040320
Wczoraj,
trzeciego marca, odebrałem paczkę z egzemplarzami autorskimi mojej
książki „Miłość, muzyka i góry”. Tym razem pamiętałem o
zrobieniu zdjęcia otworzonej paczki.
W
środku nie było zwykłych książek, a moje książki. Chwila,
kiedy widzi się swoją książkę po raz pierwszy, bierze ją do
ręki i otwiera, jest magiczna. Nawet tekst, tak dobrze przecież
znany, czyta się z ciekawością i inaczej odbiera – jakby
niezupełnie był mój.
Otworzywszy,
trafiłem na opis fryzur Jasi. Ten fragment kiedyś opublikowałem na
blogu, pamiętam, że w jednym z komentarzy znajoma blogerka dziwiła
się, że tak wiele można napisać o warkoczach. Teraz policzyłem
strony tego opisu, faktycznie, dużo napisałem, ale czyż warkocze
nie zasługują na staranność w ich opisywaniu?
„Dzisiaj
nocą samotną, spędzoną bezsennie,
Po promieniach księżyca, jakimś dziwnym tchnieniem,
Sam nie wiem, jak się nagle ocknąłem w Rawennie
I z dawno utęsknionym spotkałem zwidzeniem.
Po promieniach księżyca, jakimś dziwnym tchnieniem,
Sam nie wiem, jak się nagle ocknąłem w Rawennie
I z dawno utęsknionym spotkałem zwidzeniem.
Przez
otwarte ktoś okno grał cicho na flecie,
I wiatr lekki woń przyniósł duszącą, upojną -
Jak w mistycznym w nią szedłem wplątany bukiecie,
Pod nieba wyiskrzoną kopułą dostojną.”
I wiatr lekki woń przyniósł duszącą, upojną -
Jak w mistycznym w nią szedłem wplątany bukiecie,
Pod nieba wyiskrzoną kopułą dostojną.”
Aż
się prosi zamieścić tutaj jeszcze jeden werset, wyjątkowy cudnym
odniesieniem:
"Będziecie
wysłuchani tęskniący, więc proście!"
Ten
wiersz Lechonia wspomniałem w czasie pisania powieści. Uznałem, iż
bardzo pasuje, zwłaszcza końcowym fragmentem, do mojej historii, w
której poza wrażeniami i emocjami nic nie jest pewne:
„Nie
ma nieba i ziemi, otchłani ni piekła,
Jest
tylko Beatrycze. I właśnie jej nie ma”.
Te
słowa Jana Lechonia, jako świetną ilustrację powieści, zamieściłem
na ostatniej stronie.
Moja
córka jak zwykle była niezawodna, rejestrując książkę w
systemie portalu książkowego biblionetka.pl, gdzie oboje jesteśmy
zarejestrowani. Kiedy zajrzałem tam, na swoją autorską stronę (tutaj), ze
zdziwieniem zauważyłem, że książkę już oferuje Ravelo. Na ich
stronie zaznaczony jest limit wiekowy – od piętnastu lat. Fakt ten
rozbawił mnie. Owszem, w tekście jest parę scen erotycznych, ale
nakreślonych nieostrym ołówkiem, więc nie spodziewałem się
wprowadzania tutaj ograniczeń dla czytelników.
Dzisiaj
po pracy byłem na poczcie, wysłałem pierwsze egzemplarze. Niech
idą w świat, do czytelników. I niech się im ten romans spodoba.
Ten post jest tylko SMSikiem, przygotowuję drugi, obszerniejszy.
Niżej wklejam tekst napisany przez wydawnictwo i zamieszczony na czwartej stronie okładki:
Spotkali
się w Górach Kaczawskich. On wędrował po tamtejszych szlakach
wiedziony potrzebą odpoczynku, ale i nieznanym sobie i nie do końca
uświadamianym wołaniem. Ona przesiadywała na zielonych zboczach,
wypasając krowy i marząc o lepszym życiu, nienaznaczonym traumą
wojny i powojennej rzeczywistości.
Jaś
i Jasia… Jednak to nie tylko imiona ich połączyły. Połączyła
ich przede wszystkim miłość – do siebie nawzajem, a przez to do
gór i muzyki. Połączyła ich podobna wrażliwość, ciekawość i
potrzeba drugiego człowieka, umiłowanie piękna, a jednocześnie
poczucie bycia nietutejszym.
Czy
taka miłość jest w ogóle możliwa?
Czy
taka miłość istnieje?
Powieść
Krzysztofa Gduli jest przepięknym przywołaniem, a także
przekształceniem starożytnego mitu na temat mitycznej pary
kochanków – utalentowanego artysty dłuta i jego cudownej rzeźby,
Pigmaliona i Galatei. Autor zastanawia się nad istotą samej miłości
i jej miejscem w obecnym świecie. Ukazuje uczucie niedzisiejsze,
pełne delikatności, bezinteresowności i bezgranicznego oddania.
Jednocześnie zastanawia się nad tym, gdzie są jego granice,
docieka prawdy i odsłania różne wymiary piękna. Warto zatem razem
z nim wyruszyć szlakami Jasia i Jasi, Gór Kaczawskich i muzyki, aby
odkryć to, co w życiu najważniejsze.
Zatem zostałeś wysłuchany, Krzysztofie, a może wydawca przeczytał jeden z ostatnich Twoich postów:-) gratuluję!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Mario.
UsuńTe słowa Lechonia bardzo, bardzo mi się podobają. Są nie tylko pięknym, poetyckim przekształceniem prawdy wiary, nie tylko wyrazem nadziei, ale i jakby wizją innego świata. Takiego, w którym uczucia są najważniejsze.
Mario, chciałbym obdarować Cię tą książką. Jeśli zgodzisz się ją przyjąć, przyślij swój adres na k-gdula@o2.pl
A wydawcy to jeszcze się dostanie ode mnie.
Dziękuję:-)
UsuńAdres wysłany.
To świetnie. Mario, przesyłki spodziewaj się w końcu tygodnia.
UsuńMoje gratulacje. To miła chwila trzymać w ręku książkę, która jest podsumowaniem włożonej pracy jak i serca zapewne. Piękna chwila. Myślę, że znajdę albo w księgarni albo w bibliotece. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aleksandro.
UsuńJak to było z wydaniem, i czy gratulację za pojawienie się książki są należne, wyjaśnię za parę dni, w nowym poście.
Tak, książka jest jakby dzieckiem autora. Dziecko ma po rodzicach po 50% genów, książka cała wyszła z jego rodzica, i tak jak dziecko nie istniałaby bez niego.
Książka dopiero jest wprowadzana do sprzedaży. Wczoraj zauważyłem, że przez Biblionetkę jest oferowana przez Ravelo, i to dobrej cenie. Od wczoraj ja też ją sprzedaję na allegro. W okienku wyszukiwań wystarczy wpisać moje imię i nazwisko, a wyświetlą się wszystkie oferty z moimi książkami.
Hura! Nareszcie! No to będzie się działo! Trzeba zrobić szum!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aniu.
UsuńW drodze jest liścik do Ciebie, taki tradycyjny.
Znajoma z Biblionetki napisze niebawem recenzję, a ja będę zamieszczał tutaj, na blogu, i tam, w Biblionetce, teksty związane z książką. Tyle mogę zrobić i nie bardzo wiem, co więcej. Chętnie skorzystam z pomocy i podpowiedzi.
Jeśli wyrazisz zgodę, to założę i poprowadzę Ci profil autorski na fb, ale to rozmowa na telefon, więc po prostu zadzwoń, gdy będziesz mógł.
UsuńAniu, jestem w domu. Postaram się zadzwonić jutro w porze poobiedniej.
UsuńKrzysiek, moje gratulacje!
OdpowiedzUsuńKilka razy widziałem Ciebie radosnego i teraz wyobrażam sobie
Twoją minę po otwarciu tej paczki!
Popołudniu przyjechałem do domu. W tej chwili siedzę przy laptopie i piszę te słowa, a obok siedzi żona i... czyta moją książkę. Ciekawy widok, bo robi to po raz pierwszy :-)
UsuńChociażby dla tego widoku warto było zapłacić parę złotych.
Dziękuję, Janku.
PS
Myślałeś o naszej trasie na niedzielę za tydzień? Bo jeśli nie masz pomysłu, pojedziemy gdzieś w moje góry.
Chcesz przejść przez dziurawą skałę?
UsuńPrzypomnij mi szczegóły, bo nie pamiętam.
UsuńTam jeszcze nie byliśmy...
Usuń