250722
Kilkanaście kilometrów na zachód od Szczebrzeszyna biegną południkowo dwa długie pasma pokaźnych wzgórz; między nimi, w szerokiej a płytkiej dolinie ciągną się, nanizane na nitki dróg, wioski Czarnystok, Latyczyn i kilka Gorajców (jest kilka wisi mających w nazwie to słowo). Ten obszar obejmujący kilkadziesiąt kilometrów kwadratowych poznawałem na paru ostatnich wędrówek. W czasie oglądania mapy przed wyjazdem wydaje mi się, że po powrocie będę mógł uznać okolicę za poznaną, ale w trakcie wędrówki dostrzegam nieznane a ładne wzgórza – i po paru dniach wracam. Podobnie było ostatnio, chociaż do powrotu w okolice Gorajców nakłoniło mnie też… drzewo.
Samotne drzewo rosnące na polu, widziane z odległości sześciu, siedmiu kilometrów, jest niewyróżniającym się ciemnym punkcikiem, wiele jest takich na roztoczańskich polach, ale widziane na tle nieba, na granicy widnokręgu, przyciąga wzrok i kusi.
Dałem się skusić i poszedłem zobaczyć je w bliska. Ot, cały mój dzisiejszy plan.
Dwa zdjęcia (drugie wykadrowane i powiększone) zrobione z przeciwnej strony doliny. Strzałką zaznaczyłem cel mojej dzisiejszej wędrówki.
Szczegóły okolicy widziane z dużej odległości są mało
czytelne, a ich wygląd zmienia perspektywa, czasami nie do poznania.
Wzgórze z drzewem znikało mi w czasie marszu ku niemu albo
przesuwało się na horyzoncie, pojawiały się inne samotne drzewa,
ale skoro będąc w jego pobliżu zobaczyłem ponad doliną miejsce
pierwszego dostrzeżenia drzewa, uznałem, że dotarłem do celu.
Poszedłem i dalej, a z zachodniego krańca trasy widziałem to samo
drzewo z przeciwnej strony.
Skoro ów niewysoki klon widać na tle nieba z daleka i z dwóch stron, to znaczy, że rośnie na pokaźnym wzgórzu, jednak na mapie nie ono zaznaczone, co jest dość typowe. Wiele już razy zbaczałem z drogi chcąc wejść na zaznaczony na mapie szczyt wzniesienia, i nie raz okazywało się, że ten szczyt był niewyróżniającym się miejscem, albo w pobliżu widziałem wyraźnie wyższe wzgórze, niezaznaczone na mapie. Możliwe, że mniejszy wzgórek ma nazwę, większy nie ma; tak bywa i w Górach Kaczawskich.
Trasa tej wędrówki, jak i wszystkich poprzednich, tak naprawdę jest dodatkiem do głównego powodu wyjazdów na Roztocze: przyglądania się porom roku. Wcześniej wiośnie, teraz latu, a wkrótce kolorowej jesieni. Nierzadko zatrzymuję się i patrząc na zwykłe letnie widoki czuję, jak bardzo są mi drogie i jak pięknymi je widzę.
Obrazki ze szlaku.
Ten las porastający wąwozy ma swoją nazwę: Dębina. Wszedłem
między drzewa, w głębokim cieniu bliskim półmrokowi zobaczyłem
drogę stromo opadającą na dno wąwozu i poczułem miły chłód.
Dobre miejsce na wypicie herbaty, uznałem widząc zwalone drzewo.
Wokół mnie i nade mną rosły graby, dębów nie widziałem. Las i
rozbudowany labirynt wąwozów mają sporą długość, około
półtora kilometra, więc może dalej rosną dęby. Droga kusiła,
ale jednak wyszedłem na słoneczny przestwór pól; może innym
razem pójdę pod grabami?… Ten las przecięty wzdłuż linią
drogi widać na mapie na lewo od wsi Gorajec Zastawie.
Dwie zagadki z przymrużeniem oka:
Na Roztoczu spotyka się wiele
plantacji, czasami dość egzotycznych, może więc to pole
przymiotna białego też jest plantacją? :-)
A co uprawia się tutaj: agrest, czy krwawnik?
Klęknąłem nad kępką maleńkich bladoróżowych kwiatków. Łyszczec polny ujmuje mnie swoją niepozornością ilekroć zobaczę go wśród traw.
Przy zapomnianej przez ludzi
drodze rośnie ostatkiem sił czarny bez. Jego gałęzie są
uschnięte, martwe, tylko na jednej zdołał rozwinąć kilka liści,
ale mimo tak krytycznie słabej kondycji zdrowotnej wykształcił
kiść owoców. Ujął mnie tym staraniem przekazania życia dalej.
Może ominąłbym to drzewko gdyby nie ładny zakątek i jego
rozpoznanie: w poprzednim roku zawędrowałem tutaj idąc z
przeciwnej strony.
Trwają żniwa rzepakowe, widziałem pierwsze ścierniska a nawet zaorane pola, ale widok takich pól, z szarzejącym zbożem, świadczy o dużych żniwach tuż tuż, w najbliższych dniach.
Opychając się malinami na opuszczonej, zarośniętej plantacji, zobaczyłem ścieżkę wiodącą prosto między drzewa niewielkiego lasu. Wiem już, że takie laski porastają wąwozy i nierzadko bywają zaśmiecone, a jego brzegi są zwykle zawalone ściętymi gałęziami drzew i pędami krzewów z sąsiednich plantacji, ale ta dróżka zapraszała do wejścia. Wszedłem między drzewa, rozejrzałem się po plątaninie niewysokich, ale stromych wąwozów. Ładnie tam i bez śmieci.
Dwa świadectwa połowy lata: pierwsze kwitnące wrotycze i nawłocie.
Dlaczego nie wiem, jak się
nazywa ta roślina widywana często i od zawsze? Dlaczego ta
niewiedza przeszkadza mi dopiero teraz? Po powrocie zajrzałem do
internetu, źródła wiedzy wszelakiej. Zyskując nazwę, bylica
pospolita (faktycznie taką jest!) przestała być anonimowym
zielskiem przydroży i miedz. Mam nadzieję na zmianę, niechby
niewielką, jej widzenia przeze mnie. Piszę o tym nie bez powodu:
otóż chyba każdy gatunek znany mi z nazwy dostrzegam częściej i
nierzadko widzę go ładniejszym. Owszem, bylica nader niewiele ma
urody, ale jest nie najmniejszą częścią przyrody oglądanej w
czasie moich wędrówek.
Słoneczniki. Wiemy, że odwracają się do słońca, ale ten fakt nie robi na nas wrażenia, a powinien. Chciałbym zobaczyć ich odwracanie się, ale naocznie raczej trudno o to. Proszę więc zobaczyć, jak udanie pozują do zdjęć.
Piękne rośliny, prawdziwie słoneczne.
Trasa: między Teodorówką Kolonią a Gorajcem Zastawie i Starą Wsią. Te wioski są około 20 km na zachód od Szczebrzeszyna.
Statystyka: przedreptałem 20 km w czasie siedmiu godzin, a przerwy trwały pięć godzin.