Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wojna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wojna. Pokaż wszystkie posty

piątek, 16 sierpnia 2024

Piękno i przeszłość

 110824

Na poprzedniej wędrówce roztoczańskiej jeden z przygodnych rozmówców zapytał, czy znam ładne pagórki na południe od wsi Błażek. Odpowiedziałem, że zapewne tam byłem, ale nie będąc pewny, po powrocie do domu sprawdziłem. Okazało się, że tylko raz przeszedłem w pobliżu, zostawiając sporą białą plamę. W ten sposób trasa na dzisiaj została wybrana.

W okolicy tej wioski sporo jest mało urozmaiconych, niemal płaskich pół, ale poznałem dwa ładne miejsca ominięte w czasie poprzednich włóczęg. Pokazuję je na zdjęciach poniżej.








 Na pewno będę do nich wracał, a powroty zacznę w czasie złotej jesieni, wszak wiele tam zostało nieobejrzanych zakątków. Wielokrotnie się przekonałem, że w ładnych miejscach, a więc o urozmaiconej rzeźbie, wystarczy przejść to samo pole w drugą stronę, albo wejść na sąsiednie, wyższe lub niższe, albo podejść do nieodległej grupy drzew, by zobaczyć nowe oblicze najbliższej okolicy, zmieniony wygląd zboczy, pól i miedz na nich. Mówicie, że mimo wszystko już to widziałem? Zakochany też już widział ją wiele razy, a nadal patrzy jakby dopiero poznawał.

Pogoda wymarzoną nie była, ale, może w zamian, miałem dobrą temperaturę do drapania się po górkach.

Kilka razy zdarzyło mi się widzieć przemianę oglądanego miejsca pod wpływem słońca. Obserwowałem jak bardzo, często nie do poznania, nasza gwiazda wypięknia Ziemię. W domu, porządkując zdjęcia, wykasowałem zdecydowaną większość zrobionych w chmurnych chwilach.

Nadal można się cieszyć kwitnieniem. Na ścierniskach rozkwitł fiołek trójbarwny w ilości nie do policzenia, ale i sporo widziałem drobniutkich niezapominajek polnych. Mój aparat fiołka dostrzeże, o ile będzie okazałym kwiatem, i odpowiednio ustawi parametry, ale nie potrafi tego z drobniejszymi kwiatami. Dzisiaj wpadłem na pomysł (dlaczego dopiero teraz??), jak mu pokazać, co chcę sfotografować. Otóż urywałem jeden kwiat rumianku, kładłem go obok kwietnego drobiazgu, i ten kwiat, zdecydowanie większy, pokazywałem maszynie. Zdjęcia okazały się lepsze, ale nadal daleko im do wysokiej jakości. Ta jest już poza moim zasięgiem.






 
W podobny sposób fotografowałem łyszczec polny. Kwiaty tej niepozornej, wprost tuzinkowej, rośliny są dla mnie wyjątkowo ładne. Kiedy zobaczę piękną kobietę, ogłada zakazuje mi gapienia się na nią – tutaj właśnie ujawnia się przewaga kwiatów łyszczca: mogę stać i patrzeć, a nawet mogę klęknąć nad nimi i się gapić ile tylko zechcę.

Nieopatrzenie wyrwałem jeden krzaczek. Niosłem go później w ręku, bo szkoda było mi wyrzucić. W czasie przerwy kępkę zasadziłem w ziemi. Może się przyjmie, skoro miała korzenie?

Widziane z daleka uschnięte drzewo przypomniało mi podobnie smutne w Gross Rosen. Po minucie okazało się, że skojarzenie było właściwe: stałem na miejscu spalenia przez Niemców w czasie okupacji polskiej rodziny za ukrywanie żydowskiego małego dziecka. Obok drzewa wyciągającego martwe konary ku niebu leży głaz z tablicą. Jej treść zrobiła na mnie wielkie wrażenie faktami, przesłaniem i jakością stylu. Teraz już się tak nie pisze.

Jeśli coś Cię trapi, lub jesteś niezadowolony ze swojego życia...

Zginęli, abyś ty mógł być wolny i szczęśliwy. Pamiętaj!”

Jakże prawdziwe przesłanie! W jak wielką umysłową i kulturową pustkę obecnych młodych ludzi trafiające! Jak bardzo tak zwana poprawność polityczna zataiła nasze dzieje lub je zafałszowała!






 W tym miejscu niemieccy barbarzyńcy
spalili żywcem małe dzieci!! Wspomniałem moich kilkuletnich wnuków i poczułem gorzką gulę w gardle a w oczach łzy.

Pamiętaj!” Pamiętam, nie zapomnę.

Na Zachodzie nie mówi się o zbrodniach popełnionych przez Niemców, bo przecież oni są porządni, cywilizowani. To naziści są wszystkiemu winni, to oni wymordowali miliony, a obozy koncentracyjne były polskie. Z racji przypisania sobie wieczystej moralności i praworządności pouczają nas, Słowian, jak należy żyć, co jest dobre i godne, a co nie.

Czyni to naród odpowiedzialny za śmierć dziesiątków milionów ludzi! Znowu przypomniała mi się wypowiedź pewnego dziennikarza w rozmowie o przewodzeniu Europie przez Niemców z racji ich gospodarki, kultury i moralności: ów człowiek powiedział, że pomnik moralności Niemców jest w Oświęcimiu.

Jest też tutaj, na roztoczańskim polu, jest w tysiącach miejsc naszej umęczonej ojczyzny. Nie można o tym zapomnieć. Owszem, trzeba nam robić z Niemcami interesy, ale gadanie o przyjaźni jest mrzonką, a przyznawanie im prawa do przewodzenia Europie przejawem historycznej ignorancji.

Obrazki ze szlaku.

 Po raz pierwszy w tym roku jadłem owoce aronii. Właściwie tylko wysysam z nich sok, bo o ile ten jest dobry i świetnie gaszący pragnienie, to miąższ niezbyt jest smaczny.

 Nieliczne już gwiazdnice, ale odmiany jak zwykle pewny nie jestem. Waham się między gajową, błotną albo… nie, raczej nie jest to odmiana trawiasta.

 Słoneczniki chyba się schowały przed deszczem.

 Malin posmakowałem, przyznaję.

 Nie zwiększałem nasycenia, właśnie tak zachodziło słońce tego dnia.

 

Wieś na Roztoczu: ładne zadbane domy, porządek wokół, słońce, dostatek, spokój. Czy mieszkańcy znają tamto miejsce nieodległe w przestrzeni, a bardzo dalekie przemianami minionych osiemdziesięciu lat?

Trasa: z Błażek na zachodnim Roztoczu w stronę Blinowa Pierwszego, następnie przez Stare Moczydła na pola między Pasieką Kolonią a Pasieką. Powrót do Błażek.

Statystyka: nieco ponad 12 godzin w drodze, a przeszedłem 22 km.
















piątek, 7 czerwca 2024

O fanatyzmie, wyrachowaniu i hańbie

070624

O unijnym zielonym ładzie słyszał chyba każdy, ale mniej osób zdaje sobie sprawę z katastrofalnych dla gospodarek i naszych kieszeni skutków jego wprowadzenia. O tym, jak niewiele w tego rodzaju działaniach sensu, jak bardzo temat zmian klimatu jest zafałszowany, pisze Bjorn Lomborg w swojej książce Fałszywy alarm.

Parę słów o autorze; informacje podaję z zakładki książki: profesor w Instytucie Hoovera w Stanford, współpracownik wielu najwybitniejszych naukowców, autor artykułów ukazujących się w kilkudziesięciu prestiżowych czasopismach. „Time” nazwał go jedną ze stu najbardziej wpływowych osób na świecie.

Książkę dopiero zacząłem czytać. O jej nasyceniu treścią niech świadczy fakt przepisania poniższych cytatów z pierwszych 20 stron książki. Autor wcale nie zaprzecza istnieniu zmian klimatycznych, wskazuje tylko na znaczące, a nawet rażące przekłamania oraz niewłaściwe, bo nieskuteczne, wydawanie ogromnych pieniędzy na „walkę” o klimat. Pisze też o negatywnych skutkach straszenia społeczeństw zmianami klimatu oraz o problemach biedniejszych krajów.

Informacje zawarte w książce są poparte bardzo szczegółowymi przypisami i bibliografią, które zajmują łącznie 70 stron książki.

Zapraszam do lektury cytatów, ale i namawiam do przeczytania całej książki. Co prawda autor pokazuje (raczej niechcący, bo przy okazji) bezmiar ludzkiej głupoty, fanatyzmu, wyrachowania i cynizmu, ale też jednym czytelnikom otworzy oczy i da nadzieję, innym pewność wiedzy: nasze dzieci i wnuki nie spłoną razem z Ziemią.

Cytaty oznaczyłem tak: >> <<

* * *

>>Żyjemy w epoce strachu, zwłaszcza strachu przed zmianami klimatycznymi. Zwięzłym ujęciem tego czasu jest dla mnie obraz dziewczyny trzymającej transparent ze sloganem:

Ty umrzesz ze starości,

ja z powodu zmiany klimatu.

Oto przekaz, który media wbijają nam do głowy: zmiany klimatu niszczą naszą planetę i stanowią dla wszystkich śmiertelne zagrożenie. Ten język przybiera ton apokaliptyczny – w serwisach informacyjnych mówi się o „nieuchronnym spaleniu planety” (...)<<

>>Wpływowe książki wzmacniają to przekonanie.<<

>>Ten strach ma realne konsekwencje. Ludzie rezygnują na przykład z dzieci. Jedna z kobiet powiedziała dziennikarzowi: „Wiem, że ludzie są zaprogramowani na prokreację, ale coś mi mówi, że teraz lepiej będzie uchronić moje dzieci przed okropnościami przyszłości, dlatego nie wydam ich na świat”. (…) „Jak zdecydować się na dziecko, gdy zmiany klimatyczne przemienią całe życie na Ziemi?”.<<

>>Badania naukowe przeprowadzone w 2012 roku na dzieciach w wieku od dziesięciu do dwunastu lat z trzech szkół w Denver pokazuje, że 82% z nich wyraziło strach, smutek i złość podczas omawiania swoich odczuć dotyczących środowiska, a większość podzielała apokaliptyczne poglądy na temat przyszłości planety. Znamienne, że dla 70% dzieci źródłem katastroficznych poglądów były telewizja i filmy. (…) I tak – jako symbol autentycznego przerażenia swojej generacji – młoda dziewczyna trzyma w rękach transparent z napisem „Umrę z powodu zmian klimatu”.<<

>>Ton rozmów prowadzonych na mój temat zmienił się jednak diametralnie w ostatnich latach. Retoryka dotycząca zmian klimatycznych staje się coraz bardziej ekstremalna i coraz mniej łączy ją z nauką. Nauka pokazuje nam, że obawy przed klimatyczną apokalipsą są bezpodstawne. Globalne ocieplenie jest realne, ale to nie koniec świata. To problem, z którym można sobie poradzić. Mimo to prawie połowa dzisiejszej populacji wierzy, że zmiany klimatyczne doprowadzą do zagłady ludzkości.<<

>>Ta szczególna obsesja na punkcie zmian klimatu oznacza, że przechodzimy obecnie od marnowania miliardów dolarów na nieefektywne strategie do marnowania bilionów. Jednocześnie ignorujemy coraz więcej palących i o wiele bardziej możliwych do opanowania wyzwań, jakie stawia nam świat. Zamiast tego bezmyślnie straszymy dzieci i dorosłych, co jest nie tylko niewłaściwe pod względem faktograficznym, ale i moralnie karygodne.<<

>>Wmawia się nam, że musimy od razu zrobić wszystko co w naszej mocy. Obiegowa opinia, powtarzana ad nauseam w mediach głosi, że na rozwiązanie problemów związanych ze zmianą klimatu mamy czas tylko do 2030 roku. Tak właśnie mówi nauka!

W rzeczywistości jednak nauka mówi co innego, a przemawia do nas polityka.<<

>>Nie jesteśmy na skraju nieuchronnej zagłady. W rzeczywistości jest wręcz przeciwnie. Ciągłe mówienie o zbliżającej się katastrofie podważa absolutnie zasadniczą kwestię: w prawie każdym aspekcie, który możemy zbadać, życie na Ziemi jest teraz lepsze niż kiedykolwiek w historii.<<

>>Dla większości sektorów gospodarczych wpływ zmian klimatu będzie niewielki w porównaniu z wpływem innych czynników, (takich jak) zmiany populacji, wieku, dochodów, technologii, cen względnych, stylu życia, regulacji, zarządzania i wielu innych aspektów rozwoju społeczno-gospodarczego.<<

Jednak z powodu zamętu panującego wokół zmiany klimatycznej do większości ludzi nie docierają dobre wiadomości. Jesteśmy przekonani, że zmiana klimatu jest znacznie większym wyzwaniem niż w rzeczywistości, więc wiele krajów wydaje coraz więcej na walką z nią i to w coraz mniej rozsądny sposób.<<

Jedną z największych ironii dzisiejszego aktywizmu na rzecz zmiany klimatu jest to, że wielu najbardziej zagorzałych zwolenników tego ruchu jest równocześnie zaniepokojonych nierównością na świecie. Umyka im jednak to, że koszty strategii politycznych, których realizacji się domagają, poniosą w nieproporcjonalnym stopniu najubożsi. Dzieje się tak dlatego, że tak duża część polityki klimatycznej sprowadza się do ograniczania dostępu do tanich źródeł energii. (…) Nic dziwnego, że niedawne badanie konsekwencji wdrożenia porozumienia paryskiego wykazało, że w rzeczywistości te działania zwiększą poziom ubóstwa.<<

>>Żądając natychmiastowego i dramatycznego obniżenia poziomu dwutlenku węgla na całym świecie, aktywiści klimatyczni opowiadają się zasadniczo za ograniczeniem prędkości do 5 kilometrów na godzinę.<< Dopisek mój, KG: w innym miejscu autor wspomina o problemie zredukowania do zera ilości ofiar ruchu drogowego. Pisze, że w zasadzie jest tylko jeden sposób: ograniczyć prędkość samochodów do 5 km/godz.

>>Z przeprowadzonych symulacji wynika, że każdy dolar zainwestowany w badania i w rozwój zielonej energii pozwoliłby zaoszczędzić 11 dolarów na szkodach klimatycznych. Byłoby to kilkaset razy skuteczniejsze niż obecna polityka klimatyczna. (…) Niestety, obecnie tego robimy. (…) Dlaczego? Ponieważ zakładanie niewydajnych paneli słonecznych cieszy oko oraz daje poczucie że coś robimy – dofinansowanie jajogłowych jest trudniejsze do zwizualizowania.<<

>>Standardowa polityka ograniczania paliw kopalnych będzie potrzebowała dekad na wdrożenie i pół wieku na wywarcie jakiegokolwiek zauważalnego wpływu na klimat.<<

Musimy wziąć głęboki oddech jako kolektyw i zrozumieć, czym jest, a czym nie jest zmiana klimatu. To nie jest coś w rodzaju ogromnej asteroidy zmierzającej w kierunku Ziemi – nie musimy wszystkiego rzucać i mobilizować globalnej gospodarki, aby zapobiec końcowi świata. Jest to raczej długotrwały, przewlekły stan przypominający cukrzycę – problem, który wymaga uwagi i skupienia, ale z którym możemy żyć. Kiedy sobie to uświadomimy, będziemy mogli iść dalej i zająć się wieloma wyzwaniami, które ostatecznie będą miały o wiele większe znaczenie dla naszej przyszłości.<< Niż zmiany klimatu – dopisek mój, KG.

>>Ludzie panikują na myśl o zmianie klimatu w dużej mierze dlatego, że media i aktywiści nam to wmawiają, politycy wyolbrzymiają ich prawdopodobne skutki, a badania naukowe są często przedstawiane bez kluczowego kontekstu. Nagminnie jest nim najbardziej oczywisty fakt ze wszystkich – ludzie dostosowują się do zmieniającej się Ziemi. Tak było przez tysiąclecia i tak będzie nadal. Wszelkie prognozy dotyczące wpływu zmian klimatycznych, które tego nie uwzględniają, są nierealistyczne. Ludzie mają solidną motywację, by opowiadać jak najstraszniejsze historie o zmianie klimatu. Media uzyskują więcej kliknięć i wyświetleń dzięki przerażającym historiom. Działacze zyskują uwagę i fundusze. Naukowcy, którzy przedstawiają się jako osoby zajmujące się zagrożeniami w wymiarze apokaliptycznym, zyskują większą uwagę, uznanie dla swoich uczelni i więcej możliwości finansowania w przyszłości. Politycy, którzy kreślą przerażające scenariusze, obiecują, że nas uratują, a przy okazji otrzymują prawo dysponowania znacznymi środkami na rozwiązanie problemu. (…) Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy się martwić potencjalnie poważniejszymi problemami. (…) Powinniśmy jednak być należycie sceptyczni, ponieważ nagłaśnianie problemu zmiany klimatu do rangi Armagedonu jest również bardzo korzystne dla wszystkich tych grup.<<

**********************************************

Dopisek nie na temat, ale bardzo ważny.

Dowiedziałem się o zakuciu w kajdanki żołnierzy odpierających atak imigrantów-przestępców na granicy oraz o śmierci żołnierza rannego kilka dni temu. Jestem tymi faktami bardzo poruszony.

Mam nadzieję na niezapomnienie poniewierki zatrzymanych żołnierzy i śmierci rannego; mam nadzieję na obudzenia się Polaków. Trzeba nam pogonić tych wszystkich popaprańców, którzy rządzą nami od tak wielu lat. Są winni tych zdarzeń, są winni przedkładania interesów osobistych, partyjnych i obcych nad interes Polski. Powinni być skończeni jako politycy.

Hańba generałowi jednostki w której służą sponiewierani i skuci żołnierze! Hańba dowódcy, który nie broni swoich żołnierzy wykonujących niebezpieczne zadania! Nie powinien być oficerem, a tym bardziej generałem!



piątek, 28 lipca 2023

Na Przedgórzu Sudeckim

 040723

Plan na dzisiaj opracował Janek, a pierwszym jego punktem była Góra Krzyżowa w Strzegomiu. To miasteczko żyje z dobywania i obróbki granitu. Nigdzie indziej nie widziałem tak dużej ilości zakładów kamieniarskich produkujących nie tylko nagrobki, ale i wszelkiego rodzaju płyty i kostki do budowy domów, dróg czy ogrodzeń. Wokół działa kilka dużych kamieniołomów, liczne są też nieczynne już wyrobiska, a są wśród nich malownicze i duże.

Samochód zaparkowałem pod blokiem mieszkalnym, ponieważ wejście na górę zaczyna się na brzegu miasta. W lesie na zboczach rosną wyjątkowo wysokie lipy, trochę grabów, sporo dębów i klonów. Piękny, niezachwaszczony, jasny las, ale dobrych zdjęć nie pokażę bo nie mam. Byłbym zapomniał: rośnie też sporo klonów polnych, których nie widuje się zbyt często u nas.


 

Poznaliśmy nieczynny kamieniołom na tej górze: kręta ścieżynka wiedzie skrajem przepaści na wysunięty cypel skalny, z którego widać pionowe, poszarpane ściany kopalni, ale i można nią zejść na dno wyrobiska. Ładne miejsce, w którym widać jak przyroda zabliźnia rany zadane przez człowieka.



 

 Ze szczytu góry rozpościera się rozległy widok, widać też domy i ulice miasta. 



 

Na postumencie krzyża stojącego na szczycie (znowu krzyż!) wykuty jest napis upamiętniający bitwę odbytą niedaleko między Prusami a Austrią o Śląsk w roku 1745. Są słowa o pojednaniu śmiercią i poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.


 

Zirytowałem się przeczytawszy te bzdury. Jaki, do cholery, obowiązek spełnili Prusacy czy Austriacy? Że wyrżnęli tych z naprzeciwka lub sami dali się wyrżnąć?? Zginęło wtedy kilkanaście tysięcy ludzi. Po co? W imię czego? Czy nie dla władzy i panowania? Nieodparcie nasuwa się skojarzenie z obecną wojną w Ukrainie. Ludzie zawsze mordowali się wzajemnie – i robią tak nadal.

Jest jeszcze napis upamiętniający wydarzenie kościelne, wypełniony pompatycznymi tytułami: Jego Świątobliwość, Jego Ekscelencja. Sumując: lasy są ładne, góra też, ale byłaby ładniejsza bez krzyża i tych napisów.

* * *

Skoro byliśmy w Strzegomiu, trudno było ominąć Gross Rosen, miejsce byłego hitlerowskiego obozu koncentracyjnego. Majdanek, obóz w moim rodzinnym Lublinie, zachował się niemal cały, tutaj po drewnianych barakach zostały tylko podmurówki, są jednak na terenie obozu miejsca czyniące wstrząsające wrażenie, jak skarpa z uschniętym drzewem i tablicami pamiątkowymi.




>>(…) Przy nieustannym wrzasku i biciu kopaliśmy ziemię i kuliśmy skałę, a musiało odbywać się to w ciągłym ruchu i biegu, bez odrobiny wytchnienia, bez chwili odpoczynku. (…) padaliśmy, ryliśmy skałę, ładowaliśmy taczki i biegiem, biegiem woziliśmy je na wskazane nam miejsca, wracaliśmy do swoich stanowisk z powrotem i znowu ładowaliśmy, kuliśmy granit, pokrwawieni, zaszczuci...<<

A obok stoi pan życia i śmierci tych ludzi, trzymając w ręku bicz a przy nodze wilczura, i wrzeszczy: schneller, schneller!!

Należę do pokolenia ludzi interesujących się wojną i znających ją z opowiadań naocznych świadków, także rodziców. Dla mnie takie słowa jak Gestapo, SS, hande hoch czy Gross Rosen miały i mają inną wymowę niż dla pokolenia ludzi młodych, urodzonych pół wieku po wojnie. Jest w nich groza wojny i śmierci.

>>Nieodłącznym i bardzo uciążliwym towarzyszem normalnego więźnia nie otrzymującego paczek z zewnątrz był ustawiczny ssący trzewia głód.<<

Napis na tablicy mauzoleum:

>>Mauzoleum więźniów ze wszystkich krajów Europy pomordowanych przez hitlerowskich barbarzyńców wzniosło państwo polskie w 1953 roku<<

Dokładnie tak: pomordowanych przez barbarzyńców! Kiedyś wysłuchałem fragmentu dyskusji dziennikarzy, było coś o moralności Niemców. Jeden z rozmówców powiedział mocne, ale przecież do głębi prawdziwe słowa: „Pomnik moralności Niemców jest w Treblince.

Takim pomnikiem jest też Gross Rosen, są tysiące innych miejsc kaźni rozsianych po całej Europie.

>>Na tej ziemi spoczywają umęczone ciała 40 tys niewinnych ofiar ludzkiego zaślepienia i nienawiści. Nad tą ziemią unosi się i trwa niemy krzyk.

Bracie, czemuś mi to uczynił!

„Nikomu złem za zło nie odpłacajcie”. Rz. 12, 17<<

Też uważam, że nie powinno się złem płacić za zło, ale czy rozdeptanie karalucha lub stonki jest złem? Czy można taki czyn uznać za przejaw nienawiści?

„Ku pamięci moich towarzyszy niedoli zamordowanych w czasie marszu śmierci…”

„Tutaj zmarli belgijscy niewolnicy z Aarschot”

„Pamięci zamęczonych w KL Gross Rosen więźniów Żydów”

„…którzy zostali tu na zawsze”

„...pracowali, cierpieli i ginęli…”


 Kamieniołom przy obozie. Patrząc na to malownicze miejsce łatwo zapomnieć o tym, że przez kilka lat pracowało tam w morderczych warunkach tysiące więźniów. Byli potłuczeni, poranieni, głodni, skrajnie wymęczeni, a poganiano ich wrzaskiem, biczami i grozą szubienicy. Oto wstrząsająca w swojej wymowie płaskorzeźba w holu budynku muzeum.


O miejscu straceń.

>>W tym miejscu odbywały się też często egzekucje przez podanie trucizny. „Wszystkie ofiary musiały rozebrać się w baraku w pobliżu krematorium. (…) W następnym pomieszczeniu skazańcy musieli kłaść się na pryczę, gdzie lekarz obozowy dawał im zastrzyk cyjanku w serce. Więźniowie umierali w ciągu kilku sekund.”<<

Czy wiecie, że w obecnym czasie, ledwie tysiąc kilometrów od nas, jeńcy wojenni tak okrutnie byli katowani z ruskich kaźniach, że prosili o śmierć?…


Stojąc na placu apelowym obozu widać pola i malownicze Wzgórza Strzegomskie. Chciałoby się pójść tam i iść jeszcze dalej, dalej...

Co mogli czuć ludzie tutaj więzieni i torturowani patrząc na te wzgórza? 

Słowa ujęte w znaki >><< lub w cudzysłowy są przepisane przeze mnie z fotokopii dokumentów eksponowanych w muzeum lub z kamiennych tablic.