071121
W
związku ze szczepieniami, zwłaszcza przeciwko covid, często słyszę
głosy oburzeń i protestów, a nawet twierdzenia o oszustwie.
Niedawno widziałem duży profesjonalnie wydrukowany plakat na ulicy,
była na nim fotografia dziewczynki i napis: „Mamo, tato, nie
pozwól mnie zaszczepić. Oni nas oszukują.”
Nie
wiem, czy „oni” oszukują nas w kwestii istnienia wirusa, czy
skuteczności szczepionki, ale w zasadzie różnica jest niewielka.
Jeśli to oszustwo istniałoby, trzeba by uznać, że władze pospołu
z koncernami farmakologicznymi zmuszają całe społeczeństwa do
nieracjonalnych zachowań, świadomie rujnują gospodarki, a nade
wszystko że zmuszają ludzi do udziału w dziwacznych i
nieuzasadnionych praktykach medycznych – w domyśle dla władzy lub
pieniędzy.
Mam
bardzo złe zdanie o politykach, jednak od uznawania ich za miernoty
bogacące się kosztem społeczeństwa, do oskarżenia ich o
działania skutkujące hekatombami ofiar, droga jest daleka.
Większość tych ludzi, raczej zdecydowana większość u nas, to
nieudacznicy, cwaniacy i kombinatorzy, ale nie ludobójcy. Że nie
wiedzą o knowaniach korporacji? A ty, szary człowieku, wiesz? Oni
mają do dyspozycji agencje wywiadowcze, laboratoria i specjalistów,
i nie wiedzą o światowym spisku, a ty wiesz?? Dobrze, Polska to
dziwny kraj, może akurat nasze władze nie wiedzą, ale przecież
taka sytuacja jest na sześciu kontynentach. Na całym świecie
przekupiono lub oszukano milion wysokich urzędników oraz lekarzy i
laborantów mogących w laboratoriach dojść prawdy? A może wszyscy
dobrowolnie zgodzili się wziąć udział w zamachu na ludzkość?
Paranoja
i tą konstatacją zakończę temat spisku.
*
* *
Nie
wiem, na ile szczepionki są skuteczne, bo że są, to wiadomo od
lat. Zainteresowani niech poczytają sobie o chorobach
dziesiątkujących ludzi, zwłaszcza dzieci, przed czasem
powszechnych szczepień.
Nie
wiem, czy metody walki z covidem są najlepiej dobrane, mam co do
tego wątpliwości, ale też nie znam wszystkich uwarunkowań ani nie
jestem fachowcem od pandemii. Nie o tym chciałem napisać, a o
protestach i twierdzeniu o ograniczaniu naszej wolności. Tak, jest
ograniczana, i to od bardzo dawna. Prawdziwej wolności, czyli niczym
nieskrępowanej, nie mamy od wielu wieków i mieć nie będziemy, ale
z przyczyn zupełnie niezwiązanych z jakimikolwiek knowaniami
kogokolwiek.
Przez dziesiątki
tysięcy lat żyliśmy w małych grupach ludzi znających się i
często spokrewnionych, a w promieniu wielu kilometrów nie było
nikogo, ale nawet wtedy jakieś ograniczenia były, bo żadna grupa
ludzi nie może funkcjonować bez zakazów i nakazów, niechby
regulujących prawa własności czy ustalających tabu.
Teraz
na kilometrze mieszka nawet kilka tysięcy ludzi, więc abyśmy mogli
żyć i funkcjonować w nienaturalnym dla siebie środowisku,
konieczne stało się unormowanie naszych zachowań prawem coraz
bardziej drobiazgowym. To proces trwający przez tysiąclecia i nie
zakończony w naszych czasach.
Przynależność
do społeczeństwa jest przymusowa w tym sensie, że jeśli żyjesz
wśród ludzi, nie masz prawa nie uznawać ich praw. To nie wymysły
korporacji ani żadne spiski, a prawa istniejące od dawna i na całym
świecie.
Zaczęło
się prawdopodobnie od zastrzeżenia tej włóczni i tej kobiety jako
czyichś własności, później uznano, że w nocy ma być cicho by
inni mogli spać, a za naruszenie tabu należy topić w bagnie.
Ostatnio nakazano nam wolniejszą jazdę, zapinanie pasów, jeżdżenie
w kaskach i pośrednio (poprzez różne ograniczenia) szczepienia.
Zakazują stosowania starych pieców, jeżdżenia dymiącymi
samochodami, wycinania lasów, a żeby postawić dom na swojej ziemi,
ktoś inny musi wyrazić zgodę. Listę można znacznie wydłużyć,
ponieważ ograniczeń jest coraz więcej, jednak każde z nich ma
swoje konkretne powody wynikające z życia w dużych już nie
grupach, a mrowiskach ludzkich, w świecie uprzemysłowionym i
zurbanizowanym.
Żyjąc
w dużych skupiskach skazujemy się na szereg ograniczeń i nakazów.
Nie ma innej możliwości, chyba że ktoś kupi sobie wyspę albo
osiedli się na Antarktydzie, chociaż i tam mogą obowiązywać
pewne prawa. Chyba trzeba by całkowicie odciąć się od
cywilizacji, ale wtedy czekałby nas los aborygena.
Właściwie
czemu nie?…
Szczepienia,
kaski, pasy, ograniczenia szybkości i wiele innych przepisów mają
na celu zmniejszenie ilości kalectwa i śmierci, co leży w
interesie społeczeństwa ponoszącego rozliczne koszta finansowe.
My,
jako społeczeństwo, płacimy za kształcenie młodych ludzi aż do
studiów włącznie, pomagamy rodzicom (różnie w różnych krajach,
wiadomo), pokrywamy znaczną część kosztów leczenia dzieci i
ludzi dorosłych, ale tak naprawdę, jeśli sięgnąć do
praprzyczyn, okaże się, że nie robimy tego bezinteresownie.
Społeczeństwo spodziewa się, że człowiek czterdziestoletnią
pracą i odbieraniem mu części jego dochodów spłaci dług oraz
będzie łożył na bieżące potrzeby wspólne, jak obrona czy
drogi. Inwestujemy w młodego człowieka, dlatego bronimy swoich
interesów zakazując obywatelom, a więc swoim członkom, tego i
tamtego oraz nakazując to i owo. Nie jedź szybko, bo zabijesz
siebie lub kogoś, zaszczep się, bo jeśli zachorujesz, my wszyscy
poniesiemy stratę – oto finansowy powód wprowadzanych ograniczeń
i przymusów.
*
* *
Obejrzałem
parę filmików z granicy z Białorusią. Odczucia miałem różne,
tutaj napiszę o zdumieniu na wyobrażenie sobie kosztów, które my
wszyscy ponosimy. Na administrację i jej biura też płacimy,
niestety.
*
* *
Słyszę
głosy o rezygnacji z takich czy innych wymogów związanych z
epidemią, bo nie można ludzi zmuszać, a jeśli ktoś zachoruje,
niech płaci za leczenie. Też uważam, że tak byłoby najlepiej,
ale co z tymi, którzy nie mieliby żadnego ubezpieczenia ani
pieniędzy, a tacy byliby na pewno? Pozwolić im umrzeć? Problem w
tym, że tak czy inaczej mamy przymus: albo wywierany na jednostkę
(ubezpiecz się, bo nie będziemy za ciebie płacić), albo moralny
przymus wywierany przez chorą jednostkę na społeczeństwo: leczcie
mnie, bo nie mam pieniędzy!
Procedury
medyczne są drogie i coraz droższe. Żadnego społeczeństwa, nawet
w najbogatszych krajach, nie stać na zapewnienie wszystkim swoim
obywatelom najlepszych z dostępnych na świecie metod leczenia.
Czytałem o paroletnim chłopcu mającym poważną wadę rdzenia
kręgowego. Można go wyleczyć niedawno opracowanym lekiem, ale
koszt jest ogromny, idący w miliony. Co robić wobec ograniczonych
środków finansowych? Uratować tego chłopca, czy sfinansować
kilka drogich operacji innym chorym?
W
związku medycyny z finansami tkwią nieistniejące wcześniej
dylematy moralne. Sama medycyna swoim istnieniem tworzy takie
dylematy.
Aby
je zmniejszyć, a więc nie dopuścić do pozostawienia bez pomocy
tamtego chorego a nieubezpieczonego, społeczeństwo finansuje jego
leczenie, ale trzeba pamiętać, że dzieje się to kosztem tych,
którzy nie tylko płacili składki, ale i dbali o siebie zgodnie z
zaleceniami lekarzy. Dla nich zostaje mniej pieniędzy, a tym samym
możliwości leczenia, dlatego mamy prawo, jako społeczeństwo,
wymagać od ludzi, nawet pod rygorem prawa, zabezpieczenia swojego
zdrowia. Ubezpieczyciel prywatny nie zapłaci odszkodowania, gdy
dowie się, że nie stosowaliśmy się do przepisów BHP
obowiązujących w pracy, natomiast od ubezpieczyciela społecznego,
czyli od nas wszystkich, oczekuje się finansowania leczenia każdego
chorego, nawet tego, który nie stosował się do najoczywistszych
reguł.
Płacimy
na leczenie częścią swoich dochodów, jednak składka dopasowana
jest do naszych dochodów, a nie potrzeb wynikających z zapewnienia
najlepszej z możliwych opieki medycznej. W finansowaniu służby
zdrowia działa prawo wielkich liczb: osoba mało chorująca więcej
wpłaci pieniędzy na potrzeby leczenia niż ich wykorzysta; u ludzi
chorowitych jest odwrotnie. Póki wahania ilościowe mieszczą się w
pewnym przedziale, wszystko funkcjonuje przy określonym
dofinansowaniu ze skarbu państwa, ale jeśli ilość koniecznych
usług medycznych wzrasta, jak obecnie, albo gdy społeczeństwo się
starzeje, jak u nas, służba zdrowia więcej kosztuje, a nawet staje
się niewydolna. Skarb, czyli my wszyscy, musi lukę uzupełnić.
Można zabrać innym, można rozwodnić walutę drukując jej wielkie
ilości, jak to teraz robi się na całym świecie, ale tak czy
inaczej w ostateczności płacą członkowie społeczności
podwyżkami cen i podatków, stratą wartości oszczędności,
niepewnością o przyszłość i wahaniami na rynkach.
Jest
jeszcze możliwość ubezpieczeń prywatnych, ale tę kwestię i jej
pochodne zostawię na boku, bo nie o wadach obecnego systemu
finansowania służby zdrowia miałem pisać, a o ograniczeniach
jednostki żyjącej w społeczeństwie.
*
* *
Jeśli
uważamy, że rządzący działają na naszą szkodę, powinniśmy
wybrać do rządzenia innych, a nie dla marnych srebrników głosować
na obecnie rządzących. Zmienić władze i prawa zgodnie z
procedurami, ponieważ alternatywą jest anarchia. Rzymianie mówili
„Dura lex, sed lex”. Może dałoby się wymyślić lepszy i
bardziej sprawiedliwy system finansowania naszego leczenia, ale mamy
taki, jaki mamy. Podobnie z prawem, któremu jesteśmy podlegli bez
względu na naszą ocenę jego jakości.
*
* *
Dla
jasności dodam, że nie jestem zwolennikiem ingerencji rządów w
życie ludzi ani w gospodarkę. Ich rola powinna być
zminimalizowana, a prawa powinny być przejrzyste i ograniczone do
minimum. Staram się tylko uzasadnić konieczność istnienia wielu
obowiązków jednostek wobec społeczeństwa. Nie piszę o
obowiązkach wobec władzy, ponieważ ta zmieniająca się grupa
ludzi powinna być traktowana jak wynajęci specjaliści do wykonania
pewnych zadań, a nie jak VIPy. Wynajmującym i decydującym o
wszystkim, co istotne, winno być właśnie społeczeństwo. To, co u
nas stanowczo niedomaga, to niemożność odwołania wybranych przed
upływem kadencji oraz system z gruntu partyjny, w którym nasi
wybrańcy postępują tak, jak im szef partii nakaże, a nie jak chce
suweren, czyli my wszyscy. Problem, i to bardzo poważny, tkwi także
w braku elementarnej wiedzy u znacznej części członków
społeczeństwa mających prawo wyborcze, co wykorzystują rządzący
do umocnienia swojego poparcia.
*
* *
Wspomniałem
tutaj o wielkich firmach farmakologicznych, więc może zaznaczę, że
one, jak właściwie wszystkie duże i zamożne firmy, modelują
rynek pod swoje potrzeby, przy pomocy wszechobecnych reklam wmawiając
ludziom korzystne dla nich zachowania. Cóż, sposób na nich mam
prosty: nie kupować rzeczy tylko dlatego, że jest trendy i jakaś
aktualna gwiazdka reklamuje, a tak postępuje większość ludzi.
Jeśli ten sposób wzmocnimy drugim, mianowicie obywaniem się
niewielką ilością dóbr wszelakich, korporacje stracą wpływ na
nas. Dobrze byłoby zabronić reklamowania leków, żeby nie było
tak wielu tak szkodliwych reklam, w których kogoś nagle powala ból,
a ona lub on bierze ibuprom i po sekundzie znowu biegnie zdobywać
szczyty. Na przykładzie tego typu reklam widać, jak nam wmawiają
nasze „potrzeby” i jak podatni jesteśmy na prymitywne filmiki i
hasełka.
* * *
Pozwolę
sobie raz jeszcze podkreślić swoją naczelną tezę: żyjąc w
wielkich ludzkich mrowiskach, w nienaturalnym dla nas zagęszczeniu
populacji, nie ma najmniejszych szans na pełną wolność jednostki
– i trzeba ten fakt przyjąć bez sprzeciwu jako coś naturalnego i
immanentnego dla określonej sytuacji. Wolność tak naprawdę jest
stanem ducha i chociaż ze światem zewnętrznym może się
utożsamiać, to jednak może niewiele mieć z nim wspólnego.
Inaczej mówiąc, milioner latający po świecie własnym samolotem
może odczuwać więcej przymusów i ograniczeń niż smolarz z
Bieszczad.
*
* *
Uwaga
językowa: słysząc o „wyszczepieniu” społeczeństwa wzdrygam
się z obrzydzenia. Wyszczepić, o ile w ogóle, to można stado
bydła, nie ludzi.
*
* *
Jeśli
już wspomniałem o moralności, napiszę o swoim widzeniu tragicznej
śmierci młodej kobiety zmarłej w szpitalu na skutek zaniechania
usunięcia jej patologicznej ciąży.
Jestem
człowiekiem wartościującym tradycyjnie. W
moim rozumieniu młoda kobieta
ma
wielką wartość
dla społeczeństwa, a ściślej dla jego przyszłości. Jest
skarbem, i doprowadzenie do jej śmierci jest zbrodnią większą,
niż śmierć mężczyzny.
Kto
za nią odpowiada? Lekarze? Sądzę, że bali się odpowiedzialności
wobec obowiązywania u nas paranoicznego prawa. Twórcy tegoż prawa?
Owszem, ale kto konkretnie? Sejm? Tej instytucji nie da się
pociągnąć do odpowiedzialności, bo właśnie ona tworzy prawo.
Szara eminencja rządząca tym krajem od lat? On chciał się tylko
przypodobać właściwemu sprawcy tragedii, a może spłacić dług.
Jest organizacja, która od wieków wpaja społeczeństwom swoje
fobie seksualne, organizacja na wskroś niemoralna. Właśnie na
naszych oczach do milionów swoich ofiar dodała kolejną, nie
ostatnią.