Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą UNICEF. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą UNICEF. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 16 lipca 2020

Empatia a wiedza

150720
Na specjalne potrzeby wojska produkowane są wyjątkowe koncentraty odżywcze. Mogą mieć objętość niewiele większą od tabliczki czekolady, a zawierać wszystkie składniki potrzebne organizmowi na cały dzień. Produkowane są z odpowiednio dobranej ilości i rodzajów mięsa, tłuszczu i owoców z dodatkiem witamin. Kostki pozbawione są wody, sprasowane, twarde, a smak mają... powiedzmy, że oryginalny, jednak umożliwiają przeżycie w dobrej kondycji i co ważne, wiele takich porcji zmieści się w plecaku.
Gdzieś i kiedyś trafiłem na przepis takiego specyfiku, do samodzielnego wykonania; nie wiem, jak smakowałoby mi twarde, wysuszone mięso z rodzynkami, ale w końcu nie są to dania wytwornych restauracji.
Zapewne dziwicie się tematowi, tak nietypowemu na moim blogu. Już się tłumaczę.
Dzisiaj odebrałem list od UNICEF Polska z prośbą o wsparcie akcji dożywiania głodujących dzieci w Nigrze.
Nie musiałem zaglądać do internetu, ponieważ mam pewną wiedzę o tym kraju, przy którym sąsiednia Nigeria wydaje się zamożna. Dość powiedzieć, że znaczna część, chyba nawet większość, finansów państwa pochodzi z… Francji. Społeczeństwo tego kraju wspiera swoją byłą kolonię.
Do listu dołączone było zdjęcie małego Murzyniątka jedzącego coś białego, wyciskanego z foliowej saszetki.
Jak się dowiedziałem, to specjalny produkt, powszechnie używany przez UNICEF dla ratowania zdrowia i życia niedożywionych dzieci. Składa się ze zmielonych orzeszków ziemnych, mleka w proszku, tłuszczu roślinnego, witamin i minerałów. W małej torebce zmieszczono 500 kcal! Całodzienna dieta dziecka to trzy takie torebki, które w hurcie kosztują niewiele ponad cztery złote.
Wesprę – pomyślałem w pierwszym odruchu, ale zaraz przyszła myśl przeciwna: nie uratuję całego świata. Cóż mnie obchodzą dzieci w Afryce? Nie znam ich i nigdy nie widziałem. Może niech rodzice mniej płodzą dzieci?
Nie, tak nie można. Trzeba pomóc, chociaż parę dziesiątek złotych wysłać.
Wysłałem więcej, ale też zdaję sobie sprawę, że kwota byłaby znacznie mniejsza od przekazanej, gdyby nie… moja skromna, ale tutaj wystarczająca, wiedza o mechanizmach rządzących rozwojem naszego gatunku i elementarna wiedza o psychologii ewolucyjnej.

Nasz empatia ma swoje wyraźnie zaznaczone granice, a te wykształcone zostały w toku naszego rozwoju.
W ciągu dziesiątków tysięcy lat ludzie żyli w małych grupkach znających się ludzi, często spokrewnionych. Grupa nie przekraczała stu kilkudziesięciu osób. Jak pokazały współczesne badania, nie potrafimy budować indywidualnych związków emocjonalnych z większą ilością ludzi. Przez tysiąclecia ludzie spoza grupy widziani byli rzadko i zawsze jako obcy, inni. Od bardzo niedawna żyjemy w anonimowych wielkich skupiskach i możemy poznać życie ludzi z antypodów. Liczne ślady tych zmian są w nas, na przykład ograniczenia naszej zdolności empatycznego odczuwania.
Damy wszystko, co mamy, nawet cząstkę siebie, dla uratowania swoich dzieci, damy wiele dla uratowania naszych kuzynów i przyjaciół, ale los umierających dzieci gdzieś na drugim końcu świata niewiele nas obchodzi. Właściwie nie obchodzi wcale. Przeczytamy lub usłyszymy o tamtych tragediach i zaraz wracamy do swoich zajęć, nawet nie to, że wyrzucając z pamięci straszne obrazy, co po prostu zapominając o nich. Nie dlatego, że tak nieczuli jesteśmy, a dlatego, że mamy psychikę ukształtowaną w nieistniejącym już świecie.
Tutaj działa też znany psychologom mechanizm obrony naszej psychiki, bombardowanej nadmiarem informacji i tragedii. Nie tylko one powszednieją, ale i obojętnieją. Czyż moglibyśmy tak się przejmować losem wszystkich nieszczęśliwych dzieci na świecie, jak losem swoich dzieci? Przecież nie.

Więc do Afryki nie sięga nasze odruchowe, wrodzone współodczuwanie, jednak sięgnąć może nasza świadoma myśl. Empatia wspomagana wiedzą i rozumem.
Nierzadko przeciwstawia się wiedzę i rozum sercu. Tutaj mamy sytuację dokładnie odwrotną, bo oto w rozumie i w wiedzy serce może znaleźć wsparcie.
To my, cholera jasna, wyrzucamy tony jedzenia, wydajemy góry pieniędzy na odchudzanie się, a tam dzieci głodują! Przecież nie ich winą jest pojawienie się na tym świecie!
Moje dzieciństwo minęło w latach biednych, aczkolwiek nie głodnych. Pamiętam śniadania szykowane przez moją babcię: wielka kromka suchego chleba leżąca na kubku świeżego mleka z rannego udoju. W ciągu dnia, gdy głód przygonił mnie do domu, dostawałem tak samą wielką kromkę posmarowaną smalcem ze skwarkami; „kanapkę” uzupełniałem szczypiorem zerwanym w warzywniaku za domem. Do dzisiaj pamiętam wyborny smak tego jedzenia.
Dziecku, którym wtedy byłem, tyle wystarczyło. Miałem szczęśliwe dzieciństwo, ponieważ była babcia i mama, miałem kolegów, a głodny nie byłem. Tyle dziecku wystarczy: bliskość kochających osób i sytość. Nic więcej nie jest mu potrzebne do szczęścia.
Może za równowartość paru moich wyjazdów w Sudety, kiedyś jakiś nieznany mi człowiek z biednego kraju będzie dobrze wspominał swoje dzieciństwo?