05-080723
Myślałem o odwiedzeniu pewnych miejscach w Górach Kaczawskich, ale jednak zdecydowałem się na lepsze poznanie Gór Wałbrzyskich. Najwyraźniej coś się zmienia w moich upodobaniach, skoro odrywam się – przylepiony tak długo – od moich gór. Chodziłem po wałbrzyskich wzgórzach między Bolkowem, miasteczkiem leżącym na granicy Gór Wałbrzyskich i Kaczawskich, a Wałbrzychem. Jeśli ktoś zajrzy na dołączone mapy zauważy, że parokrotnie szedłem w pobliżu budowy drogi ekspresowej S3. Byłem tam celowo, będąc pod wrażeniem tej inwestycji, ale o niej opowiem może w osobnym poście.
Codziennie widziałem Ślężę z wielu miejsc szlaku. Tajemnicza to góra, o bogatej historii sięgającej przedchrześcijańskich czasów, owiana legendami. Ślęża, na którą kiedyś wchodziłem w noc świętojańską świecąc latarką, by wschód słońca oglądać ze szczytu. Ta góra jest wyjątkowa także z powodu swojej dużej wysokości względnej: jej masyw (z kilkoma mniejszymi górami) samotnie wznosi się nad okoliczne równiny na wysokość pół kilometra. Górę widać z odległości kilkudziesięciu kilometrów, a nazwana była prawdopodobnie imieniem pradawnego zapomnianego bóstwa, później swe miano przekazała krainie i ludowi ją zamieszkującemu.
We wszystkie dni wałbrzyskich wędrówek towarzyszyły mi także Chełmiec i Trójgarb, jedne z najbardziej rozpoznawalnych gór tego pasma. Chełmiec jest chyba pierwszą górą sudecką na którą wszedłem, tam też się dzieje część akcji jednej z moich powieści, co ma dla mnie znaczenie emocjonalne. Trójgarb natomiast, a właściwie cały duży i rozczłonkowany masyw, budzi we mnie wspomnienia zimowych i jesiennych wędrówek jego licznymi duktami wiodącymi pięknymi lasami bukowymi. W minionym roku obszedłem cały masyw dookoła, trzymając się blisko granicy lasów; trasa miała 26 km długości, co poświadcza jego rozległość.
Nie wiedziałem, że w ostatni dzień wejdę na tę górę.
Odwiedziłem Dębowe Wzgórze; nazwa tego małego a urokliwego pagórka jest moja, na mapie nie jest zaznaczone. Tego dnia specjalnie wybrałem trasę wiodącą obok niego ponieważ dwa lata temu, gdy jesienią widziałem go po raz pierwszy, po prostu mnie zauroczył. Dzisiaj odkryłem w pobliżu inne urocze miejsca widokowe.
W rozmowie z mieszkańcem sąsiedniej wioski poznałem dzisiaj oryginalną nazwę Wzgórza z Brzozą, bo ta jest moją własną. Parę lat temu zobaczyłem wzgórze z odległości kilku kilometrów, na następnej wędrówce szukałem i nie od razu znalazłem. Z bliska nic nie traci na wyglądzie, a widoki ze szczytu są panoramiczne i ładne. Otóż miejscowi mieszkańcy nazywają to wzgórze może mało pomysłowo, ale sympatycznie: Cycek. Idę o zakład, że nadał ją mężczyzna. Teraz już wiem, dlaczego wypatrzyłem to wzgórze z daleka i dlaczego tak przyciąga mój wzrok :-) W te dni byłem na nim trzy razy i na pewno będę wracał. Ma ono cechę bardzo przeze mnie cenioną: na szczyt wchodzi się w ciągu dziesięciu minut, cały czas mając rozległe widoki wokół, a co widać spod brzozy, pokazują zdjęcia. Dodatkowym walorem jest bliskość do wioski (chociaż już nie dla mnie, wolę miejsca odosobnione): z parkingu przy wioskowej świetlicy na szczyt jest półtora kilometra i kilkadziesiąt metrów przewyższenia. Cenię takie miejsca i widoki bardziej niż widoki ze szczytów wysokich gór, a to przynajmniej z dwóch powodów: szybkie i mało męczące jest wejście, a widoki pełniejsze szczegółów i naturalnych kolorów. Aby wejść na wieżę Trójgarbu trzeba iść lasem ponad godzinę pokonując około trzysta metrów przewyższenia. Widoki są ładne, owszem, ale te dalekie pozbawione są szczegółów nawet przy dobrej widoczności. Z takich wzgórz jak Cycek widzę samotne drzewo obok którego przechodziłem i fantazyjnie meandrujące nitki polnych dróg, a horyzont, aczkolwiek niesięgający tak daleko, też jest rozległy.
Na tych zdjęciach jest górka nazwany przeze mnie Polnym Wzgórkiem i widok z niego. Jest tylko małym wybrzuszeniem, ale trudno odmówić mu malowniczości.
Obrazki ze szlaku
Elektryczny stróż na akumulator pilnuje ziemniaków, zapewne przed dzikami. Pole jest przy mało używanej drodze, z dala od wioski, dlatego ten widok był dla mnie zaskoczeniem. Jego postawienie tam jest skutkiem pewnej bardzo charakterystycznej cechy przyrody: ustawicznego konfliktu interesów istot żywych.
Co ma wspólnego Śnieżka z owsem? Ano, ma: wystaje ponad to zboże.
To nie grudy ziemi, a drobne kamienie; ziemia jest nimi nadziana jak dobry sernik rodzynkami. Dziwi mnie wysiłek roślin dających radę zakorzenić się i rosnąć w takiej ziemi.
Przejście przez zarośla. Łopian to jest, lepiężnik czy co? Nie wiem, ale wespół z pokrzywą stawiał mocny opór.
Mądra strona twierdzi, że to wiązówka błotna. Nie przeczę, bo nie wiem, a roślina zwróciła moją uwagę ładnym kwitnieniem.
Wyjątkowo gęsto, szeroko i równomiernie rozrośnięty dąb. Rośnie na bezimiennym samotnym pagórku, a pod nim jest świetne miejsce na dłuższą przerwę. Mam nadzieję trafić tam ponownie.
W brzezinie znalazłem wiedźmę. Naprawdę! Nie była duża, ale prawdziwą była, co i na zdjęciu widać.
Stary dom i nowy we wsi Jabłów. Pomijam celowość remontu starego domu, może faktycznie nie był opłacalny, ale dziwi mnie mieszkanie ludzi obok ruin. Czyżby im nie przeszkadzały? Podobne widoki nie są rzadkością w Sudetach.
Widziałem wycinkę drzew w lesie i wywożenie drewna. Maszyny były na baloniastych kołach, zostawiały za sobą szerokie i głębokie koleiny. Szybkość wycinania lasu przy użyciu tych maszyn zadziwia i szokuje.
Z ogrodzonej posesji została tylko brama. Brama donikąd.
Oczywiście nie mogło zabraknąć gwiazdnicy. Jak mogłem nie doceniać urody kwitnienia tej rośliny?
Kwitnie mnóstwo cykorii, zwłaszcza przy drogach, co doskonale tłumaczy przydomek tej rośliny: podróżnik.
Kiedyś nie można było wchodzić tam, gdzie rośnie sitowie, bo wiadomym było, że jest tam mokro, teraz niekoniecznie.
Kwitła okazała lipa na Przełęczy Pojednanie. Pod nią stoi ławka, siedząc na niej czułem piękny zapach kwitnienia. Zapach lata.
Na Kokoszu i mniejszym jego sąsiedzie wycięto drzewa. Niewiele ich było, nie były okazałe, ale dzięki nim wzgórki wyglądały malowniczo. Teraz jakby mniej.
Piękne, rozległe i ukwiecone łąki nad Jabłowem. Białe kwiatki widoczne na zdjęciach to jastruny, a trawy są – mam kłopot z nazwaniem tego koloru – buraczkowe? To od mietlicy. Tutaj ponawiam prośbę: jeśli gdzieś popełniłem błąd w identyfikacji roślin, proszę napisać o tym.
Podobają mi się babki lancetowate. Sam się sobie dziwię, bo i cóż ładnego jest w tej pospolitej roślinie. Może ta chmurka drżących maleńkich kwiatków? Zdjęcie nie jest dobre, ale moim aparatem i przy moich umiejętnościach trudno o lepsze.
Zdjęcie babki w przybliżeniu skopiowałem z tej strony.
050723
Trasa: między Pietrzykowem a Sadami Dolnymi i Górnymi na Pogórzu Wałbrzyskim.
Statystyka: na szlaku byłem 10 godzin, przeszedłem 18,5 km w czasie 6,5 godziny.
060723
Trasa: Parkowałem w Jabłowie na Pogórzu Wałbrzyskim. Na północy doszedłem do Witkowa, na południu w pobliże Gorców. Dwa razy byłem na Wzgórzu z Brzozą.
Statystyka: 12 godzin na szlaku, przeszedłem 22 km w 7 godzin.
080723
Trasa: z Gostkowa przy nowym wiadukcie przeszedłem pętlę trasy Trzy Brzozy. Następnie poszedłem wzdłuż budowy S3 na południe od Borowca. Przez las pod Borowcem doszedłem do Gostkowa. Wszedłem na Kokosza, doszedłem do Przełęczy Pojednanie, a z niej na Łysicę. Obszedłem las tej góry do wylotu tunelu S3 i powróciłem do Gostkowa idąc wzdłuż budowy drogi.
Statystyka: calutkie 12 godzin na szlaku długości 22,5 km. Przerwy trwały 5 godzin.