090423
Czasami zbocza roztoczańskich wzgórz, ciągnące się równymi i przewidywalnymi liniami przez setki metrów, zbiegają się z różnych stron i załamują, tworząc miejsca wyjątkowo urozmaicone. Są tam wąskie, czasami kręte, doliny z niebezpiecznie stromo, zdawałoby się, opadającymi na dno polami i malownicze uskoki zdobne drzewami. Jest przenikanie się zboczy, czasami zaskakująca ich zmienność, a na stromiznach zbyt dużych dla maszyn, nad ciemnymi dołami, jarami i ślepymi dolinkami przypominającymi górskie żleby rosną zagajniki; wiele z nich jest zakrzaczonych, ale niektóre potrafią zaskoczyć swoim wyglądem i składem gatunkowym. W pobliżu wioski Studzianki jest takie miejsce. Byłem tam już dwukrotnie, ale skoro sezon zaczynam od odwiedzin ulubionych miejsc zachodniego Roztocza, ominąć go nie mogłem.
Na zdjęciu widać jedną z takich lokalnych wąskich dróg: niedawno ją zbudowano, asfalt jeszcze się nie zakurzył, a wiedzie do kilku zaledwie domów i oczywiście do sąsiednich pól. Nie narzekam, broń Boże! Wprost przeciwnie, chwalę, tyle że na moich wędrówkach nie chcę chodzić po takich drogach, mimo niewątpliwej wygody. Z lat wczesnej młodości pamiętam wiele podlubelskich wiosek bez utwardzonych dróg; pamiętam grząskie błoto albo przeciwnie, warkocze kurzu za rzadko widywanymi samochodami. Piszę o tym nie bez pewnego związku z… wojną. Otóż widziałem kilka filmików pokazujących warunki życia na prowincji „światowego mocarstwa” i „największego imperium” – kontrast uderzający.
Na każdej wędrówce widuję samotne domy albo kolonie złożone z paru domów oddalonych od wioski, a wszystkie mają prąd. Widuję linie energetyczne długości setek metrów stawiane specjalnie dla jednego domu! Tak jest w kraju średnio zamożnym, a parę dziesiątków milionów Rosjan nie ma prądu.
Na pociesznie mają świadomość życia w „imperium”.
Dwukrotnie dzisiaj szedłem jasnymi lasami bukowymi porastającymi typowe dla Roztocza długie a wąskie obniżenia. Nie widziałem tak często spotykanych gęstwin krzaków ani rachitycznych drzewek, a jasną przestrzeń między drzewami i młodą zieleń bukowych liści lśniących w słońcu. Właściwie nie są to wąwozy, ponieważ taką nazwę mają formacje o przekroju podobnym do litery „U”, czyli z dość płaskim dnem i pionowymi ścianami. Niektóre przypominają stare wąwozy, z łagodniejszymi już zboczami, czyli parowy, inne swoimi kształtami nie pasują do żadnych znanych mi określeń. Może właśnie dla nich stworzono słowo „zdebrz”?
Widziałem tam duże ilości próchniejących martwych drzew. Patrząc na nie wyobrażałem sobie możliwy wygląd lasów przed tysiącleciami, gdy nikt nie zbierał drewna ani nie wycinał drzew. Przewrócone leżały póki nie zmienione zostały w glebę, a ich materia wróciła w odwieczny obieg. Próbowałem wyobrazić sobie stare lasy z wielkimi drzewami sięgającymi nieba; lasy, w których drzewa padały wyłącznie ze starości lub zmożone wichurami, a później gnijące przez dziesięciolecia. Zapewne liczne były całe ich zwaliska tworzące gęstwiny trudne do wyobrażenia teraz, gdy lasy poprzecinane są drogami dojazdowymi, a padłe drzewa tnie się i wywozi z lasu. Jak się wędrowało takimi puszczami? Na pewno było to bardzo uciążliwe.
Te dwa domy nie wyróżniają się ani wielkością, ani wyglądem. W pobliżu widziałem dom znacznie zamożniejszy, a zdjęcie zrobiłem z powodu ich oświetlenia ostatnimi w tym dniu promieniami słońca. Obok widać stary dom, ale zadbany, po remoncie. Dlaczego piszę o takich banałach? Bo takie domy widzę wszędzie, głównie takie. Zaniedbanych starych domów jest niewiele, chociaż spotyka się też drewniane domy w ruinie, tyle że one stoją puste. Domy zamieszkałe w zdecydowanej większości są zadbane, nierzadko po prostu duże i bogato wykończone, sporo jest nowych. Piszę o tym, ponieważ słyszę narzekania na biedę w kraju, a na wsiach Lubelszczyzny, krainie plasującej się dość nisko w rankingu zamożności, tej biedy po prostu nie widzę.
Obrazki ze szlaku
Na uboczu, pod lasem, znalazłem uroczą zieloną, chyba na pół zapomnianą, dróżkę. Przed pójściem dalej odwróciłem się. Czy wrócę tutaj?
Zeszłoroczne owoce kaliny koralowej.
Kapliczki ocieniane są i ochraniane lipami, rzadko widuję inne gatunki drzew, a topole chyba po raz pierwszy.
Ceramiczna rynna odprowadzająca wodę z pola do wąwozu. Zwróciłem na nią uwagę pamiętając opony wykorzystane w takim miejscu do uzbrojenia gruntu. Ten sposób niewątpliwie jest ładniejszy.
Klony ozdobne rosnące na działce od strony ulicy. Czyż nie są ładną alternatywą dla tui powszechnie sadzonych i nie grzeszących zbytnią urodą? Dwie są tam odmiany: na pewno czerwona i prawdopodobnie Princeton Gold; nie znałem jej, taką informację znalazłem w internecie.
Młode liście buka w słońcu. Chyba już publikowałem takie zdjęcia, ale to nic, liście są piękne i trzeba się nimi nacieszyć.
Rzadko spotykany las bukowo-sosnowy. Były w nim domieszki innych gatunków, ale te dwa dominowały.
Trzeba przyznać właścicielowi pola dbałość o porządek, wszak śmieci zabezpieczył pedantycznie.
Trzy kolory. Czy jest taka flaga?
Jedna jedyna roślinka rzepaku na rozległym polu zboża. W głębi widać rząd brzóz, które poznam pół godziny później.
Siew.
Trasa: z wioski Studzianki na zachodnim Roztoczu do Woli Studzieńskiej. Stamtąd inną drogą za Cieślanki, powrót do Studzianek.
Statystyka: 12 godzin na szlaku długości 25,5 km, przerwy trwały 4,5 godziny.
Ciekawie wyglądają te ogłowione wierzby:-) jechaliśmy dziś wśród pól rzepakowych, nie za szybko, żeby pszczół nie zniszczyć, lecących po nektar. Lubię zagajniki brzozowe, one takie rosyjskie, pewnie to niepoprawne politycznie, ale cóż winna przyroda.
OdpowiedzUsuńMario, zagajniki brzozowe są polskie, bo i brzoza jest polskim drzewem. Ruskie mają inną odmianę, nie tak ładną jak nasza. Naprawdę! :-) Te wierzby ktoś często i specjalnie przycina. Czy tylko dla wrażeń estetycznych? Ciekawe.
UsuńNapisałaś o przyrodzie, a ja wspomniałem kilka filmików z frontu; widać na nich okaleczone drzewa, albo i całe lasy. Nawet jeśli drzewo stoi, to pozbawione bywa większości konarów. Drzewa umierają tam nie rzadziej niż ludzie, a cóż one są winne?...
Urzekły mnie te dwie rozkraczone brzozy, oraz pobliski zagajnik. Nie wiadomo czy cieszyć się z tej cywilizacji betonowo-asfaltowej czy żałować, że giną sielskie widoki polnych dróg. Doczekaliśmy się jak co roku żółcących się pól, które urokliwie wyglądają kiedy patrzy się lekko z góry. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Zauważ, że brzoza potrafi się podobać nawet wtedy, gdy jest pokraczna. Na kwitnący rzepak lubię patrzeć tak, aby słońce prześwietlało płatki kwiatów, wtedy ich żółć jest jak połysk kamieni szlachetnych, ale tej wyjątkowej barwy nie potrafię uchwycić aparatem.
Usuń