Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tokary. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tokary. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 23 kwietnia 2024

Podleśny Zdebrz

 130424

Chciałbym częściej jeździć na Roztocze, więcej zobaczyć tak szybko przemijającego kwitnienia, ale nierzadko coś mi staje na drodze, a na dokładkę ostatnio aura nie jest sprzyjająca. Niskie temperatury nie przeszkadzają, ale chciałoby się patrzeć na wiosnę w słoneczny dzień. Na dzisiaj prognozowano pełne zachmurzenie, ale zdecydowałem się jechać gnany głodem drogi. Chmury były, owszem, ale już przed południem się przejaśniło i do wieczora z niewielkimi przerwami świeciło słońce. W ten sposób synoptycy mogliby się mylić zawsze.

W planie miałem zobaczenie czereśni. Nie jakiejś, a tej jednej, mojej czereśni rosnącej na zboczu uroczego obniżenia zwanego przez miejscowych Podleśnym Zdebrzem. Niżej zamieszczam kilka zdjęć tej dość często spotykanej formacji. Akurat ten zdebrz mam za jedno z najładniejszych miejsc Roztocza; zresztą, oceńcie sami, bo w przewodnikach nic o nim nie znajdziecie. W nich opisywane są najpopularniejsze miejsca, niekoniecznie najładniejsze.









 

Moja czereśnia już przekwita; krótkie są gody tych i wielu innych drzew. Po sąsiedzku rośnie druga, w pełni kwitnienia. Może wcale nie jest spóźnialską, a po prostu czekała na mnie? Wiem, że nie, ale miło tak pomyśleć. 


 Innych celów dzisiejszej wędrówki nie miałem, więc po prostu szwendałem się po okolicy długo i bez pośpiechu.

Kwitną grusze i jabłonie. Nie chciałbym ujmować innym drzewom owocowym ani odrobiny urody ich kwitnienia, jednak aby być w zgodzie z samym sobą muszę przyznać pierwszeństwo jabłoniom. Ich kwitnienie jest najpiękniejsze, ale niewykluczone, że któregoś dnia zauroczą mnie kwiaty innego gatunku.


 Stojąc przy kwitnących drzewach słyszałem buczenie pszczół. Biedne one są – pomyślałem. Teraz, kiedy należałoby zwolnić by mieć czas na kontemplowanie kwietnej wiosny, one są najbardziej zapracowane, wszak u nich akurat trwają żniwa. A później przyjdzie taki wielki stwór i zabierze mi zapasy dając jakąś ledwie zjadliwą papkę. Te biedne owady spotyka więc podwójna niesprawiedliwość!

Byłem na Drodze Trzech Lip. Tak nazywam kilometrowy odcinek wąskiej asfaltowej dróżki prowadzącej na pola, a to z powodu trzech grup starych lip ocieniających krzyże i kapliczki; nieco dalej, przy innej drodze, stoi czwarta lipa, największa. Wszystkie dźwigają swoje krzyże – dosłownie i bez przesady. Po prostu drewniane krzyże spróchniały, i albo same oparły się o konary drzewa, albo ktoś im w tym pomógł chcąc uniknąć ich przewrócenia. Na pierwszym zdjęciu widać lipy z daleka.


 







Znalazłem ładne i nawet niezaśmiecone doły! Dodatkowo wyróżnia je brak krzaków, są więc jasne, a na zboczach rosną piękne buki.

 




Nie mam pewności, jak powstają takie ukształtowania terenu. Raczej nie są to wyrobiska, a efekt działań... deszczy? Spójrzcie na to zdjęcie. Widać na nim głęboką jamę o pionowych ścianach, niewątpliwie wypłukaną przez deszcze, których wody znalazły ujście gdzieś dołem. Z czasem jej ściany nabiorą pochyłości i utworzy się… dół. Może właśnie tak powstają roztoczańskie doły? Dość, że obok zdebrzy spotyka się je dość często na Roztoczu.

 Skręciłem w boczną polną drogę bo… jest ładna, a ja zajęty byłem realizacją swojego planu włóczenia się cały dzień; doprowadziła mnie do wyjątkowego lasu. Kręciłem się tam chyba z godzinę, bo trudno mi było tak po prostu zawrócić, a powód wyjaśniają zdjęcia. Oto buczyna roztoczańska w słoneczny dzień wiosny.





Obrazki ze szlaku


 
W wiecznym uścisku: klon i graby oraz dwa graby.

 Kilkanaście grabów obejmujących (a może więżących) czereśnię.



 
Zaczynają kwitnąć truskawki i rzepak, jeszcze kwitnie zawilec gajowy.

 Oczywiście kwitnie polny drobiazg: tasznik, rzodkiewnik i pokazana na zdjęciu wiosnówka. Nie potrafiąc zmusić aparatu do właściwego ustawienia ostrości, roślinę wyrwałem (a nie lubię tego robić) i sfotografowałem na rękawie. Ma kwiaty nieco podobne do gwiazdnicy: mikroskopijnych rozmiarów białe płatki, głęboko wcięte i wygięte we wdzięczny łuk, jednak jest ich cztery, nie pięć.

 A tutaj właśnie gwiazdnica wielkokwiatowa. Zaczyna kwitnąć, tydzień temu jeszcze nie widziałem jej kwiatów. Ta piękna roślina jest dla mnie litościwa: długo kwitnie.

 Klasyczny wąwóz. Takie formacje, bardzo charakterystyczne dla Roztocza, są w znacznej mierze ukształtowane przez człowieka. 

 Znajoma brzoza. Jedna z „wypustek” na linii wyznaczającej trasę jest śladem moich odwiedzin.


 Czy to jest plantacja malin, czy raczej stokrotek? :-)

 Napis na tej kapliczce powinno się uzupełnić. Moja propozycja:

„Od powietrza, głodu, ognia, wojny i nas samych zachowaj nas, Panie”. Przy okazji poprawiłoby się błąd ortograficzny. Pisanie słowa „Pan” właśnie tak, czyli wielką literą, jest teraz jaskrawo nadużywane, ale w odniesieniu do Boga jak najbardziej poprawne.

 Spójrzcie na to zdjęcie. Lipa ocienia kapliczkę, a w jej dziupli są śmieci. Nawet ja, ateista, uważam, że takie miejsca są pod szczególną ochroną, i nie wypada mi, na przykład, oddawać tam moczu, ale wierzący (najprawdopodobniej) właściciel sąsiedniego pola uznaje, że to miejsce można olać dla zaoszczędzenia paru złotych.

 Stara, zapomniana i samotna jabłoń rosnąca na miedzy okazała się być wyjątkowym drzewem: ma okno. To nie iluzja perspektywy, a faktycznie rozdzielony i wyżej ponownie zrośnięty konar.

Trasa: zwykła włóczęga między Hutą Turobińską a Tokarami na zachodnim Roztoczu.

Statystyka: na szlaku długości 18,5 km byłem 12 godzin; w tym czasie mieszczą się przerwy trwające łącznie 4,5 godziny.