Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

czwartek, 23 marca 2023

Pogórzańska wędrówka

 180323

Trzeci dzień zamalowywałem obrazami i wrażeniami białą plamę wcześniejszych moich zaniedbań pod Złotoryją. Dzień był pogodny, jednak nie słoneczny, okolica ładna, chociaż powiedziałbym, że mało pogórzańska: blisko była tylko jedna góra, chociaż wiele widziałem ich na horyzoncie. Podejść wiele nie miałem, a żadnych bardziej stromych. Dobrze się szło; pobiłem zeszłoroczny rekord długości trasy, co prawda tylko o pół kilometra, ale jednak.

Rozległe, właściwie ogromne pola są tam lekko tylko pofalowane, czasami nawet płaskie, ale widziałem też strome uskoki, zarośnięte głębokie jary z ciemniejącymi na dnie strugami, a i trafiłem na parę miejsc dla mnie urokliwych. Załamywanie się łagodnych linii pól na zbiegu dwóch wzgórz, fantazyjna linia lasu z dębami wyciągającymi swoje konary daleko w pole, uskok zdobiony brzozami – jak tutaj.

 Szedłem słuchając skowronków. Kilka razy udało mi się je wypatrzeć – drżące drobiny na bezmiarze nieba, zwiastuny wiosny, ptaszyny budzące wspomnienia z dzieciństwa u babci na wsi; starej drewnianej wsi, po której nie ma już śladu innego, jak w mojej pamięci. Nota bene, coraz częściej uświadamiam sobie przy okazji dziesiątek wspomnień z odległej przeszłości, że noszę w sobie obraz świata już nieistniejącego, bądź spotykanego tylko w drobiazgach; świata, który dla moich wnuków jest obcy i zapewne niepojęty. Drogiego mi świata dzieciństwa i młodości.

Już nie tylko wawrzynki i śnieżyce potwierdzają przyjście wiosny. Przy ziemi zieleni się wiele drobnych roślinek, a niektóre kwitną; z rozpoznawanych na przykład przetaczniki; na brzegu pola widziałem dużą ich kępę. Małe są, niepozorne, ale ich maleńkie niebieskie oczka patrzą w niebo aż do jesieni. Cóż one wypatrują?

Jeśli nie było pasującej mi drogi, szedłem brzegiem lasu i pól. W takim miejscu zobaczyłem powaloną wiatrem lub chorobą brzozę. Użaliłem się nad nią nie wiedząc, jaką hekatombę złożyły te drzewa bliżej Wałbrzycha, co oglądałem nazajutrz.


 Szedłem też drogą wiodącą przy torach nieczynnej od lat linii kolejowej. Dziwnie wyglądają szyny porosłe mchem i spore już drzewa między nimi. Użalam się i nad tymi dziełem człowieka jakby żywą był istotą.
Ta zarastająca i rdzewiejąca budowla jest rezultatem tysięcy godzin ludzkiej pracy, a tym samym czasu ich życia. Ludzie wstawali rano i jechali tutaj budować kolej, która miała przynieść awans i gospodarczy rozwój wsiom i miasteczkom wzdłuż niej, później tysiące ludzi jeździło tędy gdzieś za swoimi sprawami, patrząc przez okna na te łagodne pagórki którymi dzisiaj wędrowałem, aż przejechał ostatni pociąg i linia zamarła, niepotrzebna nikomu, zbędna. Nie: brzoza wyrosła między torami znalazła tutaj swoje miejsce. Drzewa na powrót biorą w posiadanie to, co kiedyś człowiek im odebrał razem z życiem.

Szedłem wzdłuż lasu do miejsca, gdzie według mapy najwygodniej mogłem przejść na jego drugą stronę, gdy nagle, na długości jednego kroku, otworzył się daleki i piękny widok. Wzrok pobiegł po zielonych polach hen, aż po granatowe grzbiety Gór Kaczawskich, i dalej, nad nimi, ku białej linii Karkonoszy zamykających widnokrąg. Zobaczyłem, i to dość wyraźnie, Śnieżne Kotły, a nawet budynek na ich szczycie. Sprawdzałem teraz na mapie, widziałem je z odległości około czterdziestu kilometrów. Trzy wyraźne piętra odległości: biel dalekich Karkonoszy na górze, niżej stonowany szarością granat bliższych kaczawskich górek, i zieleń pól podbiegających mi do stóp.

Miejsce zapisuje do elitarnej listy tych z najładniejszymi widokami.

  Słabo widać? Tutaj jest powiększenie.

Kamienna Góra, pani tamtych okolic, widziana dzisiaj niemal cały czas, z daleka wygląda ładnie i okazale, z bliska niestety nie. Nie dość, że w starym wyrobisku urządzono wysypisko śmieci (trudno, gdzieś resztki naszej konsumpcji muszą trafić, chociaż czemu akurat na górę?), to jeszcze i poza wysypiskiem leżą kupy śmieci. Nie, nie, więcej tam nie pójdę.


 Na terenie drugiego nieczynnego kamieniołomu tej góry jest dziwna budowla: długi na może sto metrów tunel, najwyraźniej dawno nieużywany; wszedłem w niego może 30 kroków. Gdy już nie wiedziałem gdzie stawiam stopy, a przed sobą widziałem jedynie dwa świecące punktu na środku czerni, poczułem strach. Tym strachem mówili do mnie odlegli przodkowie: nie wchodź do ciemnych i nieznanych jaskiń! Posłuchałem się ich i z ulgą zawróciłem.


 

 


Na polach trwają prace. Maszyna na pierwszym zdjęciu jest samobieżnym opryskiwaczem, chociaż, jak się dowiedziałem od właściciela, dzisiaj wspomagał rosnące tam zboże płynnym nawozem. Widziałem ciągniki orzące ziemię, ale też i pracę najważniejszą z ważnych: siew. Misterium początku pomnażania chleba.


Obrazki ze szlaku 

 Widziałem zielone drzewko, chyba śliwę mirabelkę. Pierwsze liście tej wiosny! Szkoda tylko, że na zdjęciu nie wyglądają tak ładnie, jak w naturze.

 Lipa z dziurką.

 Nowe i stare w sudeckiej wsi.

 Jak można mieszkać na śmieciowisku? Czy ktoś mieszkający w takim otoczeniu będzie miał opory przed wywiezieniem do lasu  śmieci, skoro żyje wśród nich?

Udało mi się wypatrzeć daleki Połom, ale kilku mniejszych gór nie rozpoznałem.

 

Ogłowiona wierzba. Czy wiecie, że obcinanie konarów przedłuża życie wierzbie? W pierwszym odbiorze brzmi to nieprawdopodobnie, ale w drugim już mniej. Odłamujący się duży konar uszkodzi pień, albo i go rozłupie, ale nie te cienkie wiechcie, a wierzba, mimo że taka krucha, jest bardzo żywiołowa w swoim rośnięciu.

Trasa: Ze wsi Pielgrzymka na Pogórzu Kaczawskim w stronę Jerzmanic, następnie wejście na Kamienną Górę. Polami przez wsie Jastrzębnik i Proboszczów do Twardocic, a z tej wioski powrót do Pielgrzymki.

Statystyka: na szlaku byłem blisko 11 godzin, a licznik zatrzymał się w połowie dwudziestego siódmego kilometra.























czwartek, 16 marca 2023

Kwiaty i buki

 120323

Chciałem zobaczyć kwitnące wawrzynki i śnieżyce wiosenne, tak po prostu.

Ich uroda nie jest oszałamiająca, zwłaszcza wawrzynków, ale takimi je widzę tylko wtedy, gdy swój ogląd oddzielam od emocji i wspomnień, co rzadko mi się zdarza. Zwykle obraz tych roślin w stanie kwitnienia jest złożony i ma głębię, a wtedy postrzegam je zupełnie inaczej: są pięknym symbolem moich sudeckich wędrówek i końca zimy. Ich odnajdywanie staje się też tradycją czasu przełomu.

Pomysł wyjazdu do Grobli, wioski w kaczawskich Chełmach, u stóp zalesionych wzgórz, pojawił się od razu na myśl o tych dwóch roślinach. Wszak w tam właśnie widziałem największy krzew wawrzynka (średnicy przy ziemi przynajmniej 5 cm), a nieopodal duże kępy śnieżycy. Może Janek miał inne pomysły, ale nie protestował i słonecznym rankiem zaparkowałem w stałym moim miejscu, w centrum Grobli.

Piszę o stałym miejscu, ponieważ byłem tam już kilka razy. W stronę wioski opadają zbocza pokaźnego wzgórza trafnie nazwanego Nad Groblą; na mapach w niewłaściwym miejscu jest zaznaczona ta góra, której nazwa wskazuje lokalizację: wznosi się nad wioską Grobla. Kilka lat temu tam właśnie szukałem jarzębu brekinii, wyjątkowo rzadkiego u nas gatunku, tam znalazłem piękny las liściasty z przewagą grabów, daglezje rosnące na szczycie, widziałem stado muflonów. Na zboczach góry wiele jest skał, niektóre pokaźne, z pionowymi ścianami. Kiedyś zaopatrzeni w miarę weszliśmy na górę specjalnie by zmierzyć średnicę monstrualnego bluszczu.

Miłośnikom dużych drzew powiem jeszcze o grubaśnych modrzewiach, o potężnym świerku samotniku stojącym u wylotu Wądolna, dzikiej dolinki na odludziu, o skupiskach daglezji, a i o spotykaniu samotnych osobników pokaźnych rozmiarów. U podnóża płynie Nysa Mała, ładna dzika rzeczka, a na jej brzegach rokrocznie kwitną śnieżyce. Dwa zdjęcia z zamieszczonych niżej wykonane były w minionych latach.





 

Tutaj przeczytacie opis jednej z włóczęg po górze Nad Groblą.

Cały tydzień padał deszcz albo deszcz ze śniegiem, a dzisiaj pani Aura sprawiła nam wielką niespodziankę: pogodny dzień bez opadów. Rozkisłe drogi i wezbrane potoki pamiętały jednak deszcze: trudno się szło po pierwszych, jeszcze trudniej przekraczało drugie. Idąc w stronę Wądolna szukaliśmy przejścia przez Nysę Małą, ale nie znaleźliśmy. Kilka razy zdarzało mi się w przeszłości przekraczać tę rzeczkę i robiłem to bez problemów, dzisiaj nawet w najbardziej obiecujących miejscach brakowało jednego kroku do przejścia. Obejrzeliśmy świerka samotnika, zajrzeliśmy w głąb Wądolna, ładnego dzikiego miejsca, i zawróciliśmy z mocnym postanowieniem przejścia brodem wyłożonym kamieniami. Nota bene: brodów jest mało i coraz mniej, więc ich nazwa jest zapominana; zapewne dlatego słowo jest podkreślane na czerwono przez program do pisania.



 


Widząc kawał drewna płaskiego z jednej strony, wpadłem na pomysł wzięcia go i wrzucenia do wody. Drewno niosłem ze sto metrów, a ono spłynęło, głupie, psując mój (niemal) doskonały plan. Gdy znikło na zakręcie, z wielkim trudem dźwignąłem kawał skały i wrzuciłem do wody, oczywiście oblewając się, ale kamień nie spłynął i mogliśmy po nim przejść na drugą stronę. Śnieżyce były tam, gdzie widziałem je w poprzednich latach, tyle że owe „tam” oznacza skrawek lasu między dwoma strumieniami. Znowu wezbrany strumień. Na szczęście znaleźliśmy mostek na drodze wiodącej do opuszczonego gospodarstwa, obyło się więc bez spływu drewna i dźwigania kamieni.

Na którejś mapie znalazłem informację o alei bukowej na wzgórzu Biesówka, a w internecie jedną tylko notatkę na ten temat; była w niej mowa o pomnikowych drzewach i o braku oznakowanej drogi. Jakże tam nie pójść, skoro będę w pobliżu? Szliśmy w stronę wzgórza brzegiem uroczej rzeczki o oryginalnej nazwie Świekotka. W kilku miejscach widzieliśmy kępy śnieżyc i przebiśniegów. Częściej rosły osobno, ale widziałem też kępy mieszane; ich widok był dla mnie wyjątkowy: dwa piękne symbole przedwiośnia obok siebie. Wiosna może się zacząć, skoro tradycji stało się zadość i widziałem śnieżyce. Chciałbym poznać powód ich rośnięcia w bezpośrednim sąsiedztwie strumieni. Chciałbym też i w kolejnych latach móc witać wiosnę patrzeniem na śnieżyce i wawrzynki.








 



Stare wierzby bywają malowniczo połamane i pokręcone, a jeśli jeszcze swoje dołożą bobry, ślady ich zębów widzieliśmy nad rzeczką, efekty potrafią oszałamiać. Armagedon, tak nazwałbym tę wierzbę, na której widać ślady wieku, wiatrów, usilnych prób odrodzenia się drzewa i działalności tych wodnych gryzoni. Ich samych nie widzieliśmy; chyba zrezygnowały z zasiedlenia rzeczki i się wyniosły.

U podnóża Biesówki Janek stwierdził, że woli słoneczne i otwarte przestrzenie podnóża górki od drapania się lasem pod górę, poszedłem więc sam. Moja mapa nie pokazywała alei, pamiętałem tylko, że na innej mapie była zaznaczona paręset metrów od szczytu wzgórza w kierunku północno-zachodnim. Znalazłem ją szybciej niż się spodziewałem, a to dlatego, że są tam dwie aleje; ta dłuższa, ładniejsza, omalże imponująca, schodzi po południowym zboczu, czyli mnie na spotkanie. Drugą, mniejszą, z tabliczką, o której była mowa w notatce, znalazłem za skrzyżowaniem dróg, parę setek metrów dalej.





Od południa dojście jest proste, trzeba iść drogą polną zaczynającą się vis a vis kościoła w Pogwizdowie, co doskonale widać na mapie. Co prawda pod lasem droga się kończy, ale idąc dalej prosto, między drzewami jęzora lasu lub skrajem pola, droga pojawi się na brzegu masywu, u podnóża górki, a jest wygodna i równa, co widać na zdjęciach. Od północy też można dojść: z parkingu na Storczykowym Wzgórzu iść kilometr na wschód, do szutrówki leśników, w pobliżu będzie strumyk, widać go na mapie; skręcając w prawo wejść na drogę. Po pięciuset metrach dojdzie się do skrzyżowania duktów: aleja będzie widoczna na prawo, a po przejściu prosto stu paru metrów zacznie się druga, dłuższa aleja.

Storczykowe Wzgórze – piękna nazwa! Ileż obrazów budzi, ile nadziei na duchową ucztę delektowania się pięknem!

Las na Biesówce jest jasny, niezakrzaczony, wygodny do spacerów. Najwięcej rośnie tam dębów, niemało widziałem buków, ale też rosną świerki, sosny i oczywiście wszędobylskie brzozy. Warto byłoby zobaczyć ten las na początku maja, gdy dęby ubiorą świeżą jasną zieleń.


 


Po drodze zobaczyłem na zboczu wyjątkowo okazałego buka, oczywiście skręciłem ku niemu by się przywitać. To ten. 


 

Czyż nie jest pięknym okazem siły i zdrowia? Na brzegu lasu, w pobliżu miejsca w którym Janek wypatrzył kwitnącego wawrzynka, znalazłem dwie daglezje uznane za pomniki przyrody, czyli okazałe. Te drzewa potrafią czynić wrażenie swoją wysokością, strzelistością, igliwiem bardziej zielonym od świerkowego, ładniejszym, i oczywiście głęboko spękaną korą ze śladami miodowego koloru na dnie pęknięć.

Oto jedna z tych daglezji; kije postawiłem dla porównania wielkości, mają 120 cm wysokości; na następnych zdjęciach jest Jankowy wawrzynek.


 


Co znaczy nazwa rzeczki? Rdzeniem słowa wydaje się być świekot, a ten znaczy tyle, co świegot. Byłaby więc to rzeka wydająca odgłosy podobne do ptasich, albo rzeka, której wody wydają szybkie, może śpiewające, odgłosy. Ponieważ jest małą rzeczką, świekot zamieniono na Świekotkę. Zaznaczam, że to moja interpretacja.

Obrazki ze szlaku


 Zlepione graby i skały.

 W głębi widać Chełmiec i Trójgarb. Może w ten sposób wołają mnie Góry Wałbrzyskie, ostatnio zaniedbywane?

 Obok siebie przebiśniegi i śnieżyce; chyba po raz pierwszy widzę razem te jednoznacznie kojarzące się z przedwiośniem kwiaty.

 Pałac w Grobli. Nie jest wielki ani szczególnie ładny, ale jest odnowiony. Nie zamieni się w kupę gruzu jak tyle innych sudeckich pałaców.




 Kolory zimy, tutaj bukowych liści. Wystarczy trochę słońca i oczy otwarte, by nawet w zimie zobaczyć pyszne kolory natury.

Trasa: ze wsi Grobla podnóżem góry Nad Groblą do Wądołu (Ukrytego Wąwozu). Przeprawa przez Nysę Małą pod Kamienicą, poszukiwanie kwitnących śnieżyc wiosennych. Następnie wzdłuż strumienia Świekotka na wzgórze Biesówka. Odnalezienie tam alei bukowej. Powrót polną drogą do wsi Grobla. Dodam jeszcze, że jest to wioska w Chełmach, na Pogórzu Kaczawskim.

Statystyka: 13 km przeszliśmy w czasie pięciu godzin, a siedzieliśmy gdzieś po drodze blisko trzy godziny.

Zdjęcia ze mną były wykonane przez Janka.