090324
Blisko Chełmca, jednego z większych i bardziej znanych szczytów Gór Wałbrzyskich, wznosi się stromy i dość wysoki zalesiony masyw dwóch gór – Borecznej i Mniszka. Kusił mnie wiele razy, opierałem się z powodu zalesienia, ale dzisiaj uznałem, że… dam się skusić. Zaparkowałem w Jabłowie i poszedłem w stronę Borecznej.
Wypadło mi iść długą drogą wznoszącą się łagodnie na szczyt Wzgórza Parkowego. Ponieważ szedłem tamtędy rok czy dwa lata temu, zauważyłem zmianę charakterystyczną chyba nie tylko dla Sudetów: przybywa prowizorycznie ogrodzonych placów budów domów jednorodzinnych, a droga zmienia się w ulicę. Mieszkańcy będą mieli ładny widok na Cycka. Nie cycka, skądże znowu, a właśnie Cycka, czyli jedno z moich ulubionych wzgórz wałbrzyskich.
W „moim” masywie sporo jest dróg i ścieżek, wiele z nich jest rozjeżdżonych motocyklami i quadami. Warkot tych maszyn towarzyszył mi stale. Ustał dopiero gdy byłem już daleko. Widoki miałem tylko dzięki przerwom między drzewami; ze szczytu Borecznej jest nawet ładny i daleki, chociaż nie panoramiczny. Nieco niżej, w lesie, jest stary nieczynny kamieniołom, a w nim nawet ładne skalne ściany mające swoją nazwę: Białe Skały.
Na jednej z nich jest kilka czarnych sylwetek pokazujących… historię ludzkości. Ktoś miał dobry pomysł i trafił w sedno.
Plan na resztę dnia miałem dość typowy: powłóczyć się po okolicy. No to się włóczyłem.
W pewnym miejscu wypadło mi przeciąć kilkusetmetrowy jęzor lasu. Wbrew wcześniejszym doświadczeniom zdecydowałem się przejść przecinką pod linią wysokiego napięcia. Mimo że las pod przewodami jest wszędzie i zawsze regularnie wycinany, przejście bywa trudniejsze niż lasem, a to z powodu gęstwiny młodniaków i stert zostawionych wyciętych samosiejek, ale akurat tam była tylko niekoszona łąka.
Chcąc ominąć jakiś stromy garb, wszedłem w las i tam, w miejscu, do którego nigdy bym nie trafił gdyby nie mój zwyczaj szwendania się, znalazłem kwitnące wawrzynki wilczełyka. Rozczuliły mnie te niepokaźne roślinki. Od kilku lat na przedwiośniu szukam śnieżyc, przebiśniegów i właśnie wawrzynków, w tym roku do kompletu brakowało mi tych malutkich różowych kwiatków. Patrząc na nie (a swoim zwyczajem odchodziłem i wracałem) poczułem, że teraz wiosna może się zacząć.
Zrobiłem wiele zdjęć, ale żadne nie było ostre, bo ten głupi aparat uparł się fotografować zeszłoroczne liście.
Masyw Trójgarbu jest wielce rozczłonkowany i rozległy; dość powiedzieć, że jest w nim około dziesięć szczytów wyróżnionych nazwami. Dwa lata temu obszedłem go dookoła, trasa miała 26 km długości.
Dzisiaj idąc jego zboczami doszedłem do drogi biegnącej od szczytu ku wiosce w dole. Wiedzie nią popularny szlak, widziałem tam kilka grupek ludzi. Bez przesady mogę powiedzieć, że tamto miejsce przy ostatnich drzewach lasu jest czarujące. Wychodzi się na otwartą przestrzeń – a taka nagła zmiana perspektywy zawsze jest zaskakująca i ładna – z widokiem na bliskie, nieco dalsze i najdalsze góry. Stałem tam nie mogąc zdecydować się iść dalej, chociaż mgiełka rozmazywała kontury odległych szczytów. Mijali mnie ludzie idący tak, jak ci z Wąwozu Myśliborskiego: po prostu szli dalej. Nie krytykuję, tylko dziwię się im.
Wiedziałem, że dzień zakończę na moim wzgórzu, a żeby mieć więcej czasu na smakowanie widoku Cycka, nie szedłem najkrótszą drogą.
Obrazki ze szlaku
Ogrodzone pole, ogrodzony las. Wspomniałem Anglię, tam często prywatni właściciele grodzą swoje lasy, ale żeby to robić u nas!
Butelki na Borecznej. Nasi tu byli!
Jakby tego było mało, trwa tam wycinka drzew, oczywiście pielęgnacyjna.
Wycinka (też pielęgnacyjna) w Gorcach, przy ulicy. Zapewne pod zabudowę.
Skrzyżowanie linii energetycznych; świateł sterujących ruchem nie zauważyłem :-)
Śmieci. Na każdej wędrówce widzę wiele takich miejsc, nierzadko po kilkanaście. Myślę, że nasze władze, tak chętne we wprowadzaniu coraz droższych i coraz bardziej nierealistycznych norm ekologicznych, mogłyby się zająć się tymi, którzy tak okropnie zaśmiecają nasz dom, naszą Ziemię. Jest prosty sposób na zwiększenie wpływów budżetowych. Jaki? Karać takich ludzi wielotysięcznymi mandatami. Nie ma innej możliwości odzwyczajenia ich od tego procederu, jak konieczność wzięcia w banku kredytu na zapłacenie kary.
Klasyczny jar.
Wierzba iwa. Widać bazie na młodej gałązce wyrosłej z nadłamanego konaru.
To drzewo jest mądrzejsze od nas, ponieważ wie, że najważniejsze jest życie, po prostu życie, a my tego nie wiemy, albo zachowujemy się tak, jakbyśmy nie wiedzieli.
Skała oberwała kijem po głowie. Nie wiem, za co.
Post scriptum
Niespodzianka dla miłośników sudeckich zabytków: pałac w Strudze. Nie jestem ich znawcą ani miłośnikiem, jednak ich los nie jest mi obojętny; smutkiem napawa mnie widok zrujnowanych a kiedyś pięknych budowli. Nadto pałac w Strudze po prostu mi się podoba. Niektóre sudeckie pałace nazywane są tak nieco na wyrost, będąc albo wielkości willi, albo mając klockowate kształty, ten jest prawdziwym pałacem, chociaż widziałem ładniejsze.
Dach całej budowli jest nowy (a to bardzo ważne dla jej zabezpieczenia), w toku są prace przy frontowej elewacji i w środku. Boki i tył nadal czekają na swoją kolei, co widać na zdjęciach.
Jak wiele innych pałaców sudeckich, ten też stoi na niewielkiej działce. Zwłaszcza z przodu brakuje przestrzeni, najlepiej parku. Przyszli mieszkańcy pałacu, czy jego użytkownicy, z frontowych okien będą widzieli maszyny rolnicze po drugiej stronie wąskiej ulicy. Liczę na pełną rewitalizację pałacu we właściwym znaczeniu tego słowa. Piszę tak, ponieważ teraz jest mania nazywania rewitalizacją każdych prac remontowych, nawet ograniczonych do drobnych napraw, a rewitalizacja jest przywróceniem do życia, a nie pomalowaniem tynku. Słowa mają swoje znaczenia, i nadawanie im innych brzmi śmiesznie albo głupio; rzadko kiedy nowatorsko.
Ponieważ pałac stoi frontem blisko ulicy i jest wielki, miałem trudności z ujęciem w kadr jego bryły.
Dodam tylko informację z tablicy: budowla była stawiana i przebudowywana między XIV a XVI wiekiem. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, wejście obwieszone jest tablicami sponsorów renowacji.
Widoczny na jednym zdjęciu niebieski samochód stojący przed wejściem nie należy do właściciela, a do autora tych słów, który raczej nie chciałby być właścicielem pałacu. Za dużo w nim pokoi i za długie korytarze.
Trasa w Górach Wałbrzyskich: ze wsi Jabłów na Boreczną i Mniszka. Dojście na zbocza Trójgarbu, następnie wzdłuż linii lasów na wzgórze Cycek. Powrót do Jabłowa. Wracając, zatrzymałem się w Strudze aby obejrzeć pałac.
Statystyka: 19 km przeszedłem w 7 godzin, a na szlaku byłem 10 godzin.
Rozjeżdżane leśne drogi przez quady, motory, a nade wszystko przez sprzęt leśny, potem spływa błoto koleinami, wymywa coraz głębsze, wiele lat musi minąć, żeby natura zatarła te ślady, albo nie. Bardzo drażnią te odgłosy pracujących silników, człowiek jedzie po spokój, a tu warkot, czasami trzeba się oglądać, żeby w pędzie przypadkiem nie najechali. Z rzadka rzeczywiście można spotkać u Ciebie pałac:-) u nas w pobliżu jest pałac Czartoryskich, przeznaczony po wojnie na dom spokojnej starości, teraz właściciele odzyskali go, a po drugiej stronie drogi skład maszyn rolniczych. Była sprawa w sądzie, ale właściciel pałacu nic nie ugrał.
OdpowiedzUsuńPodobnie jest w Strudze: maszyny rolnicze są 50 metrów od fasady pałacu.
UsuńTak, rzadko piszę o pałacach, chociaż zdjęć mam trochę w swoich zbiorach liczących, nota bene, kilkadziesiąt tysięcy fotek. Dni w Sudetach spędzam na swój sposób: nie zwiedzam miejscowości, czasami tylko przejdę przez jakąś wioskę, nie wchodzę do barów czy kawiarni, raczej omijam miejsca popularne. Pałace (a w Sudetach jest ich pewnie sto albo dwieście) wolałbym oglądać w dobrym stanie, a zdecydowana większość jest w ruinie. Ich widok budzi we mnie smutek. Czasami kalkuluję koszta, możliwości wykorzystania, ale niestety na ogół wyniki są przygnębiające: koszta wielomilionowe, zabudowane najbliższe otoczenie pałacu, i ich lokalizacja na uboczu, w mało popularnej okolicy. W niedzielę przechodząc przez wieś Jakuszowa (2 km od opisanego Wąwozu Myśliborskiego), skręciłem ku pałacowi zobaczyć, co się z nim dzieje. Ma nowy dach i jest na sprzedaż. Kupców brak, jak mi powiedział mieszkaniec. Bo kto i po co kupi wielką budowlę w zapomnianej wiosce leżącej na końcu bocznej dziurawej drogi będącej odnogą innej bocznej drogi, na dokładkę z zamieszkałym budynkiem pod oknami?…
Te warczące maszyny są straszne. Można sobie wyobrazić, jaki popłoch sieją wśród zwierząt. Jeśli nie wjeżdżają do lasu, warczą w zgodzie z prawem, a kiedy wjadą między drzewa, nie ma nikogo, kto by im wlepił mandat.
Jeszcze przed wpisem Marii, pomyślałem, że pałac można przeznaczyć na dom spokojnej starości, ale...
OdpowiedzUsuńAle jak staruszkowie maja się dostać na ostanie piętro?
Krzysiek, śledzę Twoją trasę i mam pytanie. Gdzie jest Cycek?
Faktycznie, można urządzić dom dla staruszków. A winda? Janku, przy spodziewanych kosztach remontu dodanie dwóch wind nie zrobi dużej różnicy. Może też kilka pokoi wynajmować? Taki mini hotel?
UsuńGdzie Cycek? Na mapie jest zaznaczona wioska Jabłów. Około 500 metrów na zachód (z lekkim odchyleniem na północ) od napisu „Jabłów” linia wyznaczająca moją trasę ma zaznaczony... cycek. Tam właśnie jest Cycek. Dodam jeszcze, że od Jabłowa szedłem długą ulicą w kierunku Borecznej, tam zrobiłem zdjęcie Cycka opublikowane tutaj jako drugie. Pozostałe robiłem zbliżając się do wzgórza od wschodu i północy.