Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą piękno. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą piękno. Pokaż wszystkie posty

sobota, 11 maja 2024

Wielkość i wolność

 110524

Od kiedy nabrałem bladego pojęcia o dokonaniach starożytnych Greków, a wśród nich zwłaszcza Ateńczyków, w dziedzinie sztuk i nauki, nie przestaję się dziwić, jak wiele dokonał ten mały i biedny naród. Grecy stworzyli dzieła do dzisiaj poruszające i wspaniałe, jak chociażby rzeźbę Nike z Samotraki; rozwinęli albo stworzyli od podstaw wiele dziedzin nauki, że wspomnę tylko historię, wcześniej nieistniejącą w obecnej formie i rozumieniu, a to wszystko w kraju wielkości naszego województwa, kraju, w którym posiadanie konia było oznaką zamożności. Jakim cudem?

Ta zagadka intrygowała i starożytnych. Oto zachowane wyjaśnienie liczące dwa tysiące lat, czyli z czasów świetności Rzymu, gdy Grecja była już tylko małą prowincją imperium. Ograniczony znakami >> << cytat (i tytuł) jest z książki „Estetyka starożytna” W. Tatarkiewicza.

>>Jeden z traktatów estetycznych, jakie się zachowały ze starożytności, pochodzący z I wieku naszej ery traktat Pseudo-Longinosa „O wzniosłości” stawia w ostatnim rozdziale szczególne pytanie: dlaczego jego epoka nie wydała wielkich ludzi? (…)

Psudo-Longinos daje temu dwojakie wyjaśnienie. Po pierwsze, jak pisze powołując się na bezimiennego filozofa: nie ma wielkich ludzi, bo nie ma wolności życia. „My, ludzie dzisiejszej epoki, jesteśmy od dzieciństwa wychowankami despotyzmu… i nie pijemy z najpiękniejszego i najwydatniejszego źródła… z wolności. Każdy despotyzm, choćby był najsprawiedliwszy, jest jakby klatką i powszechnym więzieniem”. Drugie wyjaśnienie autor daje od siebie: nie ma wielkich ludzi, bo nie ma wolności wewnętrznej. Ludzie są opanowani namiętnościami i żądzami, przede wszystkim żądzą bogactwa, chciwością. „Chciwość, na którą wszyscy w swym nienasyceniu chorujemy, i żądza użycia robią z nas niewolników.” <<

Dlaczego obecnie tak żałośnie mało, biorąc pod uwagę liczebność społeczeństw, jest wybitnych ludzi? Nadal aktualnej odpowiedzi udzielił przed dwudziestoma wiekami nieznany filozof umownie zwany Psudo-Longinosem.

Wiersz Leopolda Staffa o Nike z Samotraki:

W wietrznych falach twych wiotkich szat słyszę muzykę
Lotu, którego żadne nie prześcigną ptaki,
Czarująca bogini triumfu, o, Nike,
Co od wieków zdyszana lecisz z Samotraki!
Pośpiech potężnych skrzydeł twych powietrze chłoszcze,
Niosąc zwycięstwo, sław liście laurowe.
Nie pragnę ich. I temu jedynie zazdroszczę,
Dla którego w porywie swym straciłaś głowę.

A tutaj świetny tekst o tym rzeźbiarskim arcydziele.




Słowa Cycerona cytowane przez profesora Tatarkiewicza:

Ja jednakże mam to przekonanie, że w żadnym rodzaju nie ma rzeczy tak pięknej, iżby od niej nie była piękniejsza inna, która dla tamtej byłaby wzorem, jak oblicze dla wizerunku. Wzoru tego nie można postrzec wzrokiem ani słuchem, ani żadnym innym zmysłem, lecz obejmujemy go jedynie myślą i umysłem. A chociaż wśród posągów nie ma doskonalszego nad posąg Fidiasza, a wśród obrazów nad te, które wymieniłem, to jednak możemy myśleć o doskonalszym. Kiedy ów rzeźbiarz tworzył kształt Jowisza lub Minerwy, to na pewno nie patrzył na nikogo, do kogo by swe dzieło upodabniał, lecz w umyśle jego mieścił się pewien znakomity wzór piękna, na który patrząc i w którym zatopiony, naśladując go kierował swą sztuką i ręką. Tedy w kształtach i figurach jest coś doskonałego, do czego jako ujmowanego myślą wzoru odnosimy to, co podpada pod oczy… Platon, ten najpoważniejszy pisarz i nauczyciel nie tylko myślenia, ale także mówienia, nazywał te formy ideami i mówił, że są odwieczne i wieczne, w umyśle i rozumie zawarte.”

wtorek, 7 maja 2024

Wiosna i piękno

 030524

Mam wrażenie tracenia dnia gdy siedzę przy biurku a przez okno widzę słońce i błękit nieba. Przez cztery dni wstrzymywały mnie obowiązki, piątego dnia wreszcie pojechałem na swoje kolejne rendez-vous z wiosną.

 Dzień dobry, wiosno! Dzień dobry dniu!

Odwiedziłem jedną z moich przyjaciółek, brzozę rosnącą samotnie pod szczytem sporego wzgórza. Widać ją z daleka, a i ona patrzy w rozległą i urokliwą dal. Już kilka razy uznawałem różne miejsca jako najpiękniejsze na Roztoczu, chyba nie potrafię wskazać jednego zwycięscy, niech więc wiele miejsc, jak najwięcej, będzie najpiękniejszych.


 


Roztoczańskie doły są z reguły zarośnięte lasami, a i zwykłymi chaszczami też, zdarzają się jednak wyjątki, jak Kalinowy Dół z polami na zboczach.

Pozwolę sobie na jeszcze jeden powrót do nazewnictwa. Co jest dołem, to wiemy, natomiast słowo „wąwóz” jest powszechnie stosowaną (przeze mnie i nie tylko) nazwą zbiorczą różnych formacji geologicznych. 

Na rysunku zamieściłem przekrój (kolejno od góry) wąwozu, jaru, parowu i doliny. Mają one jedną cechę wspólną, mianowicie są formą wydłużoną, w przeciwieństwie do dołu. Oczywiście jest mnóstwo form pośrednich, kłopotliwych w precyzyjnym zakwalifikowaniu, więc nam, amatorom, trudno dociec co jest czym, ale i nie ma takiej konieczności. Wracając do tematu: Kalinowy Dół ma kształt doliny, a o jego (jej) urodzie niech świadczą te zdjęcia.




 Na mapie ponownie znalazłem zalesione miejsce nazwane Kamienny Dół, i oczywiście poszedłem zobaczyć kamienie tego dołu. Nie znalazłem żadnych, ale widziałem jedne z najładniejszych parowów roztoczańskich. Samo wejście robi niemałe wrażenie: na dworze gorąco i bardzo jasno, a już kilka kroków za pierwszymi drzewami czuje się miły chłód, wilgoć i głęboki cień, miejscami nawet półmrok. Gdy po chwili oczy się przyzwyczają, gdy poczuję na sobie orzeźwiający chłód, zobaczę szare i gładkie pnie buków, a wysoko nad głową zwarte i zielone sklepienie, często mam poczucie wejścia w sferę sacrum – jakbym w wielkiej nawie bazyliki się znalazł i patrzył na oszałamiające bogactwo zdobień.






 Trudno opisać zapach tych miejsc; jesienią przypomina aromat opadłych liści i grzybów, teraz… nie wiem, co. Po prostu zielony zapach gęstego lasu liściastego. Dodam jeszcze uwagę: ten mikroklimat nie jest skutkiem wyłącznie zacienienia; same drzewa aktywnie go tworzą i utrzymują ponieważ jest dla nich korzystny.

Dno tych dzisiaj poznanych dołów vel parowów vel wąwozów jest dość równe i niezakrzaczone, więc idzie się wygodnie, można podnieść głowę i podziwiać różnorodność kształtów ścian i rosnące tam buki ze splątanymi koronami. Oddycha się lżej niż na polach, powietrze wciąga się do płuc swobodnie i z przyjemnością. Widnokrąg jest zawsze blisko, nierzadko w odległości ledwie kilkunastu kroków, i nigdy nie wiadomo, co się zobaczy za zakrętem. Ta niewiedza budzi ciekawość tym większą, im wygodniej się idzie. Oczywiście jak zawsze w takich miejscach od głównego wąwozu odchodzą boczne. Akurat w tych dołach były krótkie i pnące się ku górze, z jasnymi plamami sugerującymi otwarte przestrzenie, ale niemało jest na Roztoczu zdebrz, w których od głównego wąwozu odchodzą długie boczne, a te dalej dzielą się na kolejne splątane doły tworzące istne labirynty. Parę razy już tak miałem, że drapałem się po stromym zboczu w nadziei wyjścia na otwartą przestrzeń, na szczycie okazywało się, że stoję na wąskiej grzędzie, a za nią jest kolejny wąwóz.

Po raz pierwszy w tym roku widziałem jaskółkę, parokrotnie słyszałem wilgę. Pierwsza ptaszyna jest mistrzynią lotu, druga najpiękniejszy ma głos. Sylwetka i lot jaskółki są wdziękiem i radością, uosobieniem słonecznych przestrzeni; głos wilgi przywołuje obrazy ciepłych letnich dni, zapachów lasu i nagrzanej ziemi zmoczonej deszczem.


Udało mi się zrobić dość wyraźne zdjęcie kępie gwiazdnic wielkokwiatowych. Zwracam uwagę na kwiaty tej rośliny od wielu lat, są w moich oczach najpiękniejsze spośród polnych kwiatów. Oczywiście do chwili, w której inne kwiaty pól uznam za ładniejsze, niech mi wybaczą moją niestałość w ocenach. Niżej wklejam moje pierwsze (opisane) spotkanie z gwiazdnicami sprzed, sprawdziłem, siedemnastu lat.

* * *

Nie miałem pojęcia o nazwie tych kwiatów, były z tych bezimiennych, maleńkich kwiatków, jakich dziesiątki gatunków rośnie wszędzie, i jeśli tylko zechce się je zauważyć, odwdzięczą się szczodrze pokazując nam królewską urodę swojego kwitnienia. Te miały po pięć białych płatków, a każdy z nich był głęboko nacięty, jakby to były dwa bliźniaki przytulone do siebie; wzdłuż płatków biegł ciemniejszy deseń – szybkie a pewne muśnięcie pędzlem artysty. Cudny łuk wychylenia na zewnątrz tworzył kształt głębokiego kielicha o idealnych proporcjach, a z jego dna wyrastała piętrowa, misterna konstrukcja wąsików zakończonych maleńkimi kuleczkami. Rozejrzałem się i zobaczyłem wokół siebie setki takich kwiatów.

Zerwałem jeden i obracając w palcach podziwiałem jego kształt, a pamięć podsuwała wspomnienia wielu innych, równie wdzięcznych kształtów. Po co to piękno? Poczułem w sobie coś podobnego do bezradności. Kwiat oglądany z boku prezentował ten swój idealny łuk rozchylonego kielicha jakby się otwierał na spojrzenia... Ależ tak! Kielichowy kształt kwiatu jest jego chwaleniem się i wołaniem: spójrz na mnie, zobacz, jaki jestem piękny!

Dla kogo Natura jest tak rozrzutna? Dla ludzi? Dla owadów? Czy w swoim działaniu Natura kieruje się zmysłem estetycznym? Czy swoją estetykę dzielimy w jakiejś mierze z owadami?

Już sam fakt istnienia zapachów jest intrygujący, ale w połączeniu z kolorami zadziwia.

Zapach i kolor kwiatów mają przyciągnąć zapylające je owady – wiadomo, ale czyż nie jest dziwne podobieństwo, niemal identyczność, reagowania owadów i nas, ludzi? To, co pachnie pszczołom, pachnie i nam! A kształty? Kwiaty mają piękne kształty. Dlaczego?

* * *

Do dzisiaj nie wiem, dlaczego kwiaty mają piękne kształty, ale na szczęście ta niewiedza nie przeszkadza w ich podziwianiu.

Poczytuję dzieło trudne, ale pełne ciekawych a nawet odkrywczych myśli i spostrzeżeń, mianowicie Historię estetyki Władysława Tatarkiewicza.

Skoro tematem tego wielkiego dzieła jest estetyka, to i o pięknie jest w nim wiele. Zapewne kiedyś wybiorę więcej cytatów i opublikuję tutaj, teraz tylko dwie myśli Cycerona, znanego Rzymianina, który nie tylko mówcą był, ale i filozofem zajmującym się pięknem.

„Przemyślności natury nie dorówna żadna sztuka, żadna ręka, żaden wykonawca, gdy będzie chciał ją naśladować.”

„Sprawy piękna łatwiej jest zrozumieć niż wytłumaczyć.”

Tę myśl ująłbym nieco inaczej: piękno łatwiej jest dostrzec i przeżyć niż zrozumieć, a tym bardziej wytłumaczyć.


Obrazki ze szlaku

 Dzisiaj zaczęło się dla mnie kwitnienie głogów. Na zdjęciu pierwsze widziane w tym roku kwiaty głogu.


 W jednym z wąwozów widziałem potężną topolę. Próbowałem tak ją sfotografować, aby widać było rozmiary jej pnia, ale przy skrajnie dużych różnicach oświetlenia, a takie tam są, trudno o dobrą fotografię. Dla porównania postawiłem kije, mają wysokość 110 cm.

 Czereśnie nadal się spieszą. Spore są już zielone kulki ich owoców. W przyszłym miesiącu zacznę czereśniowe uczty!

 Zielonozłoty stwór na kwiecie jarzębu.




 Polne drogi, moja miłość. Krótkie jest moje nasycenie nimi, długa tęsknota.

Trasa: drogi i bezdroża na południe od Otrocza i Tokar na zachodnim Roztoczu.

Statystyka: prawie 19 kilometrów przeszedłem w czasie 6,5 godziny, a na szlaku byłem 11,5 godziny. Łączna wysokość podejść wyniosła 650 metrów.


















czwartek, 6 lipca 2023

Lato Gołubiewa

 

  060723

Przeczytajcie, proszę, o „cichym locie jaskółek nad odbitymi w stawie białymi obłokami, wolno płynącymi po niebieskości sennej wody”, czyli o lecie widzianym przez Antoniego Gołubiewa. Mam go za jednego z najlepszych polskich pisarzy i żałuję, że tak mało jest znany. Cytaty są drobną próbką jego umiejętności pisarskich i wrażliwości estetycznych, no i bardzo pasują do aury obecnych dni.


>>Duszący, upojny zapach rozgrzanej w słońcu trzciny, stojącej wody, więdnącego w upale listowia. Gorący wrzask i chlupot wodnego ptactwa. Pokrzykiwanie przepiórki w chylącym się, roziskrzonym jęczmieniu. Cichy lot jaskółek nad odbitymi w stawie białym obłokami, wolno płynącymi po niebieskości sennej wody.<<

>>Bezchmurne niebo zdawało się wysokie, było wyblakłe w upale, tylko nad widnokręgiem błyszczało obręczą nalanego błękitu; w zbożu pokrzykiwała przepiórka. (…) Od wzgórz przyszedł łagodny ciepły powiew, zaruszał kłosami, po złotej zastałej w bezruchu jasności przeleciały sfalowane smugi cienia, przemieszał się cień z jasnością.<<

>>Słońce przesunęło się na zachód, sczerwieniało, wślizgnęło się drgającym promieniem przez otwarte wierzeje. Świerszcze cykały. Wszystko zlewał cichy, fioletowy cień. (…) Liliowy cień otula człeka tęsknotą.<<

>>Rudym chwostem mignie wiewiórka, skoczy na wystający konar, rzuci ogryzioną szyszkę; skrawkiem błękitu zaświeci kraska; jastrząb zakracze. Szemrzą liście i strumień pluska.<<

>>Był wieczór, słońce wpadało między drzewa, pnie gorzały ognistymi słupami, w powietrzu zawisła cicha czerwień zachodu; żaden liść nie drgnął.<<

>>Po południu zerwał się gorący wiatr, niósł od wzgórz tumany kurzu. Chmury leciały pośpiesznym stadem, zagarniały błękit długimi ramionami, wraz zasnuły niebo; kłębiło się w nich i przewalało. Rozproszoną sadzą pomroczniało powietrze. Wierzbami nad rzeką szarpnął powiew wichury, niosło już lodowatą, czarną wieją; woda w Warcie wspięła się i spieniła w jednej chwili, zbielała od brzegu do brzegu; trawy się kładły równiutko, jakby podcięte u korzenia. Białym blaskiem zaświeciło niebo, a jednocześnie grom targnął chmurami i ziemią, potoczył się wzdłuż rzeki, aż za widnokrąg. W tejże chwili tysiącem pałek zabębnił po ziemi grad; w mig pokrył łąkę białą skorupą. Małe grochy skakały dokoła, cięły biczem ludzi i konie. I zaraz wicher zgarnął chmurę w kłębek, pchnął ją na wschód. Znowu zaświeciło spokojne, żółte słońce. Ucichło, wiatr zmiatał resztki chmur, oczyszczał niebo. Łąka migotała iskrami.<<


>>Nad łąkami na dole słały się mgły, bezgłośnie oddychała ziemia; od czarnych olszyniaków niosło ostrą, gorzkawą wonią; ciemne pola pochylone łagodnie, ścierń chrzęściła pod nogami. <<

Kilka zdjęć zrobionych w ostatnich dniach: