150723
W Gródkach byłem w tym roku już parokrotnie i nie planowałem wracać w najbliższych miesiącach, ale wiedziałem, gdzie w pobliżu wioski są uprawy lnu. Ten fakt zdecydował, ponieważ głównym powodem dzisiejszego wyjazdu była chęć zobaczenia kwitnącego lnu.
Spóźniłem się. Na polu znalazłem pojedyncze kwiaty. Są bardzo ładne, błękitne, z delikatnym rysunkiem na płatkach. Pole z milionem takich kwiatów byłoby niebem na ziemi, konkurencją dla nieba. Nie zobaczyłem, trudno, ale ten widok czeka na mnie, w przyszłym roku przełożę wyjazd w Sudety i zobaczę to impresjonistyczne dzieło Natury. O urodzie kwiatów niech świadczą te moje nieudolne zdjęcia.
Widać na nim moją dłoń, ponieważ tylko pokazując aparatowi większą płaszczyznę mogę nakłonić go do odpowiedniego ustawienia ostrości; powinienem nosić ze sobą kartkę papieru. Len jest teraz zapominaną, rzadko uprawianą rośliną, ale przez wieki ubierał i żywił Polan, naszych przodków. Płat materii lnianej był wszędzie chętnie przyjmowanym środkiem płatniczym, a olej lniany wartościowym tłuszczem. Z reguły mam w lodówce butelkę tego oleju i czasami maczam w nim chleb i jem. Proste danie, o ile w ogóle można powiedzieć, że to danie, a spożywając je, mam niejasne poczucie związku z dawnymi czasami.
Skoro już byłem pod Gródkami, odwiedziłem parę znanych miejsc i zapuściłem się dalej na południe, w rejony mniej znane. Z dala od wiosek, szczególnie w pobliżu rozległych szczytów wzgórz, mało jest upraw rolnych, a jeśli są, to niewielkie, przytłoczone zaroślami, a dużo pól przestało nimi być, są zarośnięte krzakami albo obsadzone drzewami. Cóż, jaka może być opłacalność marnego zbioru zboża z półhektarowego pola, na które trzeba jechać kombajnem trzy kilometry polną drogą…
Dlaczego więc widok tych niepotrzebnych pól budzi mój smutek?W paru miejscach widziałem ślady mechanicznych zbiorów czarnych porzeczek, nigdzie nie widziałem ludzi zbierających maliny. Doszły mnie słuchy o tegorocznej cenie skupu dwa czy nawet trzy razy niższej niż w roku ubiegłym, a chętnych brakuje do tej żmudnej i w upał nielekkiej pracy.
W ciągu roku zmieniają się zapachy otwartych przestrzeni pól i łąk. Od chłodnych, delikatnych, zróżnicowanych zapachów kwiatowych wiosną, poprzez gorące w odbiorze, miodowe, owocowe i ziołowe zapachy letnie, po wilgotne grzybowe zapachy jesiennego butwienia. Wśród tych letnich najbardziej pamiętanymi, najsilniej działającymi na mnie, są zapachy dojrzewających zbóż, słońcem rozgrzanej słomy, w końcu najbardziej charakterystyczny dla lata ale i najkrócej trwający zapach żniw. W dzisiejszy upalny dzień parokrotnie poczułem te nuty zapachowe pełni lata.
Zwykle
tylko orientacyjnie ustalam trasę, zostawiając sobie szeroki
margines możliwych zmian, na przykład w zależności od czasu.
Dzisiaj uznałem, że takiej pętli, jaką wyznaczają drogi, nie
zrobię, bo wcześniej za dużo czasu zmitrężyłem. Na mapie
wypatrzyłem inne drogi, krótsze, ale między nimi była
półkilometrowa przerwa i las. Ściślej: jęzor lasu, a to znaczy,
że porastał jakieś zagłębienia. Różne są moje doświadczenia
z takimi skrótami, ale… czemu nie spróbować? Droga była coraz
bardziej zarośnięta, coraz mniej widoczna, a skończyła się pod
ścianą lasu, dokładnie w miejscu wskazanym na mapie. Przeszedłem
przez wąski pas pokrzyw i z ulgą zobaczyłem las: był jasny,
niezakrzaczony, chociaż z licznymi opadłymi gałęziami, a rósł
na dość stromym zboczu. W głębi jaśniała plama; może koniec
lasu i przejście? Tak było. Po paru minutach wyszedłem na drugą
stronę widząc przed sobą niewyraźny ślad drogi. Biegła w „moją”
stronę. :-)
Obrazki ze szlaku
Zagadka: co to jest? Dla ułatwienia napiszę, że nie jest są to krzaki na roztoczańskich dołach ani dżungla na Borneo.
Chabry i powój w zbożu.
Dojrzewające zboże w słoneczny dzień. Ciepły i budzący ciepło w piersi widok.
Ładnie kwitnąca wierzbówka kiprzyca.
Licznie zakwitło też przymiotno.
Zaczyna kwitnąć wrotycz. Nie za wcześnie? Kwiaty tej rośliny kojarzą mi się z jesienią.
Drobne nieznane mi roślinki. Może to jakieś wierzbownice – taką odpowiedź podsuwa mi strona internetowa.
Maliny nawożone obornikiem. Widok trochę niesmaczny w zestawieniu z tak dobrymi owocami przed chwilą jedzonymi.
Ostrożnie i motyle. Widać tylko dwa, ale było ich wiele. Wokół kwiatów ostrożni widziałem dosłownie wirowanie.
Kapliczka pod czterema dużymi lipami, na rozstaju polnych dróg.
Polny przekładaniec: słoneczniki, gryka i jęczmień.
W oddali, dokładnie za kwiatami wrotycza, widać wstęgę pola wyróżniającą się ładnym kolorem zieleni – to len.
Maliny. Podkradłem parę garści, przyznaję, ale… wiele z nich spada przy dotknięciu. Nie są zbierane.
Rzadko widywana uprawa: proso.Na tej stronie tak piszą o tym zbożu:
Proso (proso zwyczajne, proso właściwe) to zboże, którego ziarno ma liczne właściwości i wartości odżywcze, dlatego znalazło wielorakie zastosowanie. Proso jest zbożem bezglutenowym, w związku z tym może być spożywane przez osoby z celiakią i nietolerancją glutenu. Jest za to doskonałym źródłem witamin z grupy B, dobroczynnych wielonienasyconych kwasów tłuszczowych oraz przeciwutleniaczy.
Trasa: z Gródek na południe za Kondraty, w pobliże wzgórza Sawina Góra. Powrót drogą bliżej wsi Zagrody.
Statystyka: prawie 20 km przeszedłem w siedem godzin, a przez pięć godzin chowałem się w cieniu przed upałem.