a wyrobisko największego, 2 km na wschód od wsi Kłopotnica, ma długość 400 metrów, do stu szerokości i głębokość około pięćdziesięciu. Na dnie utworzył się malowniczy staw okolony stromymi, tarasowymi ścianami szarego bazaltu. 

 





Widok tej kopalni czyni wielkie wrażenie. Wydaje się być snem surrealisty, zadziwiającym połączeniem skutków destrukcyjnych działań człowieka i delikatności
ale i siły oraz nieustępliwości natury. Rozmawiałem z kolegą, który wybrał się tam z pontonem, opowiadał o niesamowitych wrażeniach pływania między skalnymi ścianami.  

 

Będąc tam widać, jak szybko pojawiają się brzozy; o tej porze roku ciepłe żółcie ich liści radykalnie zmienia wygląd surowych ciemnoszarych ścian kanionu. Co prawda wyrobisko kanionem nie jest, jednak ta nazwa bardzo pasuje do formacji utworzonej tam działalnością ludzi i natury. Na ścianach widać kierunkowość stygnięcia i pękania lawy zastygłej w bazalt. Wyraźne jest podobieństwo do róży bazaltowej – kolejna atrakcja dla miłośników geologii.  

 


T
eren szybko sam się rekultywuje. Jedyne, co zrobiłbym mogąc decydować, to zniwelował górki usypane na obrzeżach wyrobiska.

Byłem w czterech nieczynnych kamieniołomach w tamtej okolicy. Widziałem je w różnym stadium przejmowania i przekształcania przez naturę, a pokrótce opisanego wyżej.

 




W trzech nie były prowadzone poważne prace rekultywacyjne, nikt na szczęście nie „rewitalizował” tych starych kamieniołomów, zrobiła to natura i to tak udanie, że okolicznym mieszkańcom przybyły kolejne ładne miejsca do spacerów, a chyba też
pływania i wędkowania. O ile oczywiście nie ogrodzi się tych miejsc setkami metrów barier i nie zepsuje widoków dziesiątkami tablic z ostrzeżeniami i zakazami, co mam za plagę ostatnich lat.

Ostatni poznany kamieniołom jest na wschód od Przecznicy, na tablicy informacyjnej określany jest jako kamieniołom w Rębiszowie, ten był rekultywowany, niestety. 

 




Niewielka część jest wyrównana, na pozostałej są górki i dołki. Ponury widok poprzemysłowych bezdrzewnych terenów, chwasty, i podmokłe miejsca. Zmieniające się lokalizacje rozlewisk wskazują na nieuregulowany obieg wód. Okoliczni mieszkańcy mówią o skrytym, pod ochroną nocy i strażników, przywożeniu tam nieznanych substancji i zasypywaniu nimi wyrobisk a następnie przykrywaniu ich gruzem. Miały tam być utworzone łąki izerskie, jest szarość i brzydota, a firma, która miała przywrócić to miejsce naturze, już nie istnieje. Po co dalej działać, skoro pieniądze już zmieniły właściciela? Reasumując: wystarczyło wyrównać doły, zniwelować pryzmy gruzu, rozebrać budynki i zabrać śmieci, a resztę zostawić naturze, jednak za publiczny grosz stan pogorszono. Co dalej? Nic.
Idę o zakład, że wszystkie powiatowe VIPy są z siebie wielce zadowolone, a ewentualne konsekwencje ukrytych w wyrobiskach śmieci i tak spadną na okolicznych mieszkańców.

Wspomnę jeszcze o motocyklistach. 

 

W wielu miejscach widziałem ślady ich maszyn, a w pobliżu największej kopalni, tej z dużym stawem, jest spory teren z pokaźnymi górami zepchniętego kruszywa i ziemi, walają się tam duże bloki skalne, stoją betonowe konstrukcje. Z niechęcią o tym myślę, ale skoro motocykliści są, niech tam jeżdżą, nie po lasach. Wydzierżawić im ten poprzemysłowy teren za symboliczną złotówkę, ale pod jednym warunkiem: mają pilnować, aby ich miejsce i sąsiednie wyrobisko nie stały się wysypiskiem śmieci. A za jeżdżenie po lasach surowo ich karać. Ukarać włodarzy za stan kamieniołomu w Rębiszowie się nie da, bo „politycy” są ponad prawem. Taki stan nazywany jest (prawem kaduka) demokracją.

Dobrze, że mam gdzie uciekać.


 












Niżej trzy zdjęcia najbardziej zarośniętego, a więc prawdopodobnie najstarszego, kamieniołomu. Teraz trudno znaleźć tam ślady ludzkiej działalności.