261020
W obecnym nader trudnym czasie, gdy władze państwa powinny się skupić na zapobieganiu skutkom epidemii, gdy nie powinno się podejmować działań kontrowersyjnych, dzielących społeczeństwo, nasi „polytycy” wyciągają sprawę aborcji. To nieodpowiedzialność, którą trudno wytłumaczyć, chyba że wywiązaniem ze zobowiązań powyborczych wobec pewnej wpływowej organizacji.
Nie wiem, od której chwili można mówić o człowieku mając na myśli rozwijający się płód, ale nazwanie nim zapłodnionego jaja, zygoty, mam za niewłaściwe i przedwczesne. Mikroskopijny strzępek białka człowiekiem? Tkwi w nim potencjał, możliwość rozwoju i stania się człowiekiem, ale to wszystko w przyszłości, in spe, nie teraz. To trochę tak, jakby mówić, że zjadło się kurczaka po zjedzeniu jaja kurzego. Może nie da się konkretnie sprecyzować chwili stania się płodu człowiekiem, a tym samym chwili objęcia go ochroną prawną; myślę, że to raczej niemożliwe, ale na pewno stanie się niemożliwe, jeśli dylemat będzie rozpatrywany z pozycji religijnych.
Ze zdumieniem czytam komentarze naszych „reprezentantów”. Jeden z nich powiedział, że jeśli dziecko urodzi się niezdolne do życia, to umrze, oraz, że są sposoby na humanitarne uśmiercenie urodzonego dziecka z wadami. Przecież to paranoja. Po takiej wypowiedzi (a są i inne wypowiedzi znanych ludzi, wcale nie mądrzejsze) ten człowiek powinien być skończony jako polityk z powodu nieznajomości podstawowych zasad nie tylko moralności, ale i zwykłej przyzwoitości.
Nikt nie mówi o kobiecie zmuszonej donosić ciążę i urodzić, mimo wiedzy o poważnych wadach płodu. Nikt nie zastanowi się nad jej traumą w takiej sytuacji, nad sprowadzaniem do roli inkubatora, nad skrajnym jej uprzedmiotowieniem. Nade wszystko nikt nie powie, że decyzje należy zostawić kobiecie, skoro dotyczy jej organizmu.
Sama nazwa tego rodzaju aborcji jest kłamliwa, ponieważ jawnie i wprost nawiązuje do eugeniki, a przez nią do znanych i strasznych hitlerowskich praktyk, a przecież nie o poprawę rasy tutaj chodzi.
Działania władz nie liczące się z opiniami społeczeństwa, a już zwłaszcza tej połowy ludzkości, której bezpośrednio dotyczą, arogancja, pycha, przekonanie o swojej nieomylności i posiadaniu wyłączności na prawdę, moralność i etykę, każą mi widzieć tutaj kolejny, destrukcyjny wpływ religii na życie ludzi i społeczeństw. Nie znajduję zasadniczej różnicy między tymi, którzy z taką zajadłością dążą do wprowadzenia zakazu w życie, a tymi, którzy czują się w obowiązku ukarać ludzi nie okazujących oczekiwanego przez nich szacunku ich bogowi.
Zwłaszcza starcy w sukienkach powinni zamilknąć, ponieważ kpiną z ludzi znających historię ich organizacji i jej wpływ na ludzkość, jest mianowanie się specjalistami od prawdy i moralności. Elementarne poczucie tego, co się godzi robić, powinno kazać im zostawić brzuchy młodych kobiet, a zająć się dzieleniem włosa na cztery w sprawach swojego Boga.
W wolnych chwilach mogą się zająć własnymi przerośniętymi prostatami.
Późniejszy dopisek.
Moja zgoda na aborcję wynika z nieuznawania zarodka za „kogoś”, za człowieka. Jest częścią organizmu kobiety, niemożliwą do życia poza macicą. Rozwój płodu nie jest zwykłym rośnięciem mikroskopijnego bobaska do wielkości rodzącego się niemowlaka, a jego tworzeniem, stawaniem się od niemal zera, bo od jednej komórki. Jedyne, w czym zapłodnione jajo przypomina człowieka, to genom. W niczym więcej, jeśli nie liczyć wspomnianych wyżej możliwości.
Trudno nie zauważyć specyficznego zachowania się funkcjonariuszy Kościoła: najsilniej protestują przeciwko kontroli ilości ciąż i ich usuwaniu, oczywiście, jak twierdzą, w obronie życia. Jednakże gdy to życie zacznie już samo oddychać, jakby mniej byli nim zainteresowani. Słyszał ktoś o ich protestach przeciwko wydawaniu pieniędzy na armaty, a nie na głodujące dzieci?
Czy nie ma tutaj korelacji ich zainteresowania z odległością od vaginy? Gdy ta znika z pierwszego planu, ci panowie wykazują dużo mniejsze zainteresowanie dziećmi.
UNESCO ratuje od głodu dzieci w najbiedniejszych krajach, standardowy koszt wyżywienia wynosi jeden dolar dziennie. Za równowartość jednego luksusowego samochodu księcia Kościoła ile dzieci można uratować? A ile za pieniądze uzyskane ze sprzedaży chociaż jednego z tak licznych dzieł sztuki zdobiących ich pałace, a już zwłaszcza pałace pierwszego z nich?
Uszanowałbym ich stanowisko, gdyby tak właśnie robili, to znaczy gdyby swoje majętności oddali za życie dzieci, ale ich najbardziej zajmuje to wszystko, co w związku z poczęciem dzieje się wokół babskiego tyłka. Każdy, kto chociaż trochę zna historię tej organizacji, wie, że zawsze mieli, i mają nadal, skrzywienie na punkcie ludzkiej seksualności.
Za ich fobie kobietom każe się płacić.
Wystarczającą tamą ograniczającą ilość aborcji jest psychika kobiet, prawo nie ma prawa mieszać się do ich decyzji, niemal zawsze trudnych i bolesnych.