160924
Poruszony jestem obrazami z zalanych rejonów Dolnego Śląska. Patrzę na ładne, zadbane kamienice zalane wodą pod sufity parterów i swoim zwyczajem liczę.
Raczej
nie setki, a tysiące domów do remontu. Jak wygląda remont po
powodzi? Ponieważ woda jest bardzo brudna, śmierdząca
nieczystościami, konieczne będzie wyrzucenie wszystkich mebli,
zerwanie podłóg, skucie zamoczonych tynków i długotrwałe,
nietanie wysuszenie ścian. A później odbudowa. Koszty?
Przynajmniej dziesiątki, częściej setki tysięcy złotych na jedno
mieszkanie czy lokal. To nie koniec kosztów. Konieczna będzie
operacja wywiezienia i zmagazynowania ogromnej ilości śmieci nie
tylko z wnętrz zalanych domów, ale i z ulic oraz naprawa uszkodzonych
jezdni, chodników, trawników, wielu instalacji podziemnych, kładek,
mostków, etc. To wszystko w szeregu miejscowości, więc pomnożone
przez tysiące. Ile
w sumie? Nie wiadomo, ale szacunki wskazują już nie na setki
milionów a na miliardy. Gdyby
te pieniądze, całą górę pieniędzy straconych w tej powodzi,
wydać na zapory i zbiorniki, może nie byłoby powodzi? Myślę, że nie byłoby! Czy
nie korzystniej wydać na budowę zbiornika przeciwpowodziowego trzystu milionów
przeznaczonych na dopłaty do rowerów? Pytanie retoryczne, wszak odpowiedź jest oczywista.
Zawaliła
się zapora w Stroniu Śląskim, a wyglądała tak.
Zwracam uwagę na jej wiek: miała ponad sto lat, czyli zbudowali ją Niemcy. Podobną miałem okazję oglądać na Pogórzu Izerskim pod Mirskiem.
Ją
także zbudowali Niemcy sto lat temu, ale widać, że była
remontowana. W razie potrzeby jest w stanie zgromadzić 4 miliony ton
wody. Dwie zapory na Kwisie, czyli też na Pogórzu Izerskim, także
zbudowali Niemcy
Oczywiście i druga pod względem wielkości w Polsce zapora na Bobrze jest ich stuletnim dziełem.
Obecnie i ona jest zagrożona, ponieważ więcej wody wpływa do jeziora niż jest upuszczana, a to znaczy, że może dojść do poziomu rynny przelewowej i w sposób już niekontrolowany popłynąć dalej, ku Wleniowi. Na pierwszym zdjęciu widać zaporę pilchowicką i budynki elektrowni, na drugim wspomniany przelew. Zauważcie, że jest nieco poniżej korony zapory.
Dopisek. 160924, godz. 12.
Woda już się przelewa tym kanałem. Zdjęcie 1 skopiowałem z YT, kanał "Rolnictwo", drugie z tej strony.
Przypomniałem sobie zaporę i jezioro widziane na wspólnej z Jankiem wyprawie w góry Bramy Lubawskiej. Sprawdziłem, ją także zbudowali Niemcy, chociaż my rozbudowaliśmy w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, a więc mając kilkukrotnie mniejszy budżet państwa.
Autor artykułu w Wikipedii informuje o zmniejszeniu przez tę konstrukcję fali powodziowej w 1997 roku o 87% oraz o pojemności wynoszącej niemal 17 milionów ton wody. Na tym zdjęciu widać ciekawe parasolki, plecy Janka i fragment wałów zbiornika.
Dodam tutaj jeszcze, że największą zaporę i związane z nią jezioro zbudowano w górach w latach sześćdziesiątych, kiedy Polska była biednym krajem; myślę tutaj o zaporze solińskiej w Bieszczadach.
Aż się prosi zapytać, co my, Polacy, gospodarze ziem śląskich od osiemdziesięciu lat, zbudowaliśmy, aby poprzez gromadzenie wody mieć możliwość zabezpieczenia ludzi przed powodziami? Co zrobiły władze, którym z założenia za mądre działania płacimy? Za co, do cholery, ci ludzie biorą nasze pieniądze!?
O ich obojętności, ignorancji i lenistwie nieco mówi historia opowiedziana przez narratora tego filmu. Przy okazji polecam ten kanał, to znaczy „Wolne rzeki”.
Zapory takie jak pilchowicka kosztują bardzo dużo, ale takie jak ta zniszczona w Stroniu i ta pod Mirskiem, to wydatek nieporównywalnie mniejszy, na poziomie dziesiątek, a nie setek czy tysięcy milionów. Stosunkowo niewielkie są koszta budowy tak zwanej małej retencji czyli wielu małych zbiorników wody, systemu zastawek i śluz, na nie tylko górskich strumieniach. Ten film wiele wyjaśnia. Powie ktoś, że takimi działaniami nie zatrzyma się wielkiej fali powodziowej? Może i nie, ale mając dużo takich zbiorników, fala w dolinie nie byłaby taka wielka, a poza tym budowle pokazane na filmie w założeniu są tylko częścią systemu, w skład którego powinny też wchodzić mniejsze i większe zapory.
Zarzucam naszym władzom wieloletnie zaniedbania. O zmianach klimatu polegających na częstszych okresach suszy przeplatanych wyjątkowo obfitymi krótkotrwałymi opadami, słyszałem parę lat temu, a przecież nie jestem specjalistą. Nie jestem nawet amatorem interesującym się klimatem i hydrologią. Skoro ja wiedziałem, wiedzieli i fachowcy doradzający rządzącym i oni sami, ale niewiele, bardzo niewiele zrobili dla zapobiegnięciu powrotu tragedii z 1997 roku. Mimo ograniczeń można było zrobić znacznie więcej, a zacząć od zmian przepisów, aby uzgodnienia na budowy hydrotechniczne nie ciągnęły się latami. Albo ten głupi zwyczaj wydawania zgód na budowy domów na terenach zalewowych rzek! Tylko że takie zmiany nie są medialne, przed nimi nie zrobi się pokazówki z kamerami, a nawet mogą być niepopularne u wyborców.
Na
co wydaje pieniądze ten (i poprzedni) rząd? Na dopłaty do wiatraków i paneli wątpliwej
użyteczności, do rowerów i samochodów
elektrycznych, i (to tylko moja opinia) na kupowane na pokaz za
granicą najdroższe rodzaje uzbrojenia, które jeszcze nasze dzieci
będą spłacać, ale można się przed nimi ustawić do zdjęć.
A co z poszkodowanymi? Rząd rzuci im jakiś grosz z naszych pieniędzy, jeszcze więcej obieca, pochwali się swoją hojnością, a później zajmie tym co zwykle, czyli sobą i walką o stołki.
Za nasze pieniądze, oczywiście.
Dopisek, 160924, godzina 20.20.
Nasz PCK organizuje pieniądze na pomoc powodzianom. Tutaj
Proszę o wpłaty. Trzeba tym ludziom pomóc.