030721
Nie jestem entuzjastą wież widokowych, ale na wieść o otworzeniu dużej i ciekawie wykonanej budowli tego typu postanowiliśmy, ja i Janek, pojechać do Świeradowa i na własne oczy konstrukcję zobaczyć.
Jej usytuowanie wymaga przejścia około kilometra stromą uliczką, nie ma możliwości zaparkowania przy atrakcji. Konstrukcja jest masywna, stalowa, a wykonanie bardzo staranne. Rury na niemal całej długości obudowane są deskami z klejonego drewna, wizualnie ocieplając konstrukcję. Myślę, że był to dobry pomysł, ponieważ drewno zasłania surową szarość cynkowanej stali. Ciekawie mocowany jest podest, ale może szczegóły techniczne pominę. Jest szeroki, wznosi się bardzo łagodnie, a idzie się po grubych i równych deskach. Samo wejście na szczyt jest atrakcją – nie krótką, skoro długość podestu wynosi kilkaset metrów, ani nie męczącą. Idzie się po nim lekko i swobodnie, nawet jeśli jest dużo ludzi. Na szczycie czekają dodatkowe, oprócz widoków, atrakcje: sprężysta siatka zastępująca deski oraz całkowicie szklany podest wysunięty poza obrys konstrukcji. Przyznam, że wejścia na siatkę lub podest wymagają pewnego wysiłku psychicznego. Za wejście zapłaciliśmy po 49 złotych, czas przebywania na wieży jest, zdaje się, nieograniczony. Zjechać na dół można rurową serpentyną (dodatkowo płatną), ale za tę atrakcję podziękowaliśmy. W obszernym holu na dole można kupić horrendalnie drogie pamiątki, ale i obejrzeć (za darmo) film pokazujący montaż konstrukcji. Zwrócę jeszcze uwagę na języki tablic informacyjnych i napisów na ekranach: na ogół są dwujęzyczne, przy czym polski niekoniecznie jest pierwszym językiem. W paru miejscach używany jest tylko jeden – angielski. W Polsce! Nazwa konstrukcji też jest angielska: Sky Walk. Spacer po niebie, a jakże!
W Internecie dowiedziałem się o koszcie 40 milionów poniesionym przez prywatnego inwestora, oraz o wielu krytycznych głosach. Pozwolę sobie wyrazić swoje zdanie.
Wieże postawione w górach zmieniają krajobraz, trzeba uczciwie przyznać, że na gorsze. Kiedy już stoją, dalej zmieniają otoczenie, ponieważ przez nie znacznie zwiększa się ilość ludzi wchodzących na górę, a tym samym więcej jest wydeptanych ścieżek i rozrzuconych śmieci, a mniej ciszy. Świeradowska wieża stoi jednak w mieście (co prawda na jego brzegu), a więc w środowisku już zmienionym przez człowieka. Uznaję tutaj za tak samo obcy element krajobrazu górskiego hotel z parkingiem, jak i widokową konstrukcję. Przy tej okazji powiem, że obcym elementem (chociaż nie tak bardzo jak wieża) są urządzone miejsca odpoczynku przy szlakach, mostki, a nawet drogi, także te dla pieszych. Góry nietknięte ludzką ręką nie mają ani wież, ani daszków nad ławami, ani nawet dróg, tylko mało jest takich miejsc ogólnie dostępnych i mało jest ludzi chętnych do wędrowania górskim lasem bez śladu ścieżek. Za niewątpliwie słuszne mam starania władz chcących ułatwić ludziom przebywanie w górach, czy szerzej: na łonie przyrody. Słuszne nie tylko z powodu ewentualnych wpływów do kas lokalnych władz i przedsiębiorców, ale także ze względu na zdrowie ludzi, ich dobrostan, także psychiczny. Problem w ilości ludzi pojawiających się w górach, szczególnie w letnie dni, w wygodnictwie, także w małych umiejętnościach potrzebnych w górach. W jakiejś dyskusji czytałem o znacznie ładniejszych widokach z Sępiej Góry niż z wieży – i w pełni się zgadzam z tym twierdzeniem, ale na górę wejście jest znacznie mozolniejsze niż na wieżę. Wielu naszych rodaków właśnie dlatego woli wejść na wieżę niż górę. Nie podzielam ich wyborów, ale staram się zrozumieć. Są wygodni, wielu idzie z dziećmi, nie mają odpowiedniego obuwia, a może i boją się wypadku. Mała może być ich wrażliwość na piękno przyrody. Różnie. Myślę, że przeważa wygodnictwo.
Dwa razy byłem na Trójgarbie w Górach Wałbrzyskich nim postawiono tam wieżę, raz gdy już stała. Zobaczyłem uderzającą różnicę w ilości osób na szlaku ku wieży, tak więc zdecydowana większość ludzi idzie na szczyt tylko z jej powodu. Jakkolwiek ta przyczyna może się wydawać dziwna dla wytrawnych górskich wędrowców, faktu znacznej wagi nie zmienia: ci ludzie poszli kilkaset metrów pod górę, ruszyli tyłki sprzed telewizorni lub grilla, zmusili swoje serce i mięśnie do pracy.
Więc społeczeństwo jako ogół zyskało, stracili wędrowcy uznający zatłoczony szlak na Trójgarb za mniej atrakcyjny, ale ci są w mniejszości.
Chciałem zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt funkcjonowania wieży w Świeradowie: daje zatrudnienie przynajmniej kilkunastu ludziom, oraz jakieś, niechby niewielkie, podatki na rzecz skarbu. Działając, nie wytwarza CO2, chociaż swój ślad węglowy ciągnie z czasów budowy. Dla wielu ludzi będzie przyczyną wyruszenia na wycieczkę.
Do poznania wieży zachęcam, bo warto. Niechby tylko dla przejścia tych dwóch kilometrów w obie strony.
* * *
Korzystając z okazji, poznaliśmy ładne centrum miasteczka. Na małym placu miejskim bije fontanna z pysków żab zaklętych w mosiądz. Pocałowałem jedną z nich. Nie zamieniła się w księżniczkę. Początkowo odczuwałem zawód, ale później uznałem, że postąpiłem nierozważnie. Bo cóż by mnie czekało, gdyby żaba stała się księżniczką? Na dyskoteki miałbym z nią chodzić czy rauty wyższych sfer? Ja?? Niech tam sobie siedzi w żabie i czeka na młodzieńca jadącego na białym… chciałem napisać: w rolls royce, a ja spróbuję odczarować tę, której wypatruję w dali, ale o niej ciii...
* * *
Popołudnie spędziliśmy u Ani i Darka Kruczkowskich w Gierczynie. Zjadłem większość podanego do kawy ciasta, bo było smaczne.
Było też zielone z powodu dodania… pokrzywy. Ania jakoś tak zrobiła, że nie parzyła. Naprawdę!
Nie tylko ja utwierdzam się w przekonaniu o jej stopniowej zamianie w… wiedźmę. Naprawdę!