Styczeń.
Kilka
dni temu, będąc w domu siostry, widziałem przez okno wyjątkowo ładny zachód
słońca. Jasne, nasycone złotym kolorem światło wpadało przez okno,
otaczając stojącą w nim siostrzenicę piękną aureolą. Wyglądała jak grecka
bogini, jak driada stojąca w słońcu na brzegu swojego lasu. Nie mogłem
usiedzieć przy stole, oglądałem się patrząc na jaskrawe plamy słońca na
kuchennych sprzętach, wstawałem i patrzyłem przez okno na ten złoty cud w
grudniu.
Budził
on we mnie rozliczne wrażenia, pozytywne nastroje, myśli dziwne, gdzieś daleko
i wysoko krążące. Nie było mi dane zapisać je od razu, póki jeszcze ich
delikatne cienie krążyły po mojej pamięci, a później poczułem to, co zwykle: że
z tego całego subtelnego bogactwa wrażeń i odczuć niemal nic nie zostało we
mnie – poza kilkoma obrazami, zdjęciami zrobionymi przez moją pamięć i tam
przechowywanymi. Zdjęciami będącymi ledwie mizernym wyobrażeniem tamtych
przeżyć. Poczułem się tak, jak w pewien ranek, gdy tuż po obudzeniu się
pamiętałem, raczej czułem w sobie cudowny ciepłym nastrojem sen, ale ten uciekł
ode mnie szybko, zostawiając mnie z pozbawioną całego ciepła, nic nie znaczącą,
fabułą snu: poczułem się opuszczony.
Kwiecień.
Po
raz pierwszy od około trzydziestu lat byłem w wiosce, w której spędziłem
wczesne dzieciństwo i niejedne wakacje. Miałem trochę obaw przed wyjazdem: moja
pamięć zachowała obraz wioski, o której wiedziałem, że teraz wygląda zupełnie
inaczej. Jaką ją zobaczę? Czy chociaż znajdę miejsca po zapamiętanych polnych
drogach? A sad, stary już wtedy, gdy dzieckiem będąc drapałem się na rosnące w
nim czereśnie? Czy rośnie chociaż jedno drzewo pamiętające mnie z tamtych lat?
Drewnianego domu babki nie ma, to wiedziałem, w jego miejscu miał stać nowy dom
mojego kuzyna, ale może chociaż wyraźniej zobaczę w swojej pamięci jego
malutkie okno zasłonięte gęstymi bzami?
Spotkałem
tylko starych ludzi. W ich pomarszczonych twarzach z trudem odszukiwałem
znanych z dawnych lat kuzynów; czy i moja twarz też tak wygląda w ich oczach?
Nie
ma już mojej wioski. Stoją tylko dwa stare domy, ale w tak odmienionym
otoczeniu, że nie budzą we mnie wspomnień; nawet i one wydają mi się obce.
Miejsce domu babki zajął nowy dom; stałem przed nim patrząc na cembrowinę
studni nad którą kiedyś zachylałem się zadziwiony i przestraszony jej
głębokością, na ciągle stojącą oborę będącą teraz garażem, i próbowałem
wyznaczyć fundamenty wyznaczone wiek temu przez dziadka. Za domem zielenił się
warzywniak otoczony gąszczem krzewów i drzew, był dla mnie tajemniczą dżunglą
pełną ciągle na nowo odkrywanych zakamarków; kiedyś, będąc już dorosłym, ze
zdumieniem zobaczyłem mały skrawek ziemi i kilka krzaków wokół, a teraz nic już
nie widzę, ani domu, ani warzywniaka.
Nie
ma też tamtych dróg, kurzących się w letnie dni i błotnistych jesienią, dróg,
którymi biegałem nie znając czasu i jego praw, nie ma drzew, nie ma swobody pól
podchodzących pod ściany domów. Kiedyś polne dróżki nie dzieliły jednolitej
przestrzeni, były jej częścią, a teraz wstęga asfaltu brutalnie ją rozcina -
jak to druciane ogrodzenie biegnące polem za domem mojej ciotki.
Nawet
ściana lasu jest jakby inna – pomyślałem z żalem i odrobiną złości na granicę
drzew nie pamiętającą siebie sprzed dziesięcioleci.
Tylko
stoki pagórków zostały niezmienione. Patrzyłem na nie zachłannie, wdzięczny ich
wiernemu poświadczaniu obrazów mojej pamięci. Jesienią, w porze dojrzewania
gruszek, których smak tak dobrze pamiętam, wrócę tutaj i powłóczę się po
okolicznych polach. Może znajdę miedzę z odciskami gołych stóp chłopaka, który
przed półwieczem biegał po nich?
Słucham
koncertu d-moll Abinoniego na obój, jego nastrój przedziwnie pasuje mi do
obrazu pofałdowanych pól wokół wioski mojego dzieciństwa. Ponownie wróciła do
mnie myśl o tych wszystkich moich drogach, jakże często źle wybieranych, ale
przecież moich. Dróg, dzięki którym mogę dostrzec i docenić urok tamtych pól i
tej muzyki. Może właśnie o to chodziło? Może gdybym nie wybierał wybranych
dróg, a inne, może wtedy byłoby mi łatwiej, ale nie byłoby we mnie tej
nostalgii budzonej wspomnieniami i muzyką starego mistrza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz