20 lutego.
W opowiadaniu Oscara Wildego
“Urodziny infantki” przeczytałem o przekonaniu pewnej grupy ludzi, iż osoba tak
piękna jak tytułowa infantka nie może być okrutna; słowa te przeniosły mnie do
Grecji, gdzie żywiono takie przekonanie, i skąd wyszło ono w świat, by żyć do
dzisiaj. To, co piękne, powinno być i dobre. To, co piękne, jest i dobre. Jedna
z tysięcznych nici łączących nas, Europejczyków, z tamtym małym i biednym
krajem, który stworzył nie tylko podwaliny naszej kultury i nauki, ale i ukształtował
nasze myślenie i nasz ogląd świata. Nie wiem, jak odczuwają inni mężczyźni, ale
u mnie odruchowe jest wiązanie urody ładnej kobiety z domniemaniem ciepła jej
wnętrza, i chociaż wiem, że nie jest to regułą, a może nawet częściej zależność
bywa odwrotna, to nie potrafię wyzbyć się tego odruchu i dobrze mi z nim.
Drugie skojarzenie przenosi mnie w świat muzyki, a poprzez nią do tej chwili,
gdy syn dał mi do posłuchania Pavanę napisaną ku czci infantki (której? - nie
wiem), cudownej piękności utwór Ravela. Zadziwiający, fascynujący bywa lot
myśli obiegającej świat i nasze wspomnienia.
18 marca.
Wczoraj i dzisiaj lęgła mi
się w głowie myśl... jakaś. Ważna, ale teraz nie wiem jaka, pamiętam tylko, że
dotyczyła jednego z nurtujących mnie problemów, ale gdy w końcu wziąłem się do
jej zapisania, uleciała mi tam, skąd przyszła – w krainę Niedostępności i
Niewiedzy. W oczekiwaniu na dalszy jej przypływ, na rozjaśnienie, nie zapisałem
jej wcześniej, no i na koniec zostałem zaledwie z wrażeniem, mglistym wspomnieniem,
w którym kołaczą się zagubione, pojedyncze słowa o sensie i bezsensie, radości
i smutku, brzydocie i pięknie. Chyba powinienem położyć się spać, dzisiaj nic
nie wymyślę; jeszcze tylko wysłucham do końca pieśń Bacha i wyłączę laptopa.
Może jutro, może pojutrze, myśl wróci do mnie i nie będę odczuwał takiego
osamotnienia, jak w tej chwili.
Dzisiaj dowiedziałem się, co
tak naprawdę oznacza określenie “skąpany w słońcu”. Gdy rano otworzyłem oczy,
takim zobaczyłem mój pokój: ściany, zwykle tak brzydkie i ponure, jaśniały
wesołymi kolorami, drobiazgi na stoliku nabrały takiej wyrazistości, także
masywności, że przez chwilę patrzyłem na nie upewniając się, czy są tymi
samymi, które oglądam codziennie – jakby były prawdziwsze od prawdziwych, jakby
były ideami tych przedmiotów, a wschodzące na reprodukcji Moneta słońce witało
się ze słońcem dzisiejszym, tworząc nową, chwilową impresję. Okno całe
wypełnione było słonecznym światłem, które i mnie wzięło w objęcia, gdy wstałem
– chętnie, z radością tak rzadką o tej porze dnia, w zwykły, roboczy dzień.
Słońce! Słońce i najpiękniejsza część roku przede mną!
Dzisiaj zobaczyłem drzwi i
okno pokoju, w którym mieszkałem przez cztery lata wcześniejszej pracy tutaj, i
na chwilę serce drgnęło we mnie na myśl o tamtym czasie, poczułem rozrzewnienie
zabarwione melancholią, a w następnej chwili uświadomiłem sobie, jak dobrymi
widzę teraz minione lata. Wrażenia te zbudziły się we mnie momentalnie, między
jednym moim krokiem a drugim, i w tej samej chwili ulotniły się, a mnie została
świadomość wysokiej wartości tej chwili, tak zwykłej, i tak bardzo mojej.
Dlaczego? – zastanawiałem się. Było tam coś jeszcze, coś, co dotarło do mnie
nieco później: dziwny rezultat porównania. Otóż ledwie parę godzin wcześniej
przeżyłem podobną chwilę, gdy w czasie pracy w warsztacie do kolegi przyszła
żona, a on pokazywał jej ogrodzenie ich domu, które robi pozostając tam po
godzinach pracy. Spojrzałem na nich, i jak wicher przeleciał przeze mnie
momentalny żal zbudzony myślą o moim domu, poczucie straty tak intensywne, że
zamrugałem oczami; później, przechodząc obok mojego byłego pokoju, uświadomiłem
sobie, zdziwiony, że jedna i druga chwila, obie niosące wrażenia tak odmienne,
jak różne były czasy których sięgały, że obie te chwile jednaki nastrój pozostawiły
we mnie, i obie są mi jednako drogie. Milczące pytanie pozostało we mnie nadal,
a jedyną odpowiedzią ostateczną, na jaką mogłem się zdobyć, były banalne myśli
o życiu, prawdziwie niepowtarzalnym moim życiu – tym, którego nie można żałować
bez względu na popełnione w nim błędy, jeśli wypełnione było wrażeniami.
Przeżywaniem.
Tylko nie wiem, dlaczego oczy
mi się pocą na wspomnienie tamtego czasu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz