Etykiety

Moja książka

Wrażenia i chwile

 150422 Dzisiaj jest umowny dzień premiery mojej nowej książki.    „Książka jest o wrażeniach, o przeżywaniu zwykłych dni i zdarzeń, o chwi...

środa, 2 października 2024

Powodzie i susze

 280924

Niedawno znalazłem na You Tube świetny kanał Podkarpackiego Towarzystwa Przyrodników Wolne Rzeki. O organizacji, jej celach i działaniach, można przeczytać tutaj. 

Prowadzi go Piotr Bednarek, młody hydrolog, pasjonat, miłośnik przyrody, znawca rzek i mokradeł, sposobów retencjonowania wody. Jego stanowiska są logiczne i przekonywujące, a zalecenia całkowicie zgodne z potrzebami przyrody i człowieka oraz… tanie. Niestety, praktyka włodarzy naszego kraju i instytucji Wody Polskie jest całkowicie odmienna.

W największym skrócie:

Kiedyś w Polsce było dużo bagien i podmokłych miejsc, były też większe opady, a wobec głodu ziemi spowodowanego niską wydajnością rolnictwa oraz wielkością obszarów mokrych, zaczęto budować rowy odwadniające. Buduje się je i odnawia do dzisiaj, a ich łączna długość szacowana jest na 330, a może nawet 400 tysięcy kilometrów, nie bacząc na radykalnie zmienioną sytuację. Odwadnia się nawet miejsca nieużywane w żaden sposób, a mogące zgromadzić duże ilości wody. Buduje się wały tuż przy rzekach, prostuje się ich bieg, zabudowuje naturalne wylewiska. Takie działania skutkują szybkim odprowadzeniem wody do najbliżej rzeki, w efekcie do wysuszania pól i mokradeł (także do ich degradacji), obniżenia się poziomu wód gruntowych, zaniku rzek, a przy obfitych ulewach do gwałtownych spiętrzeń i powodzi. Po ostatnich wydarzeniach na Dolnym Śląsku chyba nie trzeba nikogo (może poza „polytykami”, obojętnymi urzędnikami i niektórymi płatnymi „aktywistami”) przekonywać do konieczności zaniechania takich i podobnych praktyk.

Oddaję głos Piotrowi Bednarkowi:

„Woda jest naszym przyjacielem. Jest źródłem życia. Jesteśmy zbudowani w ponad 70% z wody. Nie możemy pozbywać się jej wszelkimi możliwymi siłami. Musimy nauczyć się szanować ją i doceniać, na przykład to, że na wiosnę mamy rozlewiska. (…) Mamy bardzo mało deszczy, a jeśli już są, to są nawalne, przez parę dni, rozdzielone długimi okresami suszy. Potwierdza to wszelkie prognozy klimatologów. Będzie jeszcze gorzej. Nie możemy więc pozwolić sobie na tak absurdalne zarządzanie wodami, jakie mamy obecnie. (…) Żeby skutecznie walczyć z suszą, z jej przyczynami a nie tylko ze skutkami, potrzebujemy działań systemowych. Nie budowy jednej czy dziesięciu dużych zapór na rzekach, ale budowy tysięcy zastawek na rowach. Zasypanie rowów na mokradłach, nieużytkach, w lasach i na niektórych łąkach. Wszędzie tam, gdzie to możliwe. Wtedy mamy szanse odbudować utracony poziom wód gruntowych i skutecznie przeciwdziałać suszy.”

„Traktujemy rzeki jak śmietnik, nie podchodzimy poważnie do zmian klimatycznych i stosujemy gospodarkę hydrologiczną sprzed 50 a nawet 100 lat, która teraz po prostu nie działa. Zbudowaliśmy przez dziesięciolecia ogromną sieć rowów melioracyjnych, które kiedyś miały ususzyć bagniste pola, a którymi dzisiaj woda ucieka do rzeki i wylewa. Zapory i wysokie wały działają tylko do pewnego stopnia i nie mogą być traktowane jako długofalowe rozwiązanie problemu suszy czy powodzi. (…)

Nikt tego nie kontroluje, nikogo to nie obchodzi tak naprawdę (…)”.

* * *

Obejrzałem wiele filmów stworzonych przez pana Bednarka. Oto niektóre z nich. Dodam tylko, że słowa ujęte w cudzysłowy są autorskimi tytułami filmów.

„Susza na własne życzenie” Tutaj.

„Czym jest retencja i mała retencja” Tutaj.

„Czy zielona energia to ściema” Tutaj.

„Nowe ostrogi na Wiśle. Absurd za pieniądze podatnika”. Tutaj.

Trzy największe wyzwania polskiej gospodarki wodnej”. Między innymi o wpływie niewłaściwie zaprojektowanych rowów odwadniających na suszę w związku ze zmianami klimatuTutaj.

Także tutaj.

„Susza. Dlaczego nie pomogą nam zapory”. Tutaj.

„Melioracja torfowiska – antyretencja w Lasach Państwowych”. Tutaj.

Zwracam uwagę na silne przeżywanie pana Bednarka, szczególnie widoczne w ostatniej minucie filmu. Obraz człowieka miłującego przyrodę i bezradnie patrzącego na bezsensowne jej niszczenie. To jeden z wielu przykładów topienia naszych pieniędzy w błocie z powodu ignorancji, urzędniczej obojętności i – w tym przypadku – także chęci zysku bez oglądania się na koszta pozamaterialne.

O wysychających rzekach i prawie wodnym uniemożliwiającym prawidłowe działania zapobiegawcze. Tutaj.

 Tutaj zobaczycie i usłyszycie miłośnika przyrody, zwłaszcza rzek, człowieka, który wita się ze znajomym drzewem. Ujął mnie tym wyznaniem tak bardzo, że poczułem więź emocjonalną z nim, bo przecież na wędrówkach i ja czasami specjalnie idę do znajomego drzewa by się z nim przywitać.

Film jest o szkodliwości regulowania małych rzek, zwłaszcza jeśli przepływają przez nieużytki, z dala od ludzi i ich domów.

„Starorzecze Sanu znowu do osuszenia?” Tutaj.

Film jest o pysze i ignorancji urzędników zachowujących się tak, jakby wszelką wiedzę posiedli. Jeszcze jedno uzupełnienie zespołu przyczyn opłakanego stanu naszych wód. Ostatnie minuty filmu, gdzie autor mówi o planach dalszych osuszeń i wycinek, przepełnione są ironią zabarwioną smutkiem i goryczą.

* * *

 Tutaj rozmowa na innym kanale o suszach, powodziach i naszych (anty) działaniach.

„Czy melioranci robią nas w wała? Powodzie, susze, prostowanie rzek”

Cytat ze strony:

>>Powodzie, susze, prostowanie rzek, betonowanie brzegów. Od wielu lat karmieni jesteśmy hasłami o konieczności walki z powodziami, a jednocześnie corocznie nawiedzają nas długotrwałe susze. Nasze rzeki są niszczone, giną na naszych oczach, a społeczeństwu wmawia się, że rzeki powinny być prostowane, ujarzmione w betonowe kagańce, otoczone wysokimi wałami przeciwpowodziowymi. Jaka jest prawda? Czy ktoś nie robi nas w przysłowiowego wała? Czy pod wzniosłymi hasłami ochrony przeciwpowodziowej, ktoś nie doi podatników, niszcząc bezpowrotnie nasze wspaniałe ekosystemy? No to posłuchajcie...<<

* * *

Ostatnio głośno było o Grzegorzu Chocianie, prawdziwym ekologu. Piszę tak, ponieważ jest naukowcem, w przeciwieństwie do aktywistów zwanych ekologami, mimo że nie są nimi, a nawet jakaś ich część nie ma zielonego pojęcia o czym mówi i czemu się sprzeciwia. Ekologia to nauka, nie przyklejanie się do jezdni. Oto definicja skopiowana z Wikipedii: „Ekologia – nauka o strukturze i funkcjonowaniu przyrody, zajmująca się badaniem oddziaływań pomiędzy organizmami a ich środowiskiem oraz wzajemnie między tymi organizmami.”

Więc głośno było o ekologu G. Chocianie z powodu jego przyznania się do próby zwerbowania go przez niemieckie służby. Proponowano mu, aby za pieniądze sprzeciwiał się prowadzeniu u nas inwestycji niepasujących państwu niemieckiemu.

 Tutaj doktor Grzegorz Chocian mówi o działaniach organizacji „ekologicznych”. Z jego relacji wyłania się obraz dosłownie przerażający. Oto jak siły zewnętrzne szkodzą naszemu krajowi, jak pewna grupa Polaków niszczy go dla wzbogacenia się albo z powodu ignorancji, obojętności, z przyczyn ideologicznych; oto jak bezradne jest nasze państwo, jak wiele publicznych pieniędzy jest bezsensownie marnotrawionych!

Czuję zniechęcenie i bezradność, złość i rozgoryczenie. Może gdyby miliony wyszły na ulice, dałoby się pogonić tych wszystkich oszołomów, ale wiem, że nie wyjdziemy. Z obaw, z poczucia bezsilności, z niewiedzy, z wygodnictwa, ale też – co najgorsze – z powodu wiary w dobre zarządzenie naszym krajem.

* * *

Jako odtrutkę proponuję wysłuchanie etiudy Cis-moll op.25 nr 7 Fryderyka Chopina. Utwór dość często słyszę w domu, ponieważ właśnie w tych dniach grany jest przez mojego syna.

Z pierwszych cichych dźwięków wyłania się melodyjny, jak to u Chopina, motyw muzyczny. Jest tak prosty i logiczny, a przy tym tak piękny, że – wydawałoby się – inny być nie może, więc tylko usiąść by go zapisać – przybysza z nicości, z wcześniejszego nieistnienia.

Jednak zrobić to może tylko geniusz.

Proszę kliknąć.

2 komentarze:

  1. Odsłuchałam ten utwór. Ma w sobie moc, a jednocześnie pełen nostalgii. A wracając do tematu wody, powodzi, ekologii. Jestem laikiem w tych tematach naukowo. Jednak wiem, że nie wszystko da się przeliczyć na złotówki, nie wszystko ma generować koszty i zyski. Kiedyś usłyszałam, że szpitale mają osiągać zyski. No nie wiem na czym to miałoby polegać? Tak też bywa wyciskanie zysków z natury ogólnie pisząc. To też wycinki, żeby było gdzie stawiać betonowce. wysuszanie terenów, żeby więcej zasiać posadzić chemią zasilić.
    Oczywiście są naukowcy, znawcy działania wody. Wiedzą jak mają wyglądać koryta rzeczne, że nie należy prostować biegu rzeki i betonować brzegów. Niektórzy już "prostowali banany". Według mnie nikt, albo prawie nikt nie słucha, że przestrzenie zalewowe mają być, bez względu czy woda może wylewać co roku czy co kilkanaście lat, że wały nie są do jazdy. I to tyle laik w temacie powodzi. Oby rzeki płynęły, oby lasy rosły, oby ludzie wiedzieli, że nie są "pępkiem świata" i trzeba mądrze żyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jesteś, jak to się teraz mówi, za zrównoważonym rozwojem. Ja też. Powinniśmy zwolnić, nie gonić za zyskiem, nie nastawiać się na coroczny wzrost gospodarczy, a więcej uwagi przykładać do ochrony przyrody. Teraz, wobec zmian klimatu, widocznych przecież i dla nas, laików, trzeba się do nich przystosowywać. Jeśli mniej jest opadów, trzeba bardziej dbać o wodę, żeby nie uciekała nam do morza. Trzeba to i tamto, ale najbardziej potrzebujemy dobrego, naukowego i zdroworozsądkowego podejścia do ekologii i do gospodarki. To jest jednak bardzo trudne dla nas, zwłaszcza wobec niskiej jakości naszej klasy politycznej i nierzadko mieszania ideologii z nauką. Sporo czytam i słucham o ekonomii, i coraz wyraźniej widzę, jak bardzo chwiejna i źle zbudowana jest cała budowla zwana ekonomią i gospodarką. Nieodmiennie kojarzy mi się z kananejskim Molochem, którego trzeba było ustawicznie karmić ofiarami. Tutaj karmimy go wzrostem, bo jeśli nie, to od razu cała budowla się chwieje i grozi zawaleniem się nam na głowy. Aleksandro, w tych sprawach nie jestem optymistą.
      Dziękuję za wysłuchanie etiudy.

      Usuń