230225
Daleki, cichy i równomierny warkot stopniowo narastał, aż w końcu stawał się grzmotem skrajnie wysilonych silników tłokowych starego bombowca. U szczytu wysilenia tracił rytm, zamierał na moment, dławił się, dostawał czkawki, i gdy wydawało się, że ucichnie, zdławiony, odzyskiwał rytm i ze wzmożoną siłą wypełniał przestrzeń kakofonią chrapliwego wysiłku nabierania oddechu. Kiedy straciłem nadzieję na ciszę, wstałem i dotykając ramienia powiedziałem:
– Odwróć się, chrapiesz.
Bombowiec w jednej chwili cichnie, a kiedy wyciągnięty w łóżku z rozkoszą słucham ciszy zapadając w sen, jego cztery wielkie silniki znowu rozdzierają skąpą przestrzeni pokoju wzmożonym warkotem. Szybko nie usnę – konstatuję zrezygnowany.
Po raz pierwszy w życiu jestem w sanatorium, a jest ono w Krasnobrodzie, czyli na Roztoczu. Jaka jest noc, już wiecie. Dzień jest wypełniony w „aż” 40 minutach zabiegami rehabilitacyjnymi, oraz powtarzającymi się kilkakrotnie w ciągu dnia ucieczkami przed telewizornią raczącą mnie politycznymi lub sportowymi wieściami, a włączaną w pokoju przez drugiego współlokatora lub w świetlicy przez innych kuracjuszy. Wielu ludzi uważa, że skoro oni słuchają wieści o jakimś kopaczu piłki albo o wymysłach polityka (proszę wybaczyć użycie tego haniebnego słowa), to niewątpliwie wszyscy chętnie dadzą się karmić taką papką.
Po pięciu dniach wiem już, dlaczego nigdy wcześniej nie byłem w sanatorium, wiem też, dlaczego nigdy już nie będę.
Na szczęście w niedziele zabiegów nie ma, a ja na tyle byłem przezorny, że wziąłem wędrówkowe wyposażenie. Kilka lat temu byłem w pobliżu, poznane wtedy miejsca bardzo mi się podobały, więc oczywistym była myśl o ich odwiedzeniu. O siódmej, w słoneczny, mroźny i bezwietrzny ranek, ruszyłem w drogę. Widziałem błękit nieba, bursztynowe sosny, a w pobliżu nie było gadającej czarnej skrzynki i nikt nie chrapał, czyli było pięknie.
Odwiedziłem samotną gruszę rosnącą na miedzy. Chyba już zawsze będę ją pamiętał taką, jaką widziałem po raz pierwszy w maju 21 roku – całą w kwiatach, zjawiskową, piękną, moją, polską.
W którymś wpisie, pod zdjęciem gruszy na miedzy, zamieściłem dwa wersety inwokacji z Pana Tadeusza nie dodając podpisu, bo uznałem, że nie ma takiej potrzeby.
Coś nas powinno łączyć byśmy mogli być wspólnotą tworzącą naród.
Nie tylko wiedza o autorze tych słów jest nam wspólna (a przynajmniej być powinna), ale i wszystkie odczucia, cała pozytywna i głęboka mozaika myśli związana z widokiem tego drzewa na polu. Wspólna historia i język, owszem, ale też tysiące najróżniejszych nitek nas łączących, jak te liczne cytaty z „Samych swoich”, krążące wśród nas i zrozumiałe tylko dla nas (lub ludzi długo tutaj mieszkających i chcących się zasymilować). Wspólnota wartości, doświadczeń, kultury, skojarzeń. To przewaga społeczeństw narodowych; nasza siła i nadzieja na przyszłość.
Wokół rzeczki Szum ustanowiono Rezerwat Szum. Czarowała mnie tam feeria barw: diamentowo-śnieżne lśnienia zimowych fantazji oraz kontrastujące z nimi ciepłe barwy piasków rzeki, brązów bukowych liści oraz jasnej i czystej w słońcu zieleni jodłowego igliwia.
Rzeka
meandruje w
zagłębionym korycie
o
stromych brzegach,
a wokół rośnie
starodrzew. Wiele tam olbrzymich sosen, widuje się też strzeliste i
masywne świerki, a największymi drzewami są tam jodły.
Ich obecność tam była dla mnie takim zaskoczeniem, że początkowo nie zauważyłem ich a później nie rozpoznałem. Tłumaczę się rzadkim ich widywaniem i wysoką koroną widzianą kilkanaście metrów nad głową. Przy najgrubszej byłem długo, starym zwyczajem odchodziłem i wracałem by raz jeszcze popatrzeć na potężny pień drzewa. Pobieżny pomiar przy pomocy kija wykazał obwód około 370 centymetrów. Dla porównania: najgrubsza jodła w Polsce zwie się „Lasumiła”, rośnie w Bieszczadach, a obwód jej pnia wynosi 520 cm, natomiast obwód najgrubszej znanej jodły, „Grubej Jodły” rosnącej na zboczu Babiej Góry, a powalonej przez wiatr w 1914 roku, mierzył 676 cm.
O jodłach wiele informacji i ciekawostek znajdziecie tutaj.
Na rozległym obszarze piaszczystych pól, łąk i sosnowych zagajników między dwoma wioskami wznosi się Brzezińska Góra. Tak naprawdę to niskie, rozległe wzgórze mierzące nie więcej jak 50 metrów nad podnóże, ale wiele tam malowniczych dróg i ścieżek; jest dal niebieska, są samotne drzewa na miedzach, a nawet zarośnięty dziki kamieniołom się znajdzie pod szczytem. Kilka lat temu znalazłem w sosnowych laskach u stóp wzgórza kilkanaście wielkich, czerstwych prawdziwków. Po paru tygodniach wróciłem i równie szybko zapełniłem łubiankę prawdziwymi grzybami. Takich chwil się nie zapomina :-) Chodzi się tam wyjątkowo wygodnie: z powodu przewagi piachów nie ma tam ani błota, ani gęstych zarośli, a drogi są równe i zielone. Idąc chciałbym aby taka droga nie kończyła się, żebym mógł iść nią i iść… Tego dnia wyraźnie czułem, jak drogie są mi pola i polne drogi, jak bardzo nie pasuje mi spędzanie czasu w dużym gronie obcych ludzi, w zgiełku, pod dyktando harmonogramu. Na polach, a właściwie szerzej: na szlaku jest niebo nade mną, dal, cisza, wolność i odpoczynek. Jest wszystko, czego potrzebuję.
Obrazki ze szlaku
Słońce na sosnach. Wszystkie drzewa, cała przyroda, pięknieje pod dotknięciem słońca, ale sosny szczególnie. Ich konary mają cudną bursztynową barwę.
Stawy na brzegu Józefowa. Chodniki, ławki, plaża, oświetlenie – wszystko zrobione bogato i ładnie.
Nieczynna kopalnia piasku. Oj, piasku w tej części Roztocza nie brakuje!
Na polach wiele jest piasku i okruchów opoki. Tu i ówdzie widuje się też urodzajną glebę, ale niewielka to domieszka. Łąki też są piaszczyste, a rachitycznymi kępami traw. Polne drogi natomiast, równe i niezarośnięte, kuszą i zapraszają do spacerów.
Mokradło. Chcąc sprawdzić stan wody, ostrożnie, badając stabilność gruntu, wszedłem w głąb 10 czy 15 kroków, ale w zagłębieniach między kępami traw nie widziałem wody ani nawet śladów wilgoci.
Zakręcona sosenka.
Typy domów: stary i opuszczony; stary ale odnowiony; dom udający stary; nowe typowe domy spotykane w całej Polsce. Na koniec serii dom udający stodołę, albo, jak kto woli, stodoła udająca dom. Wszystkie widziałem w wiosce Tarnowola.
Na brzegu wioski stoi kapliczka z takimi napisami:
„Na chwałę Matce Boskiej.
Postawiona 13 czerwca 1862 r.”
Stoi tam już 163 lata! Starszy dziadek mojej mamy, po trzykroć pradziadek moich wnucząt, miał wtedy rok, a jego przyszła żona, moja prababcia, jeszcze się nie urodziła.
Całkowicie odmienne kształty sosen rosnących na otwartych przestrzeniach pól. Są niskie, pełne, przycupnięte, gałęziste. Wszak nie muszą ani piąć się w górę, ani odrzucać bocznych konarów, życiodajne słońce mając ze wszystkich stron.
Rezerwat Szum.
Koniec dnia w sosnowym borze.
Trasa: z parkingu przy stawach pod Józefowem do Rezerwatu Szum. Po drodze wzgórza między Tarnowolą a Brzezinami.
Statystyka: 18,5 km w czasie 10 godzin.
Powiem krótko: (to nie są moje słowa)
OdpowiedzUsuńA wszystko przepasane, jakby wstęgą, miedzą
zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.
Janku, dziękuję!
UsuńSiedzę w tym sanatorium i staram się nie popędzać czasu, ale akurat o to łatwo nie jest. Jutro skoro świt pojadę na całodniową włóczęgę, bo tęskno mi
„Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych”.
Tyle że zmienię Niemen na roztoczański, leniwie meandrujący, malowniczy Wieprz.
Jeżeli jest Wieprz, to powinna być również Wieprza. Szukaj gdzie ona.
UsuńNie wiedziałem, musiałem sprawdzić.
UsuńW Wikipedii podają taką etymologię tej pomorskiej rzeki:
>>Rzeka Wieprza, prócz podobieństwa nazwy, nie ma nic wspólnego z rzeką Wieprz, dopływem Wisły.
Do 1945 r. w Niemczech stosowano nazwę rzeki – Wipper. Na polskiej mapie wojskowej z 1933 r. przy oznaczeniu rzeki podano polski egzonim Wieprz. Nazwę Wieprza ustalono urzędowo rozporządzeniem w 1948 roku.<<
Wyjaśnienie nazwy Wieprz znalazłem na tej strony: file:///C:/Users/Administrator/Downloads/Koper.pdf
>>Rzekę Wieprz jedna z miejscowych legend wiąże z opasłym gospodarskim wieprzem. Znudzone zwierzę dosytem wiecznie pełnego koryta, zaczęło ryć ziemię, wkręcając się ryjem coraz głębiej aż do momentu, kiedy trysnęła woda. Przerażony jej nadmiarem zwierzak zaczął uciekać. Jego rozpaczliwy kwik usłyszeli okoliczni mieszkańcy. Wody wciąż jednak przybywało. Na jednym z pól utworzyło się jezioro, któremu mieszkańcy dali nazwę Wieprzowego, ponieważ to wieprz dał mu początek.
Z czasem jedno z jego źródełek szukało punktu wyjścia. Niewielki strumień poszerzał się i pogłębiał dając początek rzece nazwanej Wieprz.<<
Bardzo lubię legendy, ja za nimi przepadam.
UsuńW mojej szkole średniej nauczyciel geografii złamał nogę, zastąpił go belfer będący na emeryturze i wtedy lekcje geografii nabrały blasku. Zaskakiwał nas pytaniami:
- Gdzie leży Wyżyna Lubelska, a gdzie znajduje się Ziemia Lubuska?
- Czy w Polsce są Góry Pieprzowe?
- Pokazałeś rzekę Wieprz, czy wiesz gdzie jest Wieprza?
Wieprza jest dosyć ciekawą rzeką, przepływa przez kilka jezior i jej początkowa część może okresowo zanikać.
Wipper w języku niderlandzkim to wykidajło.
-
Czyli Wieprza jest tą, która wyrzuca wody do morza? :-) Chyba jednak nie, skoro w angielskim, ale i chyba w niemieckim (tak mi podpowiada tłumacz Google) to słowo oznacza wycieraczkę. Potrzebne jest głębsze szperanie po internecie.
UsuńJeśli już piszemy o etymologii, wkleję wyjaśnienie nazwy Roztocze:
>>Nazwa tej krainy nie pochodzi od nazwy popularnej i wszechobecnej bakterii. Termin ten ma swoje źródło w słowie “roztocz”, które oznacza rozlewisko – Roztocze podzielone jest przez dorzecza rzek takich jak Dniestr, Wieprz, Bug i San. Niektórzy upatrują nazwę w słowie “roztaczać” w odniesieniu do pięknych krajobrazów. <<
W niedzielę roztaczały się przede mną piękne widoki :-)
Cha, cha, cha, przeczytałam mężowi memu atrakcje, jakie towarzyszą noclegowi i ogólnie pobytowi w sanatorium, a zwłaszcza nocleg z obcą osobą w pokoju, i do tego chrapiącą😉
OdpowiedzUsuńWody roztoczańskie nie mają sobie równych, przejrzyste, lekko torfowe, z żółtym piaskiem na dnie, bardzo lubimy.
Czy rezerwat Szum już otwarty? Czytałam, że zamknięty był, ze względu na powalone drzewa. Wreszcie mrozy odpuściły, przyjechaliśmy na Pogórze po grypie, ale nie aktywni jeszcze, słabi. Super miałeś pogodę na wędrówkę, zdjęcia jak pocztówki; mam takie same odczucia, patrząc na wiekowe budowle, kapliczki, daty na nagrobkach, za bardzo nie wiem o moich przodkach, pewnie przez pokolenia pochodzili z tej samej wsi, dziadek jeździł 2 razy za wielką wodę w sanacyjnej biedzie, a na samolot mówił aeroplan🙂 pozdrawiam Maria z Pogórza Przemyskiego.
Mario, dziękuję za odwiedziny :-)
UsuńRezerwat był otwarty. Nie przeszedłem całej ścieżki, późno już było, ale przecież wrócę. Piaski na dnie rzeczki wyglądają cudnie, zwłaszcza w zestawieniu z lodem na brzegach.
Wczoraj wszedłem do pokoju po zabiegu i usłyszałem głośno ustawiony telewizor znowu ryczący o polityce. Próba wyjaśnienia współlokatorowi niestosowności jego poczynań spełza na niczym (bo „telewizor jest po to, żeby go włączać”), więc poszedłem do biura i zaproponowałem dwa rozwiązania: albo wypiszą mi papiery i zakończę pobyt, albo dadzą mi jednoosobowy pokój. No i nareszcie mam ciszę, sam będąc w pokoju, a były współlokator jest na mnie obrażony, nie odzywa się nawet na powitanie.
Mario, znalazłem świetny kanał historyczny. Autor (kanału i książek historycznych) wiele opowiada o życiu chłopów w szlacheckiej Polsce, o pańszczyźnie, zniewoleniu przez szlachtę, o nędzy i krótkim życiu. Wstrząsające relacje o ich losie, o którym niemal się nie mówi i nie uczy w szkołach. Niżej wklejam adres jednego z filmów:
https://www.youtube.com/watch?v=9ye_qA6xmE0
Witaj o słonecznym u nas poranku. No to ci Masz fajną przygodę z poprawą zdrowia w sanatorium. A wędrówka po bezdrożach jak zwykle musiała być długa i udana, a to najważniejsze. No tak wszędzie muszą wejść z tymi "stodołami". Dobrze, że jeszcze ktoś korzystał z dawno już nie widzianej cegły. Nas wkrótce zabetonują
OdpowiedzUsuńdo cna. Ostatnio byłam w Michałowicach i to co zobaczyłam to mnie wkurzyło okropnie. Podobają mi się Twoje pisane rozmowy z kolegą Panem Janem. Pouczające są, a jednocześnie z humorem. Pozdrawiam serdecznie.
Tutaj też świeci słońce. Wróciłem właśnie z ostatniego dzisiaj zabiegu, za niecałą godzinę będzie obiad, a po nim pójdę na spacer.
UsuńAleksandro, nam obojgu nie podobają się niektóre praktyki budowlane, zwłaszcza te w wykonaniu deweloperów upychających domy na małych działkach, ale co poradzić? Myślałem, że może wydać przepis o minimalnej wielkości działki budowlanej, ale szybko doszedłem do wniosku, że wobec wysokich cen działek budowlanych taka norma spowodowałaby podniesienie cen posesji. Nie wiem, jak temu zaradzić. Byłem wczoraj na dłuższym spacerze, zadzwonił kolega, mówiłem mu o ładnym miejscu w którym byłem, i nowym domu tam postawionym. Obaj doszliśmy do wspólnego wniosku: że wolelibyśmy wydać więcej na dużą działkę, a dom niechby był i mały, byle tuż za oknem nie postawiono drugiego. Ale jak wiesz, teraz jest raczej zwyczaj zamykania się w domach, odgradzania się nie tylko ścianami,, ale i zasłonami czy żaluzjami od świata zewnętrznego, więc takie rozwiązanie z dużą działką nie jest popularne.
Janek jeśli się rozkręci, potrafi sypać dowcipami jak z rękawa. Znamy się (nie tylko z internetu) … chyba ponad 10 lat.
Aleksandro, ja nie jestem Panem Janem. Ja jestem Jan Białe Włosy - tak mnie nazwał Krzysiek. Mów do mnie Janek. Tak na mnie wołali moi rodzice i tak do mnie zwraca się Krzysiek. W szkole tez byłe Jankiem. Mów do mnie Janku.
UsuńJanek bywa też zwany Wiedźminem :-)
UsuńObaj jesteście pełni humoru i mądrości. Pozdrawiam
Usuń